Podróż i wejście do bacówki na Krawcowym Wierchu żółtym szlakiem z Glinki

10 lutego 2017, piątek

Słonecznie, wieczorem do -8

Warszawa-Kraczkowa

Wyruszamy po pracy R., tuż przed 15:00. Chłopcy zaczynają właśnie ferie – Tymo był jeszcze w szkole, Sebuś trochę się przeziębił, więc został z M. w domu. Grzesia odstawiamy rano do Babci Urszuli i Dziadka Jerzego.

Wyjazd z Warszawy jest fatalny. Nie dość, że przez budowę metra wszystko na Woli stoi, to jeszcze Jerozolimskie przez wypadek są zupełnie nieprzejezdne. Przez godzinę przejechaliśmy może ze trzy kilometry. Potem oczywiście jest lepiej, choć ruch jest dzisiaj szalony. Na pierwszy postój zatrzymujemy się na stacji jeszcze przed Radomiem. Na drugi – za Ostrowcem Świętokrzyskim. Postoje skracamy do minimum – kawa, herbata, zapiekanka dla chłopców i dalej do samochodu. Sprawę ułatwia podróż bez Grzesia – nikt nie ucieka na postojach, nie krzyczy, nikogo nie trzeba karmić – jej, ale jest się mobilnym ze starszymi dziećmi! Tylko korzystać!

Na miejsce docieramy o 21:00. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Witamy się z Dziadkami, „zdajemy” chłopaków i do łóżek – jutro czeka nas wczesna pobudka!

11 lutego 2017, sobota

W Rzeszowie dziesięciostopniowy mróz, w Beskidzie Żywieckim lekka odwilż, piękne słońce

Kraczkowa-Glinka

Perspektywa kilkudniowej wędrówki po szlakach bez dzieci osładza wszystko – nawet wstawanie skoro świt. Bez zająknięcia rozpoczynamy dzień o piątej rano. Ściskamy chłopców, jemy szybkie śniadanie i ziuuuu, jedziemy! Naprawdę jedziemy! Do widzenia Wam, canto cantare!

Do wysokości Katowic jedziemy autostradą, potem skręcamy w S1. Warunki jazdy są dokładną odwrotnością wczorajszych. Kilometry mijają szybko i przyjemnie. Podróż umila nam audiobook kolejnej części Diuny Herberta. Taki audiobook to rewelacyjna sprawa na podróż samochodem. Do tej pory czytaliśmy sobie książki na głos, ale tak jest dużo wygodniej.

Gdzieś koło Bielska Białej stajemy na stacji na szybką kawę. Stajemy i oczom nie wierzymy – przed nami stoją Dominik i Ania z chłopcami! Co za spotkanie! Wpadamy na siebie przypadkowo gdzieś na drugim końcu Polski – gdybyśmy się umawiali, to byśmy się tak nie spotkali! Aniu, Dominiku, Olusiu i Maksiu – pozdrawiamy Was serdecznie!

Druga część podróży mija dużo szybciej. Godzinka z hakiem i stajemy w Glince w punkcie wyjścia naszego szlaku.

Nasz czas: 6:30-11:00, ok. 400 km.

Do Bacówki na Krawcowym Wierchu żółtym szlakiem z Glinki

Do Bacówki na Krawcowym Wierchu można dojść na trzy sposoby. Od południowego zachodu żółtym szlakiem z Glinki, od północnego zachodu – niebieskim ze Złatnej i od południa – niebieskim granicznym z Przełęczy Glinka. To ostatnie dojście jest najkrótsze, ale wybieramy wariant pierwszy, z Glinki, bo po przestudiowaniu mapy wydaje się nam najbardziej widokowy.

Samochód można zostawić obok kościoła i szkoły w Glince. Glinka to niewielka wieś położona niedaleko Ujsoł. Przecinają ją szlaki piesze i rowerowe; dużą atrakcją jest też park linowy utworzony na terenie dawnego kamieniołomu – można tu spróbować swoich sił na tyrolce i imponującej ściance wspinaczkowej.

Nasza dzisiejsza trasa, z powrotem po własnych śladach 😉

Żółty szlak obok kościoła opuszcza główną drogę z Ujsoł i kieruje się na północ. Droga jest wygodna, ale prowadzi stromo w górę. Od pierwszych kroków można nieźle się zasapać, ale z drugiej strony sprawnie zdobywamy wysokość. Przechodzimy przez przysiółek przycupnięty na zboczach Kubiesówki. Nieliczne zabudowania są niezwykle malowniczo położone – mieć taaaaki widok z okna – poezja! Po 40 minutach w lewo odłącza się droga do prywatnego schroniska Kubiesówka, my dalej kierujemy się na północny-wschód. Znakowana ścieżka wchodzi do lasu.

Malowniczy przysiółek na stokach Kubiesówki.

Można tu jeszcze spotkać takie szałasy.

Dobrze wybraliśmy dojście na Krawców Wierch – szlak jest bardzo malowniczy. Przez większą część czasu prowadzi grzbietem łączącym wziesienia Kubiesówki, Glinki i Krawców Wierchu. Spomiędzy drzew z obu stron prześwitują piękne widoki. W końcowym odcinku szczególnie ładnie prezentuje się pasmo Małej Fatry. Śnieg jest ubity i częściowo zmrożony, więc idzie się sprawnie. Przez całą drogę towarzyszą nam stacje drogi krzyżowej, zaczynającej się przy kościele w Glince.

Stacje drogi krzyżowej, kapliczki – częsty widok na dzisiejszej trasie.

Szlak prowadzi grzbietem Kubiesówka-Glinka-Krawców Wierch

To bardzo widokowy wariant dojścia na Halę Krawculę.

Szlak łagodnie wznosi się w kierunku Krawców Wierchu.

To już przedostatnia stacja drogi krzyżowej.

Po niecałych dwóch godzinach od wyjścia (z jednym postojem na herbatę) wchodzimy na polanę znajdującą się pod szczytem Krawcowego Wierchu – Halę Krawculę. Kiedyś hala była intensywnie wypasana (kiedyś – jak chce legenda – pasał tu nawet swoje owce pewien wyborny krawiec z Żywiecczyzny w nagrodę za uszycie wspaniałego kożucha dla srogiego żywieckiego pana tych ziem), dziś jest licznie odwiedzana przede wszystkim ze względu na znajdującą się na jej południowo-zachodnim skraju bacówkę PTTK. Warto zatrzymać się tu na dłużej – hala jest świetnym punktem widokowym. Na południowym zachodzie majaczy Wielka Rycerzowa.

Wchodzimy na Halę Krawculę.

Hala Krawcula to doskonały punkt widokowy.

Krzyż stanosi wotum za pontyfikat Jana Pawła II.

Tuż obok duma Chrystus.

Podchodzimy jeszcze kilkanaście minut honorowo na górny kraniec polany, a stamtąd przecinką graniczną na zalesiony Krawców Wierch (1084 m n.p.m.). Teraz możemy już z czystym sumieniem zejść na obiad do schroniska.

Im wyżej, tym piękniej.

Odwiedziliśmy Krawców Wierch, możemy wracać z powrotem

Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu jest niewielka, ale sympatyczna. Budynek został wybudowany w latach 70. w ramach projektu „bacówek-moskałówek”. Wnętrze do złudzenia przypomina to z bacówki na Maciejowej. Niewielka jadalnia, kominek, trzy ławy. Czysto i przytulnie. Zupa ogórkowa i naleśniki z dżemem znikają w błyskawicznym tempie. Z obu naszych stron rodzice z kilkuletnimi dziećmi  – chi chi – a my dziś na luzie! (choć o czym gadamy? – o tym, że najchętniej przyszlibyśmy tu z chłopcami w cieplejszej porze roku 🙂 – ach, los rodzica).

Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu

Wracamy tą samą drogą. Schodzimy bardzo sprawnie, jedyne utrudnienie to zlodzona droga między przysiółkiem Kubiesówka a Glinką.

Nasz czas: 11:00-13:00 Glinka-Krawców Wierch. 14:15-15:30 Bacówka na Krawcowym Wierchu-Glinka. Ok 11 km i 500 m przewyższenia.

W Glince wsiadamy do samochodu i podjeżdżamy do Złatnej. Właśnie tu, na Burej Polanie, mamy zarezerwowany Domek Bury. Po przejściowych problemach orientacyjnych trafiamy na miejsce. W środku przytulnie, czysto, ciepło. Fajna taka meta na końcu świata – musimy kiedyś zabrać tu chłopców!

Wieczorem M. udaje się jeszcze stopić skarpetkę na rozgrzanej kozie… Dużo czasu zajęło nam minimalizowanie strat. Prawda, jaki dobry pomysł na wieczór? Brawo dla tej Pani!