Brno – przystanek w podróży powrotnej z Alp Sztubajskich

24 lipca 2017, poniedziałek

Od rana deszcz, raz bardziej, raz mniej ulewny, ok. 18 stopni

Brno odwiedzamy jako przystanek w podróży powrotnej z Alp Sztubajskich.

Podróż powrotna i postój w Brnie

Zgarniamy się wcześnie rano i z łezką w oku opuszczamy nasz alpejski domek. Tyle wspomnień dołożyliśmy do swojej kolekcji w ciągu minionego tygodnia! Tyle zmęczenia w nogach, tyle pięknych widoków, tyle nowych nazw, nowych miejsc, nowych skojarzeń. W Alpy wrócimy jeszcze na pewno nie raz i na pewno zabierzemy tam dzieci!

Jedzie się niezbyt wygodnie, bo właściwie od Innsbrucka non stop pada, momentami naprawdę intensywnie. Jazda zatłoczoną autostradą przy kiepskiej widoczności wymaga wielkiej koncentracji.

Brno

Na dłuższy postój zatrzymujemy się w Brnie – drugim co do wielkości mieście Czech. To właśnie tutaj Mendel tworzył półtora wieku temu podstawy współczesnej genetyki. Zwiedzanie miast z dziećmi nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej, więc chętnie korzystamy z okazji, że jesteśmy tylko we dwoje. Prawdę mówiąc, Brno nadaje się też na rodzinną wycieczkę – z dzieciakami najlepiej jednak skupić się na okolicy wzgórza zamkowego z mnóstwem przyjemnych alejek, pięknymi punktami widokowymi na miasto, ławeczkami i placem zabaw. I trzeba pokazać dzieciakom słynnego brneńskiego smokokrokodyla, podwieszonego w bramie wjazdowej starego ratusza.

My też zaczynamy nasz spacer po Brnie od zajrzenia na zamek. Górujący nad miastem zamek Špilberk został zbudowany w XIII w., ale obecną postać zawdzięcza przebudowom z XVII i XVIII w., które zamieniły go w obronną twierdzę. W zamku mieściło się niegdyś jedno z najbardziej znanych więzień w monarchii habsburskiej. Ze wzgórza zamkowego otwiera się wspaniały widok na Brno z zabytkowym centrum i wianuszkiem współczesnej zabudowy.

Zamek Špilberk – pierwszy punkt na naszej trasie zwiedzania Brna.

Zamek został zbudowany w XIII w, kolejne przebudowy nadały mu jednak charakter barokowy.

Od XVII do XIX w. w zamku funkcjonowało habsburskie więzienie.

Z zamkowych murów pięknie widać zabytkowe centrum Brna.

Obecnie wart jest odwiedzin również ze względu na walory widokowe.

Opuszczamy teren zamku i kierujemy się na starówkę.

Gdy tylko opuszczamy zamek, zaczyna padać. Gdzie tu się najlepiej schować? Już wiemy, biegniemy do katedry! Wyniosłą gotycką katedrę  św. św. Piotra i Pawła zbudowano na wzgórzu Petrov na miejscu dawnej romańskiej bazyliki. Ciekawostką jest to, że katedralne dzwony dzwonią na Anioł Pański o 11:00 zamiast w południe – ta tradycja ma upamiętniać odparcie szwedzkiego najazdu z czasów wojny trzydziestoletniej. Wnętrze świątyni nie wyróżnia się niczym szczególnym, warto jednak zwrócić uwagę na kamienną figurę Madonny z 1300 r. (po prawej stronie przy drzwiach wejściowych). Istnieje też możliwość wejścia na wieżę – warto, bo poza widokiem na miasto z lotu ptaka mamy okazję obejrzenia katedry od podszewki – wiszących wysoko dzwonów, tajemniczej mrocznej przestrzeni między sklepieniem a dachem.

Urokliwe uliczki Brna.

Katedra św. św. Piotra i Pawła.

Pierwotnie romańska, została przebudowana w stylu gotyckim.

Wnętrze katedry stanowi mieszankę stylów, ale jest dość skromne.

XIII-wieczna piaskowcowa figura Matki Boskiej.

Wchodzimy na jedną z 81-metrowych wież.

To wspaniały punkt widokowy na miasto.

Podróż w czasie.

Gdy wychodzimy z katedry, pada już całkiem solidnie. Wyciągamy parasole i kierujemy się na Zelny Trh (Targ Warzywny). Uwagę zwraca głównie niezwykle oryginalna barokowa fontanna z końca XVII w. i kolumna Trójcy Przenajświętszej. Niezmiennie od XVI w. na placu sprzedaje się świeże warzywa, zioła i owoce. My jednak mamy ochotę na coś konkretniejszego – po tygodniu życia na kanapkach z chęcią pozwolimy sobie na porządny obiad. Wchodzimy do zachęcająco wyglądającej restauracji Špalíček, urządzonej w zabytkowych pomieszczeniach starej kamienicy. Wnętrze faktycznie jest bardzo klimatyczne, potem jednak nasze dobre wrażenie pęka jak bańka mydlana. Już nawet nie chodzi o to, że zamiast sałatki ziemniaczanej dostajemy same niedogotowane ziemniaki, a zamiast apfelstrudla nędznego racucha z bitą śmietaną, że nie można płacić kartą, ani nawet o to, że w środku jakoś tak nie jest najczyściej; najgorsze jest to, że zjedzenie obiadu w tym miejscu zajmuje nam bite dwie godziny (czy obsługa może być tak wolna? Okazuje się, że może…), co akurat dzisiaj na rękę nam nie jest. No ale nic, było jak było, trzy na szynach (no, trzy z plusem za klimatyczne wnętrza) za obiad, ale przynajmniej odpoczęliśmy sobie od jazdy samochodem i pobyliśmy trochę we dwoje.

Kolumna Trójcy Przenajświętszej na placu Zelný trh.

Plac zdobi barokowa fontanna Parnas.

Bogato zdobiona fontanna ma przypominać jaskinię.

Po obiedzie rozpadało się na dobre. Mimo to dzielnie kontynuujemy nasz spacer. Kierujemy się do niezwykłego budynku starego ratusza – ten zabytek Brna spodobał nam się chyba najbardziej! XIII-wieczny (!) gmach przywodzi nam na myśl średniowieczną wieżę zegarową z rumuńskiej Sighişoary. Warto przyjrzeć się dłużej portalowi gotyckiemu – jedna z jego wieżyczek jest wyraźnie przekrzywiona (i dlatego nazywana bywa „zwiędłym fiołkiem”) – według legend obecną jej postać możemy zawdzięczać mistrzowi kamieniarskiemu, który w ten sposób odwdzięczył się miastu, gdy nie otrzymał zapłaty za swoją pracę. W bramie wjazdowej jest podwieszony słynny brneński krokodyl – „smok”, o którym krążą podobne legendy jak o naszym Smoku Wawelskim (ponoć w rzeczywistości został podarowany przez poselstwo tureckie). Koniecznie trzeba wejść na wieżę ratusza – pięknie stąd widać zabytkową starówkę.

XIII-wieczny Stary Ratusz – żelazny punkt na trasie zwiedzania Brna.

Nad wejściem wisi słynny brneński 'smok’ – krokodyl.

Jedna z wieżyczek późnogotyckiego portalu jest wyraźnie przechylona.

Ratusz ma piękny dziedziniec z krużgankami odzobionymi herbami.

Piękne, stylowe wnętrza ratusza.

Przypomina nam się wieża rycerska w Siedlęcinie.

Pięknie widać katedrę, z dobudowanymi w 1904 r. neorenesansowymi wieżami.

Rzut oka w stronę wzgórza zamkowego.

Ostatnim miejscem, jakie odwiedzamy w Brnie, jest Plac Wolności (Námĕsti Svobody) z XVII-wieczną kolumną morową, otoczony zabytkowymi ozdobnymi pałacami i kamienicami. Warto stąd podejść jeszcze kilka kroków do późnogotyckiego kościoła św. Jakuba z najwyższą w mieście wieżą. Świątynia może spodobać się nawet młodszym turystom, a to za sprawą kamiennej figurki przy gzymsie jednego z okien, która pokazuje miastu … swoją gołą pupę. Wiąże się z tym ciekawa legenda – dowiecie się o niej na pewno, odwiedzając Brno.

Náměstí Svobody w deszczu.

Kolumna morowa pochodzi z końca XVII w.

Kościół św. Jakuba ma najwyższą wieżę w Brnie (92 m).

Słynne okno z figurką wypinającą na miasto swoje cztery litery.

Wracamy do samochodu, skacząc po kałużach, przemoczeni do suchej nitki. Ale co tam, spacer pod parasolami był bardzo przyjemny; szkoda tylko, że obiad zajął nam tak dużo czasu – Sebuś na pewno zdąży już zasnąć, zanim do niego przyjedziemy.

Brno bardzo nam się spodobało. Miasto ma wiele do zaaferowania – piękna secesyjna zabudowa, wspaniałe kościoły, urokliwe położenie między zielonymi wzgórzami, zamek, fantastyczny średniowieczny gmach ratusza. Mamy tylko wrażenie, że Brno powinno nieco bardziej zadbać o turystów – przy odrobinie starania mogłoby być tętniącym życiem centrum turystycznym tej części Europy. A tak to wydaje się nie do końca dopieszczone (wyjątek stanowią okolice ratusza ze sprawnie działającą informacja turystyczną; ulotki i mapki w wielu językach, w tym po polsku). Wejście na katedralną wieżę brudne i zaniedbane, zabytkowe place pełne parkujących samochodów – trudno uwierzyć własnym oczom, że na środku głównego placu starego miasta urządzono …. komis samochodowy! Na nasze główne wrażenia spory wpływ miała zapewne pogoda – nad głowami cały czas wisiały ciężkie szare chmury, które potem porządnie nas zmoczyły. Nawet jednak takie nie do końca wygładzone Brno ma swój klimat, dla którego chce się tu wracać. Chętnie zajrzymy tu raz jeszcze – np. żeby obejrzeć pominiętą dziś przez nas modernistyczną willę Tudendhat, wpisaną na Listę Światowego Dziedzictw UNESCO. Dzieciom spodobałaby się też pewnie podziemna trasa turystyczna pod placem Zelny Trh.

Brno-Rzeszów

Nie ma o czym pisać. Pada deszcz, a my pędzimy, coraz bliżej naszego Sebusia, przygarniętego pod skrzydła przez Babcię Stasię i Dziadka Janka! Grzesia zobaczymy dopiero następnego dnia – został z Babcią Urszulą i Dziadkiem Jerzym. A Tyma dopiero w niedzielę – wtedy wraca z obozu harcerskiego. Ale będzie opowiadania! Cała nasze wycieczka nie doszłaby do skutku, gdyby nie Babcie i Dziadkowie, którzy spędzili te dni razem ze Swoimi Kochanymi Wnukami. Jesteśmy im za to niezmiernie wdzięczni!

Nasz czas: Neustift-Rzeszów: 6:30-23:00 (w tym trzygodzinne zwiedzanie Brna), ok. 1150 km