12 sierpnia 2016, piątek
Deszczowo, ale nareszcie cieplej, 19 stopni
Kolding
Na dzień pożegnalny zaplanowaliśmy wycieczkę wymagającą krótkiego dojazdu – położone niedaleko od nas Kolding, główny ośrodek miejski tej części Jutlandii.
Spragnieni odpoczynku (taaaak, coś już jakby zmęczeni jesteśmy tymi rodzinnymi wakacjami:)), zaczynamy nietypowo – nie od zwiedzenia starówki, ale od spaceru po położonym na obrzeżach miasta Ogrodzie Geograficznym (Geografisk Have). To niezwykle przyjemne miejsce, wprost wymarzone na rodzinną wycieczkę. Pod nazwą „Ogród Geograficzny” kryje się rozległy ogród botaniczny. Na sporym obszarze rośnie tu ponad 2000 gatunków roślin z różnych części świata. Park jest podzielony na sektory tematyczne. Mamy Chiny, Japonię, Europę, różne części kontynentu amerykańskiego. Dodatkowo wielką ozdobą parku jest największe w Europie północnej rozarium. Wyprawa do Ogrodu Geograficznego to sama przyjemność. Dzieci mogą bezpiecznie biegać po malowniczych, krętych alejkach. Grzesiowi można pozwolić na więcej swobody, nareszcie może sam wybierać ścieżki – wystarczy, żeby kątem oka mieć go na oku. Roślinność jest naprawdę bardzo interesująca, nawet dla botanicznych laików – imponujący zagajnik bambusowy zwróci chyba uwagę każdego. A jak fajnie można się w nim chować! Alejki same zachęcają do spaceru. Miłe ławeczki i altanki zapraszają do pikniku i odpoczynku. Na terenie ogrodu są też pomysłowe place zabaw – oprócz takiego „tradycyjnego” jest też wielka piaskownica z koparkami, do których się wsiada i samemu obsługuje, oraz plac zabaw „dżungla”, gdzie atrakcje dla dzieci wykonane zostały niemal wyłącznie z lin i drewna.
Osobną atrakcją Ogrodu Geograficznego jest Kolding Miniby, czyli park miniatur przedstawiający starą zabudową Kolding. Spacerując jego uliczkami, można poczuć się jak Guliwer w krainie liliputów. Celem inicjatorów Miniby było odtworzenie w skali 1:10 wyglądu Kolding z lat 1860-1870. Prace nad budową miniatur nadal trwają i mają zakończyć się w ok. 2026 r. Cały spacer po Ogrodzie Geograficznym w Kolding był niezwykle sympatyczny. Właściwie jedyne, co nam przeszkadzało, to mżawka dokuczająca w drugiej części wycieczki – na chwilę udało nam się schować przed nią w sympatycznej przeszklonej altanie na środku ogrodu różanego. W tej sytuacji było to idealne miejsce na drugie śniadanie. W parku, jak w atrakcjach turystycznych Danii, można w wielu miejscach swobodnie zjeść przyniesione ze sobą jedzenie.
Po spacerze Grześ zasypia w samochodzie, a my podjeżdżamy do centrum miasta. Tym razem M. zostaje na parkingu z naszym najmłodszym śpiącym turystą, a chłopcy robią sobie godzinny spacer po sercu Kolding. Oglądają (niestety tylko z zewnątrz) potężny Koldinghus (początki XIII w., potem przebudowywany) – średniowieczny zamek górujący nad resztą miasta, XIII-wieczny kościół św. Mikołaja, ratusz; znajdują kilka pięknych starych szachulcowych budynków. Cały czas lekko pada, więc nie przedłużamy wycieczki i ruszamy potem prosto do samochodu.
Po południu kolejny obiad w domu i pożegnalny spacer po Hejlsminde. Gdyby ktoś tak mógł się za nas wieczorem poogarniać i spakować…