Dolne Jezioro Gosau – jeden z najbardziej znanych górskich plenerów w Austrii

To powinien być żelazny punkt rodzinnego programu turystycznego w Alpach Salzburskich. Jezioro jest niezwykle malowniczo położone, obramowane z trzech stron strzelistymi pasmami górskimi. Widok na Dachstein z jego lodowcem, wyłaniający się zza jeziora sprawi, że trudno Wam będzie wyjąć aparat z ręki – to jeden z najbardziej znanych górskich plenerów w Austrii. Spacer wokół jeziora jest łatwy i dostępny dla każdego – w letnich warunkach zajmuje około godziny i wymaga pokonania ok. 4,5 km. W zimie (i z dziećmi) zapewne nieco więcej, nie zawsze też da się obejść całe jezioro – śnieg z nawisów skalnych czasami zasypuje ścieżkę. Warto jednak przespacerować się chociaż kilkaset metrów i wrócić – wtedy najlepiej zacząć okrążać jezioro z lewej strony – tu widoki są najpiękniejsze.

Dolne Jezioro Gosau (Vorderer Gosausee– bajkowe widoki na pożegnanie Alp Salzburskich

5 stycznia 2017, piątek

Pogoda zrobiła nam prezent na pożegnalny dzień: piękne słoneczko i kilka stopni na plusie

Od rana urządzamy rodzinną burzę mózgów, czy ostatni dzień pobytu poświęcić na pożegnalne narty, czy na spacer wokół jeziora Gosau. Starsi chłopcy pewnie woleliby jeszcze trochę poszusować, ale na nas perspektywa wędrówki w górskim otoczeniu działa jak lep na muchy. W końcu wybór pada na jezioro. I dobrze! Bo niewybaczalnym grzechem byłoby być tak blisko i nie odwiedzić tego przepięknego miejsca!

Panorama otoczenia jeziora z północnego brzegu Vorderer Gosausee.

Jezioro leży na wysokości 933 m n.p.m. Wycieczka nie jest męcząca, bo prawie na samo miejsce można podjechać samochodem – od parkingu nad brzeg wody jest może ze 200 m. A potem ruszamy przed siebie. Zachwyty czas zacząć!

Parkujemy w pobliżu dolnej stacji kursującej w lecie kolejki gondolowej Gosaukammbahn na Zwiesealm.

W oddali majaczy Hoher Dachstein.

Rodzinka w komplecie, idziemy!

Chwila, moment, tylko tu odśnieżymy!

Vorderer Gosausee to typowe jezioro polodowcowe. Ma niecałe 2 km długości i do 500 m szerokości. Maksymalna głębokość wynosi 82 m. Zbiornik jest zasilany głownie przez podziemne źródła. Jezioro jest bardzo popularne wśród nurków (są dwa wyznaczone miejsca do nurkowania) ze względu na krystalicznie czystą wodę. Skały wokół jeziora przyciągają też amatorów wspinaczki – wytyczono tu niedługie, ale malowniczo poprowadzone ferraty (trudność B-C). Wszyscy inni turyści ściągają tu głownie dla widoków – jezioro Gosau to jeden z pocztówkowych plenerów Austrii. My dziś też nie możemy się napatrzeć, co wymyśliła natura. Przed nami króluje Dachstein. Z lewej imponujące ściany szczytu  Grosser Donnerkogel i masywu Goasukamm. Nad jeziorem unosi się tajemnicza mgiełka. Jest cudnie!

Masyw Dachsteinu w zimowej odsłonie.

Postrzępiona grań pasma Gosaukamm.

Idziemy dalej wschodnim brzegiem jeziora.

Tempo mamy spacerowe.

Donnerkogel ze swoją świtą.

Droga wokół jeziora prowadzi kilkadziesiąt metrów ponad jego taflą.

Planujemy oczywiście obejście całego jeziora. Początkowo trasa wiedzie szeroko odśnieżoną drogą. Potem zamienia się w ścieżkę pieszą – wąsko przedeptaną w zimie, ale wygodną.  Spacer staje się bardziej emocjonujący, gdy dochodzimy do galeryjki wykutej w stromo opadającej skalnej ścianie. W zimie trzeba uważać na lodowe sople, które mogę oderwać się i spaść na dół. Od kilku dni temperatura jest mocno dodatnia, więc zamiast lodowych nawisów z góry spada na nas deszcz kropelek wody.

Ze skał dość intensywnie leje się woda.

Pod pionowymi skałami trasa wiedzie po mostkach.

Grzesiowi bardzo podoba się spacer.

A dwa starsze łobuzy nie wychodzą ze śnieżnych zasp.

Donnerkogel został za nami.

W lecie można spróbować tu swoich sił na krókiej ferracie.

Sople i mgły – woda tworzy nam piękną scenerię.

Starsi chłopcy dawno już zapomnieli o tym, że nie poszli na narty i cieszą się spacerem równie mocno jak my. Tylko pewnie z nieco innych powodów. Oczywiście, przyznają, że jest „bardzo ładnie”, ale z większym zaangażowaniem zajmują się próbami dorzucenia śniegowych kul do tafli wody i przewalaniem śniegu jabłuszkami do zjeżdżania (skoro nie dało się pojeździć, dobre i to😉).

Dalej trasa spaceru wiedzie wykutą w skałach galeryjką.

Cały czas trzeba uważać na dzieci, bo pod kilkadziesiąt metrów pod nami jest zimna toń jeziora.

Dalej już nie idziemy – może innym razem…

Drabinka łączy górną i dolną ferratkę.

Wracamy tą samą drogą.

U starszaków robota wre, aż miło.

Grzesiek na zmianę – raz cały w skowronkach baraszkuje na śniegu, raz narzeka, że coś jest „źle w bucie”. Skarpetki zsuwające się podczas chodzenia w butach zimowych zatruły nam już niejedną wycieczkę😉 Ale przecież nie może być idealnie, nie? Ogólnie rodzinny spacer był przewspaniały – mieliśmy chyba najpiękniejsze z możliwych pożegnanie z Alpami Salzburskimi.

Kto sturla się z zaspy? Byle nie do jeziora!

A teraz kto dalej dorzuci śnieżką?

Niestety, nie udało nam się obejść całego jeziora – mniej więcej w 1/3 trasy, przy końcu galeryjki skalnej, przejście zagrodził śnieg, który usypał się stromo z nawisów skalnych. Ścieżka była, ale wąziutka, a barierka zasypana. Tuż obok urwisko prowadzące do jeziora. Mimo że kluczowy fragment był zapewne krótki – potem ścieżka wchodziła w las i na pewno sami byśmy poszli dalej, dziś rozsądek górą: nie będziemy ciągnąć tu dzieci.

Dla takich widoków warto odpuścić kilka zjazdów na nartach.

Kulminacja masywu Dachstein w zimowej odsłonie.

Chętnie wrócimy nad jezioro Gosau w cieplejszej porze roku, choć zapewne wtedy jest oblegane przez turystów, a dziś mogliśmy się cieszyć przechadzką w samotności. W lecie warto zrobić sobie spacer również nad Górne Jezioro Gosau, jednak jest on znacznie bardziej wymagający – wymaga pokonania sporego przewyższenia.

Po południu (obiad po raz kolejny ‘budżetowo’ pichcimy sami) R. zabiera chłopców do Bischofshofen. Trwają właśnie kwalifikacje do ostatniego z konkursów Czterech Skoczni. M. w tym czasie bawi się w kopciucha i próbuje z lepszym lub gorszym skutkiem ogarnąć pakowanie.

Bischofshofen – kwalifikacje do ostatnich zawodów Turnieju Czterech Skoczni.