Gmunden i Gmundenberg – gdyby komuś pięknych widoków było jeszcze mało:)

Gmunden i Gmundenberg

To niewielkie miasteczko w Górnej Austrii jest bardzo przyjemnym celem spaceru. Zadowoli zarówno miłośnika pięknych widoków – leży nad niezwykle malowniczym jeziorem Traun, otoczonym górami –  jak i amatorów romantycznych zakątków (kto nie zakocha się w XVI-wiecznym zamku z arkadowym dziedzińcem, położnym na wysepce nad jeziorem i połączonym ze stałym lądem pomostem?) oraz.. rodziców z dziećmi, szukających miejsca do wybiegania swoich pociech – kręte alejki położonego na półwyspie parku Toscana nadają się do tego wprost idealnie. Jeśli będziecie w okolicy Gmunden, koniecznie trzeba podjechać na widokowe wzgórze Gmundenberg – widok na całe otoczenie jeziora Traun jest po prostu bajkowy! My oba miejsca odwiedzamy w drodze powrotnej z Alp Salzburskich do domu.

6 stycznia 2017, sobota

Słoneczny, prawie wiosenny dzień, w porywach do 10 stopni

Ranek w Abtenau upływa nam pod znakiem pakowania, a to zdecydowanie do przyjemności nie należy. Humoru nie poprawia nam perspektywa ponownego rychłego wpadnięcia w wir codziennych obowiązków. Uff, wreszcie ok. 10:00 udaje nam się wyjechać z solennym postanowieniem, że w Alpy Salzburskie przyjedziemy raz jeszcze, tym razem latem.

Pożegnanie z Abtenau, nawet balony stąd dzisiaj odlatują!

Tradycyjnie postanawiamy umilić sobie podróż postojem turystycznym. Dziś mamy właściwie dwa postoje – i to jakie! Widoki, które dziś otwierały się przed nami, wydawały się bardziej fototapetą niż rzeczywistym krajobrazem. Że też istnieją tak piękne miejsca na świecie!

Johannesberg, Traunkirchen

Z Abtenau ruszamy na północny wschód w stronę Gmunden. Mamy okazję nacieszyć się jeszcze przepięknymi zimowymi widokami górskimi – potem z każdym kilometrem będzie mniej i gór, i zimy. Zatrzymujemy się na chwilę na punkcie widokowym na kaplicę Johannesberg (Johannesbergkapelle) w Traunkirchen, pięknie położoną na skalistym cyplu nad jeziorem Traun.

Kaplica Johannesberg góruje nad Traunkirchen, a szczyt Traunstein (1691 m n.p.m.) – nad Traunsee.

Widokowe Gmundenberg

Pięknych widoków na dziś nie koniec – dopiero się zaczyna. Za cel obieramy wzgórze Gmundenberg (833 m n.p.m.), położone 9 km na  południowy zachód od Gmunden i słynące jako pyszny punkt widokowy na otoczenie jeziora Traun (Traunsee) – najgłębszego jeziora Austrii (maksymalna głębokość to ponad 190 m). Na szczyt wzgórza można wjechać samochodem – jest tu spory parking, gasthaus oferujący ciepłe posiłki, punkt widokowo-piknikowy. Gmundenberg przecinają liczne szlaki piesze i rowerowe. Piękne miejsce.

Chłopcy chętnie rozprostowują nogi i biegną trawiastą ścieżką na punkt widokowy z charakterystycznymi ławko-konstrukcjami w kształcie litery „G”. Grześ biega, buja się na ławce-huśtawce i cieszy się słońcem – aura dziś zupełnie wiosenna. My oczy nie możemy oderwać od widoków. Oj, jak ciężko będzie wracać do domu…

Traunsee i góry Salzkammergut z punktu widokowego na Gmundenerberg.

Pod nami oba zamki Ort, znak rozpoznawczy Gmunden.

Chłopcom spodobała się zmyślna konstrukcja litery G.

W oddali wzniesienia Salzkammergut-Berge.

Na chwilę okupujemy ławkę.

I wspólnie…

…lecimy do Gmunden!

Gmunden

Z Gmundenberg zjeżdżamy prosto do miasteczka Gmunden, położonego na północnym krańcu Traunsee. Samochód wygodnie (i bezpłatnie) można zaparkować na parkingu przy Parku Toscana. Zostawiamy auto i ruszamy w kierunku jeziora.  Przede wszystkim zależy nam na zobaczeniu wodnego zamku Ort, połączonego ze stałym lądem groblą-pomostem.

W Gmunden właściwie są dwa zamki Ort – lądowy i wodny. Zamek został ufundowany  pod koniec XI w. W kolejnych latach często zmieniał właścicieli. W 1595 r. jeden z nich sprzedał zamek miastu Gmunden, żyjącego z przeładunku soli, potem Schloss Ort znów zmieniał gospodarzy, aż w 1869 r. został sprzedany wielkiemu księciu Toskanii. Pamiątką po tym okresie jest willa Toscana, zbudowana na półwyspie nad jeziorem.

Villa Toscana (II połowa XIX w.)

Już sam spacer do zamku jest bardzo przyjemny. Wędrujemy nad brzeg jeziora zielonymi alejkami parku Toscana. Już od brzegu wody otwierają się piękne widoki na zamek.

Półwysep obiega promenada z przepięknym widokiem na Traunsee.

Przy dzisiejszym wiosennym słońcu łatwo się zapomnieć, patrząc na pięknie ośnieżone szczyty.

Z zamkiem lądowym (Ort Landschloss) zamek wodny jest połączony tylko pomostem.

Dla tego zamku zmieniliśmy dzisiaj trasę podróży.

Sam Schloss Ort jest niewielki, ale ma niepowtarzalny urok. Zamek wodny jest niezwykle malowniczo położony na wysepce na jeziorze. Sama wysepka jest tak mała, że nie mieści się na niej nic poza zamkiem – jak w kreskówkach! Warto obejść zamek ścieżką dookoła – plenery są przepiękne. Koniecznie trzeba zajrzeć na dziedziniec zamku – są tu piękne arkadowe krużganki z XVI w., przypominające nam nieco te znane z naszego Baranowa Sandomierskiego.

Stąd zamek Ort prezentuje się jeszcze piękniej.

Zamek Ort bywa też nazywany zamkiem wodnym.

Za nami pozostał zamek lądowy.

A cały czas oczy uciekają w kierunku gór.

Trójkątny dziedziniec zamku Ort.

Widzimy poziomy wody podczas powodzi w minionych stuleciach.

Przez bramę w tej wieży weszliśmy na dziedziniec.

Dzięki makiecie możemy sobie wyobrazić widok na zamek z góry.

Podoba nam się!

Spoglądamy na ratusz w Gmunden, dzisiaj tam już nie dotrzemy.

A tu można zakluczyć swój związek…

Ostatnie spojrzenie na Traunsee.

Czas wracać na stały ląd.

Sam zamek i jego otoczenie to fantastyczne miejsce na spacer z dziećmi. Zielono, kameralnie, bez samochodów, no i jak pięknie! Szkoda tylko, że czas tak szybko leci – zwiedzając z dziećmi, tempo jest zazwyczaj bardzo wolne i robi się znacznie mniej, niż się zakładało. Tak jest i tym razem. Tu kamienie do wody, tu w bucie coś uwiera, tu trzeba poszukać toalety i nie wiadomo kiedy z kwadransa robi się godzina, a z godziny dwie. W końcu rezygnujemy z planowanego spaceru na plac ratuszowy (nieco ponad półtora kilometra od zamku) – a szkoda, bo mieliśmy wielką ochotę zobaczyć renesansowy ratusz z ceramicznymi dzwonami wieżowymi. Czeka nas jednak jeszcze kilkugodzinna podróż powrotna.

Podróż powrotna i nocleg w Bohuminie

Po opuszczeniu Gmunden nigdzie już nie zbaczamy – suniemy autostradami, a widoki górskie stopniowo, lecz nieubłagalnie zamieniają się w nizinne.

Na obiad stajemy w przyautostradowej knajpce z sieci Auto Grill – nie jest może najtaniej (bez kupowania napojów da się przeżyć), ale porcje lasagne znikają z talerzy chłopaków w ekspresowym tempie.

Na nocleg – podobnie jak w drodze w tamtą stronę – zatrzymujemy się w czeskim Bohuminie tuż przy granicy z polską. Ponownie stwierdzamy, że apartament „U staré pekárny” to doskonałe miejsce na nocleg – bardzo przestronny i stosunkowo niedrogi.

Późnym wieczorem po zagonieniu do łóżek chłopaków urządzamy sobie małe święto, delektując się oglądaniem i selekcjonowaniem zdjęć. Ale mieliśmy dziś piękny dzień! Gdybyśmy nigdzie się nie zatrzymali, mielibyśmy przed oczami tylko kolejne kilometry autostrady, a tak – widoki były bajkowe!

Na szczęście po każdym wyjeździe pozostają wspomnienia…

Nasz czas: 10:00-11:15 – przejazd w okolice Gmunden.
Na wzgórzu i w zamku spędziliśmy łącznie ok. 2,5 godz.
13:45-19:45 Gmunden-Bohumin. Przez cały dzień ok. 630 km.