Innsbruck to stolica Tyrolu. Miasto jest pięknie położone nad rzeką Inn, osłonięte ze wszystkich stron wysokimi górami. Mimo swoich rozmiarów (prawie 125 tys. mieszkańców) zabytkowe centrum jest zwarte i najważniejsze zabytki leżą w granicach niezbyt długiego spaceru. Na ulicach kręcą się różnojęzyczni turyści, ale nie ma nieprzyjemnego tłumu; niedaleko starówki można wygodnie zostawić samochód na jednym z podziemnych parkingów – to miasto przyjazne dla turystów, w sam raz na jednodniową wycieczkę.
Innsbruck kusi wieloma cennymi zabytkami – nam bardzo spodobały się stare szlacheckie domy, zajmujące całe ciągi ulic. Podczas wizyty w Innsbrucku koniecznie trzeba zajrzeć do niezwykle ciekawego Tyrolskiego Muzeum Sztuki Ludowej – Tiroler Volkskunstmuseum – oraz zajrzeć do Hofkirche z przepięknym mauzoleum cesarza Maksymiliana I, otoczonym wachlarzem tajemniczych „czarnych ludzi”.
Innsbruck – stolica Tyrolu
lipiec 2017, luty 2025
Pierwszy raz odwiedziliśmy Innsbruck podczas naszej letniej wizyty w Alpach Sztubajskich w lipcu 2017 roku (relacja z letnich górskich wypraw po Sztubajach tutaj). Wtedy ucięliśmy sobie przyjemny popołodniowy spacer po mieście. Ponownie zawitaliśmy do tego pięknego tyrolskiego miasta w lutym 2025 roku, poczas naszych narciarskich ferii w dolinach Pitztal i Kaunertal (relacja tutaj). Wtedy przyjechaliśmy do Innsbrucka z konkretnym celami turystycznymi (zobaczyć słynne mauzoleum Maksymiliana I w Hofkirche oraz arcyciekawe zbiory Tiroler Volkskunstmuseum) i rodzinnymi (odebrać Tyma z dworca w innsbrucku – nasz świeżo upieczony student dojechał właśnie do nas po pierwszej zaliczonej sesji)!
Innsbruck w wydaniu spacerowym opisujemy w pioerwszej części wpisu, a nasze wrażenia z Hofkirche i Tiroler Volkskunstmuseum – w drugiej.
Spacer po InnsbruckuSpacer po Innsbrucku zaczynamy od okolic łuku triumfalnego, nieopodal którego zostawiamy (na parkingu podziemnym) samochód, i idziemy na północ w stronę centrum. Po prawej stronie mijamy barokowy pałac Altes Landhaus, stanowiący dziś siedzibę sejmu i rządu prowincji. Od skrzyżowania z Anichstrasse ulica Marii Teresy rozszerza się, wyglądem przypominając podłużny plac. Pod kolumną św. Anny, upamiętniającą obronę Tyrolu w 1706 r., rozsiadają się i turyści, i miejscowi.
Po chwili skręcamy w lewo w malowniczą Kiesbachgasse. Koniecznie trzeba tu zajrzeć, będąc w Innsbrucku. Wzdłuż całej ulicy wznoszą się wysokie dawne domy szlacheckie. Obecnie w wielu z nich funkcjonują drogie sklepy i eleganckie restauracje, nad ulicę zwieszają się ozdobne szyldy. Każdy z domów jest inny, a jednocześnie wszystkie tworzą razem spójną wielobarwną kompozycję. Naszą uwagę zwraca zwłaszcza Helblinghaus z bogatą rokokową dekoracją.
Stąd już tylko krok do słynnego Złotego Daszku (Goldenes Dachl)– jednego z symboli Innsbrucka. Reprezentacyjny powlekany złotem balkon został ukończony już w 1500 r. i miał symbolizować potęgę Habsburgów. Daszek (podobni jak i całą starówkę) najlepiej można obejrzeć z dzwonnicy – wieży dawnego ratusza – naprawdę nie szkoda wydać kilka euro na bilet wstępu! Kolorowe kamienice widziane z góry wydają się wielką wielobarwną makietą. W Innsbrucku oglądamy jeszcze z zewnątrz habsburski zamek Hofburg (możliwe jest także zwiedzanie pięknych wnętrz ze słynną Komnatą Gigantów na czele) i odwiedzamy katedrę (piękne barokowe wnętrze, w środku cenny manierystyczny grobowiec arcyksięcia Maksymiliana z pocz. XVII w.). Drugi kościół, na którym bardzo nam zależało (m.in. ze względu na renesansowe mauzoleum cesarza Maksymiliana I i tzw. srebrną kaplicę) – Hofkirche, zastaliśmy … zamknięty. Z wnętrza dobiegały odgłosy organów, czemu nie można było wejść do środka? Czyżby – jak by to sugerowały informacje w przewodniku – do świątyni obowiązywały bilety wstępu, kupione w Tyrolskim Muzeum Sztuk i Tradycji Ludowych? Tego już w 2017 roku nie sprawdziliśmy. Pozostało poczucie niedosytu, ale przynejmniej było po co do Innsbrucka wracać – nastepnym razem (w 2025 roku) od razu skierowaliśmy się do Hofkirche (rzeczywiście wstęp do kościoła możliwy jest tylko z terenu muzeum, tam też kupuje się bilety).
Z wnętrza dobiegały odgłosy organów, czemu nie można było wejść do środka? Czyżby – jak by to sugerowały informacje w przewodniku – do świątyni obowiązywały bilety wstępu, kupione w Tyrolskim Muzeum Sztuk i Tradycji Ludowych? Tego już w 2017 roku nie sprawdziliśmy. Pozostało poczucie niedosytu, ale przynejmniej było po co do Innsbrucka wracać – nastepnym razem (w 2025 roku) od razu skierowaliśmy się do Hofkirche (rzeczywiście wstęp do kościoła możliwy jest tylko z terenu muzeum, tam też kupuje się bilety).

Podwójna spirala schodów przypomina nam studnię miejską we włoskim Orvieto.

W katedrze znajduje się mauzoleum mistrza zakonu krzyżackiego arcyksięcia Maksymiliana, pocz. XVII w
Tiroler Volkkunstmuseum
Pretekstem do ponownego zajrzenia do Innsbrucka jest odebranie Tymka z innsbruckiego dworca – cieszymy się, że od dziś już będziemy w komplecie!
Dwiema rzeczamii, których absolutnie nie można w Innsbrucku pominąć, jest Muzeum Tyrolskiej Sztuki Ludowej (Tiroler Volkskunstmuseum) oraz kościół dworski – Hofkirche. W oba miejsca kupuje się bilety w kasie muzeum. W 2025 roku za łączony (muzeum i kościół) bilet dla dorosłego płacilo się 14 euro, dzieci wchodziły za darmo.
Tiroler Volkkunstmuseum to jedna z najciekawszych placówek tego typu, w jakich byliśmy. Pomijając mnóstwo arcyciekawych eksponatów związanych z codziennym życiem dawnych Tyrolczykow – od przedmiotów gospodarskich i codziennego użytku, po biżuterę i rzeźby sakralne – są dwie rzeczy, które szczególnie zapadają w pamięć. Pierwsza to kolekcja ludowych tyrolskich strojów i atelier dawnego fotografa. Druga – absolutnie wyjątkowa – to autentyczne wnętrza dawnych tyrolskich izb, pieczołowicie przeniesione do muzeum. Każda z nich jest szczegółowo opisana – wiemy, z jakiego okresu oraz z jakiego regionu Tyrolu pochodziła. W muzeum możemy cofnąć się nawet 500 lat wstecz – najstarsze izby pochodzą z przełomu XV i XVI wieku!
Hofkirche
Kolejne innsbruckie must see to Hofkirche, zwany też “kościołem czarnych ludzi”. Wchodzi się do niego bezpośrednio z terenu muzeum. Podczas naszej ostatniej wizyty w Innsbrucku chcieliśmy wejść do kościoła bezpośrednio “z ulicy” i byliśmy bardzo zdziwieni, że drzwi do kościoła były zamknięte. 🙂
Po prottu nie wiedzieliśmy, że do kościoła wchodzi się z terenu muzeum!
Do Hofkirche turystów ściąga przede wszystkim monumentalne mauzoleum cesarza Maksymiliana I Habsburga. Renesansowy grobowiec (nota bene pusty, bo Maksymiliana pochowano w końcu w Wiener Neustadt) otacza rząd 28 postaci z brązu – postawi historycznych i współczesnych Maksymilianowi). Naturalnej wielkości figury zostały wykonane z niezwykłym pietyzmem – wydają się zaklęte, uśpione. Szaty układają się w fałdy, kobiety trzymają modlitewniki w dłoni, mężczyźni patrzą przed siebie pustym wzrokiem. Ręce figur zostały przystosowane do wetknięcia w nie swieczników. Oglądanie tej zaklętej w brązie pogrzebowej świty dostarcza naprawdę niezwykłych wrażeń.
Innsbruck odwiedziliśmydwukrotnie – raz podczas letniego wypadu w Alpy Sztubajskie (opisy naszych wycieczek po Sztubajach tutaj) i drugi raz – podczas ferii narciarskich w dolinach Pitztal i Kaunertal (relacja z tego zimowego wyjazdu tutaj).