Na Kopieniec i Polanę Olczyską, z Cyrhli do Kuźnic
Łatwa, ale ciekawa wycieczka reglowa. Po drodze urocze polany z zabytkowymi szałasami pasterskimi, jedno z największych w Tatrach wywierzysk, no i oczywiście piękny widok z Kopieńca na cały wachlarz tatrzańskich szczytów. Można spokojnie zabrać tu dzieci o każdej porze roku – z maluchami nie musimy przecież wchodzić na Kopieniec (zejście jest miejscami dość strome), można wybrać wariant przecinający polanę wzdłuż zabytkowych szałasów.
2 marca 2018, piątek
Rano słonecznie, potem pogoda się psuje, od ok. -10 do -5 stopni
Toporowa Cyrhla – Kopieniec
Ruszamy z Toporowej Cyrhli. To najwyżej położona dzielnica Zakopanego – leży na wysokości ok. 1000 m. Ciekawie prezentuje się stąd Zakopane, wciśnięte między regle, i pasmo gubałowskie.
Do Cyrhli dojeżdżamy busem. Od przystanku trzeba się cofnąć kilkaset metrów szosą do punktu wyjścia szlaku. Nie bardzo jest tu gdzie na spokojnie zostawić samochód, a przy tym nie będziemy musieli schodzić w to samo miejsce – zejdziemy sobie do Kuźnic.
Ścieżka początkowo mija pojedyncze zabudowania, potem wchodzi w las. Łagodne nachylenie szlaku i piękna zimowa sceneria sprawiają, że spacer to sama przyjemność. Bawimy się w rodzinne układanie absurdalnych historyjek (każdy wymyśla po kawałku, im śmieszniej, tym lepiej;-) i wymyślanie piosenek zawierających słowa na daną literę. Fajnie, że wzięliśmy ze sobą dzieci. Chyba i one cieszą się taką wędrówką przed siebie i byciem razem tak po prostu.
Niespecjalnie się spieszymy, więc na północnym krańcu Polany pod Kopieńcem stawiamy się dopiero po godzinie od wyjścia. Mamy tu dwie drogi do wyboru: albo łatwy spacer na wprost wzdłuż szałasów pasterskich, albo prawy wariant, wprowadzający na szczyt Kopieńca. Wybieramy tę drugą, bardziej widokową opcję. Chwila postoju na drugie śniadanie i sesję fotograficzną szałasów. Bardzo ładnie zachował się tu dawny układ rzędówki, świetnie widoczny z góry, ze szlaku na Kopieniec.
Podejście na szczyt Kopieńca (1328 m n.p.m.) z północnego krańca polany nie jest długie – zajmuje ok. 15-20 minut. Ścieżka jest niemęcząca i przyjemnie nachylona. Szczyt Kopieńca to dobry punkt widokowy – ponoć można tu podziwiać wachlarz tatrzańskich szczytów „od Hawrania po Osobitą”. My, niestety, nigdy do widoku z Kopieńca szczęścia nie mieliśmy. Tradycji widocznie musiało stać się zadość i tym razem – jak tylko wchodzimy na górę, niknie gdzieś bezchmurna pogoda, towarzysząca nam od rana, a niebo zaciąga się mgiełką. Najbardziej uparty jest chyba grzbiet Koszystej, bo on nie chce (ku naszej uciesze) schować się w chmurach – dobre i to!
Kopieniec – Polana Olczysko
Zejście z Kopieńca na południe jest dużo bardziej strome niż to od północy. W lecie pewnie nie robi to wielkiej różnicy, ale w warunkach zimowych już tak. Raków co prawda nie zakładamy, choć dwa rodzaje tych turystycznych mamy w plecakach, uprawiamy za to kontrolowane zjazdy. My na butach, a chłopaki – hmm – oczywiście na czterech literach. Nie jest przepaściście, nie ma skał, a niech sobie jadą. Gdy szlak się wypłaszcza, dodatkowo wyjmują jabłuszka, przytroczone od rana do plecaków i czekające na właśnie tę okazję. Co tam widoki. Dla chłopaków to właśnie jest atrakcja dnia!
Zielony szlak skręca na zachód i prowadzi nas prosto do Polany Olczyskiej. Ścieżka wiedzie w dół przez las, okazji do zjazdów na jabłuszkach mnóstwo, droga mija więc nad wyraz sprawnie. Przechodzimy most na Potoku Olczyskim i stajemy na wschodnim krańcu Polany Olczyskiej. Drewniane stoły i ławy czekają chyba specjalnie na nas – czas na mały postój.
Lubimy wędrować zimą. Wycieczka wymaga oczywiście starannego wyekwipowania i przygotowania, ale to doświadczenie spędzenia całego dnia na powietrzu w zimowej aurze, śniegowych postojów, dorzucania śniegu do kubków z gorącą herbata jest bezcenne. Chłopaki widać też połknęli haczyk, a może endorfiny ich zalały, bo micha śmieje im się od ucha do ucha i żarty się trzymają ich równo.
Polana Olczyska – Nosalowa Przełęcz – Kuźnice
Przecinamy Polanę Olczyską jej południowym skrajem. To miejsce bardzo atrakcyjne dla turysty z powodu (a) dwóch zabytkowych szałasów i (b) wywierzyska – jednego z największych w Tatrach. Nie ma potoku, nie ma potoku i – ta daaam – jest potok! Średnio wypływa stąd 500 l wody na sekundę, a w mokrych okresach roku nawet kilkakrotnie więcej. Zima oczywiście nie jest najlepszym momentem do oglądania wywierzysk. Warto wejść na drewniany pomost, zbudowany w 2005 r. – stąd bardzo dobrze widać głównego bohatera.
Z Polany Olczyskiej czeka nas jeszcze niewielkie podejście na Nosalową Przełęcz (1103 m n.p.m.). Szliśmy tym szlakiem kilkanaście lat temu i nie możemy nadziwić się, jak bardzo zmarniał przez ten okres las. Wiatrołomy, korniki – to teraz miejsce nie do poznania. Z jednej strony przykro patrzeć na takie połacie powalonych drzew, z drugiej – widać, że przyroda sama rodzi sobie z problemem. Wszędzie w górę pną się liściaste gatunki – może w końcu monokultura świerkowa zmieni się w mieszany, odporniejszy las. Trzeba też przyznać, że na wiatrołomach szlak zyskał też bardzo pod względem widokowym. Ładnie widać Kopieńce i Nosal, chętnie też patrzymy na Wielką Kopę Królową i szlak przez Boczań.
Nieco ponad pół godziny i stajemy na Nosalowej Przełęczy. Nasza ścieżka krzyżuje się tu z nartostradą z Gąsienicowej. My trzymamy się znaków zółtego szlaku i po chwili dochodzimy do niebieskich znaków szlaku przez Boczań. Tam skręcamy w prawo i po chwili stajemy w Kuźnicach.
Nasz czas: 10:00-14:40, 8,5 km, ok. 420 m przewyższenia
W Zajeździe Kuźnickim stajemy na szybki obiad, a potem do busa i do domku!
Po południu R. idzie na konferencję, a M. z chłopcami odrabiają lekcje, ogarniają wszystko itp. Wieczorkiem jeszcze wyrywamy się wspólnie na spacer na Krupówki. Poza sezonem nawet tu jest na swój sposób przyjemnie. Dochodzimy do dolnej stacji kolejki na Gubałówkę i wracamy z powrotem.