26 listopada 2016, sobota
Ładny dzień, ale z przenikliwym wiatrem, do 3 st.
Rezerwat „Wikliny Wiślane” w Grochalach Nowych
Niewiele osób wie, że tuż za rogiem Warszawy, w okolicy Zakroczymia znajdują się dwa cenne rezerwaty ornitologiczne – „Wikliny Wiślane” oraz „Zakole Zakroczymskie”. Dziś odwiedzamy pierwszy z nich. Tuż obok ruchliwa trasa na Gdańsk, nad nami samoloty z lotniska w Modlinie, a tu inny świat – coś z dżungli, coś z prerii, ptaki, dziki, obok leniwa Wisła. No, jeśli tylko któryś nasz chłopak będzie szukał miejsca na niesztampową romantyczną randkę, od razu będziemy wiedzieli, co mu polecić 🙂
Tuż przed 15:00 meldujemy się w Grochalach Nowych. Skręcamy w prawo za znakami zielonego szlaku naprzeciwko starej kapliczki i drogą z betonowych płyt podjeżdżamy na sam wał wiślany. Zostawiamy naszą brykę wśród kilku innych, należących prawdopodobnie do zapalonych wędkarzy, i ruszamy w długą.
Na wałach nie idziemy zielonym szlakiem w prawo (na wschód), tylko skręcamy w lewo (na zachód), wybierając północne (boczne) odgałęzienie wału wiślanego. Nie ma znakowanego szlaku, ani tablic informacyjnych (sic!), więc docierają tu chyba tylko wtajemniczeni i tubylcy… My znaleźliśmy opis tej trasy w przewodniku Puszcza Kampinoska Lechosława Herza, który przy okazji gorąco polecamy jako inspirację do planowania spacerów po Puszczy! Herz pisze, że oba rezerwaty ornitologiczne „w połączeniu z pobliskim Kampinoskim Parkiem Narodowym tworzą obszar ochronny o randze ogólnoeuropejskiej, z czego mało kto zdaje sobie sprawę”.
Wizyta tutaj to gratka dla ornitologów, którzy od wiosny do jesieni mogą podglądać tu imponującą liczbę skrzydlatych gatunków, a w zimie rzadkie gatunki zimujących tu ptaków ze Skandynawii. My wielkimi znawcami ptaków nie jesteśmy, więc mimo uszu puszczamy informacje o gniazdujących tu 9 gatunkach z rzędu siewkowatych 🙂 i po prostu cieszymy się otaczającą przyrodą. A miejsce jest naprawdę piękne! Już po kilkuset metrach zaczynają nam towarzyszyć widoki na Wisłę i to po obu stronach, bo wał prowadzi łachą wiślaną na kępę z rezerwatem. Podczas pochmurnej pogody byłoby pewnie szaro i smutno, jednak dzisiaj przez pierwszą połową spaceru towarzyszy nam zachodzące słońce, a przez drugą – piękny czerwieniąco-różowiący się zmierzch. Po około kilometrze kończy się wał wiślany i schodzimy na płaski teren wysepki, objęty ochroną rezerwatową. Mamy szczęście, że aktualnie poziom wody jest niski i możemy swobodnie pomyszkować po zakamarkach wyspy. Żywej duszy dookoła. Ale tu fajnie!
Dochodzimy do południowego brzegu z widokiem na zachodzące nad rozlewiskami słońce. Potem krążymy różnymi odgałęzieniami lokalnych dróżek wyjeżdżonych chyba przez lokalnych kierowców. Krzewy i pożółkłe trawy tworzą pejzaż jak na prerii. W pewnej chwili widzimy nawet… bizony! Po dokładnym przyjrzeniu okazuje się, że to stadko dzików, wyjadających chyba owoce dzikiego bzu spod krzewu. W ten sposób wyjaśniamy tajemnicę zauważanych przez nas wielu miejsc bardzo zrytej ziemi. Wkrótce docieramy nad północny kraniec wyspy. W ostatnich chwilach dnia oglądamy przeciwległy brzeg i nurt pięknej, ostatniej wielkiej nieuregulowanej rzeki Europy.
Nie zwlekamy z powrotem, bo nie chcemy zgubić się w plątaninie dróżek. W nieco ponad godzinę przeszliśmy ponad cztery kilometry, spokojnie podziwiając piękno dzikiej przyrody. Na pewno wrócimy jeszcze w to miejsce w innej porze roku!
Nasz czas: wycieczka tam i z powrotem (po 2 km w każdą stronę) zajmuje ok. godziny. Chyba że ciężko będzie się odkleić od aparatu fotograficznego:) Trasa do przejechania terenowym wózkiem dziecięcym.