Rumunia, 2008.07

Wszystko już było załatwione i zarezerwowane, a wciąż planowany wyjazd wydawał nam się bardziej snem niż rzeczywistością. Zaczęło się od pewnego lutowego, deszczowego dnia, w którym kupiliśmy przewodnik po Rumunii i uznaliśmy, że po prostu musimy tam pojechać. Potem narodziły się konkretne plany tygodniowego wyjazdu we dwoje (!) z okazji naszej piątej rocznicy ślubu – Babcia zgodziła się w ramach prezentu zostać przez ten czas z Tymusiem. Potem zarezerwowaliśmy lokum i wreszcie zaczął się kilkumiesięczny szał przygotowań – czytanie, szperanie, studiowanie map, planowanie – czyli to, co w wyjazdach lubimy najbardziej. Wyprawa do Rumunii nabierała całkiem realnych kształtów. W końcu nadszedł dzień wyjazdu, w którym ruszyliśmy na wyjątkową randkę! Rumunia i Rumuni często zupełnie niesłusznie kojarzą się w Polsce zdecydowanie negatywnie. Również my, mówiąc o planowanych wakacjach w Rumunii, słyszeliśmy przestrogi, że nas okradną, oszukają, będziemy spać w spartańskich warunkach. Oczywiście opinie takie wygłaszali tylko ci, którzy nigdy w tym kraju nie byli. Rumunia okazała się dla nas krajem bezpiecznym, nieplastikowym, prawdziwym; o pięknej, dzikiej przyrodzie, bogatym we wspaniałe zabytki i zamieszkałym przez gościnnych ludzi, doceniających uroki życia.

 

Zejście Doliną Doamnei.

Rumunia, cześć I

 

Warowny 'biały kościół' w Viscri (średniowieczny).

Rumunia, część II