15 lipca 2017, sobota
Dzień „frontowy”, z przelotnymi opadami, 15-19 stopni
Podróż w Alpy Sztubajskie, dzień 2.
Oberegging-Salzburg
Z Oberegging wyjeżdżamy kilka minut po 10:00 – nie byliśmy w stanie wcześniej zwlec się z łóżek. Dojazd do Salzburga autostradą zajmuje nieco ponad dwie godziny. Co chwilę szyby spłukuje ulewny deszcz, a temperatura spada do 12 stopni. Na szczęście Salzburg wita nas słońcem i całkiem przyjemną pogodą. Parkujemy na podziemnym parkingu niedaleko Kajetaner Platz (zabytkowa starówka jest wyłączona z ruchu samochodowego) i ruszamy na czterogodzinny spacer po mieście.
Salzburg
Jak głosi legenda, w VII w. św. Rupert, uznawany za założyciela miasta, miał uderzyć laską pasterską w salzburskie skały i spowodować wypłynięcie z nich słonej wody, w ten sposób odkrywając bogate złoża solne. Salzburg – miasto soli, pięknie położone na przełomie uroczej alpejskiej rzeki Salzach, jest głównie znany jako miasto Mozarta. Salzburg przyciąga jednak nie tylko melomanów. Piękno zabytkowego centrum, z wpisaną na listę UNESCO starówką, wabi tu każdego roku tysiące turystów. To jedno z najpiękniejszych miast, jakie kiedykolwiek widzieliśmy.
W zaplanowaniu spaceru po mieście bardzo pomogła nam trasa świetnia opisana w przewodniku „Austria” wydawnictwa Michelin, w którym jest też dużo przejrzystych mapek. Zgodnie z propozycją autorów przewodnika zaczynamy od zwiedzenia salzburskiej katedry. Już sam plac katedralny zadziwia rozmachem. Z jednej strony monumentalna świątynia, z drugiej dawne pałace biskupie i piękne fontanny. No, miasto wie, jak się pokazać:) Sama katedra, zbudowana w XVII w, prezentuje mieszankę stylów baroku i włoskiego renesansu. Warto wejść do środka – wnętrze jest zupełnie inne od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Szczególną uwagę przyciąga bogato zdobione sklepienie. W środku trzeba koniecznie odszukać piękną romańską chrzcielnicę, w której w 1756 r. przyjął chrzest Mozart.
Miejsce, którego nie można pominąć przy okazji wizyty w Salzburgu, to położony nieopodal katedry cmentarz św. Piotra. Od wieków chowano tutaj przedstawicieli najznamienitszych rodów. Najbardziej reprezentacyjne grobowce umieszczone są pod arkadami za ozdobnymi żelaznymi kratami. Szczególnie warto zwiedzić wykute w skałach wzgórza Mönchsberg katakumby (wstęp 2 euro/os.). Abstrahując od atrakcyjności samych katakumb (drążone w skale jaskinie datuje się na czasy wczesnochrześcijańskie!), widok, jaki otwiera się z wyższych kondygnacji na nakładające się na siebie wieże salzburskich kościołów jest naprawdę niezapomniany.
Z katakumb kierujemy się w kierunku opactwa benedyktyńskiego św. Piotra. Tutejsza pierwotnie romańska świątynia została przebudowana w XVII i XVIII w. na trójnawową barokową bazylikę. Warto zajrzeć do środka – bogactwo zdobień wnętrza świątyni zapiera dech w piersiach. Wewnątrz można zobaczyć grobowiec św. Ruperta – założyciela miasta. Nam do gustu szczególnie przypadła kruchta, która zachowała swój surowy, romański charakter.
Niedaleko opactwa benedyktyńskiego znajduje się inna arcyciekawa świątynia – XIII-wieczny kościół franciszkanów. Wnętrze to prawdziwa gratka dla miłośników architektury – za ciemną, surową romańską nawą wyrasta strzeliste gotyckie prezbiterium. Kolumny są tak wysokie, że gdy popatrzymy do góry, w głowie się kręci! Moglibyśmy tu siedzieć i siedzieć, tropić poszczególne style, przyglądać się zdobieniom. Przez chwilę oddajemy się tej przyjemności – z dziećmi byłoby to nie do zrobienia. Kiedyś zastanawialiśmy się, jak może fascynować kogoś zwiedzanie kościołów. Z tym jest jak z winem. Do wszystkiego trzeba dojrzeć.
Przechodzimy przez Plac Uniwersytecki. Wzrok przyciąga tu głównie piękna barokowa kolegiata. Jakie wielkie nagromadzenie pięknych zabytkowych kościołów w Salzburgu!
Inny charakterystyczny rys tego miasta to wysoka – jak na zabytkowe centrum – zabudowa. Miasto, wciśnięte między rzekę Salzach i okoliczne wzgórza, mogło rozwijać się tylko „do góry”. Ciasne uliczki łączą ze sobą zadaszone wąskie przejścia – obecnie wiele z nich zajmują wystawy ekskluzywnych sklepów. Nad głowami wiszą ozdobne szyldy. Jeśli ktoś szuka pięknych urbanistycznych plenerów fotograficznych, powinien wybrać się zwłaszcza w okolicę ulic Getreidegasse i Judengasse. W żółtym domu przy Getreidegasse 9 przyszedł na świat Mozart – obecnie jest tu urządzone muzeum, w którym można zapoznać się z realiami życia codziennego wielkiego kompozytora. Najlepiej wybrać się tu na spacer w godzinach porannych – potem uliczkami płynie różnojęzyczny tłum i wycieczka nie jest aż tak przyjemna.
My kierujemy się do podnóży wzgórza Mönchsberg. Po drodze mijamy dawny wodopój, zbudowany w 1695 r. dla koni arcybiskupów. Zdobiące go freski przedstawiające konie wyglądają jak dawna wersja współczesnego graffiti.
Kilka zdjęć i pędzimy na wzgórze. Najszybciej można się tu dostać windą, odjeżdżającą z ulicy Gstättengasse 13. Bilet w obie strony kosztuje 3,60 euro, więc tani nie jest, ale warto! Taras na szczycie wzgórza to chyba najlepszy punkt widokowy w mieście. Widać stąd jak na dłoni nie tylko piękną starówkę, przeciętą zieloną linią rzeki Salzach i ozdobioną w okoliczne wzgórza, ale i całą twierdzę Hohensalzburg. Warownia sięga korzeniami XI w. i jest jednym z największych zamków w Europie. W kolejnych stuleciach pełniła funkcje rezydencyjno-obronne – była siedzibą tutejszych arcybiskupów. My, niestety, dziś nie zwiedzamy jej dokładnie – na to potrzeba co najmniej połowy dnia. Może w drodze powrotnej się uda? (twierdzę udało się zwiedzić podczas zimowej wycieczki z dziećmi – relacja tutaj)
Spacer po Salzburgu kończymy odwiedzeniem jeszcze jednego pięknego punktu widokowego. Przechodzimy na drugą stronę rzeki Salzach i kierujemy się do ogrodów Mirabell. To miejsce pełne turystów. Reprezentacyjne ogrody zamku Mirabell zdobią przepiękne, rozległe dywany kwiatowe, które pięknie komponują się z zamykającą perspektywę warownią Hohensalzburg. Konia z rzędem temu, kto nie zrobi sobie tu zdjęcia „tu byłem”!
Ostatni punkt programu to zasłużony obiad. Zadekowujemy się we włoskiej knajpce położonej niedaleko Kajetaner Platz (i naszego parkingu – czarne chmury na horyzoncie straszą, dobrze być już blisko samochodu). Ceny umiarkowane, wnętrze przyjemne – na ścianie wiszą weneckie maski, siedzimy przy oknie i obserwujemy turystów przechodzących ulicą. Chwilo, trwaj!
Salzburg opuszczamy po czterech godzinach spaceru, pełni wrażeń, a jednocześnie z poczuciem niedosytu – można dostać tu turystycznego oczopląsu! Oj, jest co robić! Chętnie wrócimy do Salzburga raz jeszcze – może na słynny jarmark bożonarodzeniowy, jeden z największych w Europie? Musimy kiedyś spróbować też słynnych Mozartkugeln – nadziewanych okrągłych czekoladek z wizerunkiem Mozarta – pełno ich było w każdym sklepie, a my – ofiary losu – sobie nie kupiliśmy.
Nasz czas: Oberring-Salzburg: 10:10-13:00; spacer po Salzburgu: 13:00-17:00.
Salzburg-Neustift im Stubaital
Właściwie cały czas mkniemy wygodnie autostradą z pięknymi górskimi panoramami na horyzoncie. Przymusowy przestój (ok. 45 minut) mamy tylko na granicy austriacko-niemieckiej (trwają jakieś wyrywkowe kontrole graniczne). Po zjeździe a autostrady musimy uiścić opłatę (3 euro) za przejazd słynnym Mostem Europa. Gdyby widoki miały swoją cenę, byłaby to jednak cena niezbyt wygórowana. Droga uroczo wije się między okolicznymi szczytami, zieleń trawy bije w oczy. Mijamy kolejne malownicze miejscowości i przysiółki z pensjonatami w alpejskim stylu. Białe elewacje, eleganckie napisy, drewniane tarasy i piękne kwiaty w oknach.
Nasz czas: 17:00-20:30, ok. 200 km
Nasza meta: Gästeheim Alpin, przysiółek Naugasteig, Neustift im Stubaital
Wynajmujemy jedno z dwóch oferowanych przez gospodarzy mieszkań wakacyjnych. Ale mamy apartament! Metrażowo jak nasze mieszkanie chyba, a wcale nie w wygórowanej cenie. W Zakopanem zapłacilibyśmy tyle samo albo i drożej. Czyściutko, ciepło, jest wszystko, co trzeba, i te widoki za oknem… Po raz kolejny przekonujemy się o tym, że lepiej poświęcić czas na znalezienie na lokalnych stronach internetowych ofert kwater prywatnych niż zatrzymanie się w pensjonacie czy hotelu. Cenowo nie ma porównania, a miejsca do dyspozycji zazwyczaj dużo więcej. I można poznać tutejszych gospodarzy.
Prognozy pogody na następne dni są korzystne – hurra, jest szansa na ruszenie w góry!