18 sierpnia 2007, sobota
Poranki już chłodne, po południu słonecznie, 22 stopnie
Kontynuujemy pobyt z Dziadkami.
Rano wybieramy się na wspólny spacer do pobliskiej stadniny koni. Sielskie widoki, spokój, jezioro przebłyskujące w oddali. Widzimy myszołowa. Po drodze zahaczamy o wzniesienie zwane Górką Różańcową, na której znajdują się groby żołnierzy niemieckich i radz. z okresu I wojny św.
W południe Tymo ucina sobie drzemkę pod opieką Babci, a my z Dziadkiem płyniemy dostępnym na naszej kwaterze rowerkiem na wycieczkę po jeziorze. Ambitne plany spalają na panewce. Rowerek wodny to konstrukcja hand-made i mimo szaleńczego pedałowania przemieszczamy się niewiele do przodu. Zapada decyzja o przesiadce na łódź wiosłową – nareszcie wiosłowanie idzie szybko i sprawnie. Opływamy połowę jeziora. Za galerników robią R. w 80% i M. z Dziadkiem po 10%.
Po obiedzie zabieramy Dziadków do Wigier na zwiedzanie zespołu pokamedulskiego. Tymo szaleje z nowozakupioną piłką, cieszy się na widok kaczek i kolorowych rybek. Jest bardzo sympatycznie.
Wieczorkiem zajeżdżamy po raz kolejny na stację kolejki w Płocicznie. Tymuś rozpoznaje swoje ulubione miejsce, cieszy się na nadjeżdżającą ciuchcię. My pijemy herbatkę na miłych ławkach-huśtawkach.
Podczas wizyty Dziadków nie odwiedzamy wielu nowych miejsc, ale za to spędzamy bardzo przyjemne, spokojne dwa dni. Nasi goście wyjeżdżają następnego dnia po śniadaniu.
19 sierpnia 2007, niedziela
Rano chłodno, potem słonecznie i do 22 stopni
Góra Cisowa i okolice Smolnik (8:55-13:55)
Wytęsknieni za wycieczkami, wybieramy się dziś na dłuższą wycieczkę do Suwalskiego Parku Krajobrazowego.
Nasze przystanki to po kolei:
Góra Cisowa
Tajemniczo regularne wzniesienie, nazywane suwalską Fudżijamą, jest symbolem Suwalszczyzny. Wznosi się na wysokość 256 m n.p.m. i mimo charakterystycznego kształtu przypominającego wulkan, obecnie jest uważane za utworzone przez morenę czołową.
Wspięcie się na Górę Cisową powinno być żelaznym programem wszystkich wycieczek po Suwalszczyźnie. Zaskakuje nas już samo strome nachylenie zboczy, a widok ze szczytu też wart jest wysiłku. Podjeżdżamy wózkiem ile się da, a dalej Tymo wchodzi sam na własnych nóżkach.
Smolniki
To przyjemna wieś letniskowa, znana z kręcenia tu filmu „Pan Tadeusz”, o czym przypomina punkt widokowy (bilety 1 zł). Niespektakularnie, ale miło.
Ścieżka poznawcza „Wokół Jeziora Jaczno”
Zaczynamy od nakarmienia Tyma, potem pakujemy go do wózka, gdzie Młody na 1,5 godz. zasypia, a my mamy możliwość dłuższego spaceru naszym tempem. Przechodzimy ok. połowę trasy. Mimo dziur i wszechobecnych wertepów bez problemu można ją pokonać wózkiem na pompowanych kołach. Polodowcowy krajobraz jest zachwycający. Uderzają duże różnice wysokości względnych (nawet ponad 100 m), z dwóch miejsc piękny widok na (naprawdę zielone!) Jezioro Jaczno.
Po południu i wieczorem odbywamy spacery po naszej okolicy. Po kolacji Tymuś pada, nie daje się nawet wykąpać, zasypia przed 20:00. A nam … psuje się komputer. Ratunku!
20 sierpnia 2007, poniedziałek
Dzień pochmurny i chłodny, z przelotnymi opadami deszczu, 16 stopni
Po wczorajszym przegonieniu Tymcio śpi w nocy bite 11 godzin i budzi się w szampańskim humorze.
Po śniadaniu plany spaceru krzyżuje nam deszcz, przewracamy się we trójkę po pokoju. Podczas drzemki Tyma czytamy sobie książkę, cudowny odpoczynek…
Wycieczka do Suwałk, 14:30-16:30
Centrum miasta ogranicza się właściwie do jednej ulicy (Kościuszki) i właśnie po niej się kręcimy. Wokół jest bardzo estetycznie – odnowione kamieniczki, donice z kwiatami na ulicach. Oglądamy m.in. kościół ewangelicki pod wezwaniem św. Trójcy (XIX), budynek, w którym spędziła dzieciństwo Maria Konopnicka (obecnie muzeum poetki), ratusz i odwach (XIX). Tymusiowi najbardziej się podoba zabawa w miłym Parku Konstytucji 3 Maja – biega za piłką, znajduje „kam”, czyli pomnik-głaz. Na pożegnanie R. kupuje sękacze.
Wieczorem spacerujemy po Krasnem. Napawamy się widokiem prawdziwej wsi, która bezpowrotnie odchodzi w zapomnienie – domami z gliny, stadami krów, pasącymi się końmi, przydrożnymi kapliczkami (Tomuś woła: ”o, bozie!”). Dziś naprawdę odpoczęliśmy…
21 sierpnia 2007, wtorek
Po nocnej burzy bardzo ładny, słoneczny dzień, 27 stopni
Wycieczka w okolice Suwalskiego Parku Krajobrazowego, 9:10-15:40
Góra Zamkowa: spacer z Szurpił
Spacer ścieżką turystyczną zaczynamy z Szurpił – ładnie położonej wioski letniskowej. Trasa w większości wiedzie drogą żwirową, co jest wygodne dla rodziców z maluchami w wózkach. Dopiero na Górę Zamkową wspinamy się w pojedynkę po schodkach. To morenowe wzniesienie znane jest z pozostałości średniowiecznego grodziska. Równie atrakcyjne są nad wyraz malownicze widoki, które można podziwiać ze szczytu – dookoła rzeźba polodowcowa i piękne jeziora, na tle zieleni dużo krów i koni.
Tymo śpi tylko pół godziny w wózku, więc decydujemy się zahaczyć jeszcze o Stańczyki.
Stańczyki
Ta miejscowość słynie przede wszystkim ze spektakularnych (o niemal 40-metrowej wysokości) zabytkowych wiaduktów kolejowych. Ich widok i spacer na górze naprawdę robią wrażenie.
Wracamy okrężną, krajoznawczą trasą. Zahaczamy o Puszczę Romincką z mokradłami, przejeżdżamy przez Wiżajny i Sejny. W tych okolicach pusto i pięknie, dusza aż wyrywa się na wycieczkę rowerową.
22 sierpnia 2007, środa
Piękny, upalny dzień
Po śniadaniu spacerujemy po okolicach Krasnego. A po obiedzie czas na atrakcję dnia:
Przejażdżka Wigierską Kolejką Wąskotorową (15:00-19:00, w tym sama przejażdżka 16:00-18:00)
To atrakcja głownie dla najmłodszych – naszemu małemu turyście bardzo się podobało! W kolejce siedzi spokojniutko i od czasu do czasu gwiżdże jak pociąg. Trasa kolejki wiedzie głownie przez las, ale dużym urozmaiceniem są leśne postoje – można wyjrzeć na jezioro, rozprostować kości. Przez cały czas boimy się o burzę – w oddali wciąż słychać jej pomruki, a od czasu do czasu kropi, ale jakoś omija nas bokiem. Przejażdżkę kończymy wizytą na placu zabaw w Płocicznie.
23 sierpnia 2007, czwartek
Pochmurny poranek przeradza się w jeden z najpiękniejszych dni, 31 stopni
Dzień zaczął się niezbyt dobrze: Tymo wstał po 5:00, a na spacerze Rega wytarzała się w krowim łajnie. Ale potem było już tylko lepiej.
Przed południem wrzucamy na luz: spacerujemy (m.in. po położonej nieopodal wiosce Gremzdy) i kąpiemy się w naszym jeziorze. Na wycieczkę wybieramy się dopiero po obiedzie.
Puńsk, 17:30-19:30
Puńsk jest obecnie silnym ośrodkiem kultury litewskiej. Napisy po litewsku spotkać można niemal na każdym kroku. Spacerujemy po urokliwym centrum, podziwiając malownicze drewniane domy; zahaczamy o neogotycki Kościół Wniobiwzięcia NMP (XIX). Puszczamy z Tymciem bańki.
Za Puńskiem zatrzymujemy się przy małym skansenie – odtworzona zagroda daje wyobrażenie o tutejszej architekturze wiejskiej –oraz w Trakiszkach, znanych z pięknego, drewnianego budynku dworca kolejowego. Tymo niezadowolony, że nie przejeżdża żaden „popo”, ale ostatecznie zadowala się samymi torami.
24 sierpnia 2007, piątek, dzień pożegnalny
W nocy wielka burza, w dzień gorąco i parno
Na nasz cel pożegnalny wybieramy siedzibę Wigierskiego Parku Narodowego – Krzywe
Krzywe, 9:10-12:10
Ekspozycja przyrodnicza mimo swoich niewielkich rozmiarów naprawdę nam się podoba, nasz niespełna półtoraroczny turysta też jest zadowolony. To właściwie tylko jedno pomieszczenie, ale naprawdę ciekawie zaaranżowane. Wielu rzeczy można samemu dotykać, układać ruchome układanki itp. Na odchodnym kupujemy Tymusiowi kilka drewnianych zwierzątek. Od razu zapałał miłością do malutkiego ślimaczka.
Po drugim śniadaniu, zjedzonym na ławeczce na dworze, idziemy na przechadzkę ścieżką dydaktyczną Suchary, pozwalająca zapoznać się z osobliwością przyrodniczą Suwalszczyzny – „suchymi” (bezrybnymi) jeziorami z wodami nasyconymi tzw. kwasami humusowymi, powstałymi z rozpadu substancji organicznych: drobnych gałązek i liści, igliwia; obrośniętymi roślinnością torfowiskową.
Sama ścieżka jest bardzo ciekawa, ale spacer okazuje się niewypałem: trasa jest trudna do przejechania wózkiem – do głównych atrakcji musimy podchodzić pojedynczo. Życia nie ułatwia nam też koszmarna plaga komarów, które zjadają nas i za nic mają sobie moskitierę na wózku. W efekcie Młody już po pół godziny budzi się z płaczem i wracamy biegiem do domu.
Po południu wybieramy się z Regą na spacer nad pobliskie Jezioro Żubrowo – Tymuś odsypia w wózku, a my delektujemy się spacerem w pięknej okolicy. Od połowy drogi ściga nas groźna, czarna chmura. Deszcz łapie nas na szczęście dopiero w Krasnem. Tymo po raz drugi na tym wyjeździe widzi tęczę.
Wieczorem nieuniknione pakowanie do domu.
25 sierpnia 2007, sobota
Rano chłodno, potem wietrznie, do 25 stopni
Krasne-Tykocin, 9:00-11:15 (w tym 20 min postoju w Krzywym, gdzie dokupujemy drewnianych zwierzątek dla Tyma)
Spory ruch, zwł. w okolicy Augustowa. Na drodze plaga traktorów, które trzeba wyprzedzać. W chęcią omijamy Białystok, by zajechać do Tykocina na dłuższy postój.
Tykocin, 11:15-13:30
To miasteczko znane z pięknej barokowej zabudowy i najstarszego (po kolumnie Zygmunta) świeckiego pomnika (60. XVIII) hetmana Stefana Czarnieckiego, czarujące wyjątkowym klimatem. Warto tu zajrzeć przede wszystkim ze względu na piękny barokowy zespół kościoła Świętej Trójcy (XVIII), niską, sięgającą XVIII w zabudowę dookoła rynku, barokową Wielką Synagogę (XVII), alumnat wojskowy – dom żołnierzy-weteranów (XVII).Dziś wizytę uatrakcyjnia nam Podlaska Biesiada Miodowa – okolice rynku pełne są straganów, jest turystycznie i wesoło. Kupujemy Tymciowi traktor – zabawkę, a nam – jak mogło by być inaczej – miód pitny. Jemy obiad w żydowskiej Restauracji Tejsza nieopodal synagogi, oferującej spory wybór tradycyjnych żydowskich potraw, np. cymesu – gulaszu z kaszą gryczaną i miodem. Cały postój obfituje we wspaniałe wrażenia.
Tykocin-Warszawa, 13:30-15:50
Znaczny ruch, ale ogólnie przejeżdżamy nienajgorzej. Wieczorem z trudem opanowujemy cały bałagan. Przygoda z komputerem kończy się happy endem. Przypominamy sobie, jak w Tykocinie jacyś turyści zwracają uwagę na Regę, a jakiś chłopiec mówi: „O, pudel! Nie, to chyba PUDELNICA!”