Strażnik Wieczności – kto nie przestraszy się Drogi Wieczność i Drogi Wielkiego Strachu?

3 stycznia 2017, wtorek

Cd. prawdziwej zimy, -5 stopni, cały dzień opady śniegu

Strażnik Wieczności i Droga Wieczność

Dziś odwiedzamy jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w Górach Bystrzyckich, miejsce uznawane za jeden z symboli tych gór – legendarnego kamiennego Strażnika Wieczności, strzegącego jednej ze starych leśnych dróg o zagadkowej nazwie Wieczność. Droga faktycznie jest niezwykła. Wytyczona jako długa (6 km), niemal idealnie prosta linia, przecinająca odludne lasy Gór Bystrzyckich. Wędrowcy niegdyś podążający tym traktem donosili o niezwykłych odczuciach, jakich doznawali na drodze Wieczność. Droga przeważnie ogromnie im się dłużyła, doznawali też w tych odludnych ostępach lęku, niepokoju, smutku. Drogi Wieczność strzeże tajemniczy kamienny mężczyzna w kapeluszu. Ręce ma schowane w mufce. Nienaturalnie duże stopy. Twarz bez wyrazu, ale sprawia wrażenie obserwującej każdego przechodnia. Stoi na odludziu. Najbliżej położona wioska Huty jest właściwie niezamieszkała. Nie ma zupełnej pewności, dlaczego postawiono tę niezwykłą figurę. Najpowszechniejsza wersja mówi, że Strażnik Wieczności stoi w miejscu, w którym w 1872 r. zamarzł miejscowy chłop. Odnaleziono go w nienaturalnej pozycji, przymarzniętego do drzewa. Inna wersja mówi, że Strażnik miał pełnić funkcję drogowskazu do Pokrzywna – na mufce widnieje napis Nesselgrund. Postać została zniszczona w latach 60.-70. XX w., ale staraniem Andrzeja Pękalskiego – miłośnika tych okolic –odtworzono ją w dawnej postaci. Strażnik Wieczności nadal czeka na zbłąkanych podróżnych. Do tej pory działa na wyobraźnię i jest owiany licznymi legendami.

Przez lata figura służyła jako drogowskaz – kierunek wskazywał napis na mufce.

Cała okolica jest niezwykła. Wiele dróg w pobliżu ma swoje niezwykle obrazowe nazwy. Na przykład tuz obok Strażnika bierze swój początek Droga Wielkiego Strachu. Legendy powiadają, że znaleziono tu kiedyś martwą kobietę. Na jej twarzy malował się wyraz przerażenia – mówi się, że przed śmiercią ujrzała legendarnego upiora z Gór Bystrzyckich. Na początku Drogi Wielkiego Strachu stoi kamienna XIX-wieczna kapliczka, ponoć postawiona jako wotum za cudowne odnalezienie dziecka zagubionego w bystrzyckich lasach. Miejsce naprawdę jest niezwykłe. Polecamy poczytanie starych niemieckich legend przed wycieczką tutaj (np. http://skps.wroclaw.pl/3_sudety/32_biblioteka/biblioteka.15.htm) – wrażenia murowane!
W towarzystwie Strażnika Wieczności, u wylotu Drogi Wielkiego Strachu naprawdę człowiek czuje się nieswojo!

Bardzo zależało nam na zobaczeniu Strażnika na własne oczy, dlatego z niepokojem obserwowaliśmy prognozy pogody, zapowiadające solidne opady śniegu. Baliśmy się, że leśne dukty będą zupełnie zawiane i podjechanie samochodem w te okolice okaże się niemożliwe. Rano stwierdzamy, że albo dzisiaj albo nigdy – na kolejny dzień zapowiadano jeszcze większe opady śniegu.

Po przestudiowaniu mapy dochodzimy do wniosku, że do drogi Wiecznośc najlepiej będzie dojechać od strony wsi Wójtowice. Z drogi na Bystrzycę Kłodzką odbijamy w lewo w lokalną drogę na Wójtowice. Droga pnie się pod górę, co przy słusznych opadach śniegu nie ułatwia jazdy. M. za nic w świecie nie porwałaby się na taki wyczyn, więc tylko obgryza paznokcie, patrząc, jak sobie radzi R.:)  Za ostatnimi zabudowaniami Wójtowic ślady samochodów się urywają, a droga nabiera zdecydowanie leśnego charakteru. No to koniec jazdy. Udaje się nawrócić i zostawić auto z boku drogi. Dalej ruszamy pieszo. Grzesiek w nosidle (z pakietem grzewczym na plecach – gorąco polecamy kupienie sobie takiego gadżetu przed zimowymi wyprawami z maluchami – u nas rewelacyjnie się sprawdzał!), starszaki na nogach, M. ciągnie sanki – z powrotem będziemy szli w dół, S. będzie miał uciechę.

W zimowych warunkach dało się dojechać do końca Wójtowic.

Pierwszy odcinek drogi idziemy za znakami zielonego szlaku.

W zimowej aurze las prezentuje się bardzo tajemniczo.

Próba znalezienie optymalnej pozycji na sankach.

Cisza aż dzwoni w uszach

Na Wójtowskiej Równinie opuszczamy zielony szlak i skręcamy w lewo, za szlakowskazem.

Strażnik Wieczności

Przed nami dziewiczy śnieg i tropy zwierząt.

Strażnik Wieczności

Za nami tylko ślady naszych stóp.

Strażnik Wieczności

Teraz skręcamy w prawo w drogę Wieczność.

Jakoś tak tu wszędzie mistycznie…

Las w zimowej aurze wygląda jeszcze bardziej tajemniczo niż zazwyczaj. Idziemy po dziewiczym śniegu – przed nami tylko tropy zwierząt. Wydaje nam się, że wypatrzyliśmy nawet wyraźne tropy wilków! Najpierw idziemy na północ za znakami zielonego szlaku. Mijamy po prawej ścieżkę prowadzącą do pozostałości Fortu Wilhelma oraz ławki i miejsce na ognisko. Na Wójtowskiej Równinie (845 m n.p.m.) dołącza z prawej strony żółty szlak. Tu opuszczamy znakowaną ścieżkę i skręcamy w lewo, za znakami ścieżki rowerowej. Drogę pokazuje stosowny drogowskaz. Po 10 minutach spaceru kolejny skręt, tym razem w prawo (znów jest odpowiednia strzałka) i znajdujemy się na słynnej Drodze Wieczność. Nazwa i legendy robią swoje – czujemy dreszcze na plecach! 🙂 Szczególnie dzieciaki z zapartym tchem słuchają starych opowieści. Po kolejnych pięciu minutach jesteśmy na miejscu – stajemy oko w oko ze Strażnikiem.

Słynna droga Wieczność. Wędrującym nią podróżnym zdawała się nie mieć końca….

Strażnik Wieczności

Drogi Wieczność strzeże słynna kamienna figura Szarego Człowieka.

Strażnik Wieczności

… czyli Strażnika Wieczności.

Strażnik Wieczności

Podobno stoi w miejscu, w którym zamarzł niegdyś mieszkaniec tutejszych okolic.

Strażnik Wieczności

… ale nikt nie wie tego na pewno…

Strażnik Wieczności

Zdecydowanie czujemy na sobie wzrok Strażnika Wieczności.

…ale on nie chce chyba zrobić nam nic złego

Tymo też odważył się zbliżyć do tajemniczej postaci.

Tu siadamy na krótki postój. Gorąca herbatka, kanapki. Żeby tylko Grzesiek chciał zjeść po ludzku jak starsi chłopcy… Wchodzimy też na początek Drogi Wielkiego Strachu – to atrakcja dla śmiałków!

Strażnik Wieczności

Od Drogi Wieczność odchodzi Droga Wielkiego Strachu.

Strażnik Wieczności

Kapliczka została ustawiona ponad 200 lat temu ponoć jako wotum za odnalezienie zagubionego w lesie dziecka.

Wracamy tą sama drogą. Oczywiście nie musimy mówić, że podczas całego dzisiejszego spaceru nie spotykamy żywej duszy. Wokół biały śnieg i cisza aż w uszach dzwoni. Bardzo cieszymy się, że udało nam się dziś dotrzeć do samej Wieczności – takie cuda tylko w Górach Bystrzyckich!

Wracając, zajeżdżamy na obiad do schroniska Jagodna w miejscowości Spalona. Schronisko mieści się w zabytkowym XIX-wiecznym budynku dawnej karczmy. W środku wspaniała górska atmosfera. Sympatyczny gospodarz, klimatyczne wnętrze, a jedzenie – poezja! Po obiedzie z trudem podnosimy pełne brzuchy.

Schronisko Jagodna w Spalonej.

Schronisko mieści się w zabytkowym budynku XIX-wiecznej karczmy.

Pokusa myśliwego – warta grzechu.

Kto nie skusi się na TAKIE racuchy!

Stały bywalec schroniska wygrzewa się na grzejniku – ten to wygrał los na loterii

Popołudnie spędzamy jak zazwyczaj, tj. chłopaki na nartach, a Grześ ucina sobie drzemkę w domu. W tym czasie M. porządkuje zapiski i zdjęcia. Dziś lekcję miał już tylko Sebuś, a Tymo z R. eksplorowali sobie na luzie zielenieckie trasy. Wieczorem wiatr się wzmaga, a śnieg jak sypał, tak sypie. Ciekawe, co ujrzymy rano za oknem.