Śladami kuracjuszy, kormoranów i … Krzyżaków!

Ciechocinek, Kąty Rybackie, Krynica Morska, Golub-Dobrzyń i Maurzyce

24-26 czerwca i 8-10 lipca 2016

Jak co roku odwiedzamy polskie wybrzeże przy okazji transportowania chłopaków nad morze na wakacje z Dziadkami. W przypływie zmęczenia myślimy: no tak, dwa weekendy z głowy. Ale z drugiej strony to okazja do oderwania się i zmiany otoczenia – choćby na dwa dni. Za miejscowościami nadmorskimi w szczycie sezonu nie przepadamy, ale zawsze przecież można obrać mniej popularny kierunek marszu niż zatłoczona plaża, a przy okazji przerwy w podróży zatrzymać się w jakimś ciekawym miejscu. W tym roku jedziemy do Sztutowa i Kątów Rybackich. Za nami dwa weekendy z kormoranami, żuławskimi domami podcieniowymi i Krzyżakami depczącymi po piętach!

 

24 czerwca 2016, piątek

Dzień dziś niezwykły, bo zakończenie roku! Program dnia ustawiają nam więc godziny uroczystości dla klas czwartych (Tymo) i pierwszych (Sebuś). Obaj chłopcy przynoszą piękne świadectwa i szczerze cieszą się na wakacje. Około południa wracamy do domu i gorączkowo próbujemy skończyć się ogarniać. Ach, to pakowanie, to chyba najgorszy punkt programu w rodzinnych wyjazdach. Niby jedziemy tylko na weekend, a torby ledwo się mieszczą w przedpokoju…

Udaje nam się wyruszyć zaraz po 13:00. Wziąwszy pod uwagę szczególny charakter dzisiejszego dnia i „pomoc” Grzesiowego huraganu, to jednak sukces.

Warszawa- Ciechocinek

Mimo że nad morze zapewne bliżej byłoby siódemką, stawiamy na bezpieczeństwo i wybieramy trasę autostradami. Oczywiście jedzie się płynnie, ale ruch jest dzisiaj szalony. Po skręcie na A1 na szczęście robi się lepiej. Całą drogę zastanawiamy się, gdzie zatrzymać się na turystyczny postój. Może Golub-Dobrzyń? Może Radzyń Chełmiński? Wybór celu trzeba zgrać z porami drzemki i karmienia Grzesia, więc sprawa nie jest taka prosta. Obliczamy odległości i czas dojazdu, aż wreszcie R. dostaje olśnienia: Zatrzymamy się w Ciechocinku!

Po raz drugi odwiedzamy Ciechocinek dwa tygodnie później. Tym razem jedziemy odebrać Sebusia z wakacji z Dziadkami nad morzem. Ogromnie dziękujemy Babci Urszuli i Dziadkowi Jerzemu za opiekę nad naszą pociechą! Jedziemy tylko z Grzesiem – Tymo spędza właśnie czas na obozie harcerskim (pozdrowienia dla 19 WDH Przygoda!). To bardzo dogodne miejsce na postój w drodze nad morze, no a przy tym mamy wrażenie, że poprzednio Ciechocinek tylko liznęliśmy – nie obejrzeliśmy dokładnie ani Parku Zdrojowego, ani wszystkich tężni. Dziś stawiamy więc kropkę nad „i”.

Relacja z obu spacerów po Ciechocinku:

 

Taras widokowy na Tężni II

Ciechocinek i Ciechocinek bis

 

Ciechocinek – Sztutowo

Ciechocinek wypada nam prawie idealnie w połowie drogi, więc po przerwie jedziemy już prosto i bez przebojów do celu. Na miejsce docieramy za każdym razem około 20:00, po mniej więcej siedmiu godzinach od wyjechania z domu.

Po drodze (z autostrady zjeżdżamy w kierunku na Malbork, a potem kierujemy się na Nowy Dwór Gdański) przejeżdżamy przez malownicze Żuławy. Szczególnie zapada nam w pamięć uroczy Nowy Staw.

Nasza mini-relacja tutaj:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nowy Staw

Sztutowo, Kąty Rybackie i Krynica Morska

Podczas obu nadmorskich weekendów w Sztutowie mieszkamy w gościnnych progach domu Ali (dziękujemy!!!), w Bursztynowym Dworze. To niezwykle klimatyczny niemal 100-letni budynek, który przywędrował na Pomorze aż a Podlasia, gdzie niegdyś pełnił funkcję szkoły.

Obie soboty spędzamy na spacerach do rezerwatu ornitologicznego „Kąty Rybackie”. Mamy też okazję przejść się przepięknym lasem ze Sztutowa na plażę oraz odwiedzić pobliską Krynicę Morską.

Szczegóły w relacji poniżej:

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów i latarnia w Krynicy Morskiej

Powroty znad morza

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zwiedzili czegoś także w drodze powrotnej…

26 czerwca 2016, niedziela

Po słonecznym poranku burzowe popołudnie i przelotne opady

Rano większość czasu zajmuje nam pakowanie – nas do domu, a Sebusia – na wakacje z Dziadkami. Potem opuszczamy gościnne progi Bursztynowego Dworu Ali i przemieszczamy się do Kątów Rybackich. Pożegnalny obiad z Babcią i Dziadkiem, wyściskanie i wycałowanie Sebusia na pożegnanie i nasza środkowa pociecha zostaje cieszyć się urokami morza, a my w okrojonym składzie ruszamy w stronę domu.

Jak pusto tylko z dwójką dzieci na tylnym siedzeniu! Nawet Tymo od razu zwraca na to uwagę. No tak, mocno przyzwyczajeni jesteśmy do naszej „pełnej chaty”:)

Mimo nasilonego ruchu wakacyjnego podróż mija dość sprawnie. Minęłaby jeszcze szybciej, gdybyśmy nie wydłużyli jej o kilkadziesiąt kilometrów na własne życzenie. Zatrzymywanie się tylko na parkingu przy autostradzie? Nuda! Jedziemy w jakieś ciekawsze miejsce. Co powiecie na Golub-Dobrzyń?

Relacja ze zwiedzania zamku golubskiego:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Golub-Dobrzyń

10 lipca, niedziela

Ranek nad morzem chłodny i pochmurny, w centralnej Polsce słonecznie i ciepło

Najpierw planujemy zahaczyć o Radzyń Chełmiński, zjeżdżamy nawet w tym celu z autostrady, ale przerwa w Radzyniu nie zgrywa nam się z porą drzemki Grzesia. Grzesiek jest senny i marudny (właśnie rosną piątki – ratunku! Jak dobrze, że więcej zębów Natura na razie nie przewidziała…), w dodatku zaczyna kropić. W związku z tym w okolicach Grudziądza zatrzymujemy się tylko na obiad w przypadkowo wypatrzonym, ale dość przyzwoitym zajeździe Pod Kasztanem i ruszamy dalej w drogę (zawracamy na A1). Cóż, tym razem się nie złożyło, może uda nam się odwiedzić pozostałości radzyńskiego zamku w przyszłym roku.

Ze względu na nasilony ruch wakacyjny jedzie się dziś dość opornie. Na autostradzie ponad pół godziny stoimy w korku (wypadek). Potem mamy wrażenie, że kierowców ogarnął amok – wszyscy pędzą na łeb na szyję, jakby chcąc nadrobić stracony czas. Na szczęście dzieci drugą porcję jazdy przesypiają. Mimo to jesteśmy zmęczeni tym szalonym ruchem i z chęcią (sic!) w okolicy Łowicza opuszczamy A1 i przenosimy się na boczne drogi. Wszyscy chętnie zatrzymujemy się na postój w Maurzycach.

Uroczy skansen w naszej relacji:

Przed domami, jak kiedyś, kwitną malwy.

Skansen w Maurzycach

Rezerwat kormoranów i latarnia w Krynicy Morskiej

Rezerwat ornitologiczny „Kąty Rybackie”, spacer pięknym lasem ze Sztutowa na plażę i wizyta w Krynicy Morskiej

 

Rezerwat kormoranów po raz pierwszy

25 czerwca 2016, sobota

Upał, 33 stopnie. Uff..

Po raz pierwszy odwiedzamy otulinę rezerwatu od strony Sztutowa. Podjeżdżamy na główny parking przy kąpielisku miejskim w Sztutowie. Tu mamy satysfakcję nie lada – tłum w różnobarwnych kostiumach wali na plażę, a my skręcamy w drugą stronę. Tam ścisk, tu inny świat. Idziemy leśną ścieżką przez wydmy do rezerwatu ornitologicznego „Kąty Rybackie”. Rezerwat znajduje się pomiędzy Sztutowem i Kątami Rybackimi. Został utworzony ponad 50 lat temu do ochrony miejsc lęgowych kormorana czarnego i czapli siwej. To największe lęgowisko kormoranów w Europie. Kormoran czarny niegdyś był gatunkiem zagrożonym wyginięciem, teraz intensywnie się rozmnaża. Co chwila słychać skargi na kormorany – a to że zjadają za dużo ryb, a to że ich odchody przyczyniają się do obumierania drzew. Na szczęście główni bohaterowie wydają się niczym nie przejmować. Pozdrawiają odwiedzających donośnym krakaniem. Siedzą na uschniętych drzewach w charakterystycznej pozycji do suszenia piór, nurkują na głębokość kilkunastu metrów, na niebie tworzą piękne klucze, które sprawiają, że chce się podnosić głowę do góry.

Przez teren rezerwatu prowadzi niebieski i żółty szlak. Tablic informacyjnych i mapek jak na lekarstwo, trudno też znaleźć jakikolwiek schemat szlaków w Internecie, idziemy więc trochę na nosa. Potem okazuje się, że dziś kręciliśmy się tylko na obrzeżach rezerwatu – dobrze będzie tu wrócić na jeszcze jeden spacer.

Ruszamy do kormoranów. Kanapka z mchu na pokrzepienie.

Ruszamy do kormoranów. Kanapka z mchu na pokrzepienie.

Ale mam kij - teraz mogę iść dalej.

Ale mam kij – teraz mogę iść dalej.

Przez wydmy do kormoranów.

Przez wydmy do kormoranów.

Za następnym zejściem zaczyna się otulina rezerwatu.

Za następnym zejściem zaczyna się otulina rezerwatu.

I jesteśmy.

I jesteśmy.

Kormorany suszą pióra na drzewach.

Kormorany suszą pióra na drzewach.

Wrrr... Ostatni kormoran odlatuje nam z kadru...

Wrrr… Ostatni kormoran odlatuje nam z kadru…

Później dawały się fotografować tylko w locie.

Później dawały się fotografować tylko w locie.

Sznur kormoranów...

Sznur kormoranów…

Krajobraz po bitwie... lęgowisku kormoranów.

Krajobraz po bitwie… lęgowisku kormoranów.

Krajobraz po bitwie... lęgowisku kormoranów.

Krajobraz po bitwie… lęgowisku kormoranów.

W tym upale trzeba odpocząć.

W tym upale trzeba odpocząć.

Grzesiomina

Grzesiomina

Po odwiedzeniu rezerwatu zaliczamy obowiązkową kąpiel w morzu.

A teraz nareszcie na plażę.

A teraz nareszcie na plażę.

Jak ja bym się cały zanurzył.

Jak ja bym się cały zanurzył.

Chłopcy dzisiaj jacyś tacy zadumani... Jak na obrazie.

Chłopcy dzisiaj jacyś tacy zadumani… Jak na obrazie.

 

Spacer ze Sztutowa przez piękny las na plażę

Wieczorem urządzamy sobie spacer ze Sztutowa na plażę drogą przez las. To spory, ponad 3-kilometrowy odcinek, ale niezwykle malowniczy. Tak pięknego mieszanego lasu nadmorskiego jak w Sztutowie nie widzieliśmy chyba w żadnym innym miejscu na polskim wybrzeżu. Po godzinie wreszcie docieramy na plażę. Zamiast planowanego wieczornego pluskania zarządzamy jednak szybki odwrót – na horyzoncie widać ciemne burzowe chmury. Idziemy plażą do głównego sztutowskiego zejścia i wracamy do domu melexem. Uff, zdążyliśmy przed deszczem. W nocy burza obudziła chyba każdego śpiocha.

Wieczorny spacer na plażę ze Sztutowa.

Wieczorny spacer na plażę ze Sztutowa.

Trzech muszkieterów...

Trzech muszkieterów…

Ostatnia wydma i...

Ostatnia wydma i…

...morze.

…morze.

Tutaj też dolatują kormorany.

Tutaj też dolatują kormorany.

Pluskamy się chwilkę i... uciekamy przed deszczem!

Pluskamy się chwilkę i… uciekamy przed deszczem!

Rezerwat kormoranów bis

9 lipca 2016, sobota

Przelotne opady, do 20 stopni

Podczas poprzedniego pobytu nad morzem odwiedziliśmy co prawda rezerwat kormoranów, ale niedosyt pozostał – ptaków było wtedy jak na lekarstwo. Może dlatego, że spacerowaliśmy po obrzeżach rezerwatu, a może trafiliśmy akurat na złą porę i gospodarze właśnie obiadowali sobie gdzieś na Zalewie Wiślanym? W każdym razie mieliśmy wielką ochotę przyjść tu raz jeszcze.

Okazja nadarza się dwa tygodnie później, gdy przyjeżdżamy nad morze po Sebcia. Tym razem towarzyszy nam Babcia Urszula i odwiedzamy rezerwat od strony Kątów Rybackich, nie Sztutowa. To chyba dogodniejsze dojście. A przy tym nareszcie spotykamy to, po co tu przyszliśmy – kormorany! Obchodzimy dookoła jeden z dwóch głównych obszarów referencyjnych, mieszczących główne kolonie kormoranów. No, teraz nareszcie możemy uwierzyć, że ptasich gniazd jest tu kilka tysięcy. Kormorany i ich gniazda widać niemal na każdym drzewie, a gdyby ktoś zapomniał, kto rozdaje karty na tym terenie, niezwłocznie przypomni o tym specyficzny zapach.

Tym razem idziemy do rezerwatu kormoranów od strony Kątów Rybackich.

Tym razem idziemy do rezerwatu kormoranów od strony Kątów Rybackich.

Droga długa, ale jak się człowiek zmęczy, można odpocząć.

Droga długa, ale jak się człowiek zmęczy, można odpocząć.

Miejsca gniazdowania kormoranów najłatwiej poznać po zniszczonym lesie.

Miejsca gniazdowania kormoranów najłatwiej poznać po zniszczonym lesie.

W obszarze referencyjnym gniazda znajdują się niemal na każdym drzewie.

W obszarze referencyjnym gniazda znajdują się niemal na każdym drzewie.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Rezerwat kormoranów w Kątach Rybackich.

Patrzymy wszyscy do góry.

Patrzymy wszyscy do góry.

Nad głowami co chwila przelatują nam kormorany.

Nad głowami co chwila przelatują nam kormorany.

Dobrze widać piękną pracę ich skrzydeł.

Dobrze widać piękną pracę ich skrzydeł.

Przypominają nam się nieco ozdoby choinkowe.

Przypominają nam się nieco ozdoby choinkowe.

Las zniszczony przez kormorany.

Las zniszczony przez kormorany.

Jednak bez koralowy dobrze się tutaj czuje.

Jednak bez koralowy dobrze się tutaj czuje.

Wracamy.

Wracamy.

Abstrahując od kormoranów, wizyta w rezerwacie to po prostu piękny spacer.

Abstrahując od kormoranów, wizyta w rezerwacie to po prostu piękny spacer.

Okolice Kątów Rybackich.

Okolice Kątów Rybackich.

Przypomina nam się sosna kandelabrowa z Kampinoskiego Parku Narodowego.

Przypomina nam się sosna kandelabrowa z Kampinoskiego Parku Narodowego.

Przechodzimy dziś chyba ponad 8 km. Sebuś jest bardzo dziennym piechurem, Grześ też sporo idzie na nóżkach, a potem zasypia w nosidle. Spacer do polecania dla każdego wypoczywającego na tym odcinku polskiego wybrzeża!

Latarnia w Krynicy Morskiej

Po spacerze czas na szybki obiad w Kątach Rybackich. Po obiedzie zbieramy chętnych na kolejną wycieczkę – do Krynicy Morskiej. Zgadza się dołączyć do nas Babcia Urszula, to świetnie, ruszamy! Krynica to duży ośrodek turystyczny i w środku sezonu ruch tu jak na Marszałkowskiej. Nie mamy ochoty zwiedzać zatłoczonych kramów z pamiątkami – od razu kierujemy się do latarni morskiej. Charakterystyczna czerwona latarnia w Krynicy znajduje się z dala od turystycznego centrum. Jej obecna postać pochodzi z 1951 r. – starą latarnię zniszczyły wycofujące się wojska niemieckie.

Na szczyt latarni prowadzą dość wąskie schody z charakterystyczną stromą drabiną na samej górze. Z tego powodu turyści wpuszczani sią na raty, co 15 minut. Musimy więc odstać swoje w kolejce po bilety. Z Grzesiem zostaje na dole Babcia (dziękujemy!) – nie jest dozwolone zwiedzanie latarni z dziećmi poniżej 4. r.ż. Sebuś radzi sobie na schodach znakomicie. Ostatnią drabinkę pokonuje bez najmniejszych problemów – oj, chyba niedługo zabierzemy go na jakieś ferraty!

Latarnia w Krynicy Morskiej.

Latarnia w Krynicy Morskiej.

Na górę wiodą kręte, wąskie schody.

Na górę wiodą kręte, wąskie schody.

Najtrudniejsza jest drabinka na szczycie - brawo dla Sebusia!.

Najtrudniejsza jest drabinka na szczycie – brawo dla Sebusia!.

Z góry latarni rozlega się pyszny widok na Mierzeję Wiślaną i Zalew Wiślany. To wystarczający powód, żeby odwiedzić to miejsce, nawet jeśli nie jest się miłośnikiem latarni. Ciekawe jest również zobaczenie latarnianej żarówki o mocy – bagatela – 1000 W.

Widok na Zalew Wiślany.

Widok na Zalew Wiślany.

Ze szczytu latarni pięknie widać Mierzeję Wiślaną.

Ze szczytu latarni pięknie widać Mierzeję Wiślaną.

Pora na dół.

Pora na dół.

Na koniec wizyty w Krynicy odwiedzamy okolice portu na Zalewie Wiślanym. To okolica gwarna i pełna turystów, ale niepozbawiona uroku. Można pospacerować po krótkim molo, popatrzeć na żaglówki przycupnięte w marinie, wybrać się na rejs po Zalewie Wiślanym.

Port jachtowy w Krynicy Morskiej.

Port jachtowy w Krynicy Morskiej.

Można stąd wybrać się na rejs po Zalewie Wiślanym.

Można stąd wybrać się na rejs po Zalewie Wiślanym.

Widok na zalew w kierunku zachodnim.

Widok na zalew w kierunku zachodnim.

W wycieczce udział wzięli...

W wycieczce udział wzięli…

Wycieczki do Krynicy nie przedłużamy, bo zbliża się wieczór. Odwozimy Babcię Urszulę do Kątów Rybackich, a my sami wracamy do Sztutowa. Jak dobrze, że Sebuś już jest z nami!