Salzburg, twierdza Hohensalzburg

Twierdza Hohensalzburg

Jak głosi legenda, w VII w. św. Rupert, uznawany za założyciela miasta, miał uderzyć laską pasterską w salzburskie skały i spowodować wypłynięcie z nich słonej wody, w ten sposób odkrywając bogate złoża solne. Salzburg – miasto soli, pięknie położone na przełomie uroczej alpejskiej rzeki Salzach, jest głównie znany jako miasto Mozarta. Piękno zabytkowego centrum, z wpisaną na listę UNESCO starówką, wabi tu każdego roku tysiące turystów. To jedno z najpiękniejszych miast, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Dokładniej zwiedzaliśmy je podczas wakacji 2017 r. we dwoje (opis i bogata fotorelacja tutaj – zobaczcie, jaki Salzburg jest piękny latem!), dziś – z dziećmi – ograniczyliśmy się od odwiedzenia twierdzy Hohensalzburg. Robi wrażenie!

28 grudnia 2017, czwartek

Od rana pada śnieg, ok. zera stopni

Zwiedzenie twierdzy to świetny pomysł dla wszystkich, którzy dysponują niewielką ilością czasu na wizytę w Salzburgu – to taki „Salzburg w pigułce” – poza odwiedzeniem bardzo ciekawej warowni będziemy mieli też okazję podziwiania zachwycającej panoramy miasta z kilku punktów widokowych. Szczerze polecamy taki plan wszystkim zwiedzającym Salzburg z dziećmi – najmłodsi zazwyczaj nie gustują w oglądaniu kościołów, a w twierdzy atrakcji będzie co niemiara. Wspaniałym zwieńczeniem rodzinnej wizyty w Salzburgu będzie przechadzka promenadą wzdłuż rzeki Salzach i spacer po pięknych ukwieconych ogrodach Mirabell – no, ale one mają urok głownie w ciepłych porach roku.

Twierdza została zbudowana przez książąt-arcybiskupów na dolomitowym szczycie Góry Mniszej (Mönchsberg). Góruje 120 m nad lustrem rzeki Salzach, a widok z góry na miasto jest naprawdę przepiękny. Budowa zaczęła się w XI w, ale w kolejnych stuleciach warownia była rozbudowywana. Wzmacniano jej walory obronne, jednocześnie przekształcając ją w wygodną rezydencję dla arcybiskupów.

Do zamku można dostać się na dwa sposoby – albo podejść pieszo (ok. kilkunastu minut z placu katedralnego), albo wybrać przejażdżkę kolejką linowo-terenową (bilety obejmują również zwiedzanie zamku, 26 euro – bilet rodzinny). Wybraliśmy tę drugą opcję ze względu na jej większą atrakcyjność dla dzieci i mocno niezachęcającą pogodę.

Na górę można dostać się pieszo lub wjechać kolejką (widoczna z prawej strony).

Dziś wybieramy kolejkę linowo-terenową.

Na górze zadziwia nas rozległość całego założenia – przedmurze zamku tworzy niemal całe małe miasteczko. Najeżony flankami zamek o wybitnie obronnym położeniu prezentuje się naprawdę imponująco. Największe wrażenie wywierają na nas jednak przepiękne widoki na stary Salzburg, wtulony między wzgórza i przecięty zakręcającą tu rzeką Salzach. Z góry doskonale widać mnogość zabytkowych kościołów, a jest ich w Salzburgu naprawdę wiele.

Z góry można podziwiać strategiczne położenie warowni.

Przedmurze przypomina małe miasteczko.

Rozmach całości bardzo nas zaskoczył.

Z prześwitów wygląda kaplica św. Grzegorza.

Widok na górny zamek.

Na wysuniętym fragmencie bastionu znajdziemy fantastyczny taras widokowy.

My podziwiamy raczej groźne osadzenie zamku na skale.

Widoki na Salzburg są naprawdę zachwycające. Na pierwszym planie katedra.

Teraz dobrze widać kościół św. Piotra i kościół franciszkański.

Widok zachwyci nawet młodszych turystów.

Sprawdzamy, czy w zamkowej studni mieszka echo.

Pomnik księcia biskupa Leonharda von Keutschach, XVI w.

Kaplica św. Grzegorza

Zaglądamy do wnętrza kaplicy.

Sądząc po monetach, wiele osób chciało tu wrócić w przyszłości:)

Zamek miał pełnić funkcje i obronne, i rezydencyjne.

Kolejka do muzeum zamkowego. Oj, chyba nie będziemy stali…

Stare armaty nadal wycelowane są w stronę miasta.

Dziś pełnią funkcję głównie pleneru turystycznego.

Szczyt sezonu turystycznego robi swoje – zwiedzamy zamek w tłumie innych turystów. Kolejka do wejścia do Muzeum Zamkowego jest tak długa, że w końcu rezygnujemy, poprzestając tylko na spacerze po warowni. Na pewno warto jednak zwiedzić zamkowe komnaty – szczególnie nam szkoda, że nie udało się zobaczyć Złotej Izby ze słynnym gotyckim (!) piecem kaflowym.

Salzburska twierdza nigdy w swojej 900-letniej historii nie została zdobyta.

Herb Salzburga

Bez problemu dostajemy się za to na ekspozycję marionetek, urządzoną w jednej z zamkowych sal – w Salzburgu odbywały się niegdyś słynne przedstawienia kukiełkowe. Chłopcom bardzo się podobało, mogli też spróbować swoich sił w ożywianiu szmacianych aktorów.

Za zamku mieści się muzeum marionetek.

Można tu oglądać zabytkowe lalki z Teatru Marionetek w Salzburgu.

… i samemu spróbować swoich sił w tym fachu – a proste to nie jest!

Scena powrotu Mozarta do Salzburga

Stanowiska interaktywne – kto uwolni biskupa? Mamy już dwóch chętnych.

Poznajemy tajniki pracy lalkarza.

Dawny plakat zapraszający na przedstawienie marionetkowe.

Po odwiedzeniu zamku obieramy kurs na sprawdzoną podczas naszej poprzedniej wizyty w Salzburgu włoską knajpkę Trattoria Domani niedaleko Kajetanerplatz. Nie jest tu może najtaniej, ale objadamy się jak bąki – nie wiemy, czy podczas tego wyjazdu jeszcze pozwolimy sobie na taką rozpustę😊

Ostatni punkt programu to zakup pysznych czekoladek Mozartkugeln – to nadziewane m.in. nadzieniem pistacjowym czekoladowe kulki z charakterystycznym wizerunkiem Mozarta. Ostatnio zagapiliśmy się i nie kupiliśmy ich w Salzburgu, musieliśmy na nie polować w innych miejscach w Austrii. Receptura czekoladek jest niezmienna od 1890 r. Są naprawdę przepyszne – rozkochają w sobie każdego łasucha😊

Spacer po Salzburgu warto zakończyć przechadzką nad rzeką Salzach

Czekoladki Mozartkugeln – najlepsza pamiątka z Salzburga!

Szczególna pochwała należy się dzisiaj Grzesiowi, bo przeszedł na własnych nóżkach ponad cztery kilometry, w ogóle nie narzekając, i z grubsza nie utrudniał nam oglądania salzburskiej twierdzy. Nie wzięliśmy ze sobą nosidła, bo pierwotny plan zakładał wizytę w podsalzburskim skansenie. Po drodze jednak prószący śnieg zamienił się w siąpiący deszcz, wymuszając zmianę planów. Mamy nadzieję, że na skansen trafi nam się lepsza pogoda 😉.

Z biegiem dnia śniezy coraz bardziej…

Przepraszamy się z łańcuchami…

Wieczorne szaleństwa na śniegu

Jeden już znokautowany w bitwie na śnieżki

Jak widać, trup ściele się gęsto:)