Tatry, 2008.09

Jesienny wyjazd do Zakopanego ma być rekompensatą dla Tymusia za niemiłe przeżycia podczas koniecznego do diagnostyki jego problemów nefrologicznych pobytu w szpitalu. My też cieszymy się na jesienne naładowanie akumulatorów, tym bardziej, że w Tatry zawsze przyjeżdżamy chętnie i chętnie pielęgnujemy wspomnienia tygodni spędzanych na tatrzańskich szlakach. Przy okazji ten wyjazd to pierwszy prawdziwy debiut Tyma na tatrzańskich szlakach (bo wózkiem jeździł po nich już w wieku 5 miesięcy). Nastawiamy się na spacery w pięknej jesiennej aurze, tymczasem rzeczywistość mocno rozmija się z oczekiwaniami: przez niemal cały czas jest deszczowo i bardzo zimno. Od czego jednak zapał i odpowiednie ubranie. Zresztą z dwuipółlatkiem i tak nie zapędzilibyśmy się dalej niż w dolinki reglowe, a te można podziwiać niezależnie od pogody. Na wyjazd z nami daje się namówić niezastąpiona Babcia, umożliwiając nam kilka wypadów tylko we dwoje. Czego chcieć więcej…

21 września 2008, niedziela

Pogoda… hmmm… od prawie dwóch tygodni zimno i prawie cały czas mży; dziś nie jest inaczej: po drodze 4-8 stopni, w Zakopcu ok. 5 stopni

Warszawa-Zakopane, 4:40-14:00

Wstajemy o 3:30. Mimo nieludzko wczesnej pory Tymo od razu pozytywnie nastawiony do wyjazdu, cieszy się, że „jedziemy w góry, do Zakopanego”. Nadal każe na siebie mówić „Amelka” (bohaterka ulubionej ostatnio książki o misiach) i nie rozstaje się z nową maskotką – Panem Czekoladką (to z kolei inspiracja książką „Lulaki”). Katowicką jedzie się sprawnie. Na śniadanie zatrzymujemy się po połknięciu niemal 250 km. Potem też bez przestojów. Na obiad zatrzymujemy się w Głogoczowie za Krakowem. Przez całą drogę wszyscy poprawiamy sobie humor przepysznymi rogalikami Babci. Podczas ostatniej części drogi Tymo dość długo zasypia. Nie możemy się pohamować i – przyjmując za wymówkę konieczność dłuższego polulania Tyma w samochodzie – fundujemy sobie jeszcze przejazd okrężną drogą z Poronina przez Bukowinę Tatrzańską, Głodówkę i drogą Oswalda Balzera do Zakopca.

Na miejscu zadekowujemy się w wygodnym lokum – o dziwo udało nam się znaleźć nowe, nieznane jeszcze kwatery, kuszące gości dobrą ceną i wysoką jakością. Mamy dwupokojowy apartament, więc mimo powiększonego składu możemy rozlokować się wygodnie i niekrępująco.

Po wstępnym ogarnięciu się wszyscy idziemy na spacer na Krupówki (17:00-18:30). W mżącym deszczu, pod parasolami. Na szczęście w ostatniej chwili dopakowaliśmy dla Tymcia zimową kurtkę i czapkę. Krupówkowy miś wyraźnie jest dziś pijany, omijamy go szerokim łukiem. Deszcz przerzedził na szczęście turystów, daje się iść bez wpadania na innych.

Po drodze - Pan Czekoladka jak nietoperz.

Po drodze – Pan Czekoladka jak nietoperz.

22 września 2008, poniedziałek

Ale radocha: cały dzień bez opadów, co tam, że pochmurno i 6 stopni; od wysokości 1300 m śnieg

Wycieczka do Dolinki ku Dziurze (10:15-11:15 od wylotu dolinki)

Ta trasa to świetny wybór na tatrzański debiut malucha: krótka, urokliwa, z atrakcją na końcu (jaskinia). My sami już zapomnieliśmy jak tu ładnie, z chęcią przypominamy sobie imponujące skalne otoczenie w górnej części doliny.

Tymo jest na początku onieśmielony głośnym szumem potoku, potem znów staje się rezolutną gadułą – np. mówi, że kaskady na potoku to takie „zjeżdżalnie dla wody”. Chętnie zwiedza z latarką jaskinię, ale zagłębiamy się w nią tylko niewielki kawałek.

W czasie drzemki Tyma M. z R. wymykają się na wycieczkę na Nosal.

Wchodzimy od Kuźnic przez Nosalową Przełęcz. Idziemy niespiesznie przez wilgotny, błotnisty szlak, w lesie mgiełki, widok na góry spowite chmurami i przyprószone śniegiem jest jakiś taki tajemniczy. Na szczycie i w drodze powrotnej o dziwo sporo ludzi. Spotykamy zsynantropizowanego lisa. Wracamy, klucząc trochę po Zakopanem i wspominając dawne czasy, patrzymy, co się zmieniło itp.

Wieczór kończymy wspólną obiadokolacją w jednej z pobliskich karczm. Tymo trochę boi się … kapeli góralskiej.

Widok z okna...

Widok z okna…

Doliną ku Dziurze.

Doliną ku Dziurze.

Doliną ku Dziurze.

Doliną ku Dziurze.

Doliną ku Dziurze.

Doliną ku Dziurze.

Jaskinia Dziura.

Jaskinia Dziura.

Na Nosal z Nosalowej Przełęczy.

Na Nosal z Nosalowej Przełęczy.

Widoki z Nosala.

Widoki z Nosala.

Widoki z Nosala.

Widoki z Nosala.

Lisek na Nosalu.

Lisek na Nosalu.

 

23 września 2008, wtorek

Pochmurno i mglisto, okresami mżawka, do 10 stopni

Wycieczka na Kopieniec (M. i R.); 10:20-13:20

Naprawdę miło przypomnieć sobie ten szlak po ponad 5 latach. Potok w Dolinie Olczyskiej, podejście na Polanę pod Kopieńcem… Im wyżej, tym więcej śniegu pod nogami, momentami całkiem ślisko. Na Polanie pod Kopieńcem, dziś całej białej (na ziemi nawet do 15 c, świeżego śniegu!), postój z gorącą herbatą z termosu. Ze szczytu Kopieńca ładny widok, od poziomu 1400-1500 m tajemniczo spowity chmurami. W dół schodzimy już nieco zniszczonym szlakiem do Cyrhli, w drodze do Jaszczurówki „skracamy” sobie jeden z łuków drogi – co chyba tylko wydłuża nam wyprawę. Przez całą drogę możemy wreszcie choć trochę się nagadać.

Tymo z Babcią w tym czasie idą na plac zabaw, kupują małą ciupagę, która Tymuś „klapacia” (podpiera się) idąc. Od dziś Tymo już nareszcie nie jest Amelką, tylko „wesołym wózkiem”, a od wieczora „wagonikiem”.

Późnym popołudniem, po obiedzie wszyscy wjeżdżamy kolejką na Gubałówkę. Jak można by zrezygnować z takiej atrakcji, bawiąc z kilkulatkiem w Zakopanem… Faktycznie, dla Tyma to wielka frajda. Z napięciem wyczekuje drugiego wagonika jadącego z naprzeciwka, i obserwuje ich rozmijanie się w połowie drogi. Na górze spacerujemy tylko chwilę – jest coraz ciemniej i zimno – główną atrakcją jest sama przejażdżka kolejką.

Jaszczurówka - dawne cieplice.

Jaszczurówka – dawne cieplice.

Dolina Olczyska.

Dolina Olczyska.

Walka lata z zimą.

Walka lata z zimą.

Na Kopieniec.

Na Kopieniec.

Widoki z Kopieńca.

Widoki z Kopieńca.

Widoki z Kopieńca.

Widoki z Kopieńca.

Widoki z Kopieńca.

Widoki z Kopieńca.

Kolejka na Gubałówkę.

Kolejka na Gubałówkę.

Na Gubałówce.

Na Gubałówce.

24 września 2008, środa

Co dzień, to gorzej: dziś non stop pada, 9 stopni

Wycieczka do Muzeum Tatrzańskiego (10:00-11:00)

Muzeum jest nieduże, ale miłe, salka ze zwierzętami wyremontowana. Mimo to nieco brakuje w nim interaktywności. Oglądamy dawne wyposażenie chałup góralskich i szkoły oraz wypchane zwierzęta. Tymo chętnie ogląda muzea, tylko trzeba robić to sprawnie.

Staników Żleb (z Nędzówki) – Przysłop Miętusi – Dolina Kościeliska (12:15-14:50) M.+R.

Pogoda sprawia, że przypominamy sobie niższe szlaki – to naprawdę miłe spacery. Szlak przez Staników Żleb jest stosunkowo mało uczęszczany. W dolnej części szeroka, wyremontowana droga wzdłuż strumienia, w górnej części wąska, zarastająca ścieżka przez las i trawy (przeklinamy dziś tę piękną, bujną roślinność, tak jest mokro).

Mimo ohydnej pogody (cały czas pada) na Przysłopie spotykamy ok. 10 osób, a na odcinku ścieżki pod Reglami do Kościeliskiej – jeszcze więcej. Zbiegamy ostatnim odcinkiem Kościeliskiej w deszczu.

Wspólna wycieczka do Kuźnic (17:00-18:15)

Tymo wynudził się w domu i po spaniu „wybiera się” i koniecznie chce iść „na wyprawę”. Podchodzimy pod dolną stację kolejki na Kasprowy. Tymuś ogląda wagonik i „ośnieżony szczyt”. Oglądamy potok Bystra i odnowiony zespół dworsko-pałacowy w Kuźnicach z fontanną („woda się leje!”). Tymuś idzie w kaloszach i pelerynce, wchodzi do kałuż i na duże kamienie, krzyczy „mocy przybywaj”! Potem, pytany o to, co mu się najbardziej podobało na wycieczce, odpowiada rozbrajająco: „kałuże”.

Wracając, zahaczamy do karczmy na obiadokolację, zerkamy też na prognozę ICM przy Rondzie Kuźnickim – znów niezbyt optymistyczna…

Muzeum Tatrzańskie.

Muzeum Tatrzańskie.

Muzeum Tatrzańskie.

Muzeum Tatrzańskie.

Muzeum Tatrzańskie.

Muzeum Tatrzańskie.

Przez Staników Żleb na Przysłop Miętusi.

Przez Staników Żleb na Przysłop Miętusi.

Przez Staników Żleb na Przysłop Miętusi.

Przez Staników Żleb na Przysłop Miętusi.

Z Przysłopu Miętusiego do Dol. Kościeliskiej.

Z Przysłopu Miętusiego do Dol. Kościeliskiej.

Kolejka na Kasprowy.

Kolejka na Kasprowy.

Zespół dworcowo-parkowy w Kuźnicach.

Zespół dworcowo-parkowy w Kuźnicach.

25 września 2008, czwartek

Pogoda najgorsza jak dotąd, znów cały dzień pada deszcz, wyżej deszcz ze śniegiem i śnieg

Mieliśmy pójść wszyscy razem do Doliny Strążysk, ale tuż przed naszym wyjściem zaczyna padać, więc Młody z Babcią zostają, a my dzielnie idziemy rozruszać kości we dwoje.

Wycieczka na Kasprowy Wierch (M. + R.), wjazd o 10:00, zejście 10:30-13:00

Postanawiamy sobie przypomnieć szlak wejściowy na Kasprowy, ale ohydna pogoda zniechęca nas do wchodzenia. Wjeżdżamy więc nową kolejką – duże wagoniki, przesuwające się perony, ale zmiana.

Na szczycie mgła jak mleko i sypie mokry śnieg (pokrywa w niektórych miejscach osiąga pół metra!), więc rezygnujemy ze spaceru grzbietowego i schodzimy szlakiem prosto do Kuźnic. Szlak dobrze przedeptany – zaskakuje nas ilość idących ludzi – spotykamy kilka kilkuosobowych grup i kilka par, często słabo wyekwipowanych jak na dzisiejsze warunki. Śnieg utrzymuje się do ok. 1300 m. Raki nam się nie przydają, ale kijki – bardzo. Przy Myślenickich Turniach stajemy na chwilę pod daszkiem budynku i pijemy herbatę. Niżej zaczyna lać. Do kurtek przeciwdeszczowych wyciągamy parasole.

Popołudniowa wycieczka do Doliny Strążysk (15:30-17:30 plus dojazd)

Po południu nareszcie opady się wyciszają, więc wychodzimy wszyscy razem. Na początku bardzo miło, nie pada, Tymo idzie sporo sam. Fascynuje się historią o „pani”, która wchodziła na Trzy Kominy i nie mogła zejść z trzeciego. Duże wrażenie robi na nim potok z kaskadami, obfity po ostatnich opadach deszczu. Przed polaną powraca nasz dobry przyjaciel – deszcz, który towarzyszy już nam do końca wycieczki, więc Tymo musi siedzieć pod parasolem w nosidle. W herbaciarni tłoczno, więc tylko pokrzepiamy się naleśnikami i wracamy.

Kolejką na Kasprowy.

Kolejką na Kasprowy.

Zima jesienią, Kasprowy.

Zima jesienią, Kasprowy.

Z Kasprowego do Kuźnic.

Z Kasprowego do Kuźnic.

Z Kasprowego do Kuźnic.

Z Kasprowego do Kuźnic.

Wylot Doliny Strążysk.

Wylot Doliny Strążysk.

Mocy przybywaj raz jeszcze.

Mocy przybywaj raz jeszcze.

Doliną Strążysk.

Doliną Strążysk.

Doliną Strążysk.

Doliną Strążysk.

Polana Strążyska i herbaciarnia.

Polana Strążyska i herbaciarnia.

 

26 września 2008, piątek, dzień pożegnalny

Nareszcie lepsza pogoda z przejaśnieniami

Wycieczka na Ornak przez Dol. Kościeliską i Przełęcz Iwaniacką (8:35-15:25), M. + R.

Nie możemy się oprzeć pokusie wyższej wycieczki we dwoje. Z radością ruszamy z kopyta. Na dole błoto, od 1300 m śnieg, od ok. 1600 prawdziwa zima z mrozem. Śniegu niewiele, w górze zmrożony, jedynka lawinowa.

Szlak wygodny, ciekawie poprowadzony i piękny widokowo (o czym wnioskujemy na podstawie nielicznych „okienek” w chmurach). Ze szczytu zgania nas lodowaty wiatr i mgła. Wracając, zatrzymujemy się w Ornaku na pyszną szarlotkę i herbatę.

Babcia z Tymem w tym czasie spacerują po Krupówkach, kupują oscypki, oglądają mostek itp.

Popołudniowy spacer pożegnalny

Tymo z R. spacerują Doliną Strążysk aż do Trzech Kominów. Po kilku dniach Tymuś zachowuje się prawie jak wytrawny górski turysta.

Babcia i M. wybierają inną trasę: Wylot Doliny Małej Łąki – Droga pod Reglami – Dolina za Bramką – Droga pod Reglami do wylotu Strążyskiej. Dolina za Bramką jak zwykle mała, ale urokliwa. Najbardziej podoba nam się potok z przepięknymi kaskadami.

Wieczorem idziemy do karczmy, smacznie jemy, pijemy grzańca. Potem pakujemy się do domu. Przykro wyjeżdżać – od następnego dnia pogoda ma być dużo lepsza. Ale w Tatry na pewno jeszcze wrócimy nie raz!

Doliną Kościeliską.

Doliną Kościeliską.

Doliną Kościeliską.

Doliną Kościeliską.

Na Przełęcz Iwaniacką.

Na Przełęcz Iwaniacką.

Na Ornak.

Na Ornak.

Na Ornak.

Na Ornak.

Na Ornak.

Na Ornak.

Na Ornak.

Na Ornak.

Widoki na otoczenie Dol. Kościeliskiej.

Widoki na otoczenie Dol. Kościeliskiej.

Widoki na otoczenie Dol. Kościeliskiej.

Widoki na otoczenie Dol. Kościeliskiej.

Widoki na Dol. Tomanową.

Widoki na Dol. Tomanową.

Dolina za Bramką.

Dolina za Bramką.

Tymo w Dol. Strążyskiej.

Tymo w Dol. Strążysk.