29 grudnia 2016, czwartek
Cd. przepięknej zimowej pogody, rano -6, potem -3 stopnie i piękne słońce
Wycieczka do Torfowiska pod Zieleńcem
Na pewno wycieczka na torfowiska ma większy sens w ciepłej porze roku (ostatnio Torfowisko pod Zieleńcem odwiedzaliśmy w maju), ale w zimie to też bardzo przyjemny cel spaceru. Nie widać co prawda mięsożernych rosiczek, białych wełnianek i innych roślin typowych dla torfowisk, ale bagniska okryte śniegową pierzynką, spod której wystają tu i ówdzie skarłowaciałe drzewa, mają w sobie wiele uroku. Wycieczka jest niedługa i bardzo interesująca dla dzieci – naszym zdaniem to idealny cel rodzinnego spaceru o każdej porze roku. Przez większość trasy towarzyszą nam ciekawe tablice ścieżki edukacyjnej, w połowie drogi mamy wieżę widokową na bagnach, a na deser – malowniczą kładkę wprowadzającą w głąb torfowisk. Ze szlaku ładnie prezentują się zaśnieżone stoki Zieleńca, „ozdobione” liniami wyciągów. Całą trasę (początkowy stromy odcinek szlaku można objechać leśną drogą) można pokonać terenowym wózkiem dziecięcym (kilka lat temu sprawdzaliśmy to z małym Sebusiem sami).
Rezerwat wyznaczono jeszcze przed II wojną światową w celu ochrony unikatowego ekosystemu torfowiskowego. Jest to jedno z niewielu bagien położonych na terenie górskim (torfowiska występują na wysokości 750 m), a przy tym jedno z najstarszych polskich bagien – wiek Torfowiska pod Zieleńcem ocenia się na ponad 7,5 tys lat. O jego sędziwym wieku świadczy grubość torfu – w niektórych miejscach dochodzi ona aż do 8,5 m! To nie koniec ciekawostek. Obszar torfowiska leży na obszarze wododziałowym – część spływających stąd wód należy do zlewiska Bałtyku, a część (np. rzeka Dzika Orlica) zasila wody Morza Północnego. Dla dzieci najbardziej interesujące okazują się jednak informacje dotyczące sposobu konstrukcji drogi, po której idziemy – aby trakt nie zagłębiał się w torfowisku, zbudowano go (podobnie jak wieżę widokową) na drewnianych balach. Szliście kiedyś po drodze pływającej na tratwach? Nie? To trzeba przyjechać do Zieleńca!
Starszaki raźno maszerują przodem, wypatrując kolejnych ślizgawek na drodze – to świetne urozmaicenie dzisiejszej wycieczki. Grześ ma przez większość czasu swoje plany, ale czasami daje się nakłonić do podążania za resztą. Najpierw bardzo zajmują go ślizgawki (najchętniej chodziłby w tą i z powrotem po śliskim lodzie), potem jego uznanie zdobywa wieża widokowa. Na szczyt wchodzi się co prawda po drewnianych stromych stopniach przypominających drabinę, tu i ówdzie przysypanych śniegiem, ale specjalnie go to nie zraża – rwie dzielnie w górę, a R. gimnastykuje się, żeby zapewnić mu odpowiednią asekurację. Na wieżę widokową wejść trzeba koniecznie – widok rozciągający się stąd na torfowisko wysokie przypomina syberyjską tundrę.
Po wizycie na wieży robimy sobie mały odpoczynek z kanapkami i gorącą herbatą. Potem R. z Grzesiem wędrują własnymi ścieżkami, a M z chłopcami podchodzą jeszcze do przodu na bardzo interesującą drewnianą kładkę, wprowadzającą w głąb torfowiska. To właśnie tutaj w ciepłej porze roku najlepiej szukać mięsożernych rosiczek i innych typowych dla bagien gatunków. Teraz wszystko przykrywa warstwa śniegu, a uśpione torfowisko przypomina pofalowane białe morze. Blask słońca odbitego od śniegu oślepia, jakoś tak tutaj magicznie. Starsi chłopcy z zainteresowaniem czytają informacje na wszystkich tablicach ścieżki edukacyjnej.
Wracamy tą samą drogą. Planujemy zjeść obiad w schronisku Orlica, ale w okolicy południa znalezienie miejsca do zaparkowania w Zieleńcu to marzenie ściętej głowy. Każdy centymetr kwadratowy zatkany jest narciarzami i samochodami. Sam przejazd przez Zieleniec w ciągu dnia w szczycie sezonu narciarskiego to koszmar. Dobrze, że chłopcy jeżdżą na nartach wieczorami – wtedy tu dużo spokojniej. Cóż, pozostaje nam obejść się smakiem i zjeść w ramach obiadu jajecznicę w naszym domku:) Przynajmniej Grześ ma możliwość wcześniej uciąć sobie drzemkę.
Po południu R. jedzie do Kłodzka na porządniejsze zakupy.
Późnym popołudniem starsi chłopcy mają kolejną lekcję na nartach.