Veĺký Sokol – najgłębszy i najdłuższy wąwóz Słowackiego Raju
Veĺký Sokol to prawdziwa gratka dla poszukiwaczy ambitniejszych szlaków. Przejścia po kładkach, oślizgłych kłodach, drabinkach i metalowych stopniach, miejscami wymagające odporności na ekspozycję, szczególnie przy pokonywaniu progów wąwozu przy wodospadach. Szlak zachwyca dzikością i bliskością natury, do zachwytu dodając miłą dawkę adrenaliny. Bardzo atrakcyjny, a dużo mniej uczęszczany niż najpopularniejsze wąwozy Słowackiego Raju.
11 lipca 2018, środa
Pochmurno z przebłyskami słońca, po południu burza
To pierwszy dzień naszej rocznicowej randki w Tatrzańskich Zrębach. Niestety, od rana nad Tatrami kłębią się chmury, a prognozy zwiastują deszcz i burze. Na szczęście spojrzenie na południe daje nadzieję – może w Słowackim Raju będzie lepiej? Na pewno chmury nie zasłonią widoków w wąwozach, więc warto spróbować!
Z okolic Smokowca dojazd do Słowackiego Raju zajmuje tylko nieco ponad pół godziny. Warto pamiętać o winietce (teraz już elektronicznej – na 10 dni kosztuje 10 euro, zapobiegliwie załatwiliśmy tę sprawę już wczoraj na stacji benzynowej), albo wybrać nieco dłuższą trasę omijającą autostradę. Mijamy Podlesok – jeden z głównych węzłów szlaków – i zajeżdżamy kilka kilometrów dalej do miejscowości Pila. Na niewielkim parkingu stoi tylko kilkanaście samochodów, co zwiastuje brak tłumów na szlaku – dobra nasza! Jeszcze tylko opłaty – 3 euro za parking i kolejne 3 za dwa bilety wstępu do Słowackiego Raju – to cały koszt dzisiejszych atrakcji.
Z samej Pili można wejść do wąwozu Piecky (relacja z przejścia przez Piecky i Sokolią Dolinę tutaj), Veĺký Sokol ma swoje ujście nieco dalej. Ten dystans musimy pokonać zielonym szlakiem, prowadzącym wzdłuż potoku Veĺká Bela Voda. Spodziewaliśmy się na tym odcinku nieprzyjemnej bitej drogi, a tymczasem szlak prowadził leśną drożynką, miejscami nawet ścieżką wśród pięknych zarośli i kwiatów.
Po ok. 20 minutach docieramy do ujścia wąwozu Veĺký Sokol. Teraz kierujemy się w lewo za żółtymi znakami. Przez kolejne pół godziny delektujemy się ciszą i śliczną roślinnością otaczającą ścieżkę. Później stopniowo pojawiają się kolejne atrakcje. Szlak przestaje być oczywistą ścieżką – wprowadza w koryto potoku i wymaga nieco uwagi, by wybrać najlepsze przejście. Czasem jest to lewy, czasem prawy brzeg potoku, a czasem jego koryto, po wystających kamieniach. Powoli spiętrzają się przed nami ściany wąwozu. Zanim zaczną się prawdziwe emocje, zatrzymujemy się na drugie śniadanie. Chcemy się dzisiaj przede wszystkim delektować przyjemnością górskiego spaceru, a nie ścigać z czasem!
Po kanapkach czas na prawdziwą ucztę dla oczu. Wchodzimy w głęboki kanion Kamenné vráta, wyrzeźbiony przez potok Sokol. Jego ściany pną się miejscami 300 m w górę. Na dnie potoku leżą omszałe kłody, a stoki porasta piękny urwiskowy las. Skały, soczysta zieleń i szumiący potok tworzą mozaikę, której piękno niestety bardzo trudno jest oddać na zdjęciach. To po prostu trzeba zobaczyć! Za każdym zakrętem odsłania się nowy zachwycający widok. Chłoniemy każdy z nich całym sobą!
Powoli pojawiają się też pierwsze trudności. Omszałe kładki, coraz dłuższe drewniane drabinki, niezliczone przejścia po kamieniach przez łożysko potoku.
Jakby tego było mało przed nami wyrasta, wbrew nazwie, całkiem duży Malý vodopád. Po jego prawej stronie prowadzi kilkudziesięciometrowa metalowa drabinka. Dla osób z małą odpornością na ekspozycję może to być niezła próba nerwów ;-). Nas na szczęście ekspozycja już tak bardzo nie rusza, więc skupiamy się raczej na pięknych widokach na imponujący wodospad. Jeżeli ktoś woli unikać patrzenia w dół podczas pokonywania drabinki, to na górze może spokojnie stanąć na metalowym mostku i wtedy bezpiecznie docenić, czego dokonał, wchodząc na górę!
Kolejny wodospad (Veĺký vodopád) pojawia się przed nami już za chwilę. Tym razem pokonujemy go przy użyciu metalowych platform i krótkich drabinek. A na tym nie kończą się dzisiejsze przyjemności!
Na tym odcinku szlak właściwie cały czas prowadzi po kłodach, stopniach i drabinkach, a ściany wąwozu chwilami zbliżają się do siebie na odległość wyciągniętych ramion. Trzeba cały czas zachowywać uwagę, bo o pośliźnięcie i przymusową kąpiel w lodowatej wodzie nietrudno.
Przed nami już ostatnia część wąwozu. Nosi ona imię pioniera turystyki w Słowackim Raju, Martina Rotha – Róthowa roklina. To wyjątkowo malowniczy odcinek. Wąskie zaułki, omszałe kłody, drabinki i kładki – wszystko jest w takim nagromadzeniu, że można dostać oczopląsu.
Niestety wszystko ma swój koniec. Ściany wreszcie robią się mniej strome i coraz niższe. Jeszcze tylko kilka przejść po stromych stokach wąwozu, żeby ominąć kilka zwalonych niedawno drzew. Na koniec podchodzimy kilkanaście minut leśną ścieżką i meldujemy się przy rozstaju Glacká cesta. Miła ławeczka jakby czekała tu właśnie na nas. Czas na kolejny postój. Herbatka z termosu i pyszne kanapki smakują wyśmienicie!
Szlak przez wąwóz Veĺký Sokol jest oczywiście jednokierunkowy, jak większość tego typu tras w Słowackim Raju. Trzeba więc jakoś zejść do punktu wyjścia. Najszybciej można to zrobić czerwonym szlakiem z żółtym łącznikiem do Pily na końcu. Tak też robimy.
Najpierw szlak prowadzi Glacką cestą. To dawna droga handlowa prowadząca przez Słowacki Raj na Spisz. Pokonujemy nią jeszcze sporą wysokość, ostatecznie znajdując się na wysokości ponad 1000 m n.p.m. Mijamy kolejne polany i całkiem szybko dochodzimy do rozstaju Malá Polaná. Naszą drogą dalej biegnie niebieski szlak, a nasze czerwone znaki skręcają w lewo (!).
Wydawać by się mogło, że stąd droga już będzie prowadziła tylko w dół. Nic bardziej mylnego. Szlak to wznosi się, to opada, mijając kolejne wzniesienia i cały czas trzymając się w pobliżu grzbietu. Niepokoi nas tylko coraz ciemniejszy kolor chmur… Niestety, prognozy nie myliły się, chociaż pogoda wytrzymała aż pięć godzin, zanim się rozpadało. I to jak!
Kilkanaście minut prawdziwej ulewy towarzyszącej solidnej burzy przeczekaliśmy, siedząc na całkiem wygodnej kłodzie pod naszymi starymi pelerynami typu poncho. W ten sposób uniknęliśmy zmoczenia butów i ubrań. Warto czasem przeczekać taką główną falę deszczu, a dzisiaj lało naprawdę solidnie.
Gdy tylko ulewa ustaje, ruszamy dalej. Nareszcie szlak przestaje się bawić w up and down i zaczyna sprowadzać nas w dół. Na rozstaju Palc opuszczamy czerwony szlak. Za żółtymi znakami w dwadzieścia minut docieramy do zabudowań Pily. I dobrze, bo jesteśmy już nieźle zmęczeni.
Poza wrażeniami estetycznymi, poczuciem prawdziwej bliskości dzikiej natury i odrobiną adrenaliny podczas trudniejszych odcinków wąwóz Veĺký Sokol zapewnił nam dzisiaj coś niesłychanie rzadkiego. Prawdziwe odosobnienie. Na całej trasie w środku sezonu spotkaliśmy zaledwie kilkanaście osób. Przez całą wędrówkę w wąwozie byliśmy całkowicie poza zasięgiem sieci komórkowej. W zamian cisza przełamana tylko szumem potoku. I niesamowita skalna sceneria. Piękna wycieczka dla każdego miłośnika przyrody!
Trasa w liczbach: 7 godzin, ok. 16 km i 600m przewyższenia