Węgry cz. III – Balatonfüred, Székesfehérvár i Tihany

22 lipca 2012, niedziela

Przed południem częściowe zachmurzenie i do 24 stopni, potem nieco chłodniej i więcej chmur

Na dziś szukamy atrakcji niezbyt wymagającej i nie za długiej – należy nam się odpoczynek po wczorajszej podróży. Wybór pada na Balatonfüred – największy kurort i najstarsze uzdrowisko na północnym brzegu Balatonu.

Przed zanurzeniem się w tłum turystów zapełniających główny deptak kurortu decydujemy się nabrać oddechu: odjeżdżamy nieco na ubocze miejscowości i urządzamy sobie spacer niebieskim szlakiem na widokowe wzniesienie Jókaiego. O, to coś, co lubimy najbardziej: miła ścieżka wijąca się wśród krzewów i liściastych drzew, spokój i naprawdę przepiękne widoki na zielonkawy Balaton ze śmiało wcinającym się weń Półwyspem Tihany.

Na szczycie zastajemy grupki turystów i drewnianą wieżę widokową, z której cieszymy oczy sielskimi widokami. Chłopaki wcinają po kanapce i wybierają co większe kamienie ze szczytu (no tak, dla każdego coś miłego).

Wracamy zdecydowanie częściej uczęszczanym i bardziej kamienistym szlakiem zielonym, kończącym się przy największej nad Balatonem 120-metrowej Jaskini Loczy. Do samej jaskini niestety nie wchodzimy, bo trzeba by czekać na przewodnika, który właśnie oprowadza inną grupę, a chłopcy się niecierpliwią.

Po odetchnięciu zielenią i nacieszeniu oczu widokami pora na obowiązkowy punkt programu: wizytę w turystycznym centrum Balatonfüred. Co prawda przeciskanie się po zatłoczonych i głośnych deptakach nie należy do naszych ulubionych wakacyjnych atrakcji, a chłopaki nie ułatwiają nam zadania, jeżdżąc szaleńczo na swoich rowerkach prawie-nie-zawsze tam, gdzie trzeba, ale trzeba przyznać, że miasteczko jest urokliwe. Czarująca jest głównie nadbrzeżna, wysadzana drzewami i obsadzona kwiatami promenada Tagorego z widokiem na porcik jachtowy i z fontanną w formie słupów wodnych wytryskujących z chodnika (o, to najfajniejsze dla chłopców!). Odwiedzamy również główny plac uzdrowiska, Gyógy tér, ze źródłem Kossutha oraz z budynkiem uzdrowiskowym i z bryłą szpitala kardiologicznego oraz klasycystyczny (poł. XIX) Okrągły Kościół.

Na zakończenie jemy dość drogi, choć smaczny obiad w „tarasowej” restauracji położonej przy głównej promenadzie. Oczekując na jedzenie, chłopaki wypatrują „wieloryb” pływających wśród innych kolorowych rybek w oczku wodnym. Po obiedzie, wsadzeni do samochodu, natychmiast obaj zasypiają.

Wejście na Wzgórze Jokaiego w Balatonfured.

Wejście na Wzgórze Jokaiego w Balatonfured.

Widok na balatoński Półwysep Tihany.

Widok na balatoński Półwysep Tihany.

Wejście na Wzgórze Jokaiego w Balatonfured.

Wejście na Wzgórze Jokaiego w Balatonfured.

Na szczycie Wzgorza Jokaiego.

Na szczycie Wzgorza Jokaiego.

Wchodzimy na wieżę widokową.

Wchodzimy na wieżę widokową.

Widok na Półwysep Tihany ze szczytu Wzgórza Jokaiego.

Widok na Półwysep Tihany ze szczytu Wzgórza Jokaiego.

Wejście do Jaskini Loczy.

Wejście do Jaskini Loczy.

Gyogy ter, Balatofured, w tle źródło Kossutha.

Gyogy ter, Balatofured, w tle źródło Kossutha.

Horvath-haz, Balatonufured.

Horvath-haz, Balatonufured.

Zabudowa hotelowo-uzdrowiskowa Balatonufured.

Zabudowa hotelowo-uzdrowiskowa Balatonufured.

Willa Maurycego Jokaiego.

Willa Maurycego Jokaiego.

Klasycystyczny (XIX) kościół w Balatonufured.

Klasycystyczny (XIX) kościół w Balatonufured.

Promenada Tagorego w Balatonufured.

Promenada Tagorego w Balatonufured.

Balaton z Balatonufured.

Balaton z Balatonufured.

Balatonufured.

Balatonufured.

Balatonufured.

Balatonufured.

Po południu S. dosypia, a R. i T. robią uzupełniające zakupy, dziwując się egzotycznym dla nas węgierskim nazwom podstawowych produktów spożywczych.

Późne popołudnie spędzamy na spacerze po terenie naszego kempingu; chłopcy zajmują się swoimi ulubionymi czynnościami – wrzucaniem kamyków do wody i szaleństwami na dwukołowcach… (Tymo świetnie robi wiraże hamując rowerem, a Seba uroczo próbuje go naśladować na tuptupie… )

 

Oto dwaj dzielni ratownicy.

Oto dwaj dzielni ratownicy.

Być jak ptak.

Być jak ptak.

23 lipca 2012, poniedziałek

Piękny dzień, 30 stopni, wieczorem komfort termiczny

Odpoczęliśmy już po transferze, a do wyjazdu zostało jeszcze kilka dni, więc dziś decydujemy się na naszą najdłuższą zaplanowaną wycieczkę: do Székesfehérvár (ok. 140 km w jedną stronę, ale większość autostradą).

Székesfehérvár, zwany też Miastem Królów, ma szczególne znaczenie dla Węgrów z racji na 1000-letnią tradycję państwową: miasto było pierwszą stolicą kraju, tu też znajduje się grób św. Stefana, pierwszego króla.

My oglądamy miasto z nieco innej perspektywy – wypatrujemy miejsc, w których chłopcy mogliby w miarę bezpiecznie poszaleć na rowerkach, a jednocześnie ciekawych dla nas.

Główny plac miasta, Városház tér (Plac Ratuszowy), na szczęście nadaje się do tego doskonale. Chłopaki jeżdżą dokoła symbolizującego władzę królewską pomnika w kształcie królewskiego jabłka (a potem wzorem innych dzieci biegają w nim dookoła), a my mamy chwilę by rzucić okiem na urodziwe barokowe budynki Domu Hiemera (XVIII w.), żółtego pałacu biskupiego, zbudowanego z cegieł z dawnej średniowiecznej katedry, ratusza. M. uwiecznia też na zdjęciach XVIII-wieczny kościół franciszkanów oraz dostojną katedrę św. Stefana (pocz. XIII, przeb. barokowa XVIII w.) wraz z położoną tuż obok średniowieczną kaplicą św. Anny. Na odchodnym spoglądamy na ruiny średniowiecznej katedry (wysadzonej przez Turków) z XI-wiecznym sarkofagiem króla Stefana.

Aha, w centrum miasta oglądamy też zachowaną w formie niewielkiego skansenu dawną dzielnice serbską – ale to głównie dlatego, że błądzimy trochę, dochodząc z naszego parkingu na starówkę. Widać czasem ciekawiej jest pobłądzić:)

Dzielnica serbska, Szekesfehervar.

Dzielnica serbska, Szekesfehervar.

Dom Hiemera (XVIII).

Dom Hiemera (XVIII).

A co to za jeden.

A co to za jeden.

Barokowy ratusz w Szekesfehervar.

Barokowy ratusz w Szekesfehervar.

Pałac biskupi (kon. XVIII), Szekesfehervar.

Pałac biskupi (kon. XVIII), Szekesfehervar.

Plac ratuszowy, w tle kościół cystersów, Szekesfehervar.

Plac ratuszowy, w tle kościół cystersów, Szekesfehervar.

Katedra Św. Stefana (pocz. XIII, przeb. XVIII barokowa).

Katedra Św. Stefana (pocz. XIII, przeb. XVIII barokowa).

Ruiny średniowiecznej katedry w Szekesfehervar.

Ruiny średniowiecznej katedry w Szekesfehervar.

Dziś hańbimy się całkowicie nieklimatycznym obiadem pod znakiem literki M przy centrum handlowym. Cóż, przynajmniej szybko i niedrogo, a chłopaki dostają jakieś jeżdżące kury, które na kilka minut skutecznie ich zajmują.

Druga część zwiedzania Székesfehérvár to oglądanie romantycznie gargamelowatego zamku Boryego (Bory-vár). Tradycyjnie błądzimy przy dojeździe – dojazd do atrakcji turystycznych bywa na Węgrzech, niestety, nie najlepiej oznaczony. Ok. stuletnia budowla została wzniesiona przez rzeźbiarza i architekta J. Boryego jako wyraz miłości dla jego żony (jej, ja też bym tak chciała… Romuś, zbuduj mi coś takiego…). Niezależnie od niepochlebnych opinii krytyków na temat kiczowatego wyglądu zamku, trzeba przyznać, że przechadzanie się po nim naprawdę cieszy oczy, a sam zameczek wraz z dziedzińcami stanowi niezwykle wdzięczny temat fotograficzny. To też świetne miejsce dla rodzin z dziećmi – chłopcy chętnie przechadzają się po zamkowych zakamarkach i słuchają wymyślonych naprędce przez M. bajkowo-zamkowych tajemniczych opowieści (o słoniu drapiącym w głowę, o Shreku ukrytym w iglakach, o lwach ryczących raz na sto lat…). Pełni szczęścia dopełniają lizaki w dziobkach. Wracamy z wycieczki z głowami pełnymi wrażeń.

Zamek Bory-var.

Zamek Bory-var.

Zamek Bory-var.

Zamek Bory-var.

Bajkowy obrazek.

Bajkowy obrazek.

Słoń drapiący po glowie.

Słoń drapiący po glowie.

Z deszczu pod rynnę.

Z deszczu pod rynnę.

Zamek Bory-var.

Zamek Bory-var.

Kiedy mężczyza kocha kobietę.

Kiedy mężczyza kocha kobietę.

Tymo i Seba wśród królów węgierskich.

Tymo i Seba wśród królów węgierskich.

Zamek Bory-var z góry.

Zamek Bory-var z góry.

Schody na wieżę.

Schody na wieżę.

Po południu trochę się chmurzy i wieje, więc rezygnujemy z inauguracyjnej kąpieli w Balatonie na rzecz spaceru po okolicy.

Wchodzimy na górującą nad naszym kempingiem górę św. Michała z malowniczo położonym na niej białym kościółkiem (piękne widoki na Balaton), a potem wracamy po rowerki i urządzamy sobie przechadzko-przejażdżkę po biegnącej dookoła Balatonu ścieżce rowerowej.

Trzeba przyznać, że cała okolica jest bardzo dobrze zagospodarowana turystycznie i jest świetnym miejscem do aktywnego wypoczynku. Rowerzystów widać niemal na każdym kroku. Fajnie, za parę lat chłopcy podrosną i my też będziemy mogli przesiąść się na rowery!

Wzgórze Św. Michała, Vonyarcvashegy.

Wzgórze Św. Michała, Vonyarcvashegy.

Balaton i nasz kemping z góry.

Balaton i nasz kemping z góry.

Kościółek na szczycie wzgórza Św. Michała.

Kościółek na szczycie wzgórza Św. Michała.

Spacer rowerowy po Vonyarcvashegy.

Spacer rowerowy po Vonyarcvashegy.

Brzeg Balatonu.

Brzeg Balatonu.

Spacer rowerowy po Vonyarcvashegy.

Spacer rowerowy po Vonyarcvashegy.

Spacer rowerowy po Vonyarcvashegy.

Spacer rowerowy po Vonyarcvashegy.

Wieczorny widok z tarasu...

Wieczorny widok z tarasu…

24 lipca 2012, wtorek

31oC, pięknie, a po południu burza z ulewą

 Dzisiejsza wycieczka to sztandarowa atrakcja pobytu nad Balatonem – półwysep Tihany.

Naszym pierwszoplanowym celem nie jest jednak wioska Tihany, tylko Geizir mező – położone na południu półwyspu wzgórze, usiane pozostałościami po dawnych gejzerach (cały półwysep ma pochodzenie wulkaniczne, a dwa tutejsze jeziorka powstały w dawnych kraterach).

Dość skomplikowane okazuje się dotarcie do naszego celu – podjeżdżamy na koniec wyspy w okolice przeprawy promowej i parkujemy na, o dziwo, darmowym parkingu po lewej stronie. Problemy zaczynają się, gdy okazuje się, że dojście do naszego szlaku prowadzi przez teren ogromnego ośrodka wypoczynkowego Club Tihany, który jest ogrodzony aż do samego jeziora… Na szczęście bez problemu wchodzimy przez główną bramę, przy której ochroniarz instruuje nas dokładnie, jak dojść do furtki, którą przechodzi szlak (zresztą przez cały teren prowadzą znaki szlaku).

Sam szlak jest bardzo dobrze oznakowany. Od razu dość stromo wyprowadza nas na Gejzir mező, gdzie wita nas pierwszy gejzer (czyli po węgiersku – ku uciesze chłopaków – kúp:-).

Odnajdujemy kilka „kúp”, które zwykle są po prostu wyraźnymi pagórkami ze skałkami na wierzchołku; może nie są zbyt spektakularne, ale na pewno bardzo oryginalne i warte spaceru! (być może bardziej widowiskowy byłby Aranyház – Złoty Dom, nazwany tak od koloru pokrywających go porostów, ale dzisiaj było to dla naszej czwórki za daleko).

Najważniejsze, że na szlaku jest dziś bardzo spokojnie (przez ok. półtorej godziny spotykamy tylko kilka osób), można naprawdę poobcować z tutejszą przyrodą (zupełnie inna roślinność niż u nas, głównie liściasta, podobne tylko dęby, choć ok. 3 razy mniejsze niż nasze). Przy ostatnim z gejzerów robimy miły popas, a potem schodzimy w kierunku zielonego szlaku, omijając główną kulminację wzniesienia.

Urok naszej wycieczki doceniamy w pełni, docierając do centrum miejscowości Tihany, gdzie przelewają się prawdziwe tłumy turystów… Nasi chłopcy zdążają na szczęście zasnąć już podczas objazdu bocznych dróżek wyspy w poszukiwaniu ładnych ujęć na jeziorko Belső-tő, więc teraz M. wyskakuje i robi szybki spacer z aparatem, utrwalając budynki opactwa benedyktyńskiego istniejącego tutaj od XI w (obecnie w wystroju barokowym) oraz tutejsze zagrody zbudowane z wulkanicznego tufu i kryte strzechą.

Szlakiem wygasłych gejzerów, Tihany.

Szlakiem wygasłych gejzerów, Tihany.

Wygasłe gejzery na Półwyspie Tihany.

Wygasłe gejzery na Półwyspie Tihany.

Wygasłe gejzery na Półwyspie Tihany.

Wygasłe gejzery na Półwyspie Tihany.

Wygasłe gejzery na Półwyspie Tihany.

Wygasłe gejzery na Półwyspie Tihany.

Jezioro Zewnętrzne w dawnym kraterze wulkanu, Tihany.

Jezioro Zewnętrzne w dawnym kraterze wulkanu, Tihany.

Jezioro Zewnętrzne w dawnym kraterze wulkanu, Tihany.

Jezioro Zewnętrzne w dawnym kraterze wulkanu, Tihany.

Opactwo benedyktynów (XI, przeb. XVIII barokowe), Tihany.

Opactwo benedyktynów (XI, przeb. XVIII barokowe), Tihany.

Opactwo benedyktynów (XI, przeb. XVIII barokowe), Tihany.

Opactwo benedyktynów (XI, przeb. XVIII barokowe), Tihany.

Sielska zabudowa Tihany.

Sielska zabudowa Tihany.

Sielska zabudowa Tihany.

Sielska zabudowa Tihany.

Sielska zabudowa Tihany.

Sielska zabudowa Tihany.

Paprykowy raj.

Paprykowy raj.

Ruiny średniowiczenego kościółka Ujlaki, Tihany.

Ruiny średniowiczenego kościółka Ujlaki, Tihany.

Po południu mieliśmy zamiar nareszcie wykąpać się w Balatonie, ale plany pokrzyżowała nam pogoda (burza i znaczne ochłodzenie). Pojechaliśmy więc do Keszthely na zwiedzanie, ale niestety znowu się rozpadało, a Muzeum Marcepanu z cukiernią, gdzie chcieliśmy przeczekać deszcz, było zamknięte… W końcu skończyło się na pojeżdżeniu po terenie kempingu na rowerze i tuptupie (głównie na przejeżdżaniu przez kałuże po ulewie…). Też było fajnie!