W naszych planach wyjazd do Białowieży miał być rodzinną sielanką w sielskim otoczeniu prastarej puszczy i z piękną pogodą. Rzeczywistość trochę rozminęła się z oczekiwaniami – i pogoda nie była taka piękna jak planowaliśmy, i – przede wszystkim – choroby umęczyły nas do tego stopnia, że musieliśmy skrócić pobyt o jeden dzień. Z perspektywy czasu doceniamy jednak starą prawdę, że to, co złe, szybko odchodzi w zapomnienie. Z kilku dni w Białowieży zostały piękne wspomnienia i sentyment do tej wyjątkowo cennej przyrodniczo okolicy. Wizyta w Białowieży jest godna polecenia wszystkim rodzicom maluszków – przede wszystkim z tego względu, że ogromną większość atrakcyjnych turystycznie miejsc można bez problemu zwiedzić z dziecięcym wózkiem.
13 maja 2010, czwartek
Przelotne deszcze, chwilami 21 stopni, chwilami 16, pogoda w sumie dobra do jazdy
Warszawa – Białowieża, 11:10-16:30, ok. 240 km
Wyjeżdżamy późno, bo chłopaki ostatnio ciągle chorzy, wiszą na nebulizatorze, więc rano trzeba zaliczyć wszystkie inhalacje i inne procedury higieniczno-medyczne. W dodatku Sebuś wstaje dziś lewą nogą i o byle co płacze. Cóż, nie jest lekko…
Za to w drodze obaj chłopcy spisują się na medal: S. ciągle śpi, a T. to bombowy kumpel – m.in. co chwilę dopytuje się, kiedy będzie ta „Galgalka”.
Postój na Świętej Górze Grabarce
To wyjątkowe miejsce – najważniejszy ośrodek prawosławnego kultu religijnego w Polsce – trzeba choć raz odwiedzić, niezależnie od wyznania. Tysiące krzyży robią ogromne wrażenie – te stare mieszają się z tymi ustawionymi całkiem niedawno. Oglądamy główną cerkiew klasztorną, odbudowaną po pożarze w 1990 r., a także studnię cudownego źródełka, znajdującą się u podnóża góry, zachodzimy też nad przepływający tuż obok strumień, którego woda – jak się uważa – ma cudowne właściwości. Atmosfera tego miejsca udziela się wszystkim, nawet chłopcom – Sebuś grzecznie siedzi w chuście.
Na miejsce dojeżdżamy o 16:30. Mieszkamy w jednej z kwater przy głównej ulicy w Białowieży. Ogarniamy się, zmiatamy z chęcią późny obiad u gospodarzy.
14 maja 2010, piątek
„Czasem słońce, czasem deszcz”, 17-24 stopnie
Decydujemy się nie kłaść Tyma w dzień na wyjeździe – to znacznie ułatwia planowanie wycieczek.
Wycieczka do Topiła, 10:30-15:00
Już sam dojazd samochodem to frajda – puste drogi, wsie, w których zatrzymał się czas… Topiło – miejscowość leśniczo-turystyczną położoną w sercu Puszczy – warto odwiedzić z dziećmi ze względu na ciekawą ścieżkę turystyczną „Osobliwości puszczy” (a.k.a. ”Puszczańskie drzewa”…). Wypuszczony z samochodu Tymo biega jak szalony, Seba w większości śpi w wózku, a my ucinamy sobie bardzo miły spacer wokół topiłskiego stawu – żaby rechoczą, komary latają – każdym centymetrem skóry czuć przyrodę dookoła. W pewnym momencie Tymcia zaczynają boleć nóżki, na szczęście sytuację ratują stare tory wąskotorówki, którymi przez spory odcinek wiedzie nasza ścieżka. Tymo zamienia się w Koko ze „Stacyjkowa” i do końca spaceru „jedzie” ochoczo do przodu.
Robimy postój przy starej wąskotorówce – „miniskansenie” – gdzie wszyscy z chęcią wrzucamy coś na ząb. Sebcik je w terenie, my widzimy już w nim ducha turysty!
W drodze powrotnej zahaczamy o skansen kolejki wąskotorowej w Hajnówce
Sama ekspozycja jest dość skromna, ale za to uwagę dzieci przyciągają „ruchome” drewniane tablice edukacyjne dotyczące drzew i zwierząt.
Wieczorny spacer do granic Parku Pałacowego
Tymowi do szczęścia wystarczy latarka, dodatkową atrakcją są wszechobecne błotniste kałuże. Seba siedzi z grzechotką. My mamy miły spacer. Fajnie jest.
Dziś cały dzień z sukcesem udaje nam się uciekać przed deszczem. Tymo ma wilczy apetyt i co chwila dopomina się o jedzenie. Sebuś dla odmiany bardzo łatwo rozprasza się przy karmieniu, które momentami bywa przez to naprawdę trudne.
15 maja 2010, sobota
16-19 stopni, umiarkowane zachmurzenie
Wycieczka do rezerwatu żubrów, 11:10-14:30
Mówisz „Białowieża”, myślisz „żubry”, więc oczywistym punktem naszego programu jest białowieski rezerwat żubrów. Rezerwat znajduje się kilka kilometrów od Białowieży, zajmuje sporą powierzchnię i jest naprawdę nieźle zorganizowany. Zagrody dla zwierząt są bardzo duże (przez co czasem trudno głównych bohaterów wypatrzeć). Oprócz żubrów można tu spotkać się też z konikami polskimi, jeleniami, łosiami, dzikami i rysiami. Tymo bez problemu pokonuje spory spacer na własnych nogach, a na koniec kupuje soczek z automatu i wybiera sobie widokówki ze zwierzętami na pamiątkę. Seba – jak to często bywa – przesypia wszystkie atrakcje.
Po opuszczeniu rezerwatu próbujemy jeszcze podjechać do tajemniczego puszczańskiego „Miejsca mocy”, ale najpierw trochę błądzimy, a potem już robi się późno, więc wracamy na obiad.
Spacer po Parku Pałacowym, 17:40-19:20
Chcieliśmy zwiedzić Muzeum Białowieskiego PN w ramach nocy muzeów, ale było czynne dopiero od 19:30, a to trochę późno jak dla nieśpiącego cały dzień Tymcia. Ale za to dokładnie zwiedziliśmy Park Pałacowy (zał. kon. XIX) – to rozległy park w stylu angielskim, piękne drzewa i malownicze polany. Niegdyś na wzgórzu wznosił się pałac carski, ale spłonął w 1944 r, obecnie pozostało trochę zabytkowych budynków z dawnego założenia parkowo-pałacowego, m.in. dworek namiestnika (poł. XIX), Dom Marszałkowski, Dom Myśliwski i Dom Zarządu. Przeszliśmy ok. 3 km, Tymo sporo na barana. Obecnie wzrok przyciąga przede wszystkim nowoczesna siedziba dyrekcji parku i muzeum BPN. Na pewno jeszcze tu wrócimy.
16 maja 2010, niedziela
Rano 24 stopnie, potem opady, 15 stopni
Spacer szlakiem Dębów Królewskiech w uroczysku Stara Białowieża, 11:00-12:00
Uroczy spacer w przepięknym miejscu: dostojny mieszany las, wiele starych dębów. Cała ścieżka bardzo starannie przygotowana turystycznie: ławka, wiaty, tablice informacyjne przy pomnikowych dębach.
Tymusiowi najbardziej podoba się drewniana „zakrętowa kładka”, którą cały czas wiedzie nasza trasa (nota bene to świetna trasa na spacer z wózkiem) – biegnie po niej jak szalony, a potem z apetytem wsuwa kanapkę. Sebuś cały spacer słodko śpi.
Skansen w Białowieży, 12:00-13:00
Może nie ma tu wielu obiektów do zwiedzenia, ale to miejsce wyjątkowo malownicze – urocze łąki, latające bociany, wijąca się rzeka. Oglądamy m.in. dwa wiatraki-koźlaki, stare chałupy, prawosławną kapliczkę, żuraw. Tymo jest zachwycony, bo … je lizaka, Sebuś znów w większości śpi.
Objazd okolic Białowieży, 18:00-19:15
Mieliśmy w planach powtórkę Miejsca Mocy, ale się rozpadało więc wybieramy się na samochodową wycieczkę. Może to i dobrze. Z samochodu oglądamy kościół w Białowieży (20.-30. XX w), Ośrodek Edukacji Ekologicznej „Jagiellońskie” z ptasim budzikiem, zespół budynków kolejowych „Białowieża Towarowa” z kon. XIX w., sobór Św. Trójcy w Hajnówce i … pomnik żubra w Zwierzyńcu.
29 maja 2010, sobota
19 stopni, słońce
Ostatniego dnia naszego pobytu (17.05) u Sebusia nasiliła się obturacja oskrzeli, a M. obudziła się zupełnie bez życia i z wysoką gorączką. Cóż było robić, spakowaliśmy się i wróciliśmy do domu (ale z mocnym przekonaniem, że wrócimy tu jeszcze na jeden dzień, żeby dokończyć zwiedzanie). Okazja nadarzyła się dwa tygodnie później. Tym razem wyrwaliśmy się z samym Tymusiem, zostawiając Sebcia z Babcią i Dziadkiem na działce.
Rakówiec-Białowieża (8:50-11:45)
Jedzie się bardzo sprawnie; zatrzymujemy się na miły postój w połowie drogi, nad Bugiem.
Białowieża (11:45-16:45). Oglądamy:
Muzeum Przyrodnicze Białowieskiego PN
Muzeum mieści bogate, naprawdę ciekawie zaprezentowane zbiory. Najbardziej podoba się nam przekrój mrowiska, nory borsuka, widok na korzenie sosny i wiewiórka-albinos (M. i R.) oraz kolejka wąskotorowa (T.). Tymuś świetnie znosi godzinne zwiedzanie z przewodnikiem. Na koniec wchodzimy na wieżę widokową.
Miejsce Mocy
Tym razem trafiamy bez problemów – okazuje się, że przyczyną naszych poprzednich kłopotów były pozdejmowane (na czas renowacji) drogowskazy – tym razem są na swoim miejscu. Od parkingu trzeba trochę podejść, ale to przemiły spacer przez las. „Miejsce mocy”, emanujące ponoć niezwykłą energią, to kilka dużych kamieni, drzewa wyrastające z jednego pnia i wieża widokowa. Powrót (nieczynnymi) torami kolejowymi to wielka frajda dla Tyma.
Obiad w Restauracji Carskiej
Drogo jak diabli i niewielkie porcje, ale mimo to naprawdę warto odwiedzić to wyjątkowe miejsce – zespół dworcowy z końca XIX w, stara lokomotywa, drezyna – zabytkowa Syrena (można się nią przejechać po puszczy za 100 zł!), stolik na środku torowiska. „Ale czad!” – skwitował Tymuś.
Z wycieczki wracamy z poczuciem, że udało nam się odrobić dzień urwany z majowego wyjazdu. I to w jakim stylu! Było przesympatycznie!