Delft kojarzymy głównie jako rodzinne miasto Johannesa Vermeera. I rzeczywiście – w Centrum Vermeera możemy przenieść się w świat XVII-wiecznego holenderskiego malarstwa. Spodoba się tu jednak także turystom mniej zainteresowanym sztuką. Delft jest zaliczane do miast, które zachowały klimat dawnych epok. Jeśli staniecie nad uroczym kanałem Ouede Delft i przyjrzycie się rzędowi starych kamienic, których drzwi wychodzą często wprost do wody, poczujecie się jakbyście przenieśli się kilkaset lat w przeszłość. Delft to także słynny biało-błękitny fajans („błękit z Delft”) i jedna z dwóch najwyższych wież kościelnych w Holandii – z góry wspaniale widać miasto, poprzecinane urokliwie wstęgami kanałów.
1 maja 2019, środa
Informacje praktyczne
Centrum Vermeera (Vermeercentrum). Na wizytę w tym miejscu zarezerwujcie sobie ok. godziny. Za bilety wstępu osoby dorosłe zapłacą 9 euro, a nastolatki (11-17 lat) – 5 euro. Dzieci do 11 lat zwiedzają muzeum za darmo. Przy wejściu warto wziąć sobie darmowy audioprzewodnik (w języku niderlandzkim lub angielskim) – jest atrakcyjny nawet dla młodszych dzieci (choć zapewne zupełnie z innych powodów niż dla dorosłych:). Na parterze Centrum Vermeera mieści się bardzo dobrze zaopatrzony sklep z gustownymi pamiątkami.
Kościół św. Jana. Na gigantyczną wieżę (109 m, taras widokowy na wysokości 85 metrów) nie wejdziecie z dziećmi młodszymi niż 6 lat. Ale może to i dobrze – schodki są wąskie i wymijanie się z turystami podążającymi w przeciwnym kierunku może być niebezpieczne. Widok z góry niezapomniany. Na zwiedzanie wnętrza kościoła i wieży obowiązują osobne bilety (8,50/6/3 euro – bilet łączony – wieża i kościół – odpowiednio dla dorosłego, nastolatka i młodszego dziecka; zwiedzanie samej wieży – 4,50 euro).
W Delft warto zajrzeć też do Museum Lambert van Meerten – jest tu piękna kolejka płytek fajansowych, wyprodukowanych od XVI do XIX w. Bilety wstępu nie są drogie. My, niestety, odpuściliśmy już sobie fajanse – najmłodszy członek naszej wycieczki miał bowiem nieco inne oczekiwania co do rodzinnej wycieczki;)
Samochód najwygodniej zostawić na którymś z dużych krytych parkingów (cena ok. 3 euro za godzinę). Próbowaliśmy zatrzymać się na miejscu postojowym przy ulicy, ale parkomaty przyjmowały tylko karty płatnicze Maestro. W końcu zostawiliśmy auto na krytym parkingu Prisenhof – równie dogodny jest parking Phoenix, ale tam jest niżej (1,9 m) – obawialiśmy się, że nasza bryka będzie szorowała anteną po dachu;). No i do parkingu wjeżdżaliśmy windą pod kanał – to dopiero atrakcja! Z parkingu na plac ratuszowy dochodzi się w 15 minut.
Centrum Vermeera (Vermeercentrum)
To miejsce na pewno spodoba się rodzinom z dziećmi w wieku szkolnym. Jeśli młodzi turyści dopiero zaczynają swoja przygodę ze sztuką, warto wcześniej pokazać im film Dziewczyna z perłą – będzie to dobry wstęp do zwiedzania miasta i rozpoczęcia przygody z twórczością Vermeera.
Na najniższej kondygnacji muzeum prezentowane są reprodukcje wszystkich 37 obrazów Vermeera. Warto poczytać sobie zwięzłe, ale bardzo ciekawe opisy zamieszczone przy obrazach – są napisane przystępnie i zwracają uwagę na szczegóły, które mogą stanowić klucz do interpretacji całości. Muzeum odwiedziliśmy z wszystkimi naszymi chłopakami – czteroletni Grzesiek oczywiście malarstwo miał w głęboko nosie, ale bardzo spodobał mu się audioprzewodnik – po zbliżeniu do czujnika mógł słuchać opisów poszczególnych eksponatów. Po angielsku oczywiście, więc zupełnie nic z tego nie rozumiał, ale samo uruchamianie przewodnika wystarczyło jako pierwszorzędna atrakcja. 😉
Na pierwszym piętrze, w pracowni malarza, zostajemy wprowadzeni w tajniki techniki, stosowanej przez Vermeera. Dowiadujemy się mnóstwa ciekawych rzeczy o barwnikach stosowanych w XVII-wiecznym malarstwie, zgłębiamy tajniki stosowanej przez Vermeera perspektywy, zaglądamy w camera obscura, a nawet sami stajemy się postaciami z najbardziej znanych obrazów holenderskiego mistrza.
Tematem ekspozycji na drugim piętrze jest… miłość. Jak Vermeer przedstawiał miłość? Jakie były jej rodzaje? Na podstawie czego możemy wnioskować, że o miłość właśnie chodzi? Symbolika stosowana na dawnych obrazach nie zawsze przecież jest już czytelna dla nas.
Vermeercentrum mieści się w zabytkowej kamienicy, która należała kiedyś do Gildii św. Łukasza – cechu malarzy, którego członkiem był Vermeer.
Stary Kanał (Oude Delft)
Do Centrum Vermeera idziemy przy Starym Kanale (Oude Delft) – jednym z najbardziej malowniczych miejsc w Delft. W wodach kanału przeglądają się fasady starych kamienic, jego brzegi łączą urokliwe mosty w kształcie oślego grzbietu. Wszędzie pełno rowerów. Chłopaki zauważają nawet jeden rower zatopiony w wodach kanału. Ciekawe, jak tam on się znalazł? Może jakiś nierozważny rowerzysta za blisko brzegu zaparkował swój pojazd? M. pędzi za Grześkiem, odważnie pokonującym kolejne metry na swoim białym rowerku – obraz zatopionego roweru zdecydowanie podziałał nam na wyobraźnię;)
Krzywa wieża – nie tylko w Pizie!
Po drodze zwracamy uwagę na krzywą wieżę gotyckiego Starego Kościoła (Oude Kerk), która stoi na fundamentach dawnej wieży strażniczej.
Plac ratuszowy
Prosto z Centrum Vermeera kierujemy się na plac ratuszowy (Markt). To rozległy plac, ze wszystkich stron otoczony ciasno kamienicami. Dominantą placu jest majestatyczna wieża Nowego Kościoła, z drugiej strony plan zamyka piękny budynek XVII-wiecznego ratusza. Jego donżon pochodzi z XV w. – to jedyny zachowany fragment starego budynku.
Przy rynku znajduje się też klimatyczny sklep z serami. Przed sklepem drewniane saboty i nosidła do noszenia sera na targach serowych. Idealne miejsce na pamiątkowe zdjęcie z Holandii!
Nowy Kościół (Nieuwe Kerk) – wejście na drugą pod względem wysokości wieżę w Holandii
Będąc w Delft, koniecznie trzeba wdrapać się na wielgachną wieżę gotyckiego (XIV w.) Nowego Kościoła. Wejście jest dostępne dla dzieci od 6. roku życia. To dość sensowne ograniczenie – schodki przez całą drogę wiją się w górę stromą serpentyną, a rozmijanie się z innymi turystami jest bardzo niewygodne. Pokonanie ponad 80 m wysokości wymaga nieco wysiłku, ale widok z góry wynagrodzi wszelkie trudy – R. ze starszymi chłopakami stwierdzili, że czuli się, jakby spoglądali na dół z okien samolotu.
Z zakazu wejścia na wieżę był mniej zadowolony Grześ, który najpierw urządził histerię, że nie mógł pójść razem ze starszymi braćmi, a potem – że nie mógł wielokrotnie otwierać bramek swoim biletem wstępu do wnętrza kościoła. Taaak, posiadające doskonałą akustykę wnętrze świątyni było świetną oprawą dla tej sielskiej rodzinnej sceny;)
Nieco dłużej zatrzymaliśmy się przy przepięknym renesansowym grobowcu Wilhelma I Orańskiego, wykonanym z marmuru i czarnego kamienia (grupa rzeźbiarska znajduje się na liście 100 najpiękniejszych rzeźb w Holandii). Jak to dobrze, że w nogach postaci księcia leżał jego wierny pies – Grzesiek miał na czym zaczepić oko.
Wnętrze kościoła opuściliśmy z Grzesiem dość szybko, resztę czasu czekania na chłopaków spędzając przy obrotowych drzwiach wejściowych do kościoła, przy gołębiach na placu ratuszowym i przy sklepie z serem.
Prisenhof (Książęcy Dwór)
W drodze powrotnej do samochodu zatrzymaliśmy się jeszcze chwilę przy Prisenhof – dawnej siedzibie księcia Wilhelma I Orańskiego, namiestnika prowincji Niderlandów. To właśnie tutaj w 2. połowie XVI w. książę został zamordowany – na ścianie w Holu Morderstwa widać dwie dziury po pociskach. Obecnie wnętrza Książęcego Dworu mieszczą muzeum prezentujące m.in. eksponaty zw. z dynastią Orańską.
Wycieczka do Delft zajęła nam ok. 3,5 godziny (nie licząc problemów z parkowaniem). W mieście spokojnie można by jednak spędzić więcej czasu, szczególnie gdybyśmy zdecydowali się na wizytę w innych muzeach czy rejs starymi kanałami. Spoglądanie na miasto z perspektywy wody musi być niewątpliwie bardzo przyjemne!
Prosto z Delft jedziemy do jednego z najpiękniejszych miejsc w Holandii – zabytkowego zespołu wiatraków Kinderdijk – koniecznie zobaczcie naszą relację (link do wpisu tutaj).