Kto chce zobaczyć jeden z największych głazów narzutowych w Polsce, powinien wybrać się na Mazowsze, w okolice miejscowości Zawady, leżącej tuż obok trasy katowickiej. Ze swoimi 40 m obwodu jest niewiele mniejszy od polskiego rekordzisty, głazu Trygław znajdującego się na Pomorzu Zachodnim – zajmuje chlubne drugie miejsce pod względem wielkości. Głaz Mszczonowski spokojnie leży sobie w zagłębieniu w ziemi, obrośnięty krzewami i drzewami. Docierają tu naprawdę nieliczni turyści, mimo że nieodległą trasą katowicką pędzą sznury samochodów. Trafić tu niełatwo, bo atrakcja nie jest w żaden sposób oznaczona, a głaz chowa się w kępie drzew i krzewów, więc czy warto? Zdecydowanie! Rozmiar mazowieckiego olbrzyma zrobi wrażenie na każdym! Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie ten piękny pomnik przyrody nieożywionej zostanie lepiej wyeksponowany (oznaczona ścieżka, przecięcie obrastającej go gęstwiny itp.) – zdecydowanie na to zasługuje!
Głaz Mszczonowski w Zawadach
4 stycznia 2020
Informacje praktyczne
Głaz Mszczonowski znajduje się tuż obok trasy katowickiej, na wysokości miejscowości Zawady. Najlepiej zjechać w drogę na Białą Rawską, a zaraz po skręcie skręcić przed wiaduktem w lewo w drogę z płyt betonowych. Tu można zostawić samochód. Od drogi z betonowymi płytami będzie odbijała ścieżka w lewo – należy w nią skręcić. Idziemy przez pola w stronę kępy drzew – tam właśnie chowa się mszczonowski olbrzym. Ani ścieżka, ani samo miejsce nie jest w żaden sposób oznaczone – w dotarciu na miejsce mogą pomóc współrzędne (N 51° 54’51.01″ E 20° 27’15.73″). Dostęp do głazu jest bezpłatny. Najlepiej zawitać tu późną jesienią, bezśnieżną zimą lub wczesną wiosną, gdy nie ma liści na drzewach – widoki na głaz będą szersze.
Polodowcowa pamiątka na piaszczystych terenach Mazowsza
Głaz Mszczonowski został przypadkowo odkryty sto lat temu, w latach 20. XX w. Leżał tuż pod powierzchnią ziemi. Zaraz też wokół głazu zaczęto wykopywać ziemię, by oszacować rozmiar znaleziska. To, co wyłoniło się spod ziemi, przerosło oczekiwania wszystkich – okazało się, że pod Zawadami kryje się pamiątka polodowcowa imponującej wielkości – głaz ma 40 m obwodu, 15 m długości i 10 m szerokości – a prawdopodobnie miał nawet więcej, bo zaraz po odkryciu głazu okoliczna ludność zaczęła ochoczo wykorzystywać go na cele budowlane, odłupując, ile się dało. Całe szczęście, że ten piękny pomnik przyrody nieożywionej został objęty ochroną (co prawda dopiero w 1990 r.), co uchroniło go przed dalszą dewastacją.
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy podczas wycieczki do Głazu Mszczonowskiego, jest – oczywiście poza jego imponującym rozmiarem – ogromne zapuszczenie otaczającego go terenu. Wziąwszy pod uwagę rangę i wartość obiektu – to drugi pod względem wielkości głaz narzutowy w Polsce, w dodatku nie typowy skandynawski eratyk, lecz piaskowcowy „porwak” – głaz wyrwany przez lodowiec gdzieś z lokalnego podłoża – aż prosi się o wyznaczenie szlaku turystycznego prowadzącego do głazu. Ten pomnik przyrody w żaden sposób nie jest oznaczony – nie, przepraszamy, jest jedna leciwa i nieczytelna już tabliczka, ze starości wrośnięta w drzewo, ale trzeba się nieźle nagimnastykować, by w ogóle ją znaleźć. Dostępu do głazu bronią gęste krzewy tarniny – ścieżka jest wąska i słabo widoczna. Warto byłoby przeciąć gęstwinę, zamontować tablice informacyjne, może nawet wyznaczyć ścieżkę dydaktyczną? Swojego czasu apelował już o to znany mazowiecki krajoznawca, autor uwielbianego przez nas przewodnika po Puszczy Kampinoskiej, Lechosław Herz (http://mazowszezsercem.blogspot.com/2016/04/skarby-przyrody-gaz-w-zawadach.html).
Olbrzym leży na dnie dołu (w momencie odkrycia był przecież zakopany w ziemi), ale można zejść ścieżką aż do jego stóp (uwaga na błoto!). Warto z bliska przyjrzeć się charakterystycznym mocno wyżłobionym liniom na powierzchni głazu – to pamiątka podróży olbrzyma wraz z lodowcem – wyżłobienia wycięły okruchy skalne, ocierające się o głaz podczas przemieszczania się lodowca. Głaz odwiedzaliśmy już dwukrotnie – po raz pierwszy w listopadzie 2012 r., gdy mknęliśmy na późnojesienny wypad w Gorce (relacja tutaj), oraz w styczniu 2021 r. – już z trójką naszych dzieciaków. Przez niemal 10 lat nic w okolicach Głazu Mszczonowskiego nie uległo zmianie – no, może poza tym, że tabliczka informująca o objęciu głazu ochroną jeszcze bardziej wyblakła, a gęstwina wokół niego stała się jeszcze trudniejsza do przebycia. Jedno pozostaje niezmienne – wrażenie jakie wywiera głaz na oglądających go turystach. Piękna lekcja glacjologii, i to na piaszczystych terenach Mazowsza!