Odcinek przez Pasmo Masłowskie i pierwsze wzniesienia Łysogór. Znaczna część szlaku poprowadzona została leśnymi drogami, nam jednak najbardziej dały się we znaki długie asfaltowe odcinki – przez sąsiadujący z Kielcami Masłów oraz przez Krajno i Świętą Katarzynę. To według nas najdłuższy i najbardziej męczący odcinek GSŚ. Jednak gdy już mija zmęczenie i nogi przestają boleć, w głowie zostają same dobre wspomnienia, a tych jest naprawdę sporo. Najciekawszym odcinkiem szlaku jest masyw Klonówki z Diabelskim Kamieniem i „bieszczadzkim” zejściem z Dąbrówki w stronę malowniczego przełomowego odcinka Lubrzanki, bardzo przyjemny także rejon Radostowej i Wymyślonej.
Główny Szlak Świętokrzyski – z Tumlina do Świętej Katarzyny
Ruszamy spod kościoła w Tumlinie-Węglach. Odcinek prowadzący przez miejscowość nieco się dłuży, jednak już po niespełna dwóch kilometrach żegnamy jednak asfalt i zaczynamy rozciągnięte i niezbyt strome podejście na Sosnowicę. Wzniesienie – jak to w Górach Świętokrzyskich – jest wypłaszczone i porośnięte lasem, więc łatwo je przeoczyć. Pewną wskazówką tego, że oto dotarliśmy w rejony szczytu jest zorganizowane leśne miejsce odpoczynku.
Po minięciu Sosnowicy opuszczamy obszar Wzgórz Tumlińskich i wchodzimy na teren Pasma Masłowskiego. Najpierw czeka nas mało przyjemny marsz poboczem dosyć ruchliwej drogi Kielce-Zagnańsk. Na szczęście już za chwilę szlak odbija w lewo i ścieżka znów zagłębia się w las. Przez trasę S7 przechodzimy szerokim przejściem dla zwierząt. Cywilizacja nie daje jednak o sobie zapomnieć na długo. Po chwili idziemy wzdłuż kolejnej drogi, tym razem to krajowa 73, tutaj na szczęście nie musimy wędrować poboczem, tylko lokalną drogą za osłoną drogowych ekranów.
Kolana na twardym podłożu konsekwentnie przypominają o swoim istnieniu, więc z radością witamy powrót na leśne dukty. Przed nami wyraźniejsze wzniesienia, w tym pierwsza z nich – Domaniówka. Na polanie już za jej kulminacją urządzamy sobie przemiły postój. Bardzo tu malowniczo. Przez dłuższą chwilę oglądamy piękny spektakl śmigających nad masywem Klonówki szybowców startujących z pobliskiego lotniska w Masłowie. Fajnie jest obserwować jak bezszelestnie pływają sobie po niebie i zdobywają wysokość, wykorzystując prądy powietrzne nad lokalnymi wzniesieniami!
Dobrze, że solidnie sobie odsapnęliśmy, bo przed nami chyba najmniej przyjemny odcinek całego Głównego Szlaku Świętokrzyskiego – długa wędrówka przez Masłów. Marsz asfaltem i chodnikami dłuży się i dłuży – po trosze to pewnie efekt kryzysu kondycyjnego drugiego dnia😉, po trosze jednostajnego obciążenia kolan na twardym podłożu, po trosze tego, że w Masłowie zdobywamy całkiem sporo wysokości. Oboje szczerze cieszymy się, gdy czerwone znaki wreszcie skręcają w prawo, a zabudowania wreszcie zostają za nami.
Za Masłowem wkraczamy w masyw Klonówki. Po minięciu ostatnich domów zostaje nam już tylko dosłownie kilkaset metrów leśnego podejścia na szczyt wzniesienia. Tuż za kulminacją Klonówki mijamy niewielką platformę widokową, a po kolejnym kwadransie docieramy do imponującego Diabelskiego Kamienia. Legenda o pochodzeniu tego odsłonięcia skalnej grani mówi – jak to często bywa – o pokrzyżowanych planach sił nieczystych. Czarciej ekipie niosącej głazisko z zamysłem zniszczenia klasztoru na Świętym Krzyżu w realizacji planów przeszkodził odgłos kościelnych dzwonów (lub piania wiejskiego koguta – zależnie od wersji legendy). Diabły w pośpiechu upuściły głaz, po czym wylądował on na Paśmie Masłowskim właśnie. Diabelski Kamień to jedna z najbardziej okazałych wychodni skalnych w całych Górach Świętokrzyskich, zdecydowanie warta zobaczenia!
Po minięciu Diabelskiego Kamienia szlak wiedzie stokami Dąbrówki, sprowadzając w końcu w stronę pięknego przełomu Lubrzanki. Zejście w dolinę jest dość strome i bardzo przypomina nam szlak sprowadzający do Mucznego z Bukowego Berda w Bieszczadach. Piękne lasy bukowe towarzyszące nam na tym odcinku to miłe pożegnanie Pasma Masłowskiego.
Po krótkim odcinku prowadzącym asfaltem rozpoczynamy ostatnie już na dzisiaj dłuższe podejście. Ścieżka wprowadza na Krajeńskiego Grzbietu, stanowiący już formalnie część nie Pasma Masłowskiego, lecz najwyższego pasma Gór Świętokrzyskich – Łysogór.
Szlak jest tutaj wyraźnie suchszy niż leśne dukty Wzgórzy Tumlińskich i Pasma Masłowskiego, a jego przyjemne nachylenie pozwala szybko i wygodnie pokonać ponad 150 m różnicy wzniesień. Bez większego wysiłku meldujemy się więc na Radostowej. Po minięciu jej kulminacji przed nami przełączka i krótkie podejście się na niewielkie wzniesienie Wymyślonej (uwaga, to dość mylny odcinek – trzeba iść prosto w górę najpierw drogą, potem ścieżką – na tym odcinku prawie nie ma znaków szlaku).
Nasza trasa prowadzi nas cały czas na wschód, najpierw drogą gruntową, a potem prawie 3 kilometry asfaltem. Oj, coś czujemy, że dzisiejszy dzień solidnie da nam do wiwatu! Najpierw wędrujemy lokalną drogą przez Krajno, a dalej drogą wojewódzką nr 752 aż do Świętej Katarzyny. Monotonia asfaltowej drogi i trzydziestokilometrowe zmęczenie dają się nam mocno we znaki. Na szczęście piękny szeroki widok na coraz bliższą Łysicę oraz na północny zachód w stronę Pasma Klonowskiego sprawia, że na chwilę zapominamy o zmęczeniu. Dzisiejszy odcinek był przecież naprawdę długi. Do 30 kilometrów, które przeszliśmy po samym szlaku, musimy w dodatku dopisać jeszcze 2 kilometry dojścia na miejsce noclegu. Jeżeli będziecie szli naszymi śladami, warto znaleźć sobie metę ciut bliżej.
Dzień kończymy solidnie zmęczeni, ale podekscytowani czekającym nas następnego dnia marszem przez Łysogóry i najatrakcyjniejsze miejsca Gór Świętokrzyskich! A i dzisiejszy fragment miał w sobie naprawdę wiele ciekawych miejsc.
Podsumowanie odcinka Tumlin – Święta Katarzyna
Dystans: 30 km
Nasz czas: 9 godzin (z postojami)
Najciekwasze na trasie: Diabelski Kamień, widok na masyw Klonówki ze stoków Domaniówki, okolice Radostowej i Wymyślonej.
Opis innych odcinków Głównego Szlaku Świętokrzyskiego znajdziecie tutaj 🙂