Skalne wychodnie i Gwarkowa Perć – perełki Gór Opawskich

Przepiękny, niedługi, chociaż miejscami całkiem trudny szlak, w sam raz dla całej rodziny. Atrakcje pojawiają się co chwilę! Idziemy w zmieniającej się scenerii malowniczego otoczenia przełomowego odcinka Złotego Potoku w Górach Opawskich. Kilka wychodni skalnych, pozostałości starych kamieniołomów, romantyczne jeziorko, a nawet wymagająca nieco odwagi Gwarkowa Perć. To wszystko na jednym szlaku na odcinku zaledwie 7,5 km!  Poniżej opis nieco skróconej wersji trasy, przetestowanej przez nas z dzieciakami w wieku od 4 do 12 lat.

Przez Karolinki, Żabie Oczko, Gwarkową Perć, Piekiełko i Karliki – niebieskim szlakiem wokół Jarnołtówka – piękny szlak Gór Opawskich

Jeszcze podczas planowania parodniowego wypadu w Góry Opawskie wypatrzyliśmy informację o Gwarkowej Perci. Szukając jej na mapie, znaleźliśmy niepozornie wyglądający niebieski szlak, poprowadzony wokół Jarnołtówka i Pokrzywnej. Tymczasem okazało się, że kryje on prawdziwe perełki Gór Opawskich! Trasa prowadzi po grzbietach opasujących od północy i południa uroczą dolinę Złotego Potoku. Mając kwaterę w Jarnołtówku, nie musimy nawet podjeżdżać nigdzie samochodem, bo szlak biegnie tuż pod naszym domkiem!

Informacje praktyczne

Wędrówkę niebieskim szlakiem można rozpocząć z Jarnołtówka (okolice mostu na Złotym Potoku), ale też z okolicy Parku Edukacji i Rozrywki „Zaginione Miasto” w Pokrzywnej oraz z parkingu u wylotu doliny Bystrego Potoku (mniej więcej w połowie drogi między powyższymi punktami). Przebycie całej pętli wokół przełomowego odcinka Złotego Potoku wymaga pokonania 10,5 km oraz ok. 400 m przewyższenia. Według mapy zajmuje to niespełna 4 godziny. Aby dopasować trasę do możliwości najmłodszego członka naszej rodziny, skracamy wycieczkę o 3 kilometry, omijając wschodni, najmniej ciekawy fragment szlaku.

Wychodzimy z Jarnołtówka i po dotarciu do Żabiego Oczka cofamy się kilkaset metrów szlakiem do leśnej drogi sprowadzającej w okolice wspomnianego parkingu przy wylocie doliny Bystrego Potoku. Stamtąd idziemy dnem tejże dolinki w stronę Gwarkowej Perci i dalej ponownie niebieskim szlakiem przez Piekiełko i Karliki z powrotem do Jarnołtówka. Nasza skrócona wersja trasy to 7,5 km i 300 m przewyższenia. Pokonujemy ją w 4,5 godziny, poświęcając ponad godzinę na dwa dłuższe postoje.

Cały dzisiejszy szlak jest cudownie kameralny, a jednocześnie niebanalny i bardzo różnorodny. Co kilkaset metrów zaskakuje nowymi atrakcjami. Mimo niewielkich przewyższeń bywa miejscami męczący i wymaga dobrego obuwia i odrobiny górskiego obycia (szczególnie Gwarkowa Perć). Na wycieczce poradzą sobie sprawne czterolatki i wszystkie starsze dzieciaki. Gwarkowej Perci i odcinka między Piekiełkiem a Jarnołtówkiem nie polecamy dla rodziców z dziećmi w nosidełku ze względu na znaczne ryzyko poślizgnięcia się.

Jarnołtówek – Karolinki – Żabie Oczko

Ruszamy prosto z naszego domku i idziemy drogą, a potem ścieżką północnym brzegiem Złotego Potoku. Za ostatnimi zabudowaniami szlak skręca ostro w lewo i stromym (ale krótkim) podejściem wprowadza na zalesiony grzbiet. Od tego miejsca aż do Żabiego Oczka trasa prowadzi przeuroczą grzbietową leśną drogą, zasypaną miejscami grubym dywanem jesiennych liści. Takie szlaki bardzo kojarzą nam się z Beskidami. Tutaj jednak otaczają nas nie buki, ale dęby oraz inne gatunki drzew – pięknie prezentują się zwłaszcza modrzewie oraz wspaniale rozgałęzione sosny!

Wchodzimy na zalesiony grzbiet.

Liście sięgają nam prawie do kolan.

Czy można się oprzeć pokusie.

Grzbiet wznosi się łagodnie, a przed nami odsłaniają się pierwsze wychodnie skalne. To właśnie Karolinki, grupa urokliwych skał na zboczu Krzyżówki. Przez kilkaset metrów mijamy malownicze skałki zbudowane z łupków. Miejscami z większych wychodni skalnych odsłaniają się widoki na południowe zbocza doliny Złotego Potoku i dalej na Biskupią Kopę z wieżą widokową na wierzchołku. Powykręcane wiatrem gałęzie niewielkich dębów i sosen potęgują piękno widoków odsłaniających się przed nami w jesiennym słońcu!

Karolinki – jedna z pierwszych skalnych wychodni.

Jak na ambonie!

Pięknie widać Biskupią Kopę i zabudowania Jarnołtówka.

Przed nami przełom Złotego Potoku.

Jesienny pejzaż.

Na szlaku towarzyszy nam dzisiaj grający ślimaczek.

W malowaniu pejzaży pomaga słońce.

Łupkowe skały mają przedziwne kształty.

Biskupia Kopa czeka na nas – jutro tam idziemy!

Szlak często prowadzi samym grzbietem.

Pierwszy minipostój.

A może by tak przesadzić taką sosnę na Sokolicę?

Starsi chłopcy zadziwiają się budową łupków.

Jakie te łupki cienkie!

A my wciąż słuchamy ślimaczka:)

Skały Karolinki mają prawie czarną barwę

Szczyt Kazalnicy (432 m n.p.m.) nie jest wybitny i łatwo go przegapić.

Listopad w takich barwach mógłby trwać i trwać…

Dalej szlak przez około kilometr to wznosi się, to opada w pięknym, głównie dębowym otoczeniu. Po godzinie od naszego wyjścia z domu skręcamy za znakami szlaku w lewo i po kolejnych kilkuset metrach docieramy do wyrobiska dawnego kamieniołomu. Żabie Oczko to niewielki stawek wypełniający stare wyrobisko. Otaczają je imponujące kilkunastometrowe skalne ściany. My jeszcze przed oglądaniem stawu siadamy w pobliskiej mocno podniszczonej wiacie i zabieramy się za drugie śniadanie! Dopiero potem zaglądamy nad wodę. Podobno zwykle powierzchnia stawu pokryta jest rzęsą, ale dzisiaj pokrywają ją głównie… złote liście!

Niebieskim szlakiem wędrujemy wciąż grzbietami na wschód

Rezerwat 'Olszak’ chroni m.in. rzadkie gatunki ciem, motyli i nietoperzy

Nieopodal znajduje się czynny zakład wydobycia i przemiału łupków.

Żołądź-sowa – takie cuda na szlaku!

Szlak odbija w lewo i wiedzie w kierunku Żabiego Oczka

Staw Żabie Oczko to pozostałość starego kamieniołomu

W wiacie nieopodal urządzamy sobie pierwszy dłuższy postój.

Żabie Oczko – dolina Bystrego Potoku

Po wrzuceniu do wody obowiązkowych kamieni (ach, ten Grześ!) zawracamy za niebieskimi znakami z powrotem. Po kilkuset metrach opuszczamy szlak wyraźną leśną drogą, która trawersując stok, sprowadza nas zakosami aż do głównej szosy biegnącej przez Jarnołtówek i Pokrzywną w pobliżu granicy między miejscowościami. Po przejściu stu, może dwustu metrów szosą na wschód skręcamy znowu na południe w węższą drogę doprowadzającą do parkingu Pokrzywna. Zaraz za parkingiem wchodzimy na polanę Cicha Dolina z kaplicą polową i miejscem na ognisko. W kaplicy w Wielką Sobotę można poświęcić pokarmy, w wakacje o 19:00 są polowe msze św., a w Wigilię o 22:00 odbywa się uroczysta Pasterka.

Wracamy ponownie obok rezerwatu, tym razem kierujemy się w dół stokówką.

Polana Cicha Dolina z kaplicą i wiatami.

Kapliczka na polanie.

Jakże trafny cytat Jana Pawła II!

Idziemy dalej na południe szutrową drogą dnem doliny Bystrego Potoku. Z lewej dołączają się niebieskie znaki, które będą nam znowu towarzyszyły już do końca naszej dzisiejszej wędrówki. Po kilkuset metrach po lewej mijamy kolejną atrakcję. To pozostałości skoczni narciarskiej z lat 30. Obecnie trzeba dopatrywać się w terenie jej śladów, ale to cała frajda! Wszyscy już z niecierpliwością wypatrujemy skrętu na Gwarkową Perć. Po prostu nie możemy się doczekać tej wielkiej drabiny, którą oglądaliśmy dotąd tylko na zdjęciach! Idziemy więc dalej i po kolejnych paruset metrach docieramy do upragnionego drogowskazu.

Idziemy w stronę Gwarkowej Perci.

Grześ nawet nie chce słyszeć o nosidle, idzie sam już czwarty kilometr.

Zarysów progu i buli dawnej skoczni narciarskiej można się tylko domyślać

Nareszcie! Przed nami Gwarkowa Perć.

Gwarkowa Perć – Piekiełko – Karliki – Jarnołtówek

Po skręcie w prawo trasa od razu robi się ambitniejsza. W końcu nazwa zobowiązuje ;-). Gwarkowa Perć pnie się całkiem stromo po łupkowych skałach. A my nadal wypatrujemy drabiny. Momentami czujemy się trochę jak na szlaku w Słowackim Raju. Po obu stronach skalne ściany wąwozu. To jednak nie jest naturalny kanion, tylko sztuczne odsłonięcie skał na terenie dawnego kamieniołomu łupków fyllitowych. Te rzadko występujące skały wykorzystywano dawniej do pokrywania dachów i okładania ścian domów. Chłopaki zachwycają się, jak cienkie i regularne kształty przybierają te skały!

Mijamy coraz więcej odsłonięć skalnych.

Ślimaczku, zobacz, co tam jest!

Ta skalna ściana zaraz się na nas przewróci!

Szlak robi się naprawdę stromy.

Drabina budzi słuszny respekt, bo wznosi się na wysokość 11 metrów. Z duszą na ramieniu po kolei wchodzimy na górę. Tymo samodzielnie, Sebuś ze wsparciem mamy, a Grześ z asystą taty. Drabinka ma 35 stopni i wygodne poręcze. Nie sprawia realnych trudności technicznych (zwłaszcza w porównaniu z tymi ze Słowackiego Raju!), ale świadomość powiększającej się ilości powietrza pod nogami robi na chłopakach wrażenie! Osoby z większym lękiem wysokości mogą ominąć tę przeszkodę po lewej stronie, chociaż podejście do wygodnych nie należy.

Przed nami wyrasta 11-metrowa drabinka.

35 stopni pomaga pokonać strome ściany dawnego kamieniołomu.

Prawie jak w Słowackim Raju.

Grześ pokonuje drabinę jak stary wyga.

Tata tylko zabezpiecza tyły.

Ślimaczku! Dobrze, że nie patrzysz w dół!

Gwarkowa Perć jest bardzo emocjonująca, ale też bardzo krótka. Kilkadziesiąt metrów za drabiną robimy sobie postój na długim pniu zwalonej brzozy. Kolejny termos z herbatą i domowe batoniki pokrzepiają nas na ostatni odcinek trasy. Teraz podejście nie jest już takie strome, ale szlak nadal wznosi się, aż do samego… Piekiełka!

Zasłużony postój na brzozowej kłodzie.

Piekiełko to najwyżej położony punkt naszej dzisiejszej trasy.

Piekiełko to pozostałość po kolejnym kamieniołomie łupków fyllitowych. Nie próbujemy nawet oprzeć się pokusie zejścia do czarciej siedziby. Ciemne ściany skalne po obu stronach imponują. Na dnie Piekiełka jednak nie gotuje się smoła, tylko leży grupy dywan z liści! Kolejna atrakcja dzisiejszej trasy bardzo podoba się i chłopcom, i nam!

Pionowe skały dawnego kamieniołomu wznoszą się na kilkadziesiąt metrów.

Schodzimy na dno piekieł.

A na dnie zamiast smoły dywan z liści.

Stare wyrobisko pozwala zajrzeć do brzucha góry.

Wydawało się nam, że po wyjściu z piekieł nie czeka nas już nic strasznego, tylko spokojne zejście do punktu wyjścia. Nic bardziej mylnego. Początkowo wprawdzie szlak miło trawersuje niezbyt mocno nachylone stoki Bukowej. Po chwili jednak stoki robią się znacznie bardziej strome i trawersowanie po usuwających się spod nóg liściach przestaje być wygodne. Mijamy ostatnie już wychodnie skalne, Karliki. Są mniej spektakularne niż Karolinki, widoki też są mniej imponujące. Przyjemnie jednak spojrzeć na przeciwległy stok doliny Złotego Potoku, pięknie pomalowany jesiennymi barwami, szukając wspomnianych Karolinek. Może to zmęczenie materiału, a może faktycznie ten odcinek szlaku jest stosunkowo niewygodny. Faktem jest, że zejście sprawiło nam chyba najwięcej kłopotów technicznych.

Grześ cały czas dzielnie maszeruje ze swoim ślimaczkiem.

Jesienne barwy są ucztą dla oczu.

Można też złapać zająca, ale liście są jak miękka poduszka.

Koniec trasy coraz bliżej, a my nadal mamy siłę na wygłupy!

Karliki – jedna z wychodni skalnych.

Karliki – punkt widokowy.

Z okolic Karlików też pięknie widać otoczenie doliny Złotego Potoku.

Pod koniec szlak robi się całkiem trudny.

Wszyscy chłopcy byli dzisiaj cudowni, jednak szczególne pochwały należą się Grzesiowi. Nasz czterolatek przeszedł na własnych nogach siedem kilometrów bardzo zróżnicowanego szlaku. W nosidle zagościł tylko dwa razy, za każdym razem dosłownie na kilka minut.

Nasza dzisiejsza trasa. CUDOWNA! Gorąco polecamy.