14 lutego 2017, wtorek
Pogoda bez zmian ;-), rano -6, potem do 2 st., cały czas słońce!
Najpiękniejsze Hale Beskidu Żywieckiego: Hala Boracza, Hala Redykalna, Hala Bacmańska, Hala Lipowska i Hala Rysianka
Idealny beskidzki jadłospis? Pierwsze danie na Hali Boraczej, drugie – na Hali Lipowskiej, a deser na Hali Rysianka! To wszystko okraszone pysznymi, szerokimi panoramami. Smacznego!
To naszym zdaniem jedna z najpiękniejszych tras w Beskidzie Żywieckim. Szczególnie grzbietowy odcinek żółtego szlaku z Zapolanki na Halę Lipowską, przecinający szereg wspaniałych hal, obfituje w spektakularne widoki. Szczególny podziw (i tęsknotę w sercu…) budzi masyw Tatr widziany z tej perspektywy. Do tego dania głównego dodaliśmy przystawki – pięknie położone beskidzkie przysiółki – Zapolankę i Boraczą oraz trzy schroniska. Nie byliśmy tutaj w lecie, ale zimowe widoki przy słonecznej pogodzie mogą przyprawić o zawrót głowy! Dodatkowo to świetna wycieczka na skitury. Od Boraczej przez Halę Redykalną po Lipowską i Rysiankę cały czas idziemy trasą ujeżdżoną przez skutery śnieżne, a zejście z Rysianki do Złatnej-Huty wygląda jak dobrze przygotowana, całkiem szeroka nartostrada.
Cudownie jest wyjść na szlak bezpośrednio z domku. Wstajemy jeszcze po ciemku, pierwsze promienie słońca witamy przy śniadaniu, a o 8:00 jesteśmy na szlaku.
Złatna – Zapolanka – Hala Redykalna
Na początek schodzimy ponad 100 m drogą dojazdową do naszego domku, którą prowadzi niebieski szlak. Tam kierujemy się na drugą stronę potoku na czarny szlak rowerowy, który prowadzi drogą dojazdową do Zapolanki. Przy skręcie nie ma żadnego drogowskazu na Zapolankę, ani znaków szlaku rowerowego. Na szczęście nawigacja upewnia nas, że skręcamy w dobrą drogę. Dopiero kilometr dalej widzimy jeden znak czarnego szlaku rowerowego, i to częściowo zniszczony.
Przechodzimy obok kilku zagród, obszczekiwani przez miejscowe pieski, i szybko zaczynamy zdobywać wysokość. Widoki z każdym krokiem się rozszerzają. Możemy z góry spojrzeć na Burą Polanę z Domkiem Burym i na dolinę potoku Bystra, wzdłuż którego rozsiadła się Złatna. Droga, mimo że utwardzona, nie jest uciążliwa, nawet pomimo zdarzających się oblodzonych fragmentów.
Na grzbiecie schodzącym spod masywu Lipowskiej i Rysianki rozsiadł się pięknie położony beskidzki przysiółek – Zapolanka. Ależ tu uroczo! Zgodnie stwierdzamy, że następnym razem chętnie możemy tutaj zamieszkać (ale w lecie, bo zimą dojazd może być utrudniony). O mało nie przegapilibyśmy żółtego szlaku biegnącego grzbietem. Tutaj znowu uratowała nas nawigacja – znak szlaku zobaczyliśmy dopiero kilkaset metrów powyżej ostrego skrętu w prawo, na grzbietową ścieżkę.
Wysokość zdobywamy dzisiaj gładko, bo przez kilka godzin głowy mamy zajęte przypominaniem sobie i wspominaniem wspólnych wyjazdów – czy to nie miłe Walentynki?! Wkrótce meldujemy się przy rozstaju szlaków na Hali Redykalnej. To pierwsza dzisiaj bardzo widokowa hala. Robiąc krótki postój z gorącą herbatką, podziwiamy wyjątkowo szeroką panoramę, rozpoznając Małą Fatrę, ale też niedawno odwiedzone Rycerzową i Wielką Raczę oraz szczyty Beskidu Śląskiego.
Stąd można kontynuować wycieczkę prosto w kierunku Lipowskiej i Rysianki, ale my jeszcze robimy mały skok w bok na Halę Boraczą.
Wypad na Halę Boraczą
Sprawnie schodzimy wygodnym szlakiem na Halę Boraczą. Tutaj rozlokował się kolejny malowniczy przysiółek.
Po półgodzinnym spacerze z Hali Redykalnej meldujemy się w schronisku PTTK na Hali Boraczej. Tradycje turystyczne tego miejsca sięgają 1925 r. Architektura budynku nie kojarzy się z górami, ale dla nas dzisiaj istotna jest kuchnia i ciepła jadalnia. Zaplanowaliśmy, że w kolejnych schroniskach skompletujemy pełny obiad. Zaczynamy od zupy na Boraczej. Kwaśnica i pomidorowa świetnie rozgrzewają na dalszą drogę.
Jedyny minus wypadu na Boraczą to konieczność dodatkowego zejścia 200 m w dół. Teraz musimy nadrobić straconą wysokość i dostać się z powrotem na szlak graniowy. 45 minut wędrówki z przyspieszonym oddechem i ponownie stawiamy się na Hali Redykalnej.
Na Halę Lipowską i Halę Rysiankę
Tym razem już bez oglądania widoków mijamy Halę Redykalną i wspinamy się dalej. Kolejna hala – Hala Bacmańska – jest chyba jeszcze piękniejsza. Widok rozciąga się od Worka Raczańskiego przez Małą Fatrę, Niżne Tatry aż po Tatry i Pilsko. Można stać urzeczonym, albo poopalać się na słoneczku – co kto woli!
Potem wchodzimy na następną halę, a potem kolejną… i na każdej tak samo piękne widoki! Są spore rozbieżności w nazewnictwie hal pomiędzy mapą a przewodnikiem. Naszym zachwytom to jednak nie przeszkadza. Zajmujemy się głównie podziwianiem widoków i robieniem zdjęć. Przechodzimy przez Halę Bieguńską, a potem Motykową, a tuż przed schroniskiem – Lipowską z pozostałościami po niedziałającym obecnie wyciągu.
Schronisko PTTK na Hali Lipowskiej słynie z dobrej kuchni. Jako że dzisiaj zaplanowaliśmy tutaj konsumpcję dania głównego, nie odmawiamy sobie zamówienia pierogów. Podobno pierogi z Lipowskiej słyną na cały Beskid Żywecki. I chyba nie ma w tym przesady. Są naprawdę przepyszne, zarówno w wersji z mięsem, jak i z serem i jagodami – po prostu poezja. Do tego grzane piwo i… ruszamy dalej na deser!
Po kilkunastu minutach meldujemy się na skraju malowniczej Hali Rysianka, gdzie stoi schronisko PTTK na Hali Rysianka. Z niepokojem patrzymy w menu, czy uda nam się skompletować pełny trzydaniowy obiad, jak zaplanowaliśmy. Na szczęście – jest – szarlotka z bitą śmietaną i cappuccino godnie uzupełniają nasz dzisiejszy jadłospis 🙂
Te wyjątkowo blisko siebie położone schroniska podobno konkurują ze sobą od czasów międzywojennych (powstały w latach trzydziestych XX w.). My ich nie porównujemy, oba należą do naszych ulubionych i w obu chcielibyśmy kiedyś zamieszkać. Trzydaniowy obiad zjedzony… pora wracać!
Czarnym szlakiem z Rysianki do Złatnej
Gospodyni schroniska na Hali Lipowskiej odradza powrót niebieskim szlakiem do Złatnej. Ścieżka podobno jest słabo przedeptana i miejscami przepadająca. Wybieramy więc częściej uczęszczany czarny szlak sprowadzający z Hali Rysianka prosto w dół do Złatnej. Kierujemy się w stronę pięknych Tatr, szybko tracąc wysokość.
Dalej wchodzimy w las. Droga rozjeżdżona przez skutery śnieżne jest cały czas bardzo szeroka i może z powodzeniem robić za wygodną nartostradę.
Sprawnie tracimy wysokość i docieramy do Huty. Dzisiaj to przysiółek Złatnej, ale na przełomie XVIII i XIX w. działała tutaj leśna huta szkła. Oglądamy pozostałości niewielkiego pieca, w którym powstawało szkło bezbarwne i kolorowe, używane do produkcji naczyń i butelek.
Obok malowniczych kaskad potoku Bystra jest duży parking – może zaplanujemy tu niebawem jakąś wycieczkę z dziećmi? Do naszego domku na Burej Polanie musimy zejść jeszcze ponad trzy kilometry asfaltową drogą, a potem podejść kilkaset metrów niebieskim szlakiem. W nogach czujemy przebyte kilometry, ale rozmowa o dalszych planach i oczywiście o dzieciach (niby jesteśmy tu bez nich, ale wciąż o nich mówimy!) umila nam czas.
Wycieczka była przepiękna. Bez trudności technicznych; kondycyjna, ale oferująca możliwość odpoczynku i ogrzania się w gęsto rozmieszczonych schroniskach. Dobrze jest zarezerwować ją na dzień z ładną pogodą – bez dobrej widoczności straci wiele ze swojego uroku.
Nasz czas: Złatna – Hala Redykalna: 8:00 – 9:45; zejście na Boraczą: 30 min., wejście z powrotem: 45 min.; Hala Redykalna – Lipowska (z postojem na jednej z hal): 12:00 – 13:20; między schroniskami – 15 min.; Rysianka – Huta – Złatna: 15:00 – 17:00.
Ok. 20 km dystansu i 950 m przewyższenia