Holandia wiosną

Holandia – weekend majowy wśród tulipanów, serów i wiatraków

Czy Wy też zawsze marzyliście o zobaczeniu kwitnących pól tulipanów w Holandii? Kwiecień i początek maja to idealna pora na wyjazd do tego ciekawego kraju. Proponujemy siedem rodzinnych wycieczek w turystycznym sercu Holandii – zobaczycie kwitnące pola kwiatowe, wybierzecie się na tradycyjny targ sera, posłuchacie opowieści leciwych wiatraków i zobaczycie, jak wyrabia się tradycyjne drewniane chodaki – saboty. Atrakcje, które wybraliśmy, są szyte na miarę rodziny z dziećmi w różnym wieku – trochę zabytkowych miast, trochę pięknych plenerów, trochę interaktywnych atrakcji dla najmłodszych. Podczas tego wyjazdu pominęliśmy Amsterdam, który naszym zdaniem zasługuje na osobną kilkudniową wycieczkę. Siedem dni minęło nie wiadomo kiedy: zobaczcie tylko, jak było pięknie, mimo że pogoda nie rozpieszczała! Poniżej znajdziecie linki do fotorelacji z poszczególnych wycieczek, a pod nimi – garść informacji praktycznych, które mogą okazać się przydatne przed wyjazdem.

Lejda – urocza starówka w mieście Rembrandta

Haga z dziećmi – Binnenhof i plaża w Scheveningen

Muzeum Eschera w Hadze

Keukenhof – najpiękniejszy ogród tulipanów w Europie

Madurodam – Holandia w pigułce 

Delft – w mieście „Dziewczyny z perłą”

Kinderdijk – zespół wiatraków z listy UNESCO

Skansen Zaanse Schans – wiatraki, woda i historia

Alkmaar – tradycyjny holenderski targ sera

 

Dojazd i drogi w Holandii

Oczywiście można przylecieć samolotem. My jednak jechaliśmy własnym autem z noclegiem w Słubicach. Drogę w obu kierunkach rozkładaliśmy na półtora dnia, ale na upartego można przejechać w ciągu jednego – oczywiście zależy, z której części Polski jedziecie. Jedzie się właściwie cały czas autostradami. Autostrady i w Niemczech, i w Holandii są bezpłatne i bardzo nowoczesne.

Poruszanie się  autem po kraju wygląda podobnie – autostradami i drogami szybkiego ruchu dojeżdża się niemal do centrum miast i pod główne atrakcje turystyczne. Ceny paliwa (szczególnie benzyny) są niestety wyraźnie wyższe niż w Polsce. Sporym kosztem jest też parkowanie – przy kilkugodzinnym postoju zwykle trzeba się liczyć z wydatkiem oscylującym w okolicy 10 euro (ceny za parkowanie – ok. 2-3 euro za godzinę). Najczęściej zostawia się samochody na krytych wielopoziomowych parkingach, czasem można znaleźć miejsce przy ulicy, ale nie ma ich dużo, w takich miejscach spotyka się też problemy z uiszczeniem opłaty w parkomacie (często nie można zapłacić gotówką, a parkomat przyjmuje tylko określony rodzaj karty płatniczej). Najwygodniej i najtaniej jest poruszać się po miastach rowerem.

Jeśli będziecie jechali do Holandii własnym samochodem, warto pomyśleć o jakimś miejscu na turystyczny postój. My gorąco polecamy Park nad Łabą i Wieżę Tysiąclecia w Magdeburgu – dzieciaki na pewno będą zachwycone – i Wy też (relacja tutaj)!

Atrakcje turystyczne

Większość atrakcji turystycznych jest tak zaplanowanych, by przeciętny turysta spędził w nich cały dzień lub co najmniej kilka godzin. Niestety, idą z tym w parze ceny biletów (dokładne ceny w 2019 r. sprawdzicie w naszych opisach konkretnych atrakcji), co szczególnie jest odczuwalne przy dużej rodzinie (mimo biletów rodzinnych i zniżek dla dzieci). W związku z tym warto w pełni wykorzystać pobyt w danej atrakcji, a nie odwiedzać na siłę kilka miejsc jednego dnia. Jednocześnie unikniecie nadmiernego zmęczenia dzieci i wzrostu własnej frustracji – poza poznaniem czegoś nowego będzie też czas na relaks i delektowanie się chwilą, zwłaszcza że w wielu miejscach turystycznych urządzono atrakcyjne place zabaw i przyjemne miejsca na piknik.

Jedzenie

W pobliżu głównych atrakcji turystycznych królują albo fast foody, albo eleganckie drogie restauracje. Zazwyczaj na wakacjach, aby nie zrujnować budżetu, ratujemy się pizzą i kluchami. W Holandii, niestety, trudno o takie rozwiązanie, bo większość restauracji jest otwieranych późnym popołudniem i wieczorem, a nie wtedy, gdy dzieci mają ochotę na obiad. W związku z tym dużo gotowaliśmy sami w naszym domku kempingowym. W supermarketach można kupić wszystko, czego potrzeba – ceny są wyższe niż w Polsce, ale nie przerażają.

Zakwaterowanie

Zakwaterowanie wykupiliśmy za pośrednictwem sieci Eurocamp. Mieszkaliśmy w domku typu mobile home na kempingu Koningshof, oddalonym tylko kilkanaście kilometrów od słynnych ogrodów Keukenhof (pomiędzy Amsterdamem i Hagą). Kemping leży tylko kilka kilometrów od morza i pięknej piaszczystej plaży. Na miejscu znajduje się też wypożyczalnia rowerów – przy ładnej pogodzie można urządzać sobie jeszcze popołudniową wycieczkę nad morze. Na miejscu dostępny jest też niewielki basen z atrakcjami dla dzieci, sala, gdzie odbywają się różne imprezy i animacje dla dzieci (niestety po holendersku), oraz sklep i restauracja. Chłopcy każdego wieczoru okupowali wielką zjeżdżalnię, stanowiącą główną atrakcję campingowego placu zabaw. Blisko naszego domku był też sympatyczny staw z miejscem dla wędkarzy oraz teren z niewielkim boiskiem piłkarskim, koszem do koszykówki i siłownią plenerową.

Sam domek „mobilek” nie był duży, ale miał wszystko, co potrzeba do spędzenia wygodnie nawet dwutygodniowych wczasów. Podczas naszego wyjazdu kluczowe okazało się ogrzewanie. Spory piec gazowy w „salonie” w połączeniu z niewielkim grzejnikiem elektrycznym w sypialni chłopców zapewniały nam komfort termiczny mimo temperatury spadającej w nocy nawet do 5 stopni. Niestety, nie korzystaliśmy z sympatycznego tarasiku, bo pogoda nas nie rozpieszczała, prawie codziennie padało i wiał silny wiatr, ale gdyby było ciepło, tarasik odgrywałby zapewne ważna rolę:)

Warto pamiętać, że w Holandii w okolicy naszego długiego majowego weekendu wypadają tygodniowe wiosenne ferie (tak było przynajmniej w 2019 r.). Z tego powodu dobrze jest nie odkładać na ostatnią chwilę rezerwacji zakwaterowania. Pamiętajcie też, że ceny wynajęcia domku w europejskich sieciach kempingów są najniższe na początku i na końcu sezonu. W wakacje za taki sam domek zapłacilibyśmy nawet 3-4 razy więcej niż w kwietniu!

Z kempingu przywieziemy same miłe wspomnienia i jedną historię z dreszczykiem. W dniu naszego przyjazdu dotarliśmy na kemping kilkanaście minut po 21:00, gdy już zaczynało się ściemniać. Na recepcji  obsługa przekierowała nas do położonego tuż obok punktu informacyjnego Eurocampu. Zastaliśmy na szybie przyklejoną notkę dla nas, o dziwo napisaną nawet po polsku. Przeczytaliśmy, że mamy domek numer 220, prośbę o zlokalizowanie go z pomocą mapy oraz informację, że klucz czeka na nas na stole.

Zadowoleni podjechaliśmy pod domek, ale okazało się, że jest on na głucho zamknięty, a klucza nigdzie nie widać. Ani na stoliku, ani na tarasie, ani nigdzie w okolicy… Wróciliśmy sprawdzić, czy czegoś nie przegapiliśmy z tej notatki na szybie, ale nic nowego nie wypatrzyliśmy. Tymczasem zrobiło się już ciemno, a telefon do polskiego przedstawicielstwa Eurocampu nic nie wyjaśnił. Na serio zmartwieni zaczęliśmy szukać przez internet jakiegoś noclegu w okolicy, bo mimo próśb rezydent Eurocampu nie odezwał się do nas. Alternatywnego noclegu jednak nigdzie nie było, bo właśnie zaczęły się w Holandii ferie wiosenne. W tej sytuacji w akcie desperacji postanowiliśmy sprawdzić, czy domek ma na pewno pozamykane wszystkie okna. I to był strzał w dziesiątkę! Jedno z okien było minimalnie uchylone i udało się je otworzyć. Może nie będziemy pisać, jak dostaliśmy się do środka i otworzyliśmy drzwi. W każdym razie Tymo został bohaterem dzisiejszego dnia!

Zastanawiacie się, gdzie był ten klucz? Już wyjaśniamy. Rano poszliśmy się zameldować i  wytłumaczyć z naszych wieczornych niecnych postępków. Okazało się, że klucz czekał sobie spokojnie na stole… w pomieszczeniu Eurocampu, które jest otwarte przez całą dobę! Przyczyną całego zamieszania było więc nasze błędne założenie, że takie ogólnodostępne pomieszczenia muszą być zamykane na noc.

Przewodniki i literatura

Przygotowując się do wyjazdu do Holandii, korzystaliśmy z książki Marka Orzechowskiego „Holandia – presja depresji”, pozwalającej bliżej poznać realia życia w Holandii i posmakować prawdziwego ducha tego arcyciekawego kraju. Jako przewodnika używaliśmy pozycji z zielonej serii Michelin. Sporo informacji zaczerpnęliśmy też z książki Anny i Krzysztofa Kobusów „Holandia”. Szczególnie ta ostatnia książeczka bardzo spodobała się też naszym starszym chłopcom. Polecamy!