Jaworzyna – Hala Łabowska – Łomnica: jedna z najpiękniejszych tras Beskidu Sądeckiego
Piękna beskidzka trasa, dzięki wykorzystaniu kolejki gondolowej na Jaworzynę nieforsująca i dostępna dla każdego turysty z przeciętną kondycją. Odcinek do Hali Łabowskiej prowadzi czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim. Zejście do Łomnicy niebieskim szlakiem z pięknymi widokowymi polanami i stromym odcinkiem zejścia (po deszczu może być ślisko). Trasa przecina cały masyw Jaworzyny, dając wrażenie bycia w samym środku Beskidów.
1 czerwca 2018 r., piątek
Gorąco, chmurki straszą burzą, ale na straszeniu się kończy, do 29 st.
Podczas wyjazdów z dziećmi nie stronimy od wyciągów i kolejek. Takie rozwiązania pozwalają oszczędzić sobie mozolnego zdobywania wysokości, a do tego – szczególnie dla młodszych pociech – stanowią atrakcję samą w sobie 🙂 W Beskidzie Sądeckim kolejka gondolowa na Jaworzynę Krynicką pomogła nam w zrealizowaniu najdłuższej i chyba najciekawszej trasy podczas (wielo)rodzinnego wyjazdu.
Wjazd na Jaworzynę Krynicką
Na parkingu przed kolejką meldujemy się już ok. 9:15 i kilka minut później wsiadamy do gondolek. Po zaledwie 7 minutach jazdy (widoki podczas wjazdu obłędne!) meldujemy się na Jaworzynie Krynickiej (1114 m n.p.m.). Wszyscy kontemplujemy panoramę ze szczytu. Widać stąd nawet Tatry (niestety, dziś przejrzystość powietrza nie jest najlepsza). Staramy się chociaż przez chwilę nacieszyć oczy, bo kolejne kilometry nie będą obfitować w rozległe widoki. Z racji zapowiadanych po południu burz ruszamy z kopyta czerwonym szlakiem w stronę Hali Łabowskiej.
Z Jaworzyny na Halę Łabowską
Czerwony szlak najpierw sprowadza nas kilkadziesiąt metrów niżej, by później powoli zdobywać wysokość. Jak przystało na Główny Szlak Beskidzki (odcinek z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską jest właśnie fragmentem tej liczącej około 500 km trasy) 🙂 . Po niespełna godzinie marszu meldujemy się na niepozornym szczycie Runek (1082 m n.p.m.). Dzieciaki dłużej nie wytrzymają bez kanapek (albo raczej przekąsek;)) które czekają w plecakach! A komary rzucają się na nas. Smacznego!
Zaraz za kulminacją skręcamy w prawo, kontynuując wędrówkę czerwonym szlakiem. Gdyby ktoś skręcił tu w lewo za niebieskimi znakami, które dołączyły do czerwonych kilkaset metrów wcześniej, w 40 minut zawędrowałby do Bacówki nad Wierchomlą. My dziś marszrutę mamy inną – kierujemy się na Halę Łabowską. Czeka nas teraz dłuższe schodzenie – musimy zgubić około 200 m wysokości. Po około dwóch kilometrach zejście mamy za sobą i znowu zaczynamy niezbyt uciążliwe podejścia, przeplatane bardziej płaskimi odcinkami.
Odkąd opuściliśmy szczyt Jaworzyny, trasa nie obfituje w widoki – cały czas idziemy pięknym lasem. Zbliżając się do Hali Łabowskiej, kilka razy mamy jednak okazję podziwiać morze beskidzkich wzniesień, otaczające nas ze wszystkich stron. Dzięki temu odnosimy wrażenie, że jesteśmy w samym środku górskiego świata. Dla takich chwil przemierzamy właśnie górskie szlaki! Tak tu daleko od codziennych problemów!
Po trzech godzinach wędrówki meldujemy się na Hali Łabowskiej. Starsze dzieciaki dotarłyby tu co najmniej pół godziny wcześniej (czym jest 11 km, gdy ma się po 12 lat i kumpli u boku?!), gdyby nie konieczność utrzymywania kontaktu wzrokowego z dorosłymi ;-). Najmłodsi pokonali dystans w znacznej części w nosidłach, ale sporo też maszerowali sami. Ogólnie wszystkie dzieciaki – i te małe, i młodzież – spisały się na medal. No i – co najważniejsze – wszystkim dopisywały humory! Endorfiny robią swoje!
Schronisko PTTK na Hali Łabowskiej
Już podczas naszej wizyty zimą 2011 r. (relacja tutaj) schronisko PTTK na Hali Łabowskiej zyskało naszą sympatię. Dzisiaj jest tu oczywiście znacznie więcej osób, ale mimo długiej kolejki po jedzonko nasze wrażenia pozostają bardzo pozytywne. Jadalnia jest przestronna i z klimatem, a naleśniki po prostu świetne! Czegóż chcieć więcej!
Z Hali Łabowskiej do Łomnicy
Zimą wchodziliśmy na Halę Łabowską niebieskim szlakiem, z którego zapamiętaliśmy piękne widokowe polany. No i to, że R. siadając, z gracją złamał drewnianą ławkę;) Teraz wszyscy wybieramy ten szlak jako drogę do Łomnicy, gdzie wstępnie umówiliśmy się z kierowcą busa. Ruszamy za niebieskimi znakami, które prowadzą najpierw nieco pod górę razem ze znakami czerwonymi. Wkrótce odłączamy się (w lewo) od Głównego Szlaku Beskidzkiego i zaczynamy zejście. Przecinamy dwie przepiękne widokowe polany – Halę Skotarki i Halę Groń. To chyba jedno z najbardziej uroczych miejsc w Beskidzie Sądeckim. Gdyby była nieco lepsza widoczność, to przynajmniej z pierwszej byłoby widać Tatry. Ale nawet bez tego jest pięknie, a uroku panoramom dodają nieco podniszczone drewniane zabudowania.
Zejście z Hali Łabowskiej do Łomnicy to jedyny odcinek trasy podczas całego wyjazdu, kiedy przeszkadzała nam spora ilość ludzi na szlaku. Ale to tylko dlatego, że trafiliśmy na jeszcze większą grupę niż nasza. Po nich do Łomnicy przyjechał autokar, a po naszą ekipę tylko bus ;-).
Po przejściu uroczych polan niestety zaczynają się schody – i to dosłownie! Szlak zaczyna schodzić w dół coraz ostrzej, nachylenie miejscami jest naprawdę spore, a sprawy nie ułatwiają niezwiązane z podłożem kamienie. Trochę zapomnieliśmy, jak tutaj było stromo. Byłoby ciężko, gdybyśmy szli tędy po deszczu. Na szczęście wszyscy bezpiecznie schodzą aż do miejsca, gdzie szlak przecina koryto Łomniczanki. Dzieciaki oczywiście nie przepuszczą okazji, żeby zanurzyć w niej choć jeden palec!
Dalej mamy już autostradę – szlak biegnie szutrową drogą, co niestety nie przeszkadza Grzesiowi w zaliczeniu efektownej przewrotki ;-). Na szczęście kończy się na obtarciu dwóch kolan i jednego łokcia.
Dalej już spokojnie docieramy do Łomnicy, gdzie na pętli autobusowej czeka już na nas umówiony telefonicznie bus. Za 200 zł zawozi nas na parking pod kolejką na Jaworzynę, gdzie zostały nasze samochody. To ponad 40 km i prawie godzina jazdy. Po rozliczeniu się wychodzi nam 12,5 zł na łebka, więc nie jest źle!
Na koniec pobytu zrobiliśmy głosowanie i właśnie dzisiejsza trasa została niemal jednogłoście okrzyknięta najciekawszą z całego kilkudniowego wyjazdu. Rzeczywiście z czystym sumieniem możemy polecić ją każdemu. Można oczywiście wydłużyć wycieczkę, wchodząc na Jaworzynę i/lub schodząc czerwonym szlakiem aż do Rytra (wówczas po drodze minęlibyśmy jeszcze przesympatyczne prywatne schronisko Chata Górska Cyrla). Z dziećmi w wieku naszych pociech dzisiejszy wariant wydaje się jednak optymalny. Pamiętajcie, że przy takim zaplanowaniu trasy konieczne jest zorganizowanie sobie powrotnego transportu do Krynicy (my zamówiliśmy sobie busa). Schodząc do samej Piwnicznej, można załapać się na powrót do Krynicy pociągiem (kilka kursów dziennie).
Trasa w liczbach: 6 godz 30 min; 17 km, 330 m podejścia i 880 m zejścia