Nowy Secymin, 2015.06
30 czerwca, wtorek
Rano słonecznie i ciepło, 24 stopnie, wieczorem deszcz
Na przełomie czerwca i lipca R. robi M. fantastyczną niespodziankę – załatwia nam wypad z noclegiem na północny-zachód Kampinoskiego Parku Narodowego. Starsi chłopcy są nad morzem z Dziadkami, z Grzesiem zostaje niania – niezastąpiona Pani Małgosia, a my zaraz po pracy R. wskakujemy do samochodu i obieramy azymut na Puszczę Kampinoską. Tym razem (możliwość noclegu) wybieramy północno-zachodni fragment puszczy, wymagający najdłuższego dojazdu.
Nocujemy w Nowym Secyminie w Stajni Dorado. To miejsce zostało stworzone przez dwoje warszawskich miłośników koni i puszczańskich krajobrazów. Jest kameralnie i – przede wszystkim – blisko do naszego jutrzejszego szlaku. Pedantom może nieco przeszkadzać pewien artystyczny nieład w pokojach, ale koniarze pewnie już będą się tu czuć jak u siebie.
Wieczorem planujemy jeszcze spacer wałami wiślanymi, niestety plany krzyżuje nam deszcz – na wały dajemy radę tylko zajrzeć.
Przeczekujemy chwilę pod drzewami, ale gdy zaczyna kapać nam na głowy, poddajemy się i zawracamy. Szkoda, bo tereny tarasu zalewowego Wisły są niezwykle malownicze. Ale może nie ma tego złego. Dzięki takiemu obrotowi rzeczy mamy naprawdę spokojny wieczór. Wysypiamy się 7,5 godziny bez przerw na wstawanie do Grzesia. Ale luksus!
1 lipca, środa
Piękny letni dzień, słońce i 26 stopni
Rano zabijamy w sobie śpiocha i już o 7:30 stawiamy się na śniadaniu. Chwilę gawędzimy miło z panią gospodynią, ale zaraz potem zwijamy bagaże do samochodu i już o 8:40 stajemy zwarci i gotowi na punkcie wyjścia szlaku. Spieszymy się, bo trasa przed nami konkretna – 22-kilometrowe kółko, a musimy na 15:00 wrócić do Warszawy.
Startujemy z okolicy Piasków Królewskich, po czym odbijamy na zachód zielonym szlakiem przez Kurlancką Górę. Najpiejw idziemy drogą wzdłuż zarastających torów kolejki wąskotorowej, potem szlak odbija w lewo i droga zmienia się w niezwykle malowniczą leśną ścieżkę wijącą się przez wydmowy krajobraz Puszczy Kampinoskiej. Po jakimś czasie docieramy do czerwonego szlaku i pod ostrym kątem skręcamy nim na wschód. Przecinamy teren rezerwatów „Czapliniec” i „Czerwińskie Góry”. Na Krzywej Górze skręcamy w lewo, na północ, żółtym szlakiem i po kolejnych 3 km zamykamy pełną pętelkę, znajdując zaparkowany samochód w Piaskach Królewskich.
Nasz czas: 8:40-13:30, 22 km
Wycieczka jest przepiękna. Nasze dzisiejsze szlaki nie wiodły może tak cennymi przyrodniczo terenami jak podczas naszej poprzedniej eskapady do rezerwatu „Sieraków”, dużą część trasy idziemy młodszymi drzewostanami, ale las i tak jest piękny. Żywica pachnie w słońcu. Nie spotykamy żywego ducha (poza jednym „lokalasem” – zbieraczem jagód). I cały czas gadamy i gadamy. To prawdziwy odpoczynek. Mamy przy okazji prawdziwą zaprawę przed planowanym wyjazdem w góry. Z zadowoleniem zauważamy, że nasza kondycja znacznie się poprawiła od czasu naszego ostatniego marcowego spaceru po Puszczy. Jak to dobrze, że tak niedaleko Warszawy mamy te rozległe tereny Kampinoskiego PN. Aż dziw bierze, że na szlakach spotyka się tu tak mało osób. Ale może to i dobrze – dla takich jak my!
Dziekanów Leśny, 2015.03.18
Piękna wiosenna pogoda, 10 stopni i słońce
Gdyby ktoś nas spytał o wymarzony prezent, bez wahania odpowiedzielibyśmy: wyjazd lub spacer we dwoje. Na to pierwsze szans nie ma przy obecnych wiatrach, ale drugie udaje się nam załatwić – wybieramy się na długaśny spacer po Puszczy Kampinoskiej tylko we dwoje! Hura, naprawdę nam się udaję! R. ustawia sobie pracę na popołudnie, rano odstawiamy starszych chłopców do placówek, Giś zostaje z ciocią-nianią, a my ziuuu – prosto na parking do Dziekanowa Leśnego.
Dziekanów Leśny – Uroczysko Mogilny Mostek – Palmiry – Pociecha – Posada Sieraków – Uroczysko Na Miny – Dziekanów Leśny
18 km, nasz czas: 9:30-13:30
Największą frajdę sprawia nam to, że możemy po prostu ruszyć w długą. Zobaczyć przed sobą leśną drogę i nie wzdychać „ech, poszłoby się”, tylko faktycznie pójść, szybkim krokiem, tak żeby poczuć miłe ciepło w nogach, a potem nawet te mięśnie, o istnieniu których się nie wie. I ta perspektywa czterogodzinnego pogadania ze sobą. Nigdzie się tak dobrze nie rozmawia jak podczas marszu. Po wielomiesięcznym dzieciowym uwiązaniu to przedpołudnie to dla nas naprawdę pełnia szczęścia.
Nasza trasa wiedzie przez wyjątkowo cenne przyrodniczo tereny – okrążamy największy kampinoski rezerwat – „Sieraków”. Jako laicy nie potrafimy pewnie w pełni docenić walorów przyrodniczych tych okolic (wypatrzenie rzadkiej brzozy ciemnej ułatwia tablica informacyjna), po prostu cieszymy oko niezwykle malowniczą przyrodą. Nasza ścieżka w wielu miejscach przecina bagniste tereny, wiodąc wąskimi trytwami wśród mokradeł, by za chwilę przecinać pasy wydm, charakterystycznych dla kampinoskiego krajobrazu. Po drodze mijamy też wiele miejsc pamięci, w tym cmentarz Palmiry.
Zatrzymujemy się dwa razy – raz na uroczysku Mogilny Mostek i ponownie w Pociesze, niedaleko Krzyżu Jerzyków. Postoje skracamy do minimum – czas nas dziś goni.
Cały spacer jest przepiękny, zaskakuje nas tylko jedno niemiłe odkrycie – kiedyś przemaszerowanie kilkunastu kilometrów było dla nas jak rozbiegówka, bułka z masłem, a dziś… hmmmm… Pierwsza porcja jest cudowna, druga już bardziej się ciągnie, a trzecia – oj, te nogi jakieś takie ciężkie. I ten ból głowy… Skąd to się wzięło u nas? Musimy nieźle wziąć się za siebie, jeśli chcemy w pełni skorzystać z planowanej letniej randki w Tatrach. Wracamy wykończeni. Ale następnego dnia ból nóg jest już tylko miłym wspomnieniem udanej wycieczki i snujemy plany kolejnych wypadów.
Okolice Dziekanowa Leśnego są wymarzonym terenem puszczańskich spacerów. Dojazd szybki i wygodny, zaplecze parkingowo-gastronomiczne i naprawdę piękna, przebogata puszczańska przyroda. R. wypatrzył to miejsce już podczas wizyty na operację przepukliny u T. Musimy tu przyjechać już wkrótce jeszcze raz. I to z dziećmi! No właśnie, to cały paradoks: marzy się o wyrwaniu na chwilę bez dzieci, a gdy już się uda, to rozmawia się i myśli o dzieciach, snując plany pokazania im tego, co się widziało we dwoje!
Izabelin, 28.02.2015
Słonecznie, 7 stopni
Dziś, z racji imienin R., urządzamy sobie turystyczny spacer po Puszczy Kampinoskiej (okolice Lasek i Izabelina). Na wycieczkę zapraszamy też Babcię Urszulę i Dziadka Jerzego. Spotykamy się na leśnym parkingu w Laskach, tam gdzie półtora roku wcześniej oglądaliśmy walkę zimy z jesienią w leśnym ogrodzie botanicznym, a następnie ruszamy na ok. trzykilometrową pętelkę trasą zielonej ścieżki dydaktycznej. Las, mimo że szary i uśpiony o tej porze roku, wspaniale nas wszystkich odpręża. Dla chłopców taka wycieczka to też wielka atrakcja sama w sobie – bardzo się z tego cieszymy, że kontakt z przyrodą jest dla nich wartością! I że wolą powłóczyć się po lutowym lesie niż całą sobotę grać na komputerze. Uważamy to za nasz wielki sukces wychowawczy! Chłopcy mają ze sobą breloczki z gry Minecraft, które co chwila dyndają na suchych patykach bądź na gałęziach drzew. Na koniec spaceru Sebuś nawet kręci nosem, że już koniec i że powinniśmy iść jeszcze gdzieś dalej. Grześ znaczną część spaceru przesypia.
Wycieczkę kończymy wspólnym obiadem w restauracji Bartek. Grześ spisuje się naprawdę na medal – ideał niemowlaka.