Karkonosze zimą – tydzień I

28 stycznia 2012, sobota

-14 oC do -1oC, piękny zimowy dzień…

Warszawa – Wrocław

Tymuś i my już od dawna nie mogliśmy się doczekać tego wyjazdu! (…Sebuś jeszcze nie za bardzo rozumiał, co to te ferie). Wstajemy zgodnie z planem o 4:30 i przed 6:00 już w komplecie z Babcią ruszamy w drogę.

Katowicka nadal w remontach, a do tego sprawia wrażenie, jakby remonty zamarzły na zimę, więc bez żalu ją opuszczamy i ruszamy na z góry upatrzony postój pod literą M w Bełchatowie. „Ósemkę” do Wrocławia pokonujemy bez problemów i rozpoczynamy „danie główne” dzisiejszego dnia…

Spacer śladami krasnali po wrocławskiej starówce

Starówka we Wrocławiu jest naprawdę imponująca, wrażenie robią zwłaszcza monumentalne gotyckie kościoły oraz ratusz – perła świeckiego europejskiego gotyku i ogromny rynek z kamieniczkami – świadkami różnych epok i stylów od gotyku po secesję. Oglądamy m.in.:

  • Kościół św. Marii Magdaleny (XIV-XV w.)
  • Ulicę Jatki z „pomnikiem” zwierząt rzeźnych (fundacji wdzięcznego konsumenta…)
  • Kościół św. Elżbiety (XIV-XV w.)
  • Domki altarystów: Kamienice Jaś (XVI w.) i Małgosia (XVIII w.)
  • Rynek z blokiem zabudowy pośrodku
  • Gotycki ratusz (XV-XVI w.) – zgodnie uznajemy, że jest to najpiękniejszy ratusz, jaki kiedykolwiek widzieliśmy.

Krasnale najpierw nam się pochowały (chyba przez remont części ulic, na których mieszkały), ale potem już się do nas przyzwyczaiły i chętnie dawały się podziwiać – na razie naliczyliśmy ich 11. Zabawa w szukanie krasnali to naprawdę świetny patent na zwiedzanie Wrocławia z dziećmi!

Spacer kończymy w Piwnicy Świdnickiej, najstarszej restauracji Europy, której początki sięgają 1273 r. (nie wychodzimy z niej głodni, chociaż portfel nieco się odchudził… mimo to polecamy – głównie ze względu na wnętrza, bo jedzenie smaczne, ale nie wyróżnia się jakoś specjalnie).

Chłopcy to już prawdziwi turyści, Tymuś wypatrzył wszystkie krasnale, a Sebuś chciał wszędzie chodzić sam, „za rączkę” (w końcu gdy po obiedzie wzięliśmy go do nosidełka, to zasnął w ciągu dwóch minut „na glonojada”).

Wrocław. Renesansowy Jaś i barokowa Małgosia, gotcki kościół Św.Elżbiety w tle.

Wrocław. Renesansowy Jaś i barokowa Małgosia, gotcki kościół Św.Elżbiety w tle.

Pomnik zwierząt rzeźnych, ul.Jatki.

Pomnik zwierząt rzeźnych, ul.Jatki.

Szukamy krasnali. Jest jeden!.

Szukamy krasnali. Jest jeden!.

Okiem Jasia i Małgosi.

Okiem Jasia i Małgosi.

Wrocławski rynek.

Wrocławski rynek.

Wrocławski rynek.

Wrocławski rynek.

Ten krasnal się Tymusiowi spodobal najbardziej.

Ten krasnal się Tymusiowi spodobal najbardziej.

Najstarsza restauracja w Europie.

Najstarsza restauracja w Europie.

Wrocławski ratusz (XV-XVI w).

Wrocławski ratusz (XV-XVI w).

Wrocławski ratusz (XV-XVI w).

Wrocławski ratusz (XV-XVI w).

Krasnoludzkie latarnie na Oławskiej.

Krasnoludzkie latarnie na Oławskiej.

Sebuś zasnął na glonojada...

Sebuś zasnął na glonojada…

Reszta drogi upływa spokojnie i na 17:00 docieramy na miejsce.

Nasza meta to „Dom natury” w Karpaczu. Wynajęty apartament udaje się nam świetnie przystosować do naszych potrzeb – mamy „sypialnię” i „living”(sypialnię Babci). Dużo miejsca i funkcjonalny rozkład za bardzo przystępną cenę – godne polecenia!

Chłopcy przeszczęśliwi, radośni, długo roznoszą kwaterę, pomagając nam się urządzić i rozpakować (…czasem rzeczywiście pomocni!)

29 stycznia 2012, niedziela

-3 oC, kolejny piękny dzień,
w Karpaczu całkiem ciepło, a w górach silny mroźny wiatr

Rekonesans w Karpaczu

Orientujemy się, co, gdzie i jak. Podchodzimy pod nowy wyciąg Winterpol, kupujemy plastikowe sanki i jabłuszko dla Sebka, robimy małe zakupy
i próbujemy dotrzeć pieszo do snowtubingu i wyciągów, które miały być 200 m od parkingu, a okazało się, że były ok. kilometr dalej, więc musieliśmy zawrócić.

Potem jeszcze podjeżdżamy pod Kościółek Wang, ale Seba już jest za bardzo zmęczony na kolejną wycieczkę, więc zawracamy i jedziemy na obiad. Po długich poszukiwaniach restauracji z miejscem do zaparkowania udało się nam złapać ostatnie miejsca w Restauracji Astoria w centrum i zjeść pyszny obiad. Sebuś wciągnął całą zupę pomidorową, a my drób w różnych formach z różnymi dodatkami.

Po powrocie Tymuś z M. jeszcze testuje na jabłuszku górkę na naszym terenie, w czasie gdy R. pacyfikuje Sebusia.

Narty na Kopie (14:00-16:00)

Udaje nam się odkupić karnety po 10 zł (+kaucja) i ruszamy „Zbyszkiem” na samą górę – wyciąg pamięta chyba czasy Gomułki lub Gierka, ale mozolnie osiąga szczyt.

Na górze naprawdę nieźle wieje, dając odczucie arktycznego zimna, przypominając nam przy tym wyprawę na szczyt Chopoka w 2008 r. Zjeżdżamy dwa razy najwyższym i jednocześnie najciekawszym odcinkiem trasy, a potem po kolei „zaliczamy” wszystkie wyciągi i trasy kompleksu – wyrabiamy się dokładnie na zamknięcie tras – zjeżdżamy na dół już po 16:00.

Miejsce godne polecenia, podobała nam się mała ilość ludzi, różnorodność tras i poczucie bliskości przyrody, widać, że zachowano tu względny kompromis pomiędzy „industrializacją” a zachowaniem przyrody dla następnych pokoleń.

Po powrocie okazuje się, że niestety sielanka zdrowia panującego w naszej rodzinie podczas ostatnich tygodni się skończyła… Sebuś rozłożył się – z katarku rozwinęło mu się obturacyjne zapalenie oskrzeli (co wydatnie pogorszyło naszą jakość snu), a Tymuś zwrócił w domu cały obiad – mamy nadzieję, że to tylko przejedzenie lub małe zatrucie.

Poza tym trochę się martwimy nadchodzącym dalszym ochłodzeniem, ale w sumie, to nie możemy narzekać, bo zima jest przepiękna, a mróz na razie daje się znieść.

... i ziuuu na sam dół!.

… i ziuuu na sam dół!.

... i ziuuu na sam dół!.

… i ziuuu na sam dół!.

Na Kopę.

Na Kopę.

Na Kopie.

Na Kopie.

Strzecha akademicka.

Strzecha akademicka.

Strzecha akademicka.

Strzecha akademicka.

30 stycznia 2012, poniedziałek

-6 oC, znowu piękny dzień, samo słoneczko

W nocy Tymuś niestety potwierdził nasze przypuszczenia i rozchorował się
na anginę, więc rodzinnej wycieczki dzisiaj zrobić nie mogliśmy…

Wycieczka w Góry Izerskie (M. + R.)

Z trudem znajdujemy na zaśnieżonej drodze ze Szklarskiej do Świeradowa miejsce wyjścia szlaku (zasłania je półtorametrowa zaspa). Szlakiem przed nami w ostatnich dniach szła tylko para narciarzy na biegówkach, i to tylko przez kilkaset metrów do pierwszego rozstaju, a dalej ruszamy już przez głęboki dziewiczy śnieg.

Szybko okazuje się, że nasz plan na dzisiaj, czyli wejście na Wysoką Kopę, jest niemożliwy do zrealizowania w tych warunkach, mimo to brniemy jeszcze, zmieniając się na prowadzeniu, przez ok. dwa kilometry (których przejście w tych warunkach zajmuje nam ok. godzinę), zauroczeni bielą, słońcem, ciszą… To trzeba po prostu poczuć! Gdy za kolejnym zakrętem okazuje się, że czeka nas zakręt szlaku, a nie skrzyżowanie, poddajemy się i po małym popasie wracamy na dół.

Pomimo niepowodzenia, dzisiejszy dzień zaliczamy do udanych. Nasze PUT (podstawowe umiejętności turystyczne:)) poszerzyły się o zdolność przecierania szlaków w ciężkich zimowych warunkach.

Z Rozdroża Izerskiego na Wielką Kopę.

Z Rozdroża Izerskiego na Wielką Kopę.

Z Rozdroża Izerskiego na Wielką Kopę.

Z Rozdroża Izerskiego na Wielką Kopę.

Kościółek Wang

Wracając, postanawiamy podjechać jeszcze do Karpacza Górnego, żeby zobaczyć ten unikatowy zabytek. Kościółek Wikingów z XII w. urzeka i budzi podziw dla cieśli sprzed prawie dziewięciu wieków, którzy zbudowali go bez użycia gwoździ. Miejsce, chociaż bardzo popularne, jednak zdecydowanie warte odwiedzenia; zadziwia nas m.in. to, że kościółek naprawdę pasuje do karkonoskiego otoczenia!

Norweski Kościółek Wang (XII w).

Norweski Kościółek Wang (XII w).

Rzeźba Łazarza.

Rzeźba Łazarza.

Bardzo sympatyczne dojście przez zimowy las z górnego parkingu.

Wieczorny spacer (Sebuś z R. i Babcią)

Docieramy do głównej ulicy i kupujemy czapkę dla Tymusia, wypatrując potencjalnych knajp na obiady, wracając robimy małe zakupy. Chłopcy na szczęście już wieczorem czują się trochę lepiej, a my robimy jeszcze krótki spacer po najbliższej okolicy.

31 stycznia 2012, wtorek

-7 oC, w nocy było -14oC, pogoda jw. – pięknie!

Narty na Szrenicy (10:30–14:15 + dojazd)

Ośrodek rewela, tylko ceny dość wysokie, praktycznie nie było kolejek ani tłoku na trasach, zwłaszcza górnych, trudniejszych (na czarnej – najfajniejszej – prawie nie było ludzi).

Bardzo przyjemne schroniska – Na Hali Szrenickiej i Szrenica – w pierwszym jemy żurek, w drugim ciasta i herbatę. Oba z klimatem, chociaż nie zaszkodziłby mały remont (już są w trakcie odnawiania).

Trasy na Hali Szrenickiej bardzo przyjemne, ale trochę nudne (poza możliwością slalomowania między choinkami) – szerokie wypłaszczenie z trzema podwójnymi orczykami. Lolobrygida w górnej części też b. fajna (obok orczyka), dolna część dłuży się, bo jest nudna, plaskata i pełna ludzi. Najbardziej podobała się nam czarna trasa FIS ze „ścianą”, którą M. postanowiła pokonać efektownym ześlizgiem głową w dół (potem słyszy, jak jakaś kobieta instruuje kilkuletniego chłopca: „Jak będziesz się bał zjechać, siądź na pupę i zrób tak jak ta pani”:)

Ogólnie dzisiaj mieliśmy jeden z najfajniejszych dni na nartach – cudowna bliskość przyrody i gór, jeżdżenie w partiach szczytowych, a do tego piękne słońce.

Schronisko na Hali Szrenickiej.

Schronisko na Hali Szrenickiej.

Narty na Szrenicy.

Narty na Szrenicy.

Widok na Łabski Szczyt ze zboczy Szrenicy.

Widok na Łabski Szczyt ze zboczy Szrenicy.

Na szczycie Szrenicy.

Na szczycie Szrenicy.

PTTK Szrenica.

PTTK Szrenica.

PTTK Szrenica.

PTTK Szrenica.

Wycieczka do Muzeum Zabawek w Karpaczu

Przez dwa dni choroby chłopaków zatęskniliśmy za wspólnym wypadem.

Muzeum całkiem fajne, zabawki nawet z XVIII w.(!) pokazane w kilkudziesięciu gablotach. Szczególnie zaciekawiły nas krakowskie szopki, lalki sprzed ponad 100, a nawet ponad 200 lat (inny wzorzec urody…), śliczne domki i gospodarstwa z całym wyposażeniem (zrobione z wielką dbałością o szczegóły i odzwierciedlające prawdziwy, a nie „plastikowy” świat…).

Brakuje odrobiny interaktywności i możliwości zabawy (kończy się ona na dwóch ławkach-zwierzątkach przy wejściu) – trochę to frustruje chłopców, zwłaszcza Sebusia, który ciągle woła „wyjąć!”. Na dłużej zatrzymuje ich szopka z ruchomymi elementami.

Można za to kupić bardzo fajne zabawki z drewna po niewygórowanej cenie. Chłopcy nareszcie zdrowsi, dokazują w domu, musimy jutro ich porządnie przegonić, bo wykończą Babcię…

Muzeum Zabawek w Karpaczu.

Muzeum Zabawek w Karpaczu.

Muzeum Zabawek w Karpaczu.

Muzeum Zabawek w Karpaczu.

To nasz ulubiony eksponat.

To nasz ulubiony eksponat.

Wieczorem kolejny krótki spacerek M. i R. po trzaskającym mrozie.

Choroba chłopaków zmusiła nas do znalezienia alternatywnego źródła pożywienia: wiwat pizza (wczoraj) i catering (dzisiaj)!

1 lutego 2012, środa

-10oC (w nocy -17oC), ale pięknie…

Wycieczka całą rodziną do Świeradowa Zdroju

Świeradów to ładne i kameralne uzdrowisko, podjeżdżamy pod same Domy Zdrojowe. Oglądamy ładne tarasy przed Domami Zdrojowymi, zaglądamy do sztucznej groty, która pełniła w XIX w. funkcję pijalni, i spacerujemy w pijalni – największej drewnianej hali spacerowej w Polsce!

Chłopcom najbardziej podoba się bieganie po pijalni i zabawa dużymi figurami szachowymi.

Kulminacyjnym punktem dnia był jednak wjazd nową kolejką gondolową na Stog Izerski. Kolejka fajna, przestronna (wagoniki 8-osobowe), a parking pod nią duży i bezpłatny.

Z górnej stacji kolejki do Schroniska na Stogu Izerskim jest ledwie dwa kroki, ale i tak zimny wiatr nas dobrze pogonił – pomimo słoneczka. Schronisko miłe, tylko trafiliśmy na ogromną grupę młodzieży z zimowiska, ale wszyscy z apetytem pałaszujemy schroniskowy obiad!

Dla Sebusia to pierwsze takie przeżycie – w kolejce był trochę oniemiały, ale zachwycony, a w schronisku jednak był już w swoim żywiole: spacerował, „badał” choinkę itp. Nie przeszkadzały mu nawet tłumy, wołał: „dużo gwiazdek (na choince), dużo Mikołajów (ozdób na kominku) i dużo ludziów”…

Dla Tymusia to już kolejna kolejka gondolowa po Szyndzielni i Jaworzynie Krynickiej, ale mimo to bardzo mu się podobało; cieszy nas, że już dobrze się czuje!

Wieczorny wypad na narty – znów do Świeradowa

Postanawiamy „załatwić” to miejsce do końca, bo nie chciało nam się już więcej tak daleko jeździć, w dodatku po koszmarnie nierównej drodze.

Trasa narciarska okazuje się bardzo przyjemna, trochę tylko przydługi środkowy plaskaty odcinek – ale to wina ukształtowania terenu.

Ubieramy się grubo jak nigdy dotąd (trzy warstwy na nogach), a mimo to mróz (-15) daje się nieźle we znaki. Na szczęście mamy ze sobą grzałki do rąk, w desperacji udaje nam się też założyć kaptury na kaski, co wydatnie poprawia nam komfort jazdy!

Zjeżdżamy sześć razy z przerwą na gorącą czekoladę (19:00 – 21:20). Wracamy do domu ok. 22.30.

Dom Zdrojowy w Świeradowie Zdroju.

Dom Zdrojowy w Świeradowie Zdroju.

Modrzewiowa hala spacerowa - najdłużdza w Polsce.

Modrzewiowa hala spacerowa – najdłużdza w Polsce.

Świeradowski kuracjusz.

Świeradowski kuracjusz.

Gondolami na Stóg Izerski.

Gondolami na Stóg Izerski.

Gondolami na Stóg Izerski.

Gondolami na Stóg Izerski.

Na Stogu Izerskim.

Na Stogu Izerskim.

Schronisko na Stogu Izerskim.

Schronisko na Stogu Izerskim.

Tata jest najlepszy...

Tata jest najlepszy…

Narty na Stogu Izerskim.

Narty na Stogu Izerskim.

2 lutego 2012, czwartek

-12oC (w nocy -20oC), wciąż pięknie

Nadal życie bardzo utrudniają nam mrozy, co zmusza nas do planowania wycieczek, które nie wymagają długiego przebywania na dworze, zwłaszcza z chłopcami… tym bardziej, że Tymuś ciągle na antybiotyku, a Sebuś jakiś taki niewyraźny (wieczorem sprawa się wyjaśnia – zaraził się anginą…)

 Jelenia Góra i okolice – całą rodzinką

Podjeżdżamy najpierw do Sobieszowa, planując zwiedzanie Muzeum Karkonoskiego PN, ale okazuje się, że teraz wystawa jest przeniesiona (za to kompletujemy zdjęcie kolejnej siedziby dyrekcji parku narodowego). Szybko więc modyfikujemy plany i trafiamy do Muzeum Przyrodniczego w Cieplicach. Jego zbiory to część prywatnej kolekcji rodziny wieloletnich tutejszych właścicieli ziemskich.

Eksponaty naprawdę imponujące – tysiące wypchanych ptaków i motyli
(a do tego tygrys, kangur, wąż i inne zwierzątka, oczywiście też wypchane). Chłopców szczególnie zaciekawia struś i kuguar.

Potem słuchamy sobie muzyki w samochodzie obok Parku Zdrojowego, a M. biegnie zrobić dokumentację fotograficzną.

Na koniec jedziemy do Jeleniej Góry, oglądamy śliczny rynek z barokowym ratuszem i podcieniowymi kamieniczkami i szukamy odpowiedniej dla nas restauracji. Jemy rosół i kluchy w polsko-włoskiej restauracji.

Cieplice. Pawilon norweski (skopiowany budynek z Norwegii).

Cieplice. Pawilon norweski (skopiowany budynek z Norwegii).

Muzeum Przyrodnicze w Ciepliach.

Muzeum Przyrodnicze w Ciepliach.

Dom Zdrojowy w Cieplicach.

Dom Zdrojowy w Cieplicach.

Barokowy ratusz w Jeleniej Górze.

Barokowy ratusz w Jeleniej Górze.

Na jeleniogórskim rynku.

Na jeleniogórskim rynku.

Wyprawa M. i R. w Góry Kaczawskie na Skopiec

Po drodze oglądamy Dom Tyrolski w Mysłakowicach oraz część Jeleniogórskiej Doliny Pałaców i Ogrodów – pałace w Mysłakowicach, Łomnicy i Wojanowie, obecnie pięknie odnowione i funkcjonujące w większości jako hotele.

Potem jedziemy do naszego celu – na sam koniec wsi Komarno i podchodzimy niebieskim szlakiem na szczyt Skopca.

Niepotrzebnie idziemy starym wariantem szlaku i musimy się przebijać przez głęboki śnieg, obok ujadających psów; później okazuje się, że trzeba było pójść na wprost drogą, która dociera aż na szczyt Barańca do przekaźnika.

Stamtąd już ścieżka przedeptana; bez problemu znajdujemy interesujący nas szczyt. Tam obowiązkowe zdjęcia do KGP i powrót już wygodną drogą.

Podczas zejścia oglądamy zachwycający zachód słońca, z panoramą Karkonoszy ze Śnieżką w tle… niezapomniane!

W samochodzie okazuje się, że jest… -21oC! O kurczę!

Dodatkowo czujniki w kołach wariują i straszą nas, że mamy gumę… Na szczęście alarm jest fałszywy. (PS. Potem okazuje się, że jednak prawdziwy, tylko na tym mrozie opona była tak sztywna, że trudno było to zweryfikować…)

Dom tyrolski w Mysłakowicach (XIX).

Dom tyrolski w Mysłakowicach (XIX).

Neogotycki pałac w Mysłakowicach (XIX).

Neogotycki pałac w Mysłakowicach (XIX).

Pałac w Łomnicy (XVIII).

Pałac w Łomnicy (XVIII).

Pałac w Wojanowie (XVII, przeb.XIX).

Pałac w Wojanowie (XVII, przeb.XIX).

Komarno - Skopiec.

Komarno – Skopiec.

Skopiec (724 m n.p.m.), Góry Kaczawskie.

Skopiec (724 m n.p.m.), Góry Kaczawskie.

W górach Kaczawskich (Skopiec- Komarno). Ale pięknie...

W górach Kaczawskich (Skopiec- Komarno). Ale pięknie…

Zachód słońca nad Karkonoszami.

Zachód słońca nad Karkonoszami.

Karkonosze z Gór Kaczawskich.

Karkonosze z Gór Kaczawskich.

To pokazuje skalę naszego wyczynu.

To pokazuje skalę naszego wyczynu.

 3 lutego 2012, piątek

-11oC (w nocy -20,5oC), wciąż pięknie

Wycieczka do Kopalni Uranu – Sztolnie Kowary

Najpierw ogrzewamy się w restauracji obok wejścia i zamawiamy obiad na później. A potem właściwa część wycieczki – zjazd pod ziemię!

Zwiedzanie bardzo się wszystkim podoba – dla starszych naprawdę ciekawie pokazana praca w kopalni i historia wydobycia uranu na eksport do ZSRR, dla młodszych światełka, piękne kamienie i pokaz laserowy „Hades” (którego nasz dzielny Sebuś się nie przestraszył!).

Przewodnik z wielką wiedzą i pasją opowiada o szczegółach dotyczących pracy górników, minerałach, Walonach itp., ale zupełnie nie ma podejścia do dzieci. Nie zatrzymuje się nawet przy podziemnym akwarium ani nie wspomnia o gwarkach strzegących skarbów.

Chłopcy z zapałem pomagają oświetlić korytarze latarkami i są ogólnie grzeczni. Sebuś połowę czasu spędza w nosidle, resztę na nogach; Tymuś to super-kumpel nie robi z niczego problemu.

Na koniec zjadamy dobry obiad – żurek i kotlety schabowe i zaopatrujemy się u bardzo miłej pani Ewy w nalewkę walońską i wodę Potencjałkę.

Gotowi na wyprawę.

Gotowi na wyprawę.

Sztolnie Kowary - wejście.

Sztolnie Kowary – wejście.

Wybieramy kaski.

Wybieramy kaski.

Kopalnia uranu - sztolnie Kowary.

Kopalnia uranu – sztolnie Kowary.

Markowiny.

Markowiny.

Kopalnia uranu - sztolnie Kowary.

Kopalnia uranu – sztolnie Kowary.

08. Święta Barbara.

Kopalnia uranu - sztolnie Kowary.

Kopalnia uranu – sztolnie Kowary.

Oglądamy pokaz 'światło - dźwięk'.

Oglądamy pokaz 'światło – dźwięk’.

Lekcja Tymusia na nartach

Szkółka M&M w nowym ośrodku Winterpol w Karpaczu, dojście od parkingu przy drodze pod dolną stacją wyciągów na Kopę.

Tymuś zjechał raz z trasy na wyciągu taśmowym, a potem ruszył na prawdziwe trasy – zjechał trzy razy – wszystkimi trasami w ośrodku! Pomimo temperatury (-15oC) był zachwycony i zapisaliśmy się na kolejnych pięć lekcji.

Pierwsza lekcja Tymusia w Białym Jarze.

Pierwsza lekcja Tymusia w Białym Jarze.