Kotlina Kłodzka – tydzień I

 

12 lutego 2011, sobota

Pogoda bajkowa: słońce i -3 stopnie

Warszawa – Sienna, 6:40-18:30, ok. 445 km

Warunki jazdy: duży ruch, ale na szczęście w większości osobowy. Zatrzymuje nas korek (← remont na katowickiej) ok. 125 km od Warszawy – mamy przez to godzinne opóźnienie i dodatkowy postój (przy okazji śniadanie), co znacznie przedłuża nam podróż. Za Częstochową drogi znacznie gorsze, zwł. końcowy odcinek b. męczący – warunki jak w górach, ślisko, kręto, wąsko, tragiczna nawierzchnia. Ledwo w ciemności dostrzegamy naszą kwaterę w Siennej – intuicja R. jest powalająca!

Dzieci za to spisały się na medal. Tymo to prawdziwy kumpel. Sebuś na postojach już drepcze na własnych nóżkach – różnica w porównaniu z zeszłym rokiem jest ogromna!

Trzy postoje: dwa gastronomiczne (śniadanie w hotelu przy katowickiej ok. 125 km od Warszawy; obiad w karczmie k. Opola) i jeden turystyczny: w Nysie.

Postój w Nysie

Nysa zadziwia zabytkami wielkiej klasy i turystycznym charakterem, choć rzeczywiście po wojnie została dość chaotycznie odbudowana. Największe wrażenie robi na nas ogromna XV-wieczna gotycka katedra św. Jakuba i Agnieszki z wolnostojącą dzwonnicą. Po drodze na rynek oglądamy Piękną Studnię (XVII) z bogato zdobioną kratą, a na rynku nowoczesny, ale klimatyczny ratusz i budynek wagi miejskiej z XVIII w. Zadziwia zgrzyt stylistyczny między poszczególnymi pierzejami rynku – jedna pierzeję tworzą piękne kamieniczki, inną toporne bloki. Mimo to Nysa bardzo nam się podoba. Na odchodnym wstępujemy jeszcze na herbatkę i szybkie nakarmienie Sebcia do położonej przy rynku restauracji.

Wieczorem rozpakowujemy się w naszej kwaterze w Siennej. Jest sympatycznie, wygodnie, przestronnie i czysto. Wyżywienie pycha. Z okien widać ośrodek narciarski na Czarnej Górze.

Nyska katedra (XV) i dzwonnica (XVI).

Nyska katedra (XV) i dzwonnica (XVI).

Nyska katedra (XV).

Nyska katedra (XV).

Dom wagi miejskiej, XVII w.

Dom wagi miejskiej, XVII w.

Piękna Studnia, XVII w.

Piękna Studnia, XVII w.

13 lutego 2011, niedziela

Lekki mróz w okolicy zera, słońce za małymi chmurkami

Chłopcy wstają o … 5:20. O nieee…

Poranny rekonesans

W zeszłym roku M. długie godziny przygotowywała się do ważnego egzaminu, w tym roku R. gorączkowo uczy się do egzaminu specjalizacyjnego. W związku z tym często zostawiamy go w domu, ale na szczęście udają nam się wycieczki w pełnym składzie!

Na poranny rekonesans wybierają się M., T. i U.; R. się uczy i zostaje ze śpiącym Sebusiem. Idziemy pod ośrodek narciarski Czarna Góra. Już ogromny bezpłatny (!) parking świadczy o tym, że ośrodek czeka z otwartymi rękami na turystów. Ośrodek wydaje się nowoczesny i dobrze zorganizowany, zauważamy dwie sympatyczne ośle łączki dla dzieci z pełną infrastrukturą (Polany: Kubusiowa i Jędrusiowa). Trochę brakuje chodników na dojście pod wyciągi.

Wracając, zahaczamy o tajemniczy późnobarokowy kościółek św. Michała Archanioła, malowniczo położony na wzgórzu w Siennej (XVIII/XIX). Świątynia, określana dawniej mianem „kościoła pogrzebowego”, sprawia wrażenie opuszczonej – złamany krzyż, wybite szyby, pozostałości nagrobków cmentarnych dookoła. A tak pięknie dookoła…

Tymuś hasa jak szalony na pobliskich pagórkowatych łąkach: zbiega z górek, przewraca się itp.

Popołudniowa wycieczka do Lądka Zdroju

Udaje nam się pojechać w komplecie. Przepiękny rynek ze i przepiękne budynki zdrojowe, ale jakie wszystko dookoła zaniedbane, aż serce boli! Na rynku jest na czym zaczepić oko – uwagę zwraca zwłaszcza rzadko spotykana w Polsce kolumna wotywna z XVII w, oglądamy też imponujący neorenesansowy ratusz i pręgierz. Potem podchodzimy pod późnogotycki most nad Białą i urządzamy sobie spacer po dzielnicy uzdrowiskowej, gdzie głównym punktem programu jest piękna, zwieńczona kopułą budowla zdrojowa (Wojciech) z pijalnią wód i basenem. Drugą część spaceru S. przesypia w wózku, Tymo dzielnie nam towarzyszy.

Ośrodek Czarna Góra - rekonesans.

Ośrodek Czarna Góra – rekonesans.

Tymuś z Babcią wrzucają śnieżki do strumyczka.

Tymuś z Babcią wrzucają śnieżki do strumyczka.

Tu właśnie spędzimy nasze ferie.

Tu właśnie spędzimy nasze ferie.

Neorenesansowy ratusz w Lądku-Zdroju.

Neorenesansowy ratusz w Lądku-Zdroju.

Kolumna wotywna (XVII w) na rynku w Lądku.

Kolumna wotywna (XVII w) na rynku w Lądku.

akład przyrodoleczniczy Wojciech, XVII w.

Zakład przyrodoleczniczy Wojciech, XVII w.

14 lutego 2011, poniedziałek

Pochmurno, -3 stopnie

Rano: pierwsza lekcja na nartach Tymusia

Od 10:00 do 11:00 Tymo stawia pierwsze kroki na nartach z instruktorką – p. Kasią. Robią rozgrzewkę, ćwiczą pług i hamowanie. Sebuś zostaje z Babcią i nieświadomy osiągnięć Tyma, dwie godziny śpi.

Po południu: wyprawa do Międzygórza

To niewielka, ale przyjemna miejscowość, nieodparcie kojarzy nam się z Karpaczem. Robimy sobie wycieczkę do Ogrodu Bajek PTTK (↑35 min, ↓20 min). To piękny spacer prawdziwie górskim szlakiem. Tymo nas zadziwia: sam biegnie przodem – jest wyciągiem, a my wagonikami (nr 24 i 100); z powrotem zbiega – ale ma kondycję! Sebuś w nosidle, po ogrodzie bajek chodzi na własnych nóżkach i wsuwa babcine rogaliki. W drodze powrotnej zasypia w nosidle.

Ogród Bajek w świecie multimedialnych atrakcji może wydawać się przestarzały, ale może to właśnie jest jego atut? Miłe alejki prowadzą wśród drewnianych bajkowych postaci.
W czasie gdy dzieci rozpoznają ulubionych bohaterów, dorośli mogą poczytać sobie wszechobecne tu mądrości życiowe typu: „Brzydki mąż jest jak wrzód na d… Ani go komu pokazać, ani samemu na niego patrzeć”.

W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy Wodospadzie Wilczki (ok. 20 m – kiedyś został sztucznie podwyższony). Szczególnie imponująco wygląda surowy, głęboki skalny jar potoku.

Pierwsza lekcja Tymusia na nartach.

Pierwsza lekcja Tymusia na nartach.

Z Miedzygórza do Ogrodu Bajek.

Z Miedzygórza do Ogrodu Bajek.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Ogród Bajek PTTK.

Wodospad Wilczki, ok. 20 m.

Wodospad Wilczki, ok. 20 m.

15 lutego 2011, wtorek

Zima jak z bajki: słońce, między -6 a -2 stopnie

Rano Tymo odbywa drugą lekcję na nartach – dziś już trzeba go trochę namawiać,
ale post factum jest pełen zapału i zadowolony z siebie.

Potem wyrywamy się we dwoje (M. + R.) na rekonesans narciarski na Czarnej Górze (13:00-16:00)

Chłopcy grzecznie zostają z Babcią. Ośrodek ma wiele atutów – dobrze rozwiniętą infrastrukturę, dość długie trasy i brak kolejek do wyciągów. Niestety, nie wszystkimi trasami możemy pojeździć – tylko połowa ma sztuczne naśnieżanie, ale i tak nartami na Czarnej Górze czujemy się bardzo usatysfakcjonowani.

Wieczorne szaleństwa na śniegu (17:45-19:15)

Od trzech dni chłopcy urządzają nam pobudkę o 5:00, co jest trudne do zniesienia, więc chcemy ich dziś wieczorem porządnie wybiegać. Mamy nadzieje, że przewracanie się na śniegu po (pustej o tej porze) Kubusiowej Polanie spełni swoją funkcję… Z dumą patrzymy na Sebusia, który SAM zbiega w dół, nie przejmuje się upadkami (krzyczy tylko „bach”!) i protestuje, gdy chcemy go brać na ręce.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Ośrodek narciarski Czarna Góra.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 - eksperymentalne.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 – eksperymentalne.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 - eksperymentalne.

Lekarstwo na wstawanie o 5.00 – eksperymentalne.

16 lutego 2011, środa

Niewielki mróz w okolicy zera

Rano trzecia lekcja Tymusia (10:00-11:00)

Tymo z dnia na dzień robi postępy – dziś jeździ już sam, skręca i hamuje pługiem. Dobrze, że dał się namówić na te lekcje.

Wycieczka do Złotego Stoku (12:50-16:20)

Naszym celem jest wyjątkowa atrakcja Kotliny Kłodzkiej – kopalnia złota. Aż trudno uwierzyć, ale historia wydobycia złota w okolicach Złotego Stoku sięga 2000 lat p.n.e. Kopalnia działała aż o lat 60. XX w; obecnie stanowi głównie atrakcję turystyczną.
Nie możemy sobie odmówić wizyty w kopalni złota, choć trochę obawiamy się, jak Sebuś zniesie półtoragodzinne zwiedzanie (jak się potem okazuje – zupełnie niepotrzebnie).

Teren kopalni jest fantastycznie przygotowany na przyjęcie turystów. Już u wejścia witają nas nietoperze z napisem „fotografujcie, ile chcecie”, są też dyby z „dupochlastem”, pajęczyny do wspinania się dla dzieci itp.

Droga do wejścia do kopalni wiedzie obok nieczynnego kamieniołomu. Po krótkim spacerze do wejścia zagłębiamy się w podziemny świat złota. Poza eksponatami związanymi stricte z wydobyciem złota naszą uwagę przyciąga podziemny wodospad. Niezwykłą atmosferę wnętrz kopalni potrafi wspaniale podsycić przewodnik. Na koniec czeka nas jeszcze jedna atrakcja – wyjazd górniczymi wagonikami na powierzchnię. Hałas przy tym niebotyczny, a niespełna półtoraroczny Sebuś wcale się nie boi! Zuch turysta! Tymo to już wytrawny znawca podziemi – zwiedza z latarką, ciekawy, zadowolony. Zwiedzanie kończymy herbatką w przykopalnianej karczmie. Ale było fajnie!

Wieczorem czujemy się, jakbyśmy zdobyli ośmiotysięcznik! Zwiedzanie z dziećmi daje inny rodzaj satysfakcji, ale to naprawdę prawdziwa satysfakcja!

Chłopcy jadą na wyprawę...

Chłopcy jadą na wyprawę…

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Podziemny wodospad !!!.

Podziemny wodospad !!!.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Wyjazd kolejką.

Wyjazd kolejką.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Kopalnia złota w Złotym Stoku.

Rynek w Złotym Stoku.

Rynek w Złotym Stoku.

A wieczorem chłopaki znów dokazują.

A wieczorem chłopaki znów dokazują.

17 lutego 2011, czwartek

1 stopień na plusie, pochmurno

Wraz z dzisiejszym dniem oficjalnie zaczynamy zdobywanie Korony Gór Polski – plan wejścia na najwyższy szczyt każdego z pasm górskich Polski (http://kgp.amos.waw.pl). Gorąco popieramy tę inicjatywę! Książeczki zdobywcy dla wszystkich załatwione, motywacja ogromna, więc do dzieła!

Wycieczka (M. + R.) z Bielic na Rudawiec i Kowadło

  1. Bielice – Rudawiec – Bielice (10:10-12:20)

Zaczynamy od wejścia na Rudawiec (1112 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Gór Bialskich. Miły szlak przez piękny las. Na dole wszędzie brak śniegu, a tu taka piękna zima! W partii grzbietowej dobrze utrzymany szlak dla biegówek. Idzie się nam bardzo sprawnie – śnieg pokrywa nierówności terenu.

  1. Bielice – Kowadło – Bielice (13:30-15:10)

Kowadło (989 m) – najwyższy szczyt Gór Złotych to cel nr 2. Krótki i ciekawy szlak, najpierw drogą jezdną, potem ścieżką przez las, ostatni odcinek grzbietem. Pod szczytem niezwykle malownicze skałki, gdzieniegdzie otwierają się widoki. Uwaga! Szlak zielony jest mylny – w partiach szczytowych najlepiej trzymać się żółtego czeskiego szlaku.

Ogólnie cała podwójna wycieczka poszła nam dość sprawnie i nie była tak forsująca, jak się spodziewaliśmy. A jak pięknie i ciekawie było!

Tymuś i Sebuś zostają z Babcią i (podobno…) grzecznie się bawią.

Wieczorem idziemy z chłopakami na spacer na Kubusiową Polanę (18:00-19:00). Tymuś szaleje na jabłuszku. Widząc to, Sebuś też … siada na jabłuszko i zjeżdża, odpychając się nogami.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Z Bielic na Rudawiec.

Rudawiec - Góry Bialskie.

Rudawiec – Góry Bialskie.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Z Bielic na Kowadło.

Kowadło, Góry Złote.

Kowadło, Góry Złote.

18 lutego 2011, piątek

Zero stopni, mgła

Rano kolejna (czwarta) lekcja Tyma. Kolejny krok milowy – Tymo już zupełnie sam radzi sobie na orczyku krzesełkowym.

Popołudniowa wycieczka do Paczkowa (13:00-17:00)

Od początku nie obywa się bez przygód. Droga samochodem z Lądka do Złotego Stoku przez Góry Złote po nocnych opadach śniegu jest śliska – zupełna szklanka. Tiry
i ciężarówki z drewnem boksujące i tarasujące drogę można było spotkać za każdym zakrętem. Ale jakoś przejechaliśmy. Uff.

Paczków

Paczków, nazywany (podobnie jak Szydłów w Górach Świętokrzyskich) „polskim Carcassonne” z powodu pięknie zachowanych murów obronnych, zwiedzamy w wilgotnej gęstej mgle, co tworzy naprawdę niezwykłą atmosferę. Oj, jest tu co zwiedzać – począwszy od głównej gwiazdy – XIV-wiecznych murów z basztami i wieżami, poprzez imponujący kościół św. Jana Ewangelisty aż po bardzo urokliwy rynek z renesansowym ratuszem. Szkoda, że brak promocji miejsc takich jak to – można by tu zrobić np. muzeum średniowiecznych fortyfikacji z tematycznym placem zabaw dla dzieci. My dziś mamy problem nawet ze znalezieniem lokalu gastronomicznego, w którym można by coś zjeść.

Droga powrotna – znów z dreszczykiem emocji, mimo że tym razem omijamy drogę przez Góry Złote. Udaje nam się jednak pomylić drogę z Bystrzycy Kłodzkiej do Siennej – błądzimy dłuższy czas bocznymi drogami, a na końcu przebijamy się przez mgłę gęstą jak mleko na Przełęczy Puchaczówka.

Wieczorem spacer M. + R. w kierunku Kletna w nastrojowej mgle.

Czwarta lekcja Tymusia.

Czwarta lekcja Tymusia.

Ratusz w Paczkowie, XVI w.

Ratusz w Paczkowie, XVI w.

Paczkowskie wieże obronne, XIV w.

Paczkowskie wieże obronne, XIV w.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Spacer wzdłuż murów.

Spacer wzdłuż murów.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Średniowieczne mury obronne w Paczkowie.

Kościół w Paczkowie, XIV w.

Kościół w Paczkowie, XIV w.

Nasi turyści.

Nasi turyści.

Co by tu zjeść...

Co by tu zjeść…