Bardzo wdzięczny odcinek GSS między chyba najbardziej znanymi uzdrowiskami Kotliny Kłodzkiej. Urokiem tego fragmentu GSS nie są widokowe szczyty i typowo górskie emocje, ale niezwykle malownicza wędrówka polno-leśnymi drogami z sudeckimi widokami w tle. Szczególnie w pamięci zostały nam rozległe trawiaste hale, w które szlak wprowadza po minięciu Przełęczy Lewińskiej. W maju zieleń aż biła w oczy!
Przed miejscowością Zielone Ludowe warto podejść kilka kroków w prawo do ruin zamku Homole na wzgórzu Gomola. Nie sposób tego przegapić, bo po modernizacji w 2020 r. na miejsce prowadzą wygodne drewniane pomosty i stopnie. Same ruiny nie są spektakularne, ale cały teren jest bardzo przyjemnie zaaranżowany turystycznie – to miłe urozmaicenie wycieczki!
Kudowa-Duszniki, czyli GSS w wersji uzdrowiskowej:)
225.05.01
Informacje praktyczne
Przewyższenie: 550 m w górę, 400 m w dół
Odległość: 16 km
Nasz czas: (z dwoma leniwymi odpoczynkami): 5 godz. 30 min
Nasze wrażenia
Naprawdę nie możemy się zdecydować, czy góry piękniejsze są jesienią, czy na wiosnę. To zdecydowanie nasze dwie ulubione pory roku do wędrowania po szlakach! Jak miło nie tylko wiosnę widzieć, ale też ją czuć całym sobą. Te odcienie zieleni! Ten zapach! Aaaach!
Kudowa-Zdrój – Przełęcz Lewińska
Na szlaku stawiamy się dopiero po 10:30. Wczoraj późnym wieczorem zajechaliśmy do Dusznik-Zdroju po normalnym dniu pracy. A sam przejazd samochodem w przededniu majówkowego weekendu też do szybkich nie należał – już od Warszawy wszystko było zapchane. Plusem wiosennego dnia jest jednak jego długość, więc nie przejmujemy się zbytnio godziną i z dziką przyjemnością ruszamy przed siebie:)
Rano podjeżdżamy z Dusznik-Zdroju, gdzie mamy naszą kwaterę, do Kudowy. Zostawiamy samochód pod siedzibą dyrekcji Parku Narodowego Gór Stołowych (mieści się tu interaktywne Ekocentrum PN Gór Stołowych) i ruszamy za czerwonymi znakami. Przez dłuższy czas idziemy asfaltem, ale w miłym leśnym otoczeniu w sumie z zerowym ruchem samochodowym.
Przed Dańczowem szlak prowadzi przez pastwiska – w jednym miejscu śmiesznie trzeba przejść na drugą stronę ogrodzenia po drewnianej drabince – czujemy się trochę jak w Alpach, gdzie szlaki bardzo często przechodzą przez przeszkody typu płotki, furteczki itp., zapobiegające uciekaniu bydła.
Nasza trasa początkowo nie zdobywa większych przewyższeń – ot, idziemy trochę w górę, trochę w dół w pięknych okolicznościach przyrody. Dopiero za Dańczowem zaczynamy się wspinać w górę – stąd aż do najwyższego punktu szlaku, czyli szczytu góry Grodziec (803 m n.p.m.), mamy do pokonania w górę 400 metrów. Podejście jest jednak równomiernie rozłożone i idzie się przyjemnie.
Po przejściu pod bardzo malowniczym wiaduktem linii kolejowej do Kłodzka (pod spodem chyba niemal zawsze jest błotnista kałuża – widzieliśmy ją chyba w każdej relacji z GSS:)) po chwili meldujemy się na trawiastej Lewińskiej Przełęczy (535 m n.p.m.).
Na przełęczy wita nas milusińskie stado krów pasących się na rozległym pastwisku. Skoro one mogą, czemu my nie możemy? Zdecydowanie pora na odpoczynek! Rozciągamy się na trawie, z apetytem pałaszujemy kanapki, które chyba nigdzie tak dobrze nie smakują jak w górach, po czym ucinamy sobie chwilę słodkiego nicnierobienia i leżenia plackiem w pozycji horyzontalnej, patrząc na chmury typu cumulus w kolorze białym. Jak dobrze tak móc się nie spieszyć! To jednak wielki plus wiosny i jej długiego dnia.

Tuż przed Przełęczą Lewińską szlak prowadzi pod kamiennym wiaduktem kolejowym. Pod nim chyba zawsze jest kałuża!
Przełęcz Lewińska – ruiny zamku Homole
Pierwsze kroki postoju do łatwych nie należą, bo od tej pory szlak nadal konsekwentnie prowadzi pod górę, by na wysokości 803 metrów wspiąć się na szczyt Grodźca (swoja drogą niespecjalne spektakularny, „ozdobiony” masztem telewizyjnym).
Od teraz mamy już w dół – juhuu! Poza jednym nieco stromszym fragmentem niedaleko za minięciem szczytu szlak jest bardzo przyjemnie nachylony, a wędrówka jest samą przyjemnością!
Napawamy oczy pięknymi widokami – na całkiem sporym trawiastym odcinku za nami pięknie prezentują się Karkonosze w całej okazałości!
Kolejny postój urządzamy sobie na soczystych łąkach w okolicy zamku Homole.
Po postoju, przed zejściem do Dusznik-Zdroju, ucinamy sobie jeszcze krótki wypad do ruin zamku. Cały skok w bok zajmuje może z 15-20 minut, więc nie jest to jakieś wielkie zboczenie z drogi. Po niedawnej modernizacji ścieżki i wyposażeniu jej w drewniane pomosty, ławki i tablice informacyjne, to naprawdę ciekawe turystycznie miejsce!
Ruiny zamku Homole – Duszniki-Zdrój
Ostatni odcinek naszej dzisiejszej trasy to łagodne zejście przez miejscowość o wdzięcznej nazwie Zielone Ludowe do centrum uzdrowiska Duszniki-Zdrój.
W Dusznikach byliśmy już wielokrotnie, zwiedzaliśmy też fenomenalną dusznicką papiernię (polecamy rewelacyjne warsztaty produkcji papieru, nasze relacja tutaj). Miejscowość jest elegancka i niezwykle przyjemna. Kto nie był, niech żałuje!
***
Późnym popołudniem chłopaki ogarniają lekcje, M. – zapiski, a R. załatwia z naszą panią gospodynią podwózkę samochodem po nasze auto, zaparkowane rano w Kudowie, i przetransportowanie go na koniec jutrzejszego odcinka, czyli do Zieleńca.
Wieczorem ucinamy sobie jeszcze miły spacer po Dusznikach-Zdroju.
Opisy innych odcinków Głównego Szlaku Sudeckiego znajdziecie tutaj 🙂