Lackowa – najwyższy polski szczyt Beskidu Niskiego

Lackowa szlakiem z Izb

Ile to piosenek górskich napisano o Lackowej! Najwidoczniej jest coś w tym szczycie coś, co czaruje.  Lackowa (dawna łemkowska Łackowa, od imienia Łacko) to najwyższy polski szczyt Beskidu Niskiego. Z racji swojej wysokości (997 m n.p.m.) bywa nazywana „szczytem policyjnym”:) Nie imponuje wysokością ani widokami, ale w jakiś tajemniczy sposób chwyta za serce. I nie szczędzi wrażeń! Od podejścia najstromiej nachylonym szlakiem w polskich Beskidach po wędrówkę przez nieistniejącą już łemkowską wieś Bieliczna z pięknie zachowaną cerkwią św. Michała Archanioła.
Piękna, niezbyt długa, urozmaicona wycieczka.

30 maja 2018 r., środa

Przepięknie i ciepło, do 26 st.

Izby – punkt startu

Już dojazd z Tylicza do Izb, skąd planujemy ruszyć ma trasę, jest pełen emocji. Ufając nawigacji, wybieramy najkrótszą drogę, skręcając w prawo na początku Mochnaczki Niżnej. To jednak bardzo zaniedbana droga gruntowo-płytowa. Co gorsza, resztki płyt odstraszają najeźdźców, jeżąc się powyginanymi i sterczącymi prętami zbrojeniowymi. Ahoj, przygodo! O dziwo nikt gumy nie łapie i cała nasza wesoła kawalkada przejeżdża bezpiecznie. Kończy się na dyskusji, kto kogo najbardziej zakurzył 😉

Samochody zostawiamy na łączce naprzeciwko bramy ośrodka Końska Dolina. Ośrodek obecnie jest nieczynny z powodu rozbudowy, ale miły (i zupełnie bezinteresowny!) gospodarz naprędce urządza nam całkiem wygodny parking na trawie. Dziękujemy i pozdrawiamy!

W drodze do Izb. Wszystkie drogi prowadzą na Lackową!

Przez przełęcz Beskid na Lackową

Kiedyś Izby były wsią zamieszkaną przez Łemków, teraz okolica jest niemal zupełnie odludna. Widoki o beskidzkim oddechu zachwycają nas już z okien samochodów. Piękne wiosenne krajobrazy towarzyszą nam jeszcze przez kilkaset metrów, zanim droga gruntowa wprowadzi nas do lasu. Po kolejnej chwili osiągamy słabo widoczną w terenie przełęcz Beskid. Skręcamy w lewo za czerwonymi znakami, prowadzącymi wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Za znakami szlaku idziemy na wschód leśną ścieżką, prowadzącą przez niewielkie polanki.

Od początku wycieczki zachwycamy się niskobeskidzkimi krajobrazami.

Jak tu spokojnie! I jak zielono!

Z Izb kierujemy się w stronę przełęczy Beskid (644 m n.p.m.).

Niektórzy to mają dobrze…

Lackowa – nasz dzisiejszy cel – króluje nad okolicą.

Polna droga po chwili wprowadza do lasu.

Na przełęczy Beskid skręcamy w lewo za znakami czerwonego szlaku.

Aż do Przełęczy Pułaskiego będziemy szli wzdłuż granicy państwa.

… na Lackową prosto – żeby nie było wątpliwości!

Wejście mordospadem, czyli chwila prawdy:)

Stopniowo zdobywamy wysokość, aż w pewnym momencie stajemy pod naprawdę stromą ścianą. Naprawdę tak stromo tu było? No tak, nie chce być inaczej! To w końcu najbardziej stromy beskidzki szlak. Nachylenie miejscami przekracza 40 stopni. Dzieciaki są zachwycone walką z siłą grawitacji, dorośli może nieco mniej, szczególnie ci, którzy muszą czuwać nad bezpieczeństwem najmłodszych turystów. Przy dobrych warunkach pogodowych można jednak naszym zdaniem wybrać się tu nawet z dzieciakami – bez pośpiechu, w dobrych butach, no i raczej pod górę niż w odwrotnym kierunku (kiedyś testowaliśmy zejście mordospadem zimą, oj, wesoło było!). Wkrótce wszyscy meldujemy się sto metrów wyżej (stromizną pokonujemy mniej więcej taką wysokość) i już coraz łagodniej nachylonym zboczem zbliżamy się do szczytu Lackowej.

No, lekko nie będzie, najstromszy odcinek szlaku właśnie przed nami.

Niektórzy zbierają siły przed kluczowym odcinkiem albo – jak kto woli – czekają na maruderów:)

Buki wyszukują sobie miejsce w trudnym terenie – oby nam szło równie dobrze!

Niektórzy mają lepiej, niektórzy gorzej – sprawiedliwości na świecie brak.

Buki. Lackowa. Chce się żyć!

Lackowa (997 m n.p.m.) – najwyższy polski szczyt Beskidu Niskiego

Ostatni odcinek szlaku prowadzi grzbietem. Idziemy przez piękny bukowy las, który niestety ogranicza nam mocno widoki. Na szczycie robimy dłuższy postój. Wielką radość wszystkim sprawia skrzynka z pieczątką szczytową. Lackowa zdobyta! Cudowny jest spokój na tym szlaku, mimo „długiego weekendu” przez cały dzień poza naszą doborową drużyną spotkaliśmy zaledwie kilku turystów.

I hurra! Mordospad za nami! Teraz już łagodnie na szczyt Lackowej.

Niestety drzewa nawet w partiach szczytowych zasłaniają widok.

….ale czy w takim miejscu i takim towarzystwie to komuś przeszkadza?

No pewnie, że nie!

Ostatnie kilkadziesiąt metrów i zaraz będziemy na szczycie. Mamo, daleko jeszcze?…

Z przyjacielem i droga się mniej dłuży!

A co przed nami? Szczyt Lackowej!

Grzesiu, tu byłeś! Lackowa (997 m n.p.m.).

Z Przełęczy Pułaskiego do Bielicznej

Teraz ruszamy w stronę Przełęczy Pułaskiego. To jeszcze spory kawałek prawie płaskiego szlaku prowadzącego wąskim grzbietowym wzniesieniem Lackowej. Dopiero po dłuższej chwili skręcamy w lewo i zaczynamy krótkie, ale dość strome zejście graniczną przecinką. W obniżeniu przełęczy opuszczamy znakowany szlak, skręcając w lewo w wyraźną leśną drogę. Przed nami już tylko zejście do Bielicznej.

Droga zejściowa nie obfituje może w spektakularne widoki, ale za to prowadzi przez piękne dzikie zakątki. Mijamy parę jeziorek, powstałych przez spiętrzenie wody potoku na bobrowych tamach. Kilkakrotnie też przekraczamy strumienie. Na koniec dosłownie idziemy jednym z nich – woda (na szczęście płytka) płynie całą szerokością drogi. Jeszcze chwila i prosto z zieleni wchodzimy w zieleń – na teren dawnej wsi Bieliczna. Dzisiaj udało nam się przejść drogą, której bezskutecznie szukaliśmy parę lat temu zimą, gdy szliśmy na Lackową od drugiej strony.

Z Lackowej kierujemy się na południowy wschód.

…zaglądając w prześwity między drzewami.

Im dalej, tym miejsc widokowych coraz więcej.

Cały czas trzymamy się czerwonego szlaku.

W tę stronę zejście jest przyjemnie nachylone.

Świetnie sobie radzą nawet najmłodsi turyści.

Przełęcz Pułaskiego (743 m n.p.m.) przed nami.

Na przełęczy skręcamy w lewo w drogę sprowadzającą do Bielicznej.

Ten fragment trasy jest nieznakowany, ale w warunkach letnich niezbyt trudny orientacyjnie.

Chłopaki, do zdjęcia!

Takie cuda na potoku Biała.

Droga do Bielicznej – kto nie zakocha się w Beskidzie Niskim?…

Kto przejdzie suchą stopą, ten wygrywa!

Bieliczna

Jeszcze przed wojną mieszkało tu ponad 30 rodzin. W Wikipedii pod hasłem „Bieliczna” można znaleźć fragment mapy „Krynica”, wydanej przez Wojskowy Instytut Geograficzny w 1936 roku – zajrzyjcie. Tu, gdzie kiedyś na mapie widniała całkiem pokaźna wieś, teraz szumi tylko potok i zielenią się łąki… Jedynym świadectwem dawnych czasów jest cerkiew św. Michała Archanioła z końca XVIII w. i stary połemkowski cmentarz. Wnętrze świątyni jest otwarte dla zwiedzających przez cały czas. Takie miejsca chyba nikogo nie zostawiają obojętnym…

Cerkiew św. Michała Archanioła w Bielicznej – serce dawnej wsi.

Świątynia została zbudowana w 1976 r.

Murek okalający świątynię niknie w bujnej trawie.

Wnętrze cerkwi jest otwarte dla turystów.

Bieliczna tonie w zieleni, po dawnej wsi niemal nic nie zostało.

Dawne czasy pamięta stary łemkowski cmentarz.

Niemal wszystkie cmentarne krzyże są już zniszczone.

Fragment kamiennego nagrobka na cmentarzu w Bielicznej.

W czasie, gdy dorośli szukają śladów dawnych dziejów, dzieci chlapią się w przepływającym poniżej cerkwi potoku Biała. Ale piękna chwila – siedziałoby się tu najchętniej do wieczora! Brak obiadu coraz wyraźniej daje się jednak we znaki. Powoli się zbieramy i ruszamy w stronę pozostawionych obok Końskiej Doliny samochodów. Słoneczko świeci, trawa pachnie, chwilo, trwaj!

Dorośli szukają śladów dawnych czasów, dzieciaki chlapią się w Białej.

Najlepsza chapaczka na świecie.

Ostatni rzut oka na dawną Bieliczną.

… i piękne niskobeskidzkie otoczenie.

Żegna nas stara przydrożna kapliczka.

Z Bielicznej wygodna droga sprowadza aż do Izb.

Izby – tu zamykamy kółko dzisiejszej wycieczki.

Ostatnia migawka z Beskidu Niskiego.

Nasz czas: ok. 5 godzin, 11 km, 500 m przewyższenia

Po południu zwiedzamy tylickie knajpy, niestety ani Pokusa, ani Folkówka nie są otwarte, dopiero Wiejska Chata otwiera przed nami swoje podwoje. Nie żałują tu jedzenia, więc wychodzimy w pełni usatysfakcjonowani. M. niestety zostaje w kwaterze z komputerem i robotą do zrobienia, no i ze śpiącym Grzesiem, ale jej porcję dostajemy na wynos. Potem nawet we dwoje nie dają rady jej zjeść!

Wieczorem na bardzo sympatycznym terenie kwatery Pokoje u Artura trwają rozgrywki piłkarsko-badmintonowe naszej młodzieży. A po zmroku śpiewanki gitarowe (w tym roku dominuje tematyka górska) i wspólne granie w Mafię – wszyscy bawimy się przednio!

***

Piękne, klimatyczne szlaki Beskidu Niskiego, w tym zimowe wejście na Lackową opisujemy tutaj. Kto w Beskid Niski zawita, powróci tu nie raz. To góry, które mówią.