Linz rzadko figuruje na austriackich must-see i zanim do niego trafiliśmy, był dla nas wielkim znakiem zapytania. Wrażenia? Zdecydowanie na plus. Linz ma wielkomiejski charakter i jest uznawany za bardzuej liberalny niż konserwatywny ośrodek. Jego wyróżnikiem jest rozmach – sercem miasta jest przeogromny Hauptplatz oraz gigantyczna Nowa Katedra – największy kościół Austrii.
Linz jest malowniczo położony w dolinie Dunaju – piękną panoramę miasta najlepiej podziwiać z tarasu obok wejścia do zamkowego muzeum.
Wszystkich młodych ciałem i duchem na pewno ucieszy wizyta w przesyconym nowymi technologiami Ars Electronica Center – to takie Centrum Nauki Kopernik w wydaniu cyfrowym!
Linz – spacer po centrum miasta
2025.02.01
Najciekawsze turystycznie miejsca znajdują się na niewielkim obszarze, więc sam spacer spokojnie da się zmieścić w limicie dwóch godzin. W centrum zorganizowano dużo krytych parkingów, więc z zostawieniem samochodu nie powinno być problemu.
My parkujemy pod Hotelem Casio, po czym kierujemy się w stronę Nowej Katedry. Kościół imponuje rozmachem. Jego strzelistą wieżę (134 m!) widać chyba z każdego miejsca miasta. Architekt musiał bardzo się pilnować, by wieża nie przewyższała też z katedry sw. Szczepana w Wiedniu – i udało się, jest od niej o cały metr niższa. 🙂
Spod Nowej Katedry ruszamy w kierunku Hauptplatz. Tak dużego placu jeszcze chyba nie widzieliśmy – ma ponad 200 metrów długości! Ozdobą placu jest piękna barokowa kolumna Trójcy Świętej z początku XVIII wieku.
Z okolic Hauptplatz dobrze widać dwie wieże Starej Katedry – ten niepozorny z zewnątrz kościół kryje piękne barokowe wnętrze.
W lutym 2025 roku na środku placu ustawiono intrygującą konstrukcję ze… ściętych choinek. Na początku zupełnie nie wiedzieliśmy, z czym to się je, ale po chwili okazało się, że to instalacja ekologiczno-artystyczna z niesprzedanych na Boże Narodzenie drzewek. To niby-labirynt kryjący w sobie kilka stacji artystycxno- edukacyjnych. Takiego cuda jeszcze nie widzieliśmy!
Z Hauptplatz kierujemy się w stronę zamku. Zanim jednak wdrapoecie się na wzgórze zamkowe, gorąco polecamy zajść na most na Dunaju – otwiera się stąd jeden z pocztówkowych widoków na miasto.
Prosto znad Dunaju kierujemy się na wzgórze zamkowe. Na szczęście podejście zajmuje tylko chwilkę, a cały wysiłek wynagradza fantastyczna panorama miasta, którą możemy podziwiać z tarasów przed wejściem do zamkowego muzeum.
XVII-wieczny zamek mieści bowiem dziś siedzibę Muzeum Górnej Austrii (Schlossmuseum). Niestety nie mieliśmy czasu, by zajrzeć do środka, a szkoda – placówka sprawia wrażenie nowoczesnej, wydaje się, że jest tu co zwiedzać!

Chłopiec z ksylofonem patrzy na swojego sobowtóra z klockiem lego. To symbol dwóch odsłon ludzkiej duszy – racjonalnej i artystycznej.
Ostatnim punktem naszego spaceru po Linzu jest stareńki kościół św. Marcina – wybudowano go pod koniec VIII w na ruinach rzymskich budowli.
Ars Electronica Center
Ars Electronica Center, nazywane Muzeum Przyszłości czy Muzeum Nowoczesności, to jedno z najnowocześniejszych miejsc w Austrii. Już sam budynek, obłoźony szklanymi panelami ze zmieniającym kolory podświetleniem LED, wygląda intrygująco i nowocześnie – zwłaszcza w nocy – i ciekawie kontrastuje z płynącym tuż obok starym leciwym Dunajem – analogowym do bólu:)
Pod tajemniczą nazwą Ars Electronica Center kryje się nowoczesna placówka dydaktyczno- muzealna. Misją centrum jest przybliżenie zwiedzającym związków między technologia cyfrową, robotyką, sztuką i społeczeństwem. Brzmi intrygująco, prawda? To trochę takie nasze warszawskie Centrum Nauki Kopernik, tylko w wydaniu cyfrowym!
Wizyta w Ars Electronica jest bardzo angażująca dla odwiedzających. Większość stanowisk jest interaktywna – samemu można sprawdzać, jak coś działa, coś przestawiać, zmieniać ustawienia i bawić się nowoczesnym oprogramowaniem.
Na początku naszej wizyty aż sami nie wiemy, w go ręce włożyć i od czego zacząć. Naszą przygodę z Ars Electronica zaczynamy więc trochę chaotycznie i przypadkowo, bo w zorientowaniu się w charakterze i rozmieszczeniu wystaw materiały informacyjne, które dostajemy przy kupnie biletów, jakoś słabo pomagają.
Zwiedzanie zaczynamy od najniższej kondygnacji, poświęconej sztucznej inteligencji i uczeniu się maszynowemu. Szczególnie ciekawią nas algorytmy do rozpoznawania i zmieniania ludzkich twarzy. Na jednym ze stanowisk możemy zeskanować swoją twarz, po czym zmienić ja według życzenia – na przykład dodać sobie lat czy zmienić płeć.
Ekspozycja na pierwszym piętrze szczególnie spodoba się rodzinom z młodszymi dziećmi. Znajdziemy tu kilka przyjaznych dzieciom stanowisk, czasem bardziej analogowych niż cyfrowych, jak na przykład budowanie drewnianego toru do kulek. Naszym faworytem z tej przestrzeni ekspozycyjnej było oprogramowanie do tworzenia mapy hipsometrycznej. W niewielkiej piaskownicy można było samemu usypywać górki i kopać dołki, a odpowiedni program automatycznie podświetlał wszystko na odpowiednie kolory – niziny na zielono, góry – na żółto, pomarańczowo i brązowo. Bardzo podobała nam się też stacja pokazująca wzajemnie powiązania między różnymi wskaźnikami współczesnego świata, takimi jak PKB, śladem węglowym, poglądami politycznymi, przewidywaną długością życia, nakładami na sztukę czy dyskryminacją/ tolerancją. Gdy zmieniało się położenie jednego suwaczka, te odpowiadające innym wskaźnikom również ulegały zmianie. Fajne i dające do myślenia!
Na kolejnym, drugim piętrze przenosimy się do świata muzyki cyfrowej, a tam czeka na nas kilka prawdziwych rarytasów, na przykład ministudio dźwiękowe, oprogramowanie do improwizacji muzyki czy sztuczna inteligencja tworząca muzykę do zadanego jej opisu słownego.
Jeśli chodzi o informacje praktyczne, to przede wszystkim na Ars Electronica trzeba przeznaczyć odpowiednio dużo czasu.
My przyjechaliśmy tu późno i do zamknięcia obiektu mieliśmy tylko półtorej godziny, a to co najmniej dwukrotnie za mało. W naszej opinii ma zwiedzenie Ars Electronica trzeba przeznaczyć co najmniej trzy- cztery godziny, po godzinie na każde piętro. Przy większej ilości czasu dałoby się też załapać na tematyczne pokazy multimedialne, organizowane w specjalnych salach – podobno są bardzo ciekawe! Na ostatnim piętrze muzeum znajduje się kawiarnia, gdzie można odsapnąc i nabrać sił przed kolejnymi sesjami zwiedzania.
W 2025 roku bilet wstępu do Ars Electronica był ważny przez 24 godziny, więc teoretycznie zwiedzanie zaczęte jednego dnia po południu można było dokończyć drugiego dnia rano. Wstęp dla dorosłego kosztował 13 euro, a dla dzieci – 5 euro.
Szczegóły można sprawdzić na stronie placówki: Ars Electronica Center
************
Linz odwiedziliśmy zimą 2025 roku po drodze na narty w Tyrolu (dokładne relacje z nart w ośrodku Hochzeiger oraz z dwóch ośrodków lodowcowych – Kaunertal Gletscher i Pitztaler Gletscher znajdziecie tutaj).
W drodze na narty zatrzymaliśmy się na spacer po centrum miasta, a podczas powrotu z ferii do domu – na zwiedzanie Ars Electronica Center.