To stutysięczne czeskie miasto, historyczna stolica Moraw, szczyci się jednym z największych w Czechach zabytkowym zespołem staromiejskim. Ołomuniec – dawna siedziba Przemyślidów – czasy swojej świetności miał w średniowieczu, ale jeszcze w XIX w. stawiano tu piękne, ozdobne kamienice. Sprawdza się nasza naprędce wymyślona reguła: im większe historyczne znaczenie miasta, tym więcej w nim kościołów:) Rzeczywiście, w Ołomuńcu spotkać można bardzo wiele budowli sakralnych. Symbolami miasta są figurująca na liście UNESCO Kolumna Trójcy Przenajświętrzej oraz rzecz z zupełnie innej bajki – socrealiztyczny zegar, który znajdziecie na jednej ze ścian ratusza. Koniecznie trzeba tu zjawić się o pełnej godzinie!
Spacer po centrum Ołomuńca
Ołomuniec pierwszy raz odwiedziliśmuy w 2016 roku, wracając z gorskiego wypadu na ferrary w Dolomitach we dwoje (opis naszych górskich wycieczek znajdziecie tutaj). Drugi raz zawitaliśmy tu w drodze powrotnej z rodzinnych nart w Austrii w lutym 2025 roku – w Ołomuńcu akurat mieliśmy zarezerwowany nocleg i nie mogliśmy przepuścić okazji do spaceru po tym pięknym mieście
Spacer po Ołomuńcu zaczynamy na Placu Republiki, tuż obok ołomunieckiej biblioteki. Wita nas piękna fontanna z pocz. XVIII w. i … parkomat, domagający się czeskich koron. Tymczasem w naszym portfelu tylko euro – nie przygotowaliśmy się odpowiednio wcześniej do postoju w Czechach, naiwnie zakładając, że w razie czego zapłacimy wszędzie kartą. Hmmm, co tu zrobić – może wrzućmy euro do parkomatu, a nuż się da oszukać. Jak myślimy, tak robimy, jednak szybko okazuje się, że parkomaty to bardzo kiepski kantor – kurs mają istnie złodziejski – 1 euro traktują jak … 1 koronę. Kurczę, 20 euro za parking to byłaby lekka przesada… Z opresji wybawia nas sympatyczny Czech, z uśmiechem obserwujący całą scenkę i wymieniający nam odpowiednią ilość euro na korony. Dziękujemy! (Podobną historię mieliśmy w toalecie, zakończyła się również podobnie:)).
No, podstawowe sprawy załatwione, zaczynamy nasz spacer po ołomunieckiej starówce. W drodze na rynek mijamy po prawej stronie kościół Matki Boskiej Śnieżnej z pocz. XVIII w. Zerkamy też na kościół św. Maurycego (XV/XVI w.). Jego sylwetka z zewnątrz nie wyróżnia się niczym szczególnym, natomiast w środku kryje się prawdziwy skarb: XVIII-wieczne organy z 10 tysiącami piszczałek.
Najpiękniejszym miejscem w Ołomuńcu jest Górny Rynek. Wzrok przyciąga piękna barokowa kolumna Trójcy Świętej. Podobno przy jej odsłonięciu obecna była sama cesarzowa Maria Teresa! Rangę zabytku podkreśla umieszczenie go na liście UNESCO.
Na rynku dzieci i turyści zbierają się pod smukłym budynkiem renesansowego ratusza (XV w.) – najciekawiej tu o pełnych godzinach: figurki robotników (tak!) zegara astronomicznego na bocznej ścianie ruszają wtedy do swojej pracy – w ruch ruszają młotki i inne narzędzia – to pamiątka przebudowy z czasów socjalistycznych. Rynek to bardzo miłe miejsce – dookoła kawiarniane ogródki, urokliwe fontanny Cezara i Herkulesa, aż chciałoby się posiedzieć w jednej z knajpek i przy piwie spróbować słynnych ołomunieckich serków…

Poruszające się figurki robotników przy pracy pojawiły się tu po przebudowie z 1955 r. I tak teraz o pełnych godzinach lud pracujący rusza do pracy!
Po obejrzeniu rynku kierujemy się w stronę katedry św. Wacława. XII-wieczna świątynia była wielokrotnie przebudowywana, ostatnia przebudowa w XIX w. nadała jej cechy neogotyckie. Do katedry przylega zamek – jego najcenniejsze fragmenty to zachowana romańska wieża i XIV-wieczny pałac Przemyślidów. W parku otaczającym zamek od północnego-wschodu wypatrujemy bardzo przyjemny plac zabaw – może kiedyś zatrzymamy się tu z dziećmi przy okazji jakiejś podróży do Austrii (i tak się stało zimą 2025 r.!). Mamy na to wielką ochotę, bo starówka w Ołomuńcu jest niezwykle przyjemna, a dziś nie mieliśmy okazji poznać jej dokładnie – spieszymy się, by skończyć spacer i ruszyć w dalszą drogę – dobrze byłoby dojechać na miejsce przed północą.
W 2016 roku Ołomuniec opuszczamy przed wieczorem. Dalsza podróż do Warszawy mija sprawnie, nie licząc burzy wylewającej na nas wiadra wody w okolicy granicy polsko-czeskiej. U Babci i Dziadka w Kraczkowej meldujemy się ok. 23:00. Jak dobrze od czasu do czasu móc bardzo stęsknić się za dziećmi!