Pfänder – kolejka na widokowe wzgórze nad Jeziorem Bodeńskim

Austrii przypada najkrótszy fragment linii brzegowej Jeziora Bodeńskiego. Jedynym większym miastem jest ok. 30-tysięczna Bregencja. Miasto traktujemy jednak dzisiaj po macoszemu, skupiając się na wjeździe kolejką na Pfänder – wzgórze oferujące chyba najpiękniejszy widok na Jezioro Bodeńskie. Może nie jest to zbyt imponujący szczyt, ale widoki są zdecydowanie warte spędzenia tutaj kilku godzin! Pfänder to jeden z najwyżej położonych punktów widokowych nad Jeziorem Bodeńskim. Po dzisiejszej wycieczce mamy wrażenie, że zagospodarowano go specjalnie z myślą o dzieciach! Nie żałujemy nawet tego, że dojazd z drugiego końca Jeziora Bodeńskiego zajął nam niemal 2 godziny.

Pfänder – widokowe wzgórze nad Jeziorem Bodeńskim w Bregencji

12 sierpnia 2018, niedziela

Piękna, letnia pogoda, 30 stopni i słońce

Po niemieckich kurortach wokół Jeziora Bodeńskiego i szwajcarskich górach przyszła dzisiaj kolej na odwiedzenie austriackiego fragmentu wybrzeża Bodensee. Spośród różnych atrakcji wybraliśmy wjazd kolejką linową na Pfänder – wzgórze położone tuż nad Jeziorem Bodeńskim, oferujące wspaniały widok i na samo jezioro, i na piętrzące się na południu szczyty – od Säntisa do doliny Renu po niemieckie Alpy Algawskie. Potem wybraliśmy się na krótki spacer po zabytkowych zaułkach Bregencji.

Kolejka na Pfänder

Wjazd kosztuje 13 euro za osobę dorosłą (26 euro bilet rodzinny). Mając wykupioną kartę zniżkową Bodensee Erlebniskarte, na szczęście nie musimy już nic płacić – omija nas też długaśna kolejka do kas.

No właśnie, kolejki i tłumy. Co dzień obiecujemy sobie, że wstaniemy wcześniej i ruszymy na wycieczkę przed południową falą. I co dzień nam się nie udaje 😉 Na pewno wjazd na Pfänder o godzinie 8.00 czy 9.00 rano byłby dużo przyjemniejszy, a i poranne światło bardziej sprzyjałoby podziwianiu widoków. We dwoje jeszcze jakoś potrafimy się przestawić na poranne wstawanie, ale na rodzinnych wakacjach wychodzi nam na trzy z dwoma. A dziś co najwyżej na mierny.

Pfänder to jeden z najpiękniejszych punktów widokowych nad Jeziorem Bodeńskim.

Kto późno przychodzi (a właściwie przyjeżdża), ten gapa!

Przyjeżdżając do Bregencji w okolicy południa, musieliśmy dziś stać i w korkach dojazdowych (dojazd z naszego Radolfzell zajął nam prawie dwie godziny…), i mieliśmy wielki problem ze znalezieniem miejsca do zaparkowania – wszystkie większe parkingi były już pozajmowane. W końcu udało się nam zostawić samochód gdzieś przy ulicy (w niedziele bezpłatnie). No, ale takie są uroki przyjeżdżania w szczycie sezonu do miejscowości turystycznej…

Kolejka wjeżdża na szczyt zaledwie w kilka minut. Warto stanąć z tyłu wagonika, bo widoki na Jezioro Bodeńskie są z każdym metrem rozleglejsze i naprawdę zachwycają.

Z przyjemnością zauważamy, że dzieci są na Pfänderze mile widzianymi gośćmi. Wszystko jest tu zorganizowane tak, żeby ułatwić życie podróżującym rodzinom. W budynkach dolnej i górnej stacji kolejki urządzono miniplace zabaw, umilające najmłodszym oczekiwanie na przyjazd wagonika. Pomysłowy plac zabaw znajdziemy też na szczycie, tuż obok wyjścia z kolejki.  W czasie gdy dzieciaki szaleją na huśtawkach i zjeżdżalniach, rodzice na spokojnie mogą cieszyć oko przepysznymi widokami. A popatrzeć naprawdę jest na co!

Oby w każdym budynku kolejki były takie placyki zabaw dla dzieci!

Plac zabaw przy górnej stacji kolejki – Grześ i Sebuś mają gdzie podokazywać!

Stare wagoniki – zupełnie, jak nasze dawne na Kasprowy!

Najpiękniejszy widok na Jezioro Bodeńskie?

Gwiazda nr 1 to oczywiście samo Jezioro Bodeńskie, które z Pfändera wydaje się zaledwie o rzut beretem, tuż pod naszymi stopami. Gdy odwrócimy głowę, jest chyba jeszcze piękniej, bo zmieniamy scenerię na górską. Widok – jak zachwala ulotka informacyjna – obejmuje 240 alpejskich szczytów. Nie liczyliśmy, ale nie ma chyba w tym wielkiej przesady – widzimy przed sobą morze szczytów aż po horyzont. Z góry przepięknie prezentuje się też dolina Renu wypływającego z Alp.

Rano mieliśmy wątpliwości co do sensu prawie dwugodzinnego dojazdu do Bregencji i wahaliśmy się: jechać czy nie jechać. Po obejrzeniu widoku z Pfändera już wątpliwości nie mamy – zdecydowanie było warto!

Wjeżdżając na górę, spoglądamy na piękną starówkę pobliskiego Lindau.

Już z góry zadziwiamy się ujściem Renu wchodzącym daleko w Jezioro Bodeńskie.

Trasy spacerowe zapraszają do dalszej wędrówki.

A piękne widoki powodują, że chciałoby się rzucić wszystko i tam jechać!

Z drugiego punktu widokowego podziwiamy alpejską panoramę.

A gdzie ten szczyt?

Widoki to nie jedyne atrakcje. Rozrywki dla dzieciaków dopiero się rozpoczynają. Wierzchołek Pfändera jest zorganizowany tak, by zapewnić turystom w różnym wieku – również tym najmłodszym – co najmniej pół dnia atrakcji (warto przy kasie wyciągu wziąć mapkę ze schematem ścieżek spacerowych po Pfänderze – na pewno się przyda).

My zaczynamy naszą wycieczkę od honorowego wejścia na sam szczyt wzgórza. Wspinaczka to bardzo mozolna i czasochłonna, bo trwa całe 5 minut – w tyle czasu utwardzona ścieżka wprowadza na wierzchołek. Na szczycie stoi wielki maszt przekaźnikowy oraz budynek gospody. Wierzchołek jest symbolicznie oznaczony krzyżem. Obok ławeczka zachęca do odpoczynku. O dziwo sam szczyt Pfändera jest spokojny – większość ruchu turystycznego koncentruje się w okolicy górnej stacji kolejki.

Obowiązkowo zaliczamy sam szczyt Pfändera (1064 m n.p.m.).

Szkoda, że gasthausowe parasole oszpecają wierzchołek.

Park Alpejskiej Fauny

Po zejściu z wierzchołka idziemy tam, gdzie udaje się większość niedzielnych turystów – na półgodzinną trasę spacerową po Parku Alpejskiej Fauny (Wildpark Rundweg, wstęp bezpłatny). Ścieżka biegnie tuż obok wybiegów alpejskich zwierząt – można zobaczyć koziorożce alpejskie, muflony, świstaki, ale też całkiem znajome dziki. Chętni mogą też pójść do obserwatorium ptaków drapieżnych – o określonych godzinach organizowane są tu pokazy m.in. sokołów i orłów (wstęp 1 euro, płacą tylko dorośli, wejście na drodze Wildpark Rundweg).

Teraz pora na Alpenwildpark.

W Parku Alpejskiej Fauny udało nam się podejrzeć koziorożce.alpejskie.

Jeden nawet wygrzewał się w słońcu.

Inne zwierzaki pochowały się w cieniu – przed nami jelenie, zupełnie jak w mazurskim Kosewie.

Ścieżka spacerowa (Wildpark Rundweg) to wznosi się, to opada.

Austriacy pomyśleli o wszystkim, na dłuższym podejściu zrobili specjalne atrakcje dla dzieci, żeby im się nie nudziło.

Chłopcy od razu przestali narzekać…

Mapka atrakcji mieszczących się na kopule szczytowej Pfändera.

Dzieciakom bardzo podobają się zwierzęta, ale atrakcją nr 1 okazuje się usytuowana mniej więcej w połowie trasy Wildpark Rundweg gigazjeżdżalnia (Rutsche, również bezpłatna). To wielka, zakrętowa rura – na oko co najmniej 20-metrowa. Dzieciaki (samodzielne zjazdy od 6 lat) szaleją na równi z rodzicami – my też próbowaliśmy w niej swoich sił!

Najlepsza atrakcja dla dzieci jest schowana w najdalszym punkcie trasy spacerowej.

Na superową arcydługą zjeżdżalnię dali się namówić wszyscy, nawet rodzice!

Gdyby komuś było mało spacerów, może na szczyt Pfändera wejść pieszo (albo zejść po wjechaniu kolejką) 6-kilometrowym szlakiem – patrząc z kolejki, szlak wydawał nam się łatwy i bardzo przyjemny. My już nie zdecydowaliśmy się na piesze zejście – chcieliśmy jeszcze pobłąkać się trochę po zabytkowym Górnym Mieście w Bregencji. Ale wycieczkę na Pfänder gorąco polecamy. Strona internetowa kolejki: www.pfander.at

Gdy tylko chłopcy pozwolą,  kontemplujemy widoki.

Masyw Alpstein z Säntisem góruje nad doliną Renu.

Wzrok ucieka gdzieś na horyzont.

Kolejny raz przejeżdżający wagonik kolejki przypomina, że pora wracać.

Pod nami Bregencja z pięknym, zadrzewionym molo.

A tu Bregencja na tle masywu Alpstein.

Nad miastem górują wieże kościołów i średniowieczna wieża św. Marcina.

Spacer po Górnym Mieście (Oberstadt) w Bregencji

Górne miasto kontrastuje swoim spokojnym, cichym klimatem z zatłoczonymi rejonami kolejki na Pfänder. Zmotoryzowani mogą tu spokojnie zostawić samochód – w okolicy kolejki na Pfänder szpilki nie ma gdzie wcisnąć, a tu miejsc postojowych jeszcze jest bardzo dużo – gdybyśmy o tym wiedzieli wcześniej, na pewno nie staralibyśmy się gorączkowo upakować naszej ciężarówki w tangramie parkujących pod dolną stacją kolejki aut. To oczywiście opcja godna polecenia głównie dla turystów, którzy chcą połączyć wjazd na Pfänder ze zwiedzaniem miasta.

W drodze do Górnego Miasta spotykamy uroczą fontannę.

Przed nami brama miejska.

Strzegła ona wejścia do Górnego Miasta.

Średniowieczna brama i wieża

Spacer po Oberstadt jest bardzo przyjemny – gdyby dzieciaki nie były już tak zmęczone długim dojazdem i plątaniem się po Pfänderze, chętnie zabawilibyśmy tu dłużej. A tak to przyglądamy się dokładniej tylko najważniejszym zabytkom tej części miasta. Po pierwsze: XV-wiecznej bramie św. Marcina – dawnej bramie obronnej górnego miasta. I po drugie: wieży św. Marcina, położonej tuż obok bramy. Tę dawną wieżę obronną zbudowano w XIII w., a ok. 1600 r nakryto ją charakterystyczną bulwiastą kopułą.

Obecnie wieża służy jako punkt widokowy – za opłatą (3,50 euro dorosły, 7 euro bilet rodzinny) można wejść na górę. Prawdę mówiąc, widok z góry nie jest jakiś specjalnie rozległy – a może to po porównaniu z Pfänderem odnieśliśmy takie wrażenie? W każdym razie jeśli nie chcecie wydawać niepotrzebnie pieniędzy, wystarczy naszym zdaniem obejrzeć wieżę z zewnątrz – by wygląda faktycznie wspaniale.

Bardzo polecamy też zajrzenie do urządzonej obok wieży kaplicy – zachowały się tam piękne XIV-wieczne (i doskonale widoczne) freski. Wieża przypomniała nam nasze odwiedziny w wieży rycerskiej w Siedlęcinie. Tam też są piękne freski, tyle, że o tematyce świeckiej (nasza relacja tutaj).

XIII-wieczna wieża św. Marcina otrzymała barokową kopułę na przełomie XVI i XVII w.

Na jej dolnym poziomie mieści się kaplica.

Ściany kaplicy pokrywają XIV-wieczne freski!

Przypominają nam się freski z wieży rycerskiej w Siedlęcinie.

Na ekspozycji w wieży jest wiele cennych eksponatów, np. dawne stroje kąpielowe!

Widok z wieży na dachy spokojnego Górnego Miasta.

Co jeszcze warto zobaczyć w Bregencji?

W pierwotnych planach chcieliśmy jeszcze bardzo pospacerować po okolicach molo – ponoć to w Bregencji jest wyjątkowo urocze, tonące w kwiatach. W Bregencji zależało nam też na zobaczeniu słynnej pływającej sceny na Jeziorze Bodeńskim (Seebühne), położonej ok. pół kilometra na zachód od molo. No, ale dzieciaki były bez obiadu, zmęczone, już zaczęły się robić marudne – odpuściliśmy.

Romantyczny spacer po molo zamieniliśmy na obiad pod znakiem literki M. z zakrętową zjeżdżalnią, którą zachwycał się Grzesiek. Cóż, podczas podróży rodzinnych bez modyfikacji planów się nie obejdzie. No trudno – pewnym pocieszeniem jest to, że molo pięknie widzieliśmy z Pfändera, z góry.

Bo wycieczka na Pfänder była główną atrakcją dzisiejszego dnia – przepiękne widoki, atrakcje dla dzieci – obowiązkowy punkt programu podczas rodzinnego zwiedzania Bregencji. Nam bardzo się podobało!

Widać też górujące nad miastem wieże kościołów.

*********************

Po przyjechaniu do naszego Radolfzell zaczepia nas starszy pan, sąsiad z ulicy Kapellenweg. Mówi, że bardzo się cieszy, że jesteśmy z Polski, bo on jest wielkim fanem… polskiej muzyki ludowej. Od lat fascynuje się polskim folkiem, założył nawet na Facebooku profil poświęcony tej tematyce – mówi, że to dla niego najpiękniejsza muzyka! Opowiadał też, że przez dwa miesiące mieszkali u niego kiedyś studenci z Polski, chodzili na uniwersytet w Konstancji. Pytał, z jakiego miasta jesteśmy i gorąco nas pozdrawiał. Jakie przyjemne są takie rozmowy i spotkania!