Na okładce książki „Destinations of a lifetime” National Geographic widnieje wystrzelająca 100 metrów do góry skała z wkomponowanym w nią drewnianym domkiem. To słynne schronisko Aescher, obok którego poprowadzi nasza dzisiejsza trasa. Przejdziemy też przez jaskinie z jednymi z najstarszych śladów osadnictwa na terenie dzisiejszej Szwajcarii, powędrujemy wąską ścieżką u podnóży urwistych skał, odwiedzimy starą górską pustelnię i … – przede wszystkim będziemy cieszyć oczy przepięknymi widokami – wapienne skały wystrzelają tu do góry niemal jak w Dolomitach.
Tego wszystkiego można doświadczyć w ramach krótkiej, ok. trzykilometrowej wędrówki po płaskowyżu Ebenalp. Przewyższenie niewielkie, bo na płaskowyż wjedziemy kolejką linową. Wycieczka dla wszystkich – w każdym wieku i o zaledwie przyzwoitej kondycji, również dla rodziców z kilkulatkami (ścieżka jest miejscami przepaścista, ale dobrze zabezpieczona poręczami ze stalowych lin, bez trudności technicznych). Na krótkim dystansie oferuje cały kalejdoskop wrażeń!
Schronisko Aescher i jaskinie Wildkirchli – piękna okrężna trasa na płaskowyżu Ebenalp (masyw Alpstein, Szwajcaria)
Rejon Widlkirchli to turystyczne serce szwajcarskiego półkantonu Appenzell (Appenzellerland). Kąpiele w jeziorze są bardzo przyjemne, ale wilka ciągnie do lasu, a nas – w góry! 🙂 W dodatku karta zniżkowa Bodensee erlebniskarte, którą kupiliśmy wczoraj, obejmuje wjazdy kilkoma kolejkami linowymi w Szwajcarii i Austrii, grzechem byłoby nie skorzystać, prawda?
Dziś trasę wybiera Tymo. Dostaje trzy możliwości do wyboru i wybiera właśnie wycieczkę przez płaskowyż Ebenalp – jak tylko widzi zdjęcie zjawiskowo położonego schroniska Aescher, nie waha się ani przez chwilę!
Od naszego Radolfzell po niemieckiej części Jeziora Bodeńskiego jedzie się tu ok. półtorej godziny. Droga w dużej mierze autostradami, w Szwajcarii znaczenie bardziej pustymi niż w Niemczech. Zatrzymujemy się tylko przy granicy, żeby kupić winietki szwajcarskie (można kupić tylko roczną, cena: 40 franków).
Wjazd kolejką Ebenalp
Dolna stacja kolejki linowej Ebenalp znajduje się w przysiółku Wasserauen, położonym nieco na zachód od Appenzell. Kolejka wwozi z wysokości 867 m na wysokość niemal 1600 m.
Ceny kolejki są dla nas zaporowe (31 franków bilet dla dorosłego, 12 franków – dla dziecka powyżej 6 lat; aktualne ceny biletów i rozkład jazdy można sprawdzić na stronie internetowej: www.ebenalp.ch), dlatego bardzo cieszymy się, że z Bodensee erlebniskarte za nic nie musimy już płacić.
Jazda trwa tylko kilka minut i prosto z górnej stacji kolejki można wyruszyć na szlak. Szlaki w Szwajcarii są dobrze oznaczone (znakowanie czerwoną farbą, szlakowskazy na rozstajach). Spośród różnych możliwości wycieczek wybieramy najatrakcyjniejszą naszym zdaniem pętelkę przez jaskinie Wildkirchli.
Szlak jest bardzo popularny, więc idziemy w towarzystwie innych turystów, ale w sumie ilość ludzi nawet w pełni sezonu nie jest jakaś uciążliwa. Utwardzona ścieżka najpierw sprowadza nas w dół – musimy dojść do spektakularnych, przypominających urwiste klify ścian skalnych, pod którymi będziemy trawersować.
Jaskinie Wildkirchli
Po chwili docieramy do jednej z głównych atrakcji trasy – jaskiń Wildkirchli. Szlak przechodzi przez jaskinie – trasa jest bezpieczna i zupełnie nietrudna. Wildkirchli to jaskinie erozyjne, powstałe wskutek milionów lata działania podziemnych potoków. Jaskinie były zamieszkiwane prawdopodobnie już w paleolicie, o czym świadczą znaleziska sprzed stu lat – badacze odkryli wtedy w jaskiniach m.in. paleolityczne kamienne narzędzia. W jaskiniach znaleziono też szczątki ponad 800 zwierząt, w tym niedźwiedzi i lwów jaskiniowych – rekonstrukcję szkieletu niedźwiedzia jaskiniowego można oglądać w pawilonie górnej stacji kolejki.
Wychodzimy z jaskini, a atrakcje wcale się nie kończą. Po chwili dochodzimy do schowanej w zagłębieniu skalnym kaplicy, zbudowanej już w 1658 r. Niedaleko kaplicy znajduje się pustelnia. Pustelnicy mieszkali tu nieprzerwanie do 1853 r. Pięć razy dziennie dzwonili na modlitwę, mogli też hodować dwie kozy i odbierać masło od lokalnych wieśniaków.
Schronisko Aescher – to trzeba zobaczyć!
Po kolejnych kilku minutach pora na gwóźdź programu – schronisko Aescher. Tak pięknie położonego schroniska chyba jak żyjemy nie widzieliśmy. Położony na wysokości 1454 m budynek jest wkomponowany w urwisko skalne, a przed nim rozciągają się pocztówkowe widoki na masyw Alpstein. To jedno z najstarszych schronisk górskich w Szwajcarii. Już w 1800 r. pustelnicy z nieodległej samotni sprzedawali tu jedzenie i napoje dla wędrowców. W 2012 r. schronisko zdobyło prestiżową nagrodę „Schroniska Roku”. Obiekt jest otwarty sezonowo – od maja do października.
Ceny w Szwajcarii są tak wysokie (za obiad dla całej naszej rodziny zapłacilibyśmy grube kilkaset złotych), że od razu odechciewa nam się jeść:) Zatrzymujemy się na postój kilkaset metrów za schroniskiem i wsuwamy ordynarne kanapki – ale za to w jakim otoczeniu!
Powrót do górnej stacji kolejki Ebenalp
Odcinek szlaku biegnący podnóżem wystrzelających pionowo w górę skał jest zdecydowanie najbardziej atrakcyjną częścią dzisiejszej wycieczki. Potem wchodzimy w las i musimy nadrobić wysokość, którą straciliśmy, schodząc do podnóży skał. Podejścia nie są jednak jakoś bardzo męczące – podczas całej wycieczki robimy może z 250 m przewyższenia. Towarzyszą nam piękne widoki na jezioro Seealpsee i masyw Säntisa. Po ok. dwóch godzinach stajemy przy punkcie wyjścia, czyli górnej stacji kolejki (czas z odpoczynkami, tempo zupełnie bez pośpiechu)
Szlaki z Ebenalp
Z górnej stacji kolejki można zaplanować wycieczkę dowolnej długości i trudności. Można np. powędrować nad staw Seealpsee (1141 m n.p.m.), a potem w dół na parking, można wejść na szczyt Schäfler (na górze schronisko), skąd pięknie będzie prezentował się Säntis; oczywiście ambitniejsi turyści mogą powędrować aż na sam wierzchołek Säntisa – najwyższego szczytu masywu Alpstein. My wybraliśmy trasę okrężną przez jaskinie ze względu na niewielkie przewyższenie i dystans do pokonania, no i ogromną atrakcyjność wycieczki. Było pięknie!
************
Po zjechaniu kolejką na parking wracamy już prosto do naszego Radolfzell. Obiad pichcimy sobie w domu – stołując się w Szwajcarii, splajtowalibyśmy chyba po kilku pierwszych dniach. Wieczorem jedziemy na duże zakupy do położonego w centrum Radolfzell Kauflandu. Ceny w niemieckich sklepach są porównywalne z tymi polskimi, więc mieszkając tak blisko niemiecko-szwajcarskiej granicy, możemy sobie całkiem dobrze radzić:) Jutro ostatni dzień przed załamaniem pogody – może skoczymy na Säntis?