Skansen Ziemi Salzburskiej i Hallein – kolebka „Cichej nocy”

Skansen Ziemi Salzburskiej (Salzburger Freilichtmuseum)

Widzieliście kiedyś doskonale zachowane drewniane chałupy z ponad 500-letnią historią? Jeśli nie, koniecznie musicie odwiedzić Skansen Ziemi Salzburskiej (Salzburger Freilichtmuseum). Zobaczenie na własne oczy tak starych drewnianych domów wywarło na nas ogromne wrażenie. Skansen jest położony w Großgmain, na południowy zachód od Salzburga. Na 50 hektarach powierzchni zgromadzono około 100 doskonale zachowanych drewnianych budynków – najstarsze obiekty pochodzą nawet z pierwszej połowy XV wieku!

Skansen został podzielony na pięć części, odpowiadających pięciu regionom ziemi salzburskiej: Flachgau, Tennengau, Pongau, Lungau i Pinzgau. W każdej z nich znajdują się budynki charakterystyczne dla architektury wiejskiej danego regionu.  Aby w pełni skorzystać z wszystkich atrakcji skansenu, najlepiej zawitać tu od wiosny do jesieni – w zimie muzeum bywa otwierane tylko okresowo (np. w okresie świąteczno-noworocznym), w dodatku można kupić wtedy tylko bilet spacerowy – wnętrza obiektów pozostają zamknięte (szczegóły i aktualne godziny otwarcia można sprawdzić tutaj www.freilichtmuseum.com). Jednak niezależnie od pory roku to wspaniałe miejsce na wycieczkę dla całej rodziny.

1 stycznia 2018, sobota

Pochmurny i szary dzień, przejaśnia się dopiero po południu, 5 stopni

Prognozy pogody na następny tydzień są niezachęcające, jednak na dziś rysuje się szansa na dzień bez opadów, nawet z przejaśnieniami. Postanawiamy wykorzystać tę okazję i wybrać się na spacer po Skansenie Ziemi Salzburskiej (Salzburger Freilichtmuseum). Dobry plan na powitanie Nowego Roku!

Mimo że wnętrza budynków w zimie są niedostępne dla zwiedzających, sam spacer dostarcza nam fantastycznych wrażeń. Przypatrujemy się z zainteresowaniem architekturze salzburskich domów, tak innych niż te spotykane w naszych skansenach. Właściwie wszystko tu jest inne – i wielkość typowych domostw (w porównaniu z naszymi chatynkami to istne olbrzymy!), i kształt dachów, i zaaranżowanie obejścia.

Skansen zajmuje obszar 50 hektarów.

Przez cały teren skansenu zostały poprowadzone tory kolejki wąskotorowej.

Można też wybrać przejażdżkę bryczką.

My jednak wolimy metodę tradycyjną – spacer.

Przedstawiono zabudowania typowe dla pięciu regionów ziemi salzburskiej.

M. zachwyca się głównie… starym drewnem. To chyba pierwszy skansen, w którym sam budulec tak bardzo przyciągnął naszą uwagę. Im starszy budynek, tym bardziej drewno naznaczone jest zębem czasu, rozwarstwione, sękate i pomarszczone –  jak skóra starego człowieka! Do tego ten zapach! Niesamowity materiał budowlany, taki żywy, oddychający, zmieniający się z czasem, a jednocześnie jak trwały!

Szczególną uwagę zwracamy na zachwycające stare drewno.

…pomarszczone jak skóra starego człowieka

Przepiękne stare drewno.

Chłopców interesuje trochę co innego niż nas. Tymka i Sebka najbardziej zajmują stare lokomobile i ciągniki, stojące przy niektórych zabudowaniach. Grześ natomiast z zapamiętaniem szuka pozostałości śniegu i kałuż, do których można by wrzucać ubłocone kamyczki. Bardzo interesują go też tory kolejki wąskotorowej, biegnące przez cały teren skansenu. Co chwila wskakuje na nie i udaje, że sam jest ciuchcią i ciągnie za sobą wagony. Szkoda, że w zimie kolejka nie chodzi – taka przejażdżka musiałaby być dodatkową atrakcją dla najmłodszych gości. W zimie nie możemy skorzystać też z uroków ciekawie zaaranżowanego drewnianego placu zabaw – jest tu nawet turbina i pompa wodna – już widzimy, jak by się chłopcy ucieszyli. Plac zabaw zorganizowano tuż obok stolików restauracyjnych, podobnie jak w skansenie schwarzwaldzkim  (też arcyciekawym, nasza fotorelacja tutaj)– prawda, jaki to cudowny pomysł? Gdy dzieci się bawią, rodzice mogą spokojnie przełknąć jedzenie.

Zaczynamy od rejonu Flachgau.

Dom pochodzi z połowy XVII w., o czym informują odpowiednie tablice.

Piękne malowane ozdoby na budynku wejściowym.

Przez teren skansenu wiodą wygodnie poprowadzone ścieżki spacerowe.

Piękna filigranowa kapliczka na tle górskich widoków skradła nasze serca.

Dom Hiertlhaus z 1771 r.

Cudne drewniane detale.

W skansenie można znaleźć też lokomobile.

Naszym chłopcom bardzo spodobały się te eksponaty!

Okazały dom z przełomu XVIII i XIX w.

Szczegóły podobają nam się równie mocno jak cała konstrukcja.

Tu wyjątkowo wnętrza są otwarte.

Zasadniczo w zimie można kupić tylko bilet spacerowy.

Kolejna lokomobila.

Czy nie piękna?

Chłopcom spodobała się też maszyna do siewu.

Grześ sprawdza stan techniczny pojazdu.

Idziemy do części Tennengau.

Grześ nie przepuści torom, które mijamy po drodze.

W styczniu takie atrakcje są niedostępne, więc po prostu spacerujemy sobie skansenowymi alejkami, wytyczonymi w bardzo ładnym otoczeniu, wśród drzew, z górskimi widokami w tle. To bardzo przyjemne spędzenie czasu na świeżym powietrzu i całkiem niezła dawka ruchu. W skansenie spokojnie można zrobić ładnych kilka kilometrów; podstawowa trasa bez zbaczania do (ciekawych i wartych zobaczenia) bocznych obiektów ma ok. 2,5 km.

Tennengau.

Drzwi XIX-wiecznego domu z Tennengau.

Kolejne pięknie malowane drzwi.

Tennengau to jedna z pięciu części skansenu

Kolejna część to Pongau. Tu piętrowa szopa z… 1585 r.!

To jeden z najstarszych obiektów skansenu – dom z 1535 r.!

Chętnie zwracamy uwagę na detale.

To budynek z Tennengebirge z 1505 r.!

Chyba najstarszy obiekt – stodoła z Lungau z … 1442 r. Nie do wiary!

Neumannhaus pierwotnie z poł. XV w., potem przebudowywany

Drewno zachwyca nas niezmiennie.

Drzwi do bogatszego domu.

Abrahamhof z przełomu XVIII i XIX w.

AD 1816

Belki XVIII-wiecznej szopy.

A to leśni szałas ze ścianami z kory.

Osada na hali z punktu widokowego.

To na koniec najbardziej zaciekawiło chłopców – dmuchawa śnieżna z Grossglocknera.

Zdecydowanie polecamy Muzeum Ziemi Salzburskiej jako cel rodzinnej wycieczki niezależnie od pory roku (choć dzieciakom na pewno bardziej się będzie podobało tu latem).

Hallein – kolebka „Cichej nocy”

Hallein to niewielkie miasteczko, położone nad rzekami Salzach i Almbach, na południe od Salzburga. To tu przyszedł na świat i zmarł  Franciszek Ksawery (Franz Xaver) Gruber, autor melodii kolędy Cicha noc (Stille Nacht). Przypomina o tym niewielkie Muzeum Cichej Nocy, urządzone w dawnym domu Grubera. Innym ciekawym muzeum w Hallein jest Muzeum Celtyckie (Keltenmuseum) – niegdyś na tych terenach kwitły celtyckie osady. Kto nie przepada za muzeami, może pospacerować urokliwymi uliczkami kameralnej starówki. Warto też odwiedzić pobliską kopalnię soli Salzwelten Salzburg w Bad Durrnberg. Niestety ,nie można tam wejść z dziećmi poniżej 4 lat, więc dla nas wizyta w niej jest niedostępna ☹.

Do Hallein zajeżdżamy w drodze powrotnej, wracając ze Skansenu Ziemi Salzburskiej. Szczerze mówiąc, najbardziej nastawialiśmy się na zwiedzenie Muzeum Cichej Nocy (Stille Nacht Museum) – co może być lepszym pomysłem na powitanie Nowego Roku? Mamy jednak pecha – placówka jest obecnie w trakcie remontu – unowocześnione muzeum ma zostać otwarte w 2018 r., w 200-lecie powstania najsłynniejszej kolędy na świecie. Poprzestajemy więc na obejrzeniu budynku muzeum z zewnątrz. Przed wejściem znajduje się grobowiec Grubera. Z ciekawością doczytujemy, że autor najpopularniejszej kolędy nigdy nie zajmował się  zawodowo komponowaniem – pracował jako nauczyciel i organista, a melodię do Cichej nocy skomponował przypadkiem, i to na gitarze, na prośbę asystenta pastora, który potrzebował muzyki do napisanego dwa lata wcześniej wiersza.

Spacer do muzeum jest dla nas jednocześnie okazją do poznania uroków starówki. Jej dominantą jest nieciekawa betonowa wieża  kościoła . Najbardziej podobają nam się jednak wąskie, pnące się do góry uliczki, obramowane kolorowymi kamienicami.

Hallein – zaczynamy spacer.

Na starówce znajdziemy wiele urokliwych zakątków.

Plac Grubera po tegorocznej rewitalizacji. Dom Grubera ciągle w remoncie.

Tu mieszkał twórca melodii do kolędy 'Cicha noc’.

Przed domem znajduje się jego grobowiec.

Tablica poświęcona Franzowi Gruberowi.

Tak Muzeum Cichej Nocy wygoądało jeszcze do niedawna.

Pora na dół.

Z boków dochodzą malownicze wąziutkie uliczki.

Chleba naszego powszedniego…

…i szyld piekarzy.

Wracamy na dół.

Długo po Hallein nie myszkujemy, bo po całodziennej wycieczce wszystkim nam zimno, a kiszki z głodu marsza grają. Dobrze, że wczoraj upichciliśmy domowe spaghetti – w Nowy Rok wszystkie knajpy w Hallein zastaliśmy zamknięte.