Śnieżny Labirynt, Śnieżny Zamek i Pałac Królowej Śniegu – Zimowy Park Rozrywki Snowlandia w Zakopanem
Po powrocie ze szlaku, nacieszeni górskimi panoramami, jesteście w pełni usatysfakcjonowani planem pobytu, ale dzieciaki narzekają na brak atrakcji? Warto zabrać je do Zimowego Parku Rozrywki Snowlandia w Zakopanem. Poszukiwanie wyjścia z największego na świecie labiryntu śnieżnego, zdobywanie śnieżnego zamku i przechadzka po magicznych, rzeźbionych w śniegu i lodzie komnatach Pałacu Królowej Śniegu to zdecydowanie lepszy pomysł dla spragnionych rozrywki niż błąkanie się od kramu do kramu po hałaśliwych Krupówkach. Zajrzeliśmy tam z pewną nieśmiałością, bo zasadniczo nie lubimy atrakcji nastawionych na wyczyszczenie turystom portfeli, ale trzeba przyznać, że wychodzimy usatysfakcjonowani. Szczególnie podobały nam się piękne lodowo-śnieżne rzeźby w najnowszej atrakcji kompleksu – Pałacu Królowej Śniegu.
3 marca 2018, sobota
Snowlandia zadebiutowała w sezonie 2015/2016 r. Pod Wielką Krokwią zbudowano największy na świecie labirynt ze śniegu. Atrakcja zdobyła duże uznanie turystów. Poza poszukiwaniem wyjścia z lodowego labiryntu możemy też zdobyć śnieżny zamek i wspiąć się na jego 16-metrowe baszty, odwiedzić minizoo i poszaleć na torze saneczkowym. W tym roku kompleks wzbogacił się o nową atrakcję – Pałac Królowej Śniegu. O mały włos byśmy tu nie zajrzeli, a byłby to wielki błąd – to wg nas najciekawsza rzecz w całej Snowlandii. W śnieżnych komnatach eksponowane są rzeźby ze śniegu i lodu, wykonane przez artystów z Podhala i Słowacji. Naprawdę warto tam zajrzeć. Szczegóły (ceny biletów, godziny otwarcia itp.) sprawdzicie na stronie http://www.snowlandia.pl/
Chłopakom najbardziej podobał się śnieżny labirynt – znalezienie wyjścia to wcale nie taka łatwa sprawa, a M. – Pałac Królowej Śniegu. Ogólnie świetna rodzinna atrakcja.
W czasie gdy my oglądamy śnieżne zamki i labirynty, R. odsiaduje swoje na konferencji.
Wieczorem spotykamy się wszyscy na Krupówkach – pierwotnie mieliśmy zajrzeć do Bąkowej Zohyliny na Piłsudskiego, ale nie było wolnych miejsc, więc poniosło nas do Sabały. Oscypki z żurawiną, borowikowa w chlebku i deser z pysznych naleśników na słodko były naprawdę przepyszne (choć niestety niezbyt tanie:/) – w sam raz na pożegnalną kolację.