Po lutowym wyjeździe w Beskid Sądecki, z 4-miesięcznym Sebusiem, czujemy pewien niedosyt, dotyczący głównie wycieczek górskich. Dlatego skwapliwie korzystamy z okazji wyrwania się na trzy dni tylko we dwoje.
21 stycznia 2011, piątek
Od -2 do zera, rano śnieg
Sebcik zostaje z Babcią U., Tymusia musimy rano odtransportować do Babci S. W drodze do Rzeszowa decydujemy się zahaczyć o Jaskinię Raj – obiecaliśmy ją kiedyś Tymusiowi, a teraz nadarza się okazja.
Warszawa-Rzeszów (z zahaczeniem o Jaskinię Raj), 6:30-15:30
Jedziemy dość sprawnie, mimo niesprzyjającej pogody rano. Tymo to już bombowy kumpel, siedzi z tyłu z Regą i jest samowystarczalny;-)
Jaskinia Raj
Poza grupami dzieci z zimowisk o tej porze roku jest tu zupełnie pusto, bez porównania z tłumami, jakie widzieliśmy podczas weekendu majowego w 2007 r. Na wejście musimy czekać 50 min, ale czas nam się nie dłuży.
Jaskinia Raj jest niewielka, ale bardzo ciekawa: mamy „formy naciekowe w pigułce”: stalaktyty, stalagmity, kolumny, makarony, wełnę, cebule, perły jaskiniowe, słonie, kalafiory itp. itd. Bardzo dobra pani przewodnik. Nam najbardziej podobały się śpiące nietoperze, bo nigdy wcześniej ich nie widzieliśmy.
Tymo był najmłodszym turystą w grupie, ale zachowywał się jak wytrawny jaskiniowiec;-) – świecił wszędzie swoją latarką i – jak się potem okazało – naprawdę uważnie słuchał pani przewodnik.
Rega grzecznie czekała 2 godz. w samochodzie…
U Babci i Dziadka jemy obiad, rozpakowujemy Tyma i jedziemy dalej. Jesteśmy zmęczeni (dzisiejsze wstawanie i wczorajsza pobudka przed 5:00 przez Sebusia…) i trudno nam się rozstać z chłopakami, ale dziko się cieszymy na kilka dni we dwoje, zeksplorowanie nowych terenów i pożycie trochę we własnym tempie.
Rzeszów-Piwniczna, 17:00-21:00, 177 km
Ogólnie jedzie się dobrze – przeszkadza tylko zmęczenie i niewyspanie. Nie możemy uwierzyć, że udało nam się wyrwać tylko we dwoje! Słuchamy Gaby i Raz Dwa Trzy Młynarski, rozmawiamy o wszystkim i jedziemy przed siebie. Cudownie…
22 stycznia 2011, sobota
-3, pochmurno
Mieszkamy w Willi Orlęta – starym (XIX) , stylowym budynku w stylu muru pruskiego, b. urokliwie położonej nad samym brzegiem Popradu.
Spacer z Wierchomli do Bacówki nad Wierchomlą (11:00-14:00)
Urokliwą drogą wzdłuż Popradu podjeżdżamy do Wierchomli i oglądamy ośrodek narciarski Dwie Doliny, który oceniamy jako bardzo dobry na rodzinny narciarski wypad (trasy niebiesko-czerwone + takie specjalne dla dzieci). Wjeżdżamy na górę kolejką krzesełkową.
Ze szczytu robimy półgodzinny spacer grzbietem do schroniska. Szlak – co się dziwić – beskidzki. oddychamy pełną piersią i nie możemy nacieszyć oczu zimową aurą.
W Bacówce pokrzepiamy się herbatą i kwaśnicą. To bardzo urokliwe miejsce, z klimatem. Podobno rozciąga się stąd piękny widok na Tatry.
Wracamy czarnym szlakiem do Wierchomli, martwiąc się o zagubionego psiaka, który na chwilę się do nas przyczepił. Nasza dzisiejsza trasa może stanowić świetną wycieczkę górską dla kilkulatków.
Popołudniowy spacer (z Regusią) po Piwnicznej
Piwniczna jest bardzo urokliwa: Poprad, kameralny park zdrojowy i stylowa pijalnia z wystawą malarstwa i nastrojową muzyką. Oglądamy skrzyżowanie mostów (wow! dla Tyma) nad Popradem i jego dopływem, a na poważnie: rynek z ratuszem, zabytkową cysterną na wodę i budynkiem muzeum (z bogatą kolekcją nart) oraz pijalnię w maleńkim parku zdrojowym (gdzie zaliczamy po szklance Piwniczanki, korzystając ze zdroju na … fotokomórkę).
Wieczorem R. uczy się do egzaminu specjalizacyjnego, a M. sprawdza kolokwia…
23 stycznia 2011, niedziela
-3, opady śniegu
Rano idziemy do kościoła w Piwnicznej, a po mszy – prosto na wyprawę.
Łomnica – Hala Łabowska – Łomnica; 9:30-15:30, ok. 15 km
Wejście niebieskim szlakiem
Na początku łagodnie, drogą, po przejściu koryta potoku szlak jednak jest poprowadzony bardzo stromo. Zastanawiamy się, czy schodzić tędy, czy wybrać nieznany ( i nie wiadomo, czy przetarty) żółty szlak. Środkowy odcinek b. malowniczy, wśród hal. Robimy odpoczynek w starym szałasie. R., siadając, załamuje z gracją ławkę;-)
Schronisko PTTK na Hali Łabowskiej
Prawdziwie turystyczna atmosfera i bardzo miły dzierżawca, z którym ucinamy przyjemną pogawędkę. Zjadamy po zupie (uwaga: nie brać gulaszowej…) i szarlotce.
Zejście do Łomnicy żółtym szlakiem
Wybieramy drogę poleconą przez gospodarza – i dobrze. Szlak b. wygodny i niesprawiający nam trudności orientacyjnych (mimo że w wielu miejscach jest zupełnie zawiany). Wiele urokliwych odcinków wśród hal, końcowy fragment malowniczą polną drogą. Tu zima najbardziej daje nam się we znaki: ostro wieje wiatr i sypie śnieg (tworząc ładne nawisy wzdłuż drogi). W dodatku pod warstwą świeżego śniegu jest lód, który co chwilę płata nam figle – przewracamy się i idziemy jak pokraki. Bardzo nam wesoło.
24 stycznia 2011, poniedziałek
-3, śniegu cd.
Z Rytra do schroniska „Cyrla” i z powrotem, 10:15-15:00
Od rana sypie śnieg, sypał też w nocy, więc zastanawiamy się, czy w ogóle uda nam się znaleźć szlak. Mimo to odważnie jedziemy.
Rytro-Cyrla czerwonym szlakiem
Niestety, śnieg zasypał ślady naszych poprzedników, ale ruszamy mimo to – i bardzo dobrze! Szlak nie sprawia większych trudności orientacyjnych, a wędrówka po 15-cm warstwie dziewiczego śniegu jest bardzo urokliwa. Idziemy w większości lasem (tylko na grzbiecie kilka polanek) i podziwiamy drzewa bajkowo ustrojone śniegiem.
Schronisko górskie Cyrla (prywatne)
Sympatyczni gospodarze tworzą miłą atmosferę (mimo przebudowy i remnotu). To świetne miejsce na przyszły wypad z dziećmi – przed schroniskiem plac zabaw, można wynająć miłą wolnostojącą 4-osobową chatkę.
Powrót do Rytra
Wracamy drogą, którą dojeżdżają samochody do schroniska. Łagodnie wije się wśród lasu, tylko pod warstwą świeżego śniegu jest bardzo ślisko.
W drodze powrotnej zahaczamy o ruiny zamku z XIV w, niezwykle malowniczo usytuowane na wzniesieniu nad Rytrem. W dole pięknie widać wijący się Poprad i „wilkolińcowe” pagórki.
Wieczorna wycieczka pożegnalna do Krynicy
Przejeżdżamy przez malowniczo położony nad zakolem Popradu Żegiestów. W Krynicy ucinamy sobie sentymentalny spacer, przypominając sobie nasze zeszłoroczne rodzinne ferie.
25 stycznia 2011, wtorek
Od -13 do -3 z opadami śniegu
Cała nasza randka była nadzwyczaj udana, odświeżyliśmy naszego bakcyla krajoznawczego, ale dziś czas powrotu do domu. I cudnie! Już niedługo wyściskamy nasze Skarby.
Piwniczna-Rzeszów, ok. 170 km, 7:00-11:00
Przed przyjazdem do Warszawy musimy przejechać przez Rzeszów, żeby odebrać Tymcia od Dziadków. Jedzie się sprawnie mimo sporego ruchu.
Postój w Bieczu – „perle Podkarpacia”
To przeurocze miasteczko ze ślicznymi (tak!), malowniczo wkomponowanymi w otoczenie zabytkami z XV i XVI w. Aż dziw, że jest tak nieznane. Można tu zobaczyć pozostałości murów obronnych z basztami, kościół otoczony figurami świętych, renesansowy ratusz z wieżą (ze szczytu podobno jest piękny widok – niestety, schody obecnie w remoncie), odkopany barbakan. Mamy przemiły spacer w środku podróży.
Rzeszów – Warszawa, 13:00-19:00
Zabieramy zaokrąglonego Tymusia od Dziadków i obieramy azymut dom. A już wieczorem cieszymy oczy śpiącym w łóżeczku Sebusiem.