Co można zwiedzić po drodze w Alpy?
Poczdam i Norymberga w jeden dzień?
Da się zrobić!!! Ale po kolei, najpierw trzeba tam dotrzeć
9 sierpnia 2012, czwartek
Po fali upałów nagle się ochłodziło, do 20 stopni i przelotne opady
Rano jeszcze nie możemy uwierzyć, że naprawdę szykuje się nam randka we dwoje. Tym bardziej, że jest sporo zamieszania: trzeba rano wyekwipować obu chłopców na wakacje do Dziadków, potem R. biegnie do pracy, gdzie ma wyjątkowo zabiegany dzień, a M. w tym czasie pakuje nas na wyjazd, robi zaległe prania itp. Na szczęście nareszcie nadchodzi 16:00 i możemy ruszać!
Warszawa-Słubice, 16:00-21:30 (z postojami), ok. 490 km
Jednak jazda autostradą to zupełnie inna bajka. Wiwat Euro 2012! Kilometry biegną, a człowiek się nie denerwuje. Słuchamy płyty Lao Che, rozmawiamy oczywiście o naszych chłopakach, ale też o różnych różnościach, przypominamy sobie dawne wyjazdy.
Zatrzymujemy się trzy razy, w tym dwa razy na krótko na autostradowych MOP-ach. Na chwilkę dłużej wysiadamy w niewielkiej miejscowości Buk (na zachód od Poznania), do której przyciągnął nas drewniany barokowy (!) kościół. Uwieczniamy na zdjęciu jego niecodzienną bryłę na planie krzyża greckiego (której elementy przypominają nam fasadę starej papierni w Dusznikach-Zdroju) i wracamy do samochodu.
Zaraz po zmroku, nieco błądząc po Słubicach, docieramy do naszej przytulnej i niedrogiej mety. Szybkie zapisanie trasy, selekcja zdjęć i dobranoc! Czekamy na jutro!
10 sierpnia 2012, piątek
W Poczdamie pochmurno, 19 stopni; w Norymberdze słońce i 24 stopnie
Słubice-Oberau, 9:00-22:00 (z postojami), ponad 800 km
Rano zbieramy się w miarę sprawnie i po obfitym śniadaniu przed 9:00 siedzimy już w samochodzie. Jeszcze w Słubicach kupujemy świeże pieczywo i zaraz potem witają nas Niemcy. Koniecznie chcemy zobaczyć Poczdam, więc pierwsza porcja autostradowej jazdy mija nam bardzo szybko. O 10:20 zatrzymujemy się na pierwszy postój:
Poczdam – zespół parkowo-pałacowy Sanssouci
(w dwie godziny… 10:20-12:20)
Dawna rokokowa rezydencja królewska Fryderyka II wywiera na nas ogromne wrażenie. Zadziwia nas zwłaszcza swoim ogromem – absolutnie nie doceniliśmy rozległości parku – dość powiedzieć, że szybki spacer trasą głównych budowli zajmuje nam niemal dwie godziny! Przepychem, może wręcz przesadnym, emanował zwłaszcza Nowy Pałac (XVIII w.). Nic dziwnego, miał w końcu stanowić symbol siły ekonomicznej Prus.
Dużo bardziej przypada nam do gustu wysmakowana rokokowa bryła Pałacu Sanssouci (XVIII w.), pięknie prezentująca się na szczycie majestatycznych, obsadzonych winoroślą schodów. Na trasie naszego spaceru oglądamy ponadto Kościół Pokoju (poł. XIX), budynek galerii obrazów (XVIII), zabytkowy (wciąż działający!) młyn, ogromną oranżerię (w stylu włoskiego renesansu), Pawilon Smoków (pełniący obecnie funkcję kawiarni), Belweder (XVIII), Pałac Charlottenhof (XIX, styl włoskiej willi) i Pawilon Chiński z imponującymi pozłacanymi rzeźbami. Każda z tych budowli sama w sobie jest interesująca; nie spiesząc się, można by w parku Sansoucci spokojnie spędzić cały dzień.
Nasze dwie godziny dostarczają nam takiego ogromu wrażeń, że rezygnujemy ze zwiedzania centrum miasta (m.in. okolic Starego i Nowego Rynku) i ze spaceru udajemy się wprost do samochodu (nie bez znaczenia była też liczba czekających dziś jeszcze na nas kilometrów).
Za Poczdamem ujechaliśmy jednym ciągiem (nie licząc szybkiego postoju na obiad w McD. – wersja ekonomiczna) spory kawał drogi. Dzięki autostradzie kilometry na szczęście uciekały szybko. Na całej naszej dzisiejszej trasie męczący przestój trafił nam się tylko przez ok. 10 kilometrów – stłuczka dwóch samochodów i zwężenie drogi do jednego pasa wystarczyło, by autostrada zakorkowała się na dobre. Spora odległość do przejechania i bardzo nasilony ruch przez niemal cały dzisiejszy dzień robiły jednak swoje – do Norymbergi dojechaliśmy już bardzo znużeni. Z chęcią wysiedliśmy na kolejny postój, czyli na…
Norymberga – spacer po starówce
(i znów dwie godzinki… 17:40-19:50)
Średniowieczna, szachulcowa i piernikowa – tak w skrócie można by określić nasze wrażenia z norymberskiej przechadzki. To typowo germańskie miasto na pewno ma swój klimat, a zwiedzanie go nie męczy (zwłaszcza, jeśli turysta pokrzepi się pysznym regionalnym piernikiem – co i my uczyniliśmy!).
Parkujemy w podziemnym parkingu koło Szpitala Ducha Świętego (XIV-XV w.), a następnie kierujemy się na rynek z gotyckim kościołem NMP (ciekawy XVI-wieczny mechanizm zegarowy na wieży) i arcyciekawą gotycką (XIV!) fontanną (o, co to za szopka krakowska? – stwierdziła M., wchodząc na rynek…). Oglądamy majestatyczny ratusz (XIV, przeb.) i ogromny romańsko-gotycki kościół Św. Sebalda (XIII-XIV w.), a potem wchodzimy na urokliwy plac Tiergärtertor, zabudowany szachulcowymi domami (m.in. XV-wieczny Dom Dürera i Dom Piłata z rzeźbą Św. Jerzego).
Następnie podchodzimy na zewnętrzny dziedziniec Zamku Cesarskiego (ob. postać XV-XVI w.), skąd oglądamy rozległą panoramę starówki. Spacer kończymy rzutem oka na imponujące średniowieczne fortyfikacje okalające starówkę.
Nasza meta: Oberau
Zatrzymujemy się w kwaterze prywatnej w Oberau. Docieramy tu parę minut przed 22.00. Na naszej kwaterze wita nas przemiła starsza pani. Mamy czyściutki, miły apartamencik, w cenie – jak na tutejsze realia oczywiście – nieprzerażającej (może ze względu na odległość od Ga-Pa i widok z okien na ulicę). Rozpakowujemy się i jeszcze przed północą – hura! – zmęczeni wskakujemy do łóżek.