31 grudnia 2016, sobota
U nas nad Dziką Orlicą rano -9 stopni, po wyjeździe z kotliny w okolicach zera, słoneczko
Jaskinia Solna Jama w Górach Bystrzyckich
Dziś z racji Sylwestra chłopcy mają lekcję na nartach już o 15:00, więc wybieramy wycieczkę z niedługim dojazdem – jedziemy do jaskini Solna Jama. To jedna z mniejszych jaskiń sudeckich, ale możliwość samodzielnego zwiedzenia, malowniczy szlak dojściowy i leżące przy szlaku ruiny średniowiecznego Zamku Szczerba sprawiają, że to bardzo atrakcyjny cel rodzinnej wycieczki. Uwaga na znaki! Szlak jest dość mylny, a ścieżka dojściowa do jaskini w ogóle nie jest oznakowana!
Jedziemy z Mostowic Autostradą Sudecką na południowy-wschód. Droga jest bardzo malownicza. Szczególnie ładne i rozległe widoki roztaczają się z okolic szczytu Jedlnik (746 m n.p.m.). Jest tu też obelisk upamiętniający Odsiecz Wiedeńską. Obok dogodne miejsce do zaparkowania samochodu.
Potem przejeżdżamy przez niewielki Gniewoszów z cennym kościołem z XVI w. Niewiele dalej znajduje się leśny parking przy drodze, obok którego odgałęzia się niebieski szlak prowadzący do jaskini Solna Jama i dalej do miejscowości Różanka. Stąd ruszamy.
Po chwili po prawej stronie wyrastają ruiny średniowiecznego zamku Szczerba. To jeden z najlepiej zachowanych zamków na Dolnym Śląsku i jedna z trzech średniowiecznych warowni Ziemi Kłodzkiej (obok Zamku Homole i Karpień). Zamek Szczerba został zbudowany na pocz. XIV w. w celu obrony drogi handlowej ze Śląska do Czech, wiodącej przez Przełęcz Międzyleską. Z trzech stron otaczała go głęboka fosa wykuta w skale. Nie cieszył się długo swoją świetnością – został obrócony w ruinę nieco ponad 100 lat później, podczas wojen husyckich. Dziś stanowi interesujący obiekt do zwiedzania głównie z racji tego, że jako jeden z niewielu zamków nie był nigdy przebudowywany i zachował swój pierwotny średniowieczny układ architektoniczny.
Chętnie zwiedzilibyśmy ruiny dokładniej, ale jesteśmy limitowani ilością czasu, jaką Grześ wytrzymuje w nosidle. Wiemy, że w ciągu godziny trzeba dojść na miejsce docelowe, a potem trzeba sprężać się z powrotem, żeby nasz najmłodszy turysta zjadł na spokojnie zupkę i mógł uciąć sobie drzemkę w ciepłym miejscu – Grzesiek odmówił ostatnio jedzenia kanapek i innych tego typu przekąsek „wyjściowych”, co dość mocno nas ogranicza. Starszaki z kolei chętnie by celebrowały każdą wycieczkę, zatrzymywały się na dłużej w różnych ciekawych miejscach i częściej robiły sobie odpoczynki, a tymczasem ciągle musimy ich poganiać. Ach, trudno pogodzić potrzeby dzieci w różnym wieku.
No nic, na razie jest jak jest. Zamek Szczerba oglądamy więc błyskawicznie – tj. zagląda tam tylko M. z Tymem w drodze zejściowej.
Niebieski szlak do Solnej Jamy wiedzie najpierw leśną ścieżką w górę, potem malowniczą drogą przez pola, na koniec znowu skręca do lasu. Idziemy przez cenne drzewostany ze znacznym udziałem buka, świerka, jodły i jawora. Z polan otwierają się rozległe widoki na Masyw Śnieżnika i okolice. Trzeba uważać na znaki – szlak kluczy i wbrew pozorom łatwo go zgubić (przerabialiśmy to dziś na własnej skórze;-) ). Samo dojście do Solnej Jamy jest bardzo słabo oznakowane – ktoś bardzo spostrzegawczy zauważy może wytarty pomarańczowy napis na drzewie. Ścieżka doprowadzająca do jaskini w ogóle nie jest oznakowana. Uważny turysta zorientuje się oczywiście, gdzie trzeba iść, jednak bez dwóch zdać przydałoby się lepsze oznakowanie.
Jaskinia Solna Jama jest położona na zboczu góry Czerniec, na wysokości 585 m. Została utworzona w marmurowych skałach, których ładna jasna barwa przywodzi na myśl sól – stąd nazwa. Według podań ludowych widziano tu kiedyś owce liżące skały. Jaskinia nie jest duża, ale dzieciom podoba się to, że mogą same zajrzeć do środka z latarkami. Jeśli opowie się im, że jama kryje w sobie wiele tajemnic – np. znaleziono tu kiedyś kości niedźwiedzia jaskiniowego – satysfakcja małych turystów gwarantowana.
Pod jaskinią robimy sobie postój na małe co nieco. Grzesiek jak tylko widzi termos, od razu woła „herbata, herbata”. Dobrze, że przynajmniej chce się napić kilka łyków czegoś ciepłego, bo z jedzeniem na zimowych wyjściach łatwo nie jest.
Wracamy tą samą drogą. Droga powrotna – jak to zwykle – mija dużo szybciej i w nieco ponad pół godziny stawiamy się przy samochodzie. Zrobiło się późno – już po 13:00. Rezygnujemy więc z pierwotnych planów zajrzenia do schroniska Jagodna i jedziemy prosto do domu.
Nasz czas: 10:45-13:00
Po powrocie M. przygotowuje na szybko obiad z tego, co mamy – kluchów, parówek, cebuli i .. słoiczka Grzesia. Na szczęście jesteśmy głodni, więc wszystkim smakuje 🙂
Po południu chłopcy jeżdżą na nartach w Zieleńcu. Po lekcjach z instruktorem dołącza do nich R. i przez chwilę jeżdżą razem.
Sylwestrowy wieczór spędzamy w naszej mecie nad Dziką Orlicą. Idziemy na granicę z Czechami, gdzie robimy sobie prywatny pokaz fajerwerków (Grześ krzyczy „bum bum”!), potem wracamy i tańczymy, gramy w kalambury i robimy sobie noworoczne wróżby.