Gdy mówicie „podziemny polski zabytek o randze światowej”, co przychodzi Wam do głowy? Wieliczka, a potem długo, długo nic, prawda? A to błąd, bo do pierwszej ligi powinna wejść też neolityczna kopalnia krzemienia w Krzemionkach Opatowskich. Tak rozległych pozostałości kopalń sprzed 5 tysięcy lat nie ma nigdzie indziej na świecie! Czy nie powinniśmy się tym głośno chwalić? Powinniśmy, bez dwóch zdań!
Krzemionki Opatowskie zwiedzamy przy okazji podróży powrotnej z Alp Sztubajskich. To arcyciekawe miejsce i zabytek światowej rangi. Od lipca 2019 r. widnieje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Koniecznie zajrzyjcie tam z dziećmi!
25 lipca 2017, wtorek
Pochmurno z przelotnymi opadami, ok. 18 stopni
Krzemionki Opatowskie – neolityczna kopalnia krzemienia pasiastego
Krzemionki Opatowskie kryją się w cieniu nieodległego Bałtowa, zdominowanego przez przemysł turystyczny. Do Bałtowa ciągną tysiące turystów, Krzemionki pozostają poza głównym szlakiem wakacyjnej rozrywki. Kto jednak tu przyjedzie, wyjedzie oczarowany i zaskoczony ogromną rangą zabytku, z jaką ma do czynienia. Trzeba dołożyć wszelkich starań, by do Krzemionek zaczął płynąć strumień zysków ze światowej turystyki, żeby to wyjątkowe miejsce dalej mogło się rozwijać i zachwycać kolejnych turystów.
Mamy wrażenie, że promocja Krzemionek niego kuleje, warto by też zadbać o sprzedaż na większa skalę gadżetów związanych tematycznie z kopalnią krzemienia i tak zorganizować przestrzeń dookoła muzeum (neolityczny plac zabaw, interaktywna wystawa, gastronomia itp.), żeby zatrzymać turystów i ich pieniądze na dłużej. Tymczasem gdy pytamy o możliwość zakupu pamiątek (Sebuś bardzo chciał kupić sobie prawdziwy krzemień), pan w informacji dziwi się i mówi, że oni są placówką muzealną, a nie prawdziwą kopalnią, i u nich się zwiedza, a nie kupuje.
Potem okazuje się, że w kawiarni położonej na terenie muzeum niedaleko wyjścia z podziemnej trasy znajduje się całkiem nieźle zaopatrzone stanowisko z pamiątkami i minerałami (są też oczywiście krzemienie sauté i jako elementy biżuterii), tylko nikt o tym nie informuje, bo kasa to odrębny ekosystem, informacja też, kawiarnia również gra sama na siebie; nikt tu nie myśli całościowo. Marudzimy, bo gorąco kibicujemy Krzemionkom, chcielibyśmy, żeby były znane i rozpoznawane tak, jak na to zasługują!
A Krzemionki naprawdę oferują produkt turystyczny na najwyższym poziomie. Podziemna trasa turystyczna po sztolniach neolitycznych kopalń to tak łakomy kąsek, że smaczniejszy trudno sobie wyobrazić. Możemy na własne oczy przekonać się, jak wydobywano niegdyś krzemień; dla nas było też bardzo ciekawe zobaczenie, jak krzemień pochowany był w skale wapiennej – zupełnie jak rodzynki w cieście!
Co więcej, na trasie zwiedzania można zobaczyć autentyczne rysunki naścienne z czasów neolitycznych (!) – jeden z nich, postać rodzącej kobiety, jest nawet symbolem rezerwatu archeologicznego w Krzemionkach. Zadaszoną ekspozycję muzealną urządzono w przestronnym i nowoczesnym wnętrzu, warto zajrzeć też do rekonstrukcji osady neolitycznej – to hipotetyczne odtworzenie warunków, w jakich na tych terenach żyli ludzie kilka tysięcy lat temu.
Informacje praktyczne
Trasa zwiedzania ma ok. 2 km (w tym 500 m pod ziemią). Rezerwat zwiedza się w grupach z przewodnikiem. Temperatura pod ziemią wynosi tylko ok. 8 stopni – w ciepłej porze roku trzeba zabrać odpowiednie ubranie. Rekonstrukcję neolitycznej osady zwiedza się samemu po wyjściu z trasy podziemnej. Warto zajrzeć do dobrze zaopatrzonego sklepiku z pamiątkami. Niespieszne zwiedzanie Krzemionek Opatowskich zajęło nam ok. 2 godzin. Więcej informacji tutaj.
Krzemionki Opatowskie na liście UNESCO
Na terenie muzeum odkryto pozostałości ponad 4 tysięcy kopalń (część z nich widać gołym okiem jako porośnięte roślinnością dołki w ziemi). Pole eksploatacyjne zajmuje powierzchnię prawie 80 ha. Neolityczne kopalnie krzemienia w Krzemionkach Opatowskich nie mają sobie równych na całym świecie. Rangę zabytku podkreślało dotychczas zaliczenie go do listy Pomników Historii. W lipcu 2019 r. tutejszy neolityczny zespół kopalni został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Widzieliście kiedyś krajobraz przemysłowy sprzed 5 tys. lat? Możecie zobaczyć u nas, w Polsce, za naprawdę niewielkie pieniądze (18 zł os. dorosła, 12 zł dziecko, do 6 lat gratis)! Koniecznie trzeba tu zajrzeć.
Bardzo dziękujemy naszemu dzisiejszemu panu przewodnikowi za niesamowicie ciekawe opowieści! Z dużym profesjonalizmem, a jednocześnie przystępnie, zwięźle i z humorem potrafił przekazać najważniejsze informacje. O Krzemionkach i dawnych zwyczajach i wierzeniach mógłby opowiadać godzinami. Jest bardzo zaangażowany w działanie na rzecz rezerwatu, odtwarza osady neolityczne, organizuje tematyczne imprezy, inicjuje ciekawe projekty (np. odtworzenie dawnych sposobów pozyskiwania miedzi). Mając takich ludzi, muzeum może się świetnie rozwijać!
Postój w Krzemionkach Opatowskich
Krzemionki Opatowskie odwiedzamy podczas powrotu z naszego wyjazdu w Alpy Sztubajskie. Sebuś, który spędzał ten czas u dziadków myślał, że przyjedziemy dopiero następnego dnia, a tu już dziś rano mogliśmy się wyprzytulać – ale zrobiliśmy mu niespodziankę! Przywieźliśmy mu na pamiątkę tyrolski dzwonek i garść granitowych kamyczków z alpejskich szlaków do jego geologicznej kolekcji, a on narysował nam piękny rysunek. Ale się za nim stęskniliśmy! A jak stęskniliśmy się za Grzesiem i Tymusiem!
Rano pakujemy Sebusia, dziękujemy Babci i Dziadkowi za umożliwienie nam wyjazdu we dwoje i ruszamy w stronę domu. Po drodze chcemy zrobić sobie jeszcze jakąś miłą wycieczkę – to ma być dzień dla Sebusia, Sebuś ma mieć nas całych dla siebie. Najpierw planujemy małą wycieczkę w Górach Świętokrzyskich, ale ze względu na kapryśną pogodę wybieramy się do neolitycznej kopalni krzemienia w Krzemionkach Opatowskich.
Krzemionki kończymy zwiedzać w rzęsistym deszczu. W takich warunkach nie ma nawet co marzyć o szlaku w Górach Świętokrzyskich, więc kierujemy się prosto na obiad do przetestowanej już przez nas restauracji Jaskółka obok Iłży (ale łatwo się podróżuje tylko z jednym dzieckiem!). Potem już pędzimy prosto do naszego Grzesia, który został z nieocenionymi Babcią Urszulą i Dziadkiem Jerzym (dziękujemy!)