Ślęża szlakiem z Sobótki

Na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą

Ślęża – najwyższy szczyt Przedgórza Sudeckiego − to góra pełna tajemnic. Od czasów starożytnych była ważnym ośrodkiem kultu pogańskiego – prawdopodobnie czczono tu boga słońca i inne bóstwa przyrody. Pamiątką po dawnych czasach są niesamowite kamienne rzeźby kultowe, oznaczone charakterystycznym krzyżem. Ślęża jest też bardzo ciekawa geologicznie i przyrodniczo – jej obszar jest chroniony ochroną rezerwatową. Mimo skromnej wysokości (717 m n.p.m.) dumnie góruje nad okolicą – ma dużą wybitność (ponad 500 m), więc wejście na szczyt na pewno poczujemy w nogach. Prowadzące na nią  szlaki nie są jednak trudne i przy odpowiedniej pogodzie nadają się dla każdego – no, może poza maluszkami w wózkach – dla nich lepiej będzie zabrać nosidło.

Zazdrościmy wrocławianom, że mają w zasięgu półgodzinnego dojazdu taki piękny kawałek gór. Możliwość poczucia prawdziwie górskiego szlaku pod nogami, spędzenia kilku godzin na świeżym powietrzu w pięknym lesie – bezcenne! W piękną listopadową niedzielę przeszliśmy jedną z popularniejszych tras – na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą. Wejście żółtym szlakiem z Sobótki jest dłuższe niż z Tąpadła, ale pozwala odwiedzić wieżę widokową na Wieżycy i zobaczyć trzy pogańskie rzeźby kultowe.

5 listopada 2017, niedziela

Przepiękny jesienny dzień, słoneczko, lekki wiatr na szczycie, do 13 st.

Pięć lat temu wiosną weszliśmy na Ślężę z Przełęczy Tąpadła. To był piękny spacer w wiosennej scenerii (relacja tutaj). Tym razem odwiedzamy Ślężę późną jesienią, przy okazji powrotu z weekendowego wypadu w Masyw Śnieżnika ze starszymi chłopcami.

Rano sprawnie zwijamy się z naszej mety w Siennej. O 8:45 jesteśmy po śniadaniu i kompletnie spakowani ruszamy w drogę. Dojazd do Sobótki zajmuje nam godzinę i 45 minut. Podjeżdżamy na parking w pobliżu Przełęczy pod Wieżycą, przy ul. Armii Krajowej. Poza weekendem można podjechać aż pod punkt wyjścia szlaków przy schronisku. Dzisiaj jest niedziela, więc musimy zostawić samochód na parkingu kilkaset metrów dalej.

Ślęża przed nami! Autostrada do nieba:)

Szlak na Ślężę wychodzi tuż przy Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Pozytywnie zaskakują nas zmiany, jakie zaszły w tym miejscu. Byliśmy tutaj 5 lat temu na obiedzie, jadąc na majówkę w Góry Kamienne. Widzimy, że sam budynek został wyremontowany, zadbano również o uatrakcyjnienie  jego otoczenia. Jest estetycznie, obok ogromny plac zabaw – mini park linowy dla dzieci. Poza tym „dorosły” park linowy i park tyrolkowy.

Dom Turysty PTTK „Pod Wieżycą”

Ruszamy w górę żółtym szlakiem. Ścieżka wiedzie przez piękny las. Jeszcze nie wszystkie liście opadły i pięknie złocą się w jesiennym słońcu. Pod nogami dywan bukowych liści. Podejście na Wieżycę „urozmaicają” nam dziś liczne leżące w poprzek szlaku drzewa, które przewrócił zeszłotygodniowy huraganowy wiatr o wdzięcznym imieniu – nomen omen –  Grzegorz 😉. Niektóre przeskakujemy, pod innymi przechodzimy, a jeszcze inne trzeba obchodzić dookoła.

Ruszamy żółtym szlakiem w kierunku Wieżycy i Ślęży.

Wichura sprzed kilku dni ustawiła nam niezły tor przeszkód.

Raz górą, raz dołem – niezła gimnastyka!

Wejście na szczyt Wieżycy prowadzi całkiem stromymi kamiennymi schodami.

Szlak jest poprowadzony dość stromo, ale dzięki temu szybko zdobywamy wysokość – pół godziny i stawiamy się na szczycie. Wieżyca to niewysoki (415 m n.p.m.) szczyt w północnym ramieniu Ślęży. Atrakcyjności dodaje mu kamienna wieża widokowa. Wysoka na 15 m budowla została zbudowana w 1907 r. Z zainteresowaniem czytamy, że w czasach niemieckich na szczycie zapalano znicz, w którym płonął ogień w noc świętojańską –  na pamiątkę dawnych wierzeń. Wstęp jest płatny (5 zł dorosły, 4 zł dziecko), ale warto, bo z zalesionego wierzchołka niewiele widać, a z wieży otwiera się szeroki widok na Przedgórze Sudeckie i Sudety. Poza sezonem wieża jest otwarta w weekendy, w zimie najczęściej bywa zamknięta. Kto nie chce pokonywać dodatkowego przewyższenia podczas wejścia na Ślężę, może ominąć szczyt Wieżycy, wędrując spod schroniska najpierw czarnym, a potem czerwonym szlakiem

110-letnia wieża widokowa na szczycie Wieżycy (415 m n.p.m.)

Widok z wieży wart jest swojej ceny.

Przez bezpłatną (!) lunetę można np. spojrzeć na szczyt Ślęży.

Jeszcze kawałek drogi przed nami…

Na Wieżycy jemy drugie śniadanie i … rozbieramy się. Wczoraj na Śnieżniku była istna zima, dziś inna pora roku. Kurtki zimowe i czapki to była gruba przesada😊

Przed nami druga część podejścia na Ślężę. Droga cały czas prowadzi bukowym lasem, „ozdobionym” dywanem granitowych głazów. Po drodze koniecznie trzeba zwrócić uwagę na dwie pogańskie rzeźby kultoweniedźwiedzia (podobnego do tego ze szczytu Ślęży) i tzw. Pannę z Rybą. Na niedźwiedziu dobrze widać znak ukośnego krzyża – symbolu solarnego. Kultowa rola Ślęży sięga czasów starożytnych. To wyjątkowe miejsce w polskich górach.

Szlak z Wieżycy sprowadza kilkadziesiąt metrów w dół, potem znów zaczyna się podejście.

Idziemy po dywanie z bukowych liści.

Zbocza Ślęży są usiane granitowymi głazami.

Znakom szlaków na Ślężę towarzyszy charakterystyczna sylwetka niedźwiedzia.

Pogańskie rzeźby kultowe – panna z rybą i niedźwiedź.

Trudno uwierzyć, że rzeźby mają grubo ponad tysiąc lat!

Pięknie zachowany znak solarny na grzbiecie niedźwiedzia.

Rzeźby kultowe są zabezpieczone daszkiem i siatką.

Szlak jest prawdziwie górski.

A aura przypomina wiosnę.

Chłoniemy promienie jesiennego słońca.

Na szczycie stawiamy się po ponad dwóch godzinach od ruszenia z parkingu. To wbrew pozorom całkiem wymagające podejście – na odcinku ok. 5 km pokonujemy ponad 500 m różnicy wysokości. Zmęczeni? I dobrze, tak ma być! Szczyt Ślęży jest arcyciekawy, jednak zanim obejrzymy go dokładniej, zatrzymujemy się na chwilę oddechu w Domu Turysty PTTK na Ślęży. Obecny budynek został zbudowany ponad 100 lat temu i jest dość estetyczny. Malowidła na ścianach nawiązują do symboliki dawnych kultów, na drewnianych ławach widać charakterystyczną sylwetę kamiennego niedźwiedzia. Na dobry obiad nie ma się tu jednak co nastawiać. Można zjeść potrawy z grilla przed schroniskiem, w środku dostaniemy zupę i filet z indyka z chlebem, szarlotkę, ciepłe i zimne napoje. Wszystko podawane w plastiku. Toalety – hmmm – o tym lepiej nie pisać. Te niewygody wynikają – jak nam się wydaje – z braku dostępu do bieżącej wody na szczycie Ślęży. W ciepłej porze roku najprzyjemniej usiąść gdzieś na zewnątrz. Kopuła szczytowa jest rozległa i porośnięta trawą. Turyści dysponują wiatami i miejscami ogniskowymi.

Ślęża – po raz kolejny z chłopcami. Hurra!

Za nami Dom Turysty PTTK,,Na Ślęży”

Zasłużona przerwa obiadowa:)

Będąc na Ślęży, trzeba koniecznie zajrzeć do kamiennego kościółka Nawiedzenia NMP. Świątynia pochodzi z końca XVII w., w poł. XIX w została odbudowana po pożarze. Od końca 2014 r. znowu odprawiane są tu msze (dziś o 14.00).

Ponad 300-letni kościółek Nawiedzenia NMP został niedawno odrestaurowany.

Budynek Domu Turysty PTTK z wieży kościółka prezentuje się najokazalej.

Ostatnie spojrzenie na ślężański kościółek.

Warto wejść na wieżę kościółka (wstęp 5 zł, dzieci za darmo), żeby spojrzeć z lotu ptaka na kopułę szczytową Ślęży. Jeszcze rozleglejsze widoki można podziwiać z wieży widokowej, usytuowanej przy niebieskim szlaku ok. 100 m od kościoła (schody typu drabinowego, realnie dla dzieci od min. ok. 5-6 lat).

Wieża widokowa na Ślęży

Wejście jest dość strome, ale już sześciolatki powinny sobie poradzić.

Wejść warto, zdecydowanie warto!

Widoki ze szczytu wieży są naprawdę rozległe.

Niestety, przejrzystość powietrza nie jest najlepsza.

Często można stąd dostrzec sudeckie pasma i szczyty.

Opuszczamy wieżę, idziemy przywitać się z niedźwiedziem.

Obiektem, który jednak najsilniej kojarzy nam się ze Ślężą, jest niedźwiedź – starożytna pogańska rzeźba kultowa. Nie mogliśmy dzisiaj zrozumieć, dlaczego składuje się tuż przy nim stertę opału na ognisko – ślężański niedźwiedź powinien być przecież pięknie wyeksponowany.

Ślężański niedźwiedź – starożytna rzeźba kultowa – dzisiaj prawie zasypana drewnem na ognisko:/

To jeden z najbardziej znanych symboli Ślęży

Na szczycie Ślęży spędziliśmy prawie dwie godziny – krócej naprawdę się nie dało. To niesamowicie atrakcyjny turystycznie wierzchołek. Zaczynamy schodzić na dół tuż przed 15.00.

Droga powrotna mija nam oczywiście dużo sprawniej i szybciej niż podejście. Przez większość czasu idziemy w towarzystwie innych turystów – piękna pogoda zrobiła swoje😊 Tym razem omijamy Wieżycę – odbijamy z żółtego szlaku na czerwony, a potem na czarny. Jest dużo szybciej. I mniej ludzi. Zejście ze Ślęży zajmuje nam nieco ponad godzinę.

Schodzimy tą samą drogą.

…tylko omijamy czerwonym i czarnym szlakiem szczyt Wieżycy.

Na zakończenie wycieczki wstępujemy jeszcze do Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Jej, tu to dopiero mają jedzenie… – szkoda, że obiad już zjedzony. Pijemy szybką kawę i wskakujemy do samochodu – przed nami dziś jeszcze droga powrotna do Warszawy. A jutro od rana praca i szkoła. Jak dobrze było przenieść się choć na chwilę do innego świata – znów będziemy tęsknić za tymi widokami. I za tym zmęczeniem w nogach😊

Śnieżnik, Kowadło i Ślęża z dziećmi w listopadzie

 

Trzy listopadowe dni, trzy szczyty Korony Gór Polski – Kowadło w Górach Złotych, Śnieżnik i Ślęża. Jak dobrze móc pokazać dzieciom szlaki, po których dotąd chodziliśmy tylko we dwoje! Mimo kapryśnej pogody było pięknie – zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z poszczególnych wycieczek.

Dzień 1. Jaskinia Niedźwiedzia – jedna z najpiękniejszych jaskiń w Polsce

Dzień 1. Kowadło – najwyższy szczyt Gór Złotych

Dzień 2. Rodzinna wycieczka na Śnieżnik

Dzień 3. Ślęża szlakiem z Sobótki

Tradycyjnie próbujemy osłodzić sobie najgorszy miesiąc w roku późnojesiennym wypadem w góry. To wspaniale oswaja pogodę i działa jak najlepszy lek przeciwdepresyjny. Zazwyczaj jeździliśmy we dwoje, od zeszłego roku przyczepiły się do nas dwa (czasem trzy😊) rzepy. Tym razem najmłodszy rzepik zostaje z Babcią (dziękujemy!), a z nami jadą dwa starsze. Wypad z nimi to jednak prawdziwa przyjemność. Opłacało się ciągać towarzystwo w góry od małego bajtla. Teraz mamy całkiem dzielnych kompanów, którym niestraszna ani pogoda, ani całodzienna włóczęga po górskich szlakach. Chłopcy spisali się na medal!

Zatrzymujemy się w Siennej – małej wiosce u stóp Czarnej Góry w masywie Śnieżnika. Siedem lat temu spędziliśmy tu dwa tygodnie ferii zimowych (relacja tutaj). Wyjazd bogaty we wrażenia i turystyczne (o atrakcyjności Kotliny Kłodzkiej nikogo oczywiście przekonywać nie trzeba), i narciarskie – Czarna Góra to świetne miejsce na rodzinny narciarski wyjazd – wręcz wymarzone do nauki jazdy na nartach. Chętnie wracamy w miejsce, z którym wiąże się tak wiele miłych wspomnień. Podobnie jak wtedy, teraz też zatrzymujemy się w przemiłej Wojciecówce (https://sienna.spanie.pl/ ) – klimat starego sudeckiego domu, sympatyczni gospodarze, pyszne jedzenie. Weekend przedłużamy tylko o jeden dzień, a przenosimy się w inny świat. Wyjeżdżamy w czwartek po pracy ok. godziny 16.00 Jedzie się dość sprawnie, dwa postoje po drodze, przed 22.00 jesteśmy na miejscu. Nie możemy uwierzyć, że czekają nas dwa dni na szlaku – a właściwie nawet trzy – w drodze powrotnej w niedzielę planujemy wejść jeszcze na Ślężę! Cudownie jest móc się tak oderwać.