Twierdza Modlin – idealne miejsce na jesienny spacer
25 września, niedziela
Złota polska jesień, 18 stopni, a kolory na drzewach bajkowe
W Twierdzy Modlin ostatnio byliśmy tu trzy lata temu w listopadzie – było mglisto i klimatycznie, ale punkt widokowy na wieży tatarskiej był zamknięty. Uznaliśmy, że ostatni weekend września może być zarazem ostatnią w tym roku okazją spojrzenia na połączenie Narwi i Wisły z góry.
Twierdza Modlin to idealne miejsce na spacer dla małych i dużych chłopców. Duża dziewczynka też Modlinem zachwycona:) Zwiedzanie Modlina to wielka gratka dla miłośników historii i dawnych umocnień – już sama ponad 200-letnia historia twierdzy, wielokrotnie rozbudowywanej; służącej najpierw Napoleonowi, potem Rosjanom, by na końcu zostać w polskich rękach – jest niezwykle ciekawa. Ale dzieciaki też na pewno wrócą zadowolone. Działające na wyobraźnię zakamarki, ciemne podziemne przejścia, błądzenie po zapomnianych zaułkach, a do tego szukanie śladów sympatycznej niedźwiedzicy Baśki – który dzieciak nie lubi takich rzeczy?
Rozległy teren twierdzy można zwiedzać z przewodnikiem – dla rodzin z dziećmi ciekawy wydaje się zwłaszcza przeznaczony dla najmłodszych program zwiedzania śladami Baśki Murmańskiej (http://www.baskamurmanska.pl/) – ale można też poruszać się tu całkiem samodzielnie, z mapką w ręku. A spacerować jest tu gdzie, oj jest –Modlin to jedna z największych twierdz w Polsce. Samo przejście obok ścian najdłuższego budynku w Europie – budynku koszar (nawet na chłopcach robi wrażenie te niemal 2,5 km!) to całkiem pokaźna przechadzka! Chyba najlepiej wybrać się do Twierdzy Modlin kilka razy i za każdym razem skupić się na czymś innym.
Dziś parkujemy w tym samym miejscu co trzy lata temu, przy budynku koszar, niedaleko Bramy Poniatowskiego. Wita nas niewielka figurka białego niedźwiadka, upamiętniająca słynną Baśkę Murmańską. Ta oswojona niedźwiedzica przewędrowała z batalionem murmańczyków z północnej Rosji aż do Modlina. Wiodła żołnierskie życie, miała przydzielony wikt, a nawet potrafiła wziąć udział w warszawskiej defiladzie na Placu Saskim i w odpowiednim momencie zasalutować naczelnikowi Piłsudskiemu! Zginęła tragicznie w okolicach Modlina, zabita przez chłopów po pechowej przeprawie przez Wisłę. Niewiarygodna historia.
Wszyscy nasi chłopcy chętnie witają się z Baśką, Grześ z animuszem – rozpoznawszy w Baśce czworonoga – krzyczy ‘hau hau’ i bierze się do głaskania.
Po powitaniu z Baśką ruszamy na południowy zachód w kierunku Wieży Tatarskiej (Wieży Czerwonej). Tym razem punkt widokowy jest otwarty – hura! Oznaczenia co prawda żadnego – jeśli ktoś nie wiedziałby, gdzie się udać, zapewne nie trafiłby w dobre miejsce – wita nas tylko tabliczka z napisem ‘Teren wojskowy – wstęp wzbroniony’. Żadnego drogowskazu, strzałki, informacji, że obok jest punkt widokowy. NIC. Aż żal serce ściska, że tak ogromny potencjał turystyczny twierdzy nie jest wykorzystywany! Oby zmieniło się to w przyszłości, bo twierdza Modlin to przecież wspaniała atrakcja turystyczna!
Mimo niezachęcających komunikatów wchodzimy w otwarte drzwi i – jak się okazuje – trafiamy. Bilety dla nas kosztują nas tylko 10 zł (za dwoje dorosłych, dzieci do 10 lat nie płacą). Wchodzimy dwa piętra w górę i… schody się kończą, a my lądujemy w koszarach! Chodzimy od drzwi do drzwi, a tam same pokoje z żołnierskimi metalowymi łóżkami. Chłopcy z radością przymierzają się do nich, ale przecież my chcieliśmy wejść na wieżę!
Na szczęście po chwili znajdujemy właściwe przejście i ruszamy kolejną klatką schodową dalej w górę. Ostatnie kondygnacje pokonujemy po metalowych ażurowych schodach, jednak bez trudności – wchodzenie na latarnie morskie bywa o wiele trudniejsze:). Widok z Wieży Tatarskiej jest zdecydowanie wart wysiłku. Jesteśmy kilkadziesiąt metrów powyżej poziomu łączących się pod nami wód Narwi i Wisły, co pozwala docenić walory przyrodnicze tego miejsca. Dodatkowo nieźle widać z góry sporą część samego gigantycznego budynku koszar.
Po zejściu pytamy obsługę przy kasie, którędy dojść do drugiego punktu widokowego (Kojec Meciszewskiego) – na mapie wydaje się, że cały budynek koszar można obejść dookoła. Okazuje się jednak, że bezpośredniego zejścia nad Narew spod Wieży Tatarskiej nie ma. Co robić, musimy od północy objechać samochodem koszary i zaparkować w okolicach Bramy Ostrołęckiej (drugi raz płacąc za bilet…).
Kiedyś w tej XIX-wiecznej bramie fortecznej mieściła się restauracja, dziś już nie działa. Dojeżdżamy aż pod Kojec Meciszewskiego. Ta działobitnia pierwotnie miała za zadanie bronić budynku koszar, potem, po wojnie, mieściło się tu kasyno żołnierskie. Obecnie taras Kojca stanowi świetny punkt widokowy na ruiny niemal 200-letniego spichlerza J. J. Gaya. Niegdyś jeden z najpiękniejszych budynków Królestwa Polskiego, dziś stoi sobie samotnie na przeciwległym brzegu, stanowiąc niezwykle malowniczy plener. W sezonie letnim można podpłynąć pod ruiny kajakiem wypożyczonym z wypożyczalni sprzętu wodnego w pobliżu Bramy Ostrołęckiej.
Chłopców bardziej niż widoki fascynuje myszkowanie po opuszczonym budynku kojca. Można z tarasu zejść wewnątrz budynku na dolną kondygnację, a stamtąd wyjść nad wodę. Trzeba tylko koniecznie mieć latarkę, bo wokół ciemno choć oko wykol. To zresztą ogólna uwaga do zwiedzania opuszczonych budynków twierdzy – latarka zawsze powinna być na podorędziu, bo w wiele miejsc można zajrzeć, pomyszkować. Oglądanie tych tworzących przemyślany system pomieszczeń, teraz zupełnie opuszczonych, potrafi przyprawić o gęsią skórkę!
Z dzisiejszej wycieczki wszyscy wracamy zadowoleni. Starszym chłopcom najbardziej podobało się szukanie tajemnic w opuszczonych zakamarkach, Grzesiowi – zjeżdżanie na pupie po schodach wiodących na taras Kojca Mociszewskiego, na nas największe wrażenie zrobił – jak poprzednio – ogrom całego założenia i piękne nadwiślańsko-nadnarwiańskie widoki. Wszyscy mamy przy tym piękny jesienny spacer.
Link do naszej poprzedniej wycieczki do Twierdzy Modlin: