Ruiny zamku książąt mazowieckich w Czersku
12 marca, sobota
5 stopni, wilgotno i pochmurno, wiosny ciągle nie widać…
Gdyby nie kapryśna Wisła, która pod koniec XIV w. zmieniła w okolicy Czerska swoje koryto i odsunęła się 2 km na wschód, być może stolicą Polski byłby Czersk, nie Warszawa. Postanawiamy sprawdzić, co straciliśmy, mieszkając w Warszawie, a nie w Czersku – gdy tylko nadchodzi sobota zaraz po śniadaniu pakujemy się wszyscy do samochodu i w drogę! Jedziemy tym chętniej, że przeziębienia chłopaków zmusiły nas do siedzenia w domu cały zeszły weekend. Namawiamy na wspólną wycieczkę Babcię Urszulę i Dziadka Jerzego, więc na miejscu stawiamy się silną siedmioosobową ekipą.
Czersk to jedna z najstarszych miejscowości na Mazowszu. Lata swojej świetności święcił w okresie średniowiecza, kiedy był siedzibą książąt mazowieckich i stolicą Księstwa Czerskiego. Pod koniec XIV w. książę Janusz I Starszy rozkazał nad brzegiem Wisły wznieść zamek na miejscu dawnego grodu obronnego. Warownia szybko straciła jedna swoje znaczenie – zmiana koryta Wisły zadecydowała o znacznym zmniejszeniu walorów obronnych zamku. Czersk odżył nieco w XVI w., kiedy po śmierci Zygmunta Starego objęła go w swoje posiadanie królowa Bona. Ponoć po dziś dzień można spotkać tu jej ducha, snującego się po dawnej warowni w postaci Białej Damy. Po zniszczeniu zamku w okresie Potopu Szwedzkiego Czersk coraz bardziej podupadał. Obecnie jest malutką mazowiecką miejscowością bez praw miejskich, przyciągającą turystów ruinami gotyckiego zamku, zaliczanymi do jednych z najcenniejszych zabytków Mazowsza.
Wyjeżdżamy rano, zaraz po nakarmieniu Grzesia. Plan jest taki, że Grześ zdrzemnie się podczas 50-minutowego dojazdu, a potem prześpi się jeszcze raz w drodze powrotnej. Grześ planu jednak nie zna, więc przez całą drogę nie zasypia i zamyka oczy dopiero w okolicach Czerska. Cóż robić, R. zostaje z nim śpiącym w samochodzie, a M. z chłopcami po spotkaniu Babci i Dziadka kieruje się w stronę zamku. Parkujemy na czerskim rynku. Próbujemy poczuć klimat średniowiecznego miasteczka – Czersk do tej pory zachował średniowieczny układ miejski. M. wyciąga aparat, żeby zrobić zdjęcie i .. natyka się na komunikat „brak karty pamięci”. Buuuu… No tak, ściągaliśmy niedawno jakieś zdjęcia na komputer i zapomnieliśmy włożyć kartę z powrotem. A to pech… Pozostaje nam robienie zdjęć komórką, co zrobić…
Po przejściu rynku wchodzimy na teren neobarokowego kościoła Przemienienia Pańskiego z 1. połowy XIX w. Zamek leży tuż za nim. Po wykupieniu biletów zaczynamy zwiedzanie. Tym razem nie jest to jednak zwyczajne zwiedzanie. Naszymi krokami kierują bowiem wskazówki z Gry Zamkowej, przygotowanej specjalnie z myślą o rodzinach zwiedzających ruiny czerskiej warowni. Karty gry można za darmo otrzymać w kasie lub wydrukować wcześniej z Internetu. Brawo dla pomysłodawców tej koncepcji. Niewiele trzeba, a zmienia się wiele. Zamiast zwykłego oglądania zamkowych ruin dzieci mają przygodę, w której wcielają się w rolę detektywa. Gra polega na znajdowaniu ukrytych w różnych miejscach zamku nazwisk postaci związanych z historią warowni. Przy okazji sporo można się dowiedzieć, dla wszystkich to świetna zabawa! Szukanie odpowiedzi na zagadki zawarte w grze pochłania naszym starszakom cały czas spędzony w Czersku.
Po chwili drzemki w samochodzie Grześ się budzi i potem już w komplecie kontunuujemy zwiedzanie. Choć zwiedzaniem to chyba tego nazwać nie można. Jedno z nas biega za Grzesiem, pilnując żeby nie wszedł tam gdzie nie trzeba, ominął choć część kałuż i nie spadł ze schodów na głowę, a drugie biega z komórką zam. aparatu i próbuje zrobić zdjęcia zamku i reszty wycieczki. W takich okolicznościach przyrody udaje nam się jakoś zobaczyć obie wieże udostępnione do zwiedzania. W pierwszej, baszcie bramnej, odtworzono dawne pomieszczenia mieszkalne wartowników. Odwiedzamy ją razem z Grzesiem, wpisujemy się do księgi gości i wspinamy na taras widokowy, oferujący malownicze widoki na dawną dolinę Wisły. W podziemiach drugiej baszty, wschodniej, było niegdyś więzienie. Sama baszta jest w środku pusta, jej główną atrakcją jest jednak taras widokowy na szczycie. Na górę prowadzą jednak bardzo strome spiralne schody, więc wchodzimy tam tylko na zmianę z dwoma starszymi chłopcami, Grześ biega w tym czasie po trawiastym dziedzińcu. Trzecia zachowana baszta, baszta zachodnia, pełniła niegdyś prawdopodobnie funkcje magazynu. Nie jest jednak udostępniona dla zwiedzających.
Po zwiedzeniu ruin czerskiego zamku wszyscy głodni i zmarznięci przenosimy się do znajdującej się przy rynku Karczmy Czerskiej. Mieści się ona w ponad 200-letnim budynku. Jest niewielka, nie ma krzesełka do karmienia dziecka, ale oferuje smaczną domową kuchnię. W środku jest ciepło i przytulnie, pali się kominek. Ściany są pokryte wpisami zadowolonych gości. Miło spędzamy czas. Gdyby nie ciągłe bieganie za Grzesiem i pilnowanie S. z jedzeniem, byłaby istna sielanka.
Opuszczamy Czersk z nadzieją, że zawitamy tu jeszcze kiedyś w cieplejszej porze roku. Drzewa owocowe kwitnące w dawnej dolinie Wisły prezentują się wtedy ponoć wyjątkowo malowniczo. W sezonie można też trafić na turnieje rycerskie i inne imprezy organizowane z myślą o turystach.