17 lipca 2010, sobota
Upał, 35 stopni
Wycieczka do Ostródy
Wizytę w Ostródzie zaczynamy od odwiedzenia XIV-wiecznego zamku krzyżackiego. Jest niecharakterystyczny, bez baszty, ale w środku znajduje się ciekawa ekspozycja. Karmimy Sebcia na nastrojowym dziedzińcu.
Potem chcemy wejść na wieżę kościoła ewangelickiego (pocz. XX), szczególnie napalony jest Tymuś, niestety, punkt widokowy okazuje się nieczynny. W przelocie robimy tylko zdjęcie kościołowi św. Dominika Savio (XIV, odbudowany). Potem urządzamy sobie uroczy spacer po deptaku nad Jeziorem Drwęckim i po molo, zakończony piknikiem na kocyku. Tymo dostaje śmiechawki, Seba też w szampańskim humorze, ochoczo wyrusza na poszukiwanie trawy.
Ostróda robi na nas bardzo dobre wrażenie. Nieodparcie przypomina nam Augustów. Zadbane centrum, molo, wyciągi dla narciarzy wodnych, łabędzie, statki i żaglówki… Niezwykle malownicze są też okolice Ostródy, szczególnie w rejonie Taborza – prześliczne lasy, miejsca biwakowe. Rezerwat Sosny Taborskie uznajemy za zeksplorowany z samochodu.
Po południu
Wszyscy troje pluskamy się w naszym jeziorze (Sebuś śpi w wózku). Tymo przerzucił się z dmuchanego smoka-żółwia na rękawki i dziarsko uczy się pływać.
18 lipca 2010, niedziela
22 stopnie, przed południem ulewa, potem pochmurno i wietrznie – w sumie miła odmiana od upałów
Rano ulewa, więc na śniadanie chodzimy na zmianę (Sebuś śpi w domu). Ok. 11:00 przyjeżdżają w odwiedziny Babcia i Dziadek i miło wspólnie spędziliśmy czas, spacerując po okolicy. Po obiedzie skwapliwie korzystamy z okazji do wyrwania się na spacer we dwoje do grodziska po drugiej stronie Jeziora Limajno. Przechodzimy ok. 9 km, okrążając Jezioro Limajno od strony Cerkiewnika.
Wieczorem robimy niezbędne pranie i planujemy kolejne wyprawy.
19 lipca 2010, poniedziałek
22-25 stopni, małe chmurki na niebie
W związku z ochłodzeniem decydujemy się na wycieczkę do skansenu w Olsztynku. To wielka atrakcja dla dzieci w każdym wieku, dla nas też spacer po terenie skansenu to wielka przyjemność. Skansen jest wspaniale urządzony, rozciąga się na rozległym terenie, sprawia wrażenie żyjącej wsi (uprawiane pola, zwierzęta itp.).
Tymo wszystkim się żywo interesuje, chętnie słucha i bez problemu wytrzymuje cały spacer. Oczywiście wszystko przebija wspinaczka na wiatrak. Sebuś w większości w wózku i w chuście. Najbardziej interesuje go … trawa (zwłaszcza jak może ją badać na siedząco).
Wyjeżdżając z Olsztynka, podjeżdżamy pod zamek krzyżacki (obecnie przerobiony na szkołę), dawny kościół ewangelicki (teraz muzeum) i rynek z ratuszem (pocz. XX w.) i lwem.
Po południu, nie zważając na chłodniejsze powietrze, idziemy się kąpać. Woda nadal cudownie ciepła.
20 lipca 2010, wtorek
27 stopni, po południu powraca gorąco
Wycieczka do Głotowa k. Dobrego Miasta
Naszym celem jest Sanktuarium Najświętszego Sakramentu i Męki Pańskiej w Głotowie. Zwiedzamy barokowy kościół Najświętszego Zbawiciela (XVIII w.), ale przede wszystkim Kalwarię Warmińską, czyli zespół 14 neogotyckich (kon. XIX) kaplic drogi krzyżowej w dolinie rzeki Kwieli. Spacer po kameralnych dróżkach Kalwarii Warmińskiej skłania do głębszej refleksji, bardzo podoba się też chłopcom, głównie ze względu na ciekawe ukształtowanie powierzchni (my wiemy, że wiernie naśladuje ono jerozolimską drogę krzyżową).
Popołudnie
Tradycyjnie kąpiel w jeziorze. To żelazny punkt naszego programu.
21 lipca 2010, środa
30 stopni, słonecznie
Wycieczka do Reszla
Rano Tymo, zapytany o to, jakie wyprawy lubi najbardziej, odpowiada, że długie. No to mamy długą wyprawę – dziś robimy ponad 140 km.
Warmińskie drogi są bardzo malownicze, choć wąskie i wymagające natężonej uwagi kierowcy. Dużo średniowiecznych kościołów.
Po drodze oglądamy „diabelski kamień” w Bisztynku. To drugi co do wielkości głaz narzutowy w Polsce; rzeczywiście robi wrażenie. Warto pofatygować się (dojazd b. słabo oznaczony…) i podjechać w to miejsce. Tymo biega dookoła głazu, Seba ze stoickim spokojem pozuje do zdjęć.
Potem już prosto do Reszla. Ta miejscowość jest ze wszech miar warta odwiedzenia. Pięknie zachowana starówka (wpisana na listę UNESCO), gotyckie mosty nad Sajną, XIV-wieczny kościół św. Piotra i Pawła (nieopodal niego rozkładamy się na kocyku na popas). Największą atrakcją turystyczną Reszla jest jednak zamek biskupów warmińskich (XIV-XVIII) z charakterystycznymi trzema wieżami. Na jedną z wież wspinają się M. z Tymem – Tyma nie zrażają strome, kręte i ciemne schody. Ale z niego dzielny turysta! Sebuś w tym czasie grzecznie czeka w wózku, z zapamiętaniem zjadając troczki od swojej czapki.
Wracając, zahaczamy o sanktuarium w Świętej Lipce. Niestety, znana barokowa (XVII) świątynia jest obecnie w remoncie.
Po południu wszyscy czworo pluskamy się w jeziorze.
22 lipca 2010, czwartek
34 stopnie, znowu upał i duszno
Wyprawa na Dylewską Górę (9:50-15:00, ok. 180 km w obie strony)
Po długich dywagacjach: jechać czy nie jechać, wyruszamy – nie możemy przepuścić okazji odwiedzenia najwyższego wzniesienia północno-wschodniej Polski. To morenowe wzniesienie ma 312 m wysokości.
Wybieramy dojazd „krótszą” trasą, przez lasy Parku Krajobrazowego Wzgórz Dylewskich od strony Dylewa – jest niewątpliwie bardzo ładnie, ale trochę błądzimy i w końcu robimy sobie popas w lesie w okolicy Jeziora Francuskiego. Po takim przerywniku wjeżdżamy w końcu od właściwej strony do Wysokiej Wsi. Samochodem wjeżdża się właściwie na szczyt Dylewskiej Góry, po zaparkowaniu robimy sobie jednak jeszcze spory spacer ścieżką dydaktyczną – zdobywamy właściwy szczyt, oglądamy kilka tablic edukacyjnych, zabawiamy chwilę na placu zabaw. Do powrotu do samochodu nakłaniają nas jednak coraz groźniejsze grzmoty i spadające pierwsze krople deszczu. Wracając, stwierdzamy, że PK Wzgórz Dylewskich to tereny wprost stworzone na rowery.
Po południu oczywiście kolejna kąpiel. Ale cudowne wakacje…
23 lipca 2010, piątek, dzień pożegnalny
Rano 28 stopni, potem pogoda się psuje i zaczyna padać
Poranna kąpiel
Dzień pożegnalny planujemy spędzić leniwie, na miejscu. Rano zaliczamy ostatnią kąpiel w Jeziorze Limajno. Jest bardzo przyjemnie. My przepływamy się po kilkaset metrów, chłopaki siedzą w wodzie ponad godzinę.
Chyba wraz z końcem naszego wyjazdu kończy się piękna pogoda – była chyba zamówiona, bo po południu już chmurzy się i zaczyna padać, prognozy zapowiadają też ochłodzenie. Po obiedzie planujemy pożegnalny spacer wzdłuż brzegów Jeziora Limajno, ale nasilający się deszcz krzyżuje nasze plany. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – dzięki temu szybciej pakujemy się do domu. Ogromnie żal nam wyjeżdżać. Wakacje udały się po prostu wspaniale. Słowo „Warmia” na pewno będzie budziło w nas na długo same pozytywne skojarzenia!
Na koniec kilka impresji z naszego ośrodka i okolicy.