Zoo w Płocku – cały dzień dla małych i dużych

Zoo w Płocku jest przepięknie położone na naturalnej wiślanej skarpie. Tak pięknym usytuowaniem nie może się pochwalić chyba żaden inny ogród zoologiczny w Polsce, a może nawet w Europie. Płockie zoo dzierży także inne naj – znajdziecie tu najstarsze zwierzę żyjące w polskich ogrodach zoologicznych. Samica aligatora o wdzięcznym imieniu Marta niedługo skończy 88 lat i jest … emerytowaną aktorką – swego czasu zagrała w znanym filmie „Hydrozagadka”. Chlubą płockiego zoo jest budynek herpetarium i akwarium. Spotkanie oko w oko z żabą…pomidorową, potrzymanie na własnych rękach węża i połaskotanie zjawiskowej agamy brodatej na długo zostają w pamięci.

 

Miejski Ogród Zoologiczny w Płocku

20 maja 2018, niedziela

Słoneczny dzień, ok. 22 stopni

Swoje chwalicie, cudzego nie znacie. Mieszkając w Warszawie, często nawet nie mamy pojęcia, że na Mazowszu jest jeszcze jeden ogród zoologiczny – w Płocku właśnie. Dziś wybieramy się tam w pełnym rodzinnym składzie – i nie żałujemy!

Kto planuje wizytę w płockim zoo, powinien zarezerwować sobie na wycieczkę cały dzień. Dzieci na pewno będą zachwycone – znajdą tu wiele atrakcji specjalnie dla nich. Wycieczki z maluchami ułatwiają wygodne drewniane wózki, które można wypożyczyć przy kasie. Na przerwę w zwiedzaniu zapraszają dwa niewielkie place zabaw i bardzo pomysłowy mini park linowy. Świetna wycieczka dla całej rodziny.

ZOO w Płocku

ZOO w Płocku – zaczynamy naszą wycieczkę.

Przy kasach można wypożyczyć wygodne drewniane wózki – praktyczne rozwiązanie dla rodzin z maluchami.

Gdy przyjedziecie do zoo w Płocku, od razu poczujecie, że nazwa OGRÓD zoologiczny jest w tym przypadku w pełni uprawniona. Cały teren tonie w zieleni, alejki kluczą wśród drzew porastających skarpę, w prześwitach błyszczy Wisła. Abstrahując od bardzo ciekawych okazów zwierząt, już sam spacer w takich okolicznościach przyrody to sama przyjemność!

Teren zoo zajmuje zadrzewioną wiślaną skarpę.

ZOO w Płocku

To rzeczywiście OGRÓD zoologiczny!.

Już sam spacer w takiej zieleni to prawdziwy odpoczynek!.

Spomiędzy drzew otwierają się widoki na dolinę środkowej Wisły.

Początki płockiego zoo sięgają 1950 r., kiedy to dwa lata po bardzo udanej wystawie rolniczo-ogrodniczej powstała inicjatywa stworzenia ogrodu zoologicznego na naturalnej wysokie skarpie wiślanej w Płocku. Zoo uroczyście zostało otwarte już rok później. Najpierw prezentowało tylko zwierzęta krajowe, potem stopniowo wzbogacając się o okazy egzotyczne. Obecnie w zoo mieszka ok. 580 gatunków zwierząt. Znajdziecie tu słonie, żyrafy, lwy, pantery, pingwiny, surykatki, tapiry, a nawet najmniejsze na świecie małpy. No dobra, do 580 liczyć nie będziemy ;-).

Najpierw herpetarium

Chlubą ogrodu zoologicznego w Płocku jest budynek herpetarium. My też tam w pierwszej kolejności kierujemy swoje kroki. Oglądanie węży, żółwi, krokodyli i jaszczurek jest oczywiście bardzo ciekawe, ale największym hitem była dla naszych dzieci możliwość wzięcia na własne ręce węży, żółwi i jaszczurek. Naprawdę wielki plus dla placówki za tego typu inicjatywę – wymagało to przecież zatrudnienia dodatkowych pracowników w pogodną majową niedzielę – ale zachwyt małych turystów nie miał granic. Wszyscy chłopcy odważnie przeżywają spotkanie trzeciego stopnia z wężem (ależ on ma aksamitną skórę!) i nie wahają się pogłaskać egzotycznie pomarańczowej agamy brodatej. To było dla nich chyba największe przeżycie z całej wycieczki!

Budynek herpetarium i akwarium – zajrzyjcie, a nie pożałujecie!.

W imieniu okularników postulujemy o umieszczanie takich urządzeń przy wejściach do wszystkich schronisk górskich. I w autobusach:)

Z prawej strony mijamy ekspozycję 'dżungla’.

…a teraz zwiedzamy ją sami.

ZOO w Płocku

Na niewielkiej przestrzeni możemy poczuć się jak w prawdziwych tropikach.

Grześ wypatruje żółwia Franklina.

ZOO w Płocku

Może to ten?

Oglądamy różne stadia przeobrażenia motyla.

Kameleon lamparci – jak pomalowany!.

ZOO w Płocku

Legwan zielony – niesamowite stworzenie!.

Czy to zielone błoto… Nie, to ropucha rzeki Kolorado!.

Najstarsza mieszkanka płockiego zoo niestety pokazała nam tylko ogon.

A te karaczany miały po 7 cm długości – były naprawdę okropne!.

ZOO w Płocku

Agama brodata dała się nam pogłaskać.

Wąż to bardzo przyjazne stworzonko.

Nawet Grześ nie bał się węża.

U Tymka tak się ośmielił, że chciał zamieszkać w jego plecaku.

gdziebytudalej.pl

Skoro nie da się tu wejść, to… gdziebytudalej!

A to już prawdziwy okaz!.

Wężowi też chyba jest całkiem dobrze.

Agama brodata jest taka słodka!

Po obejrzeniu gadów i płazów pora na obowiązkowe lody. Przysiadamy na ławeczce i podziwiamy zegar słoneczny ułożony na chodniku – to zegar analematyczny, w którym cień rzucamy my sami, stając w odpowiednim miejscu. Bardzo fajna atrakcja.

Słoneczny zegar analematyczny bardzo zaciekawił chłopców.

Zoo w Płocku jest bardzo atrakcyjne dla dzieci

Po odpoczynku czas na dalszą wycieczkę. Przemieszczanie się z Grześkiem ułatwia drewniany wózek, który wypożyczyliśmy (10 zł) przy wejściu – mała rzecz, a cieszy. Starszaki są z kolei zajęte polowaniem na pieczątki. Przed wejściem chłopcy dostali książeczkę „Odkrywcy płockiego zoo”, w którym znajduje się mapka całego terenu wraz z zaznaczonymi miejscami, w których ukryto pieczątki. Kto zbierze je wszystkie (obchodząc przy okazji niemal cały teren ogrodu zoologicznego), otrzymuje tytuł zdobywcy. Można też przy wyjściu kupić odpowiedni medal i dyplom. Kolejna rzecz niewymagająca wielkich nakładów, a bardzo zwiększająca atrakcyjność placówki w oczach dzieci. Następny punkt dla Płocka!

Zoologiczny wózek świetnie się sprawdza w roli środka transportu.

Chłopcy skwapliwie szukają pieczątek ukrytych w zakamarkach ogrodowych alejek.

My wędrujemy dalej, mijając słonie, tapiry, surykatki, żyrafy, pingwiny (z ciekawym oknem do podglądania podwodnych ewolucji), lwy, kangury, małpy (wyjątkowo piękny, ciekawie zaaranżowany duży wybieg) i zebry.

Słonie indyjskie zaprezentowały się nam z bliska.

Przesympatyczny tapir malajski zaszył się niestety w krzakach.

Zamiast króla zwierząt zastaliśmy królową, chyba w porze siesty.

Pingwiny przylądkowe zwiały szybko do wody.

Są też żyrafy, jak na porządne zoo przystało.

Sebuś załapał się na zoologiczną komunikację.

Równie wiele radości sprawia spotkanie z przedstawicielami rodzimej fauny – w mini zoo można samemu pogłaskać kózki i owieczki (karma do kupienia w automatach, przerwa na odpoczynek dla zwierząt w godzinach 13.00-14.00), co bardzo podoba się dzieciom. Są jeszcze inne atrakcje dla dzieci, np. możliwość powiszenia w gnieździe wikłacza!

Kózki też mają swoich amatorów.

Zoo w Płocku

Miłych przerywników jest tu więcej – tu można poczuć się jak wikłacz w gnieździe.

A tak to drzewiej bywało

Jeszcze inną atrakcją zoo w Płocku jest możliwość wejścia do autentycznej klatki dla zwierząt, pamiętającej jeszcze lata 50. I mali, i duzi mogą na własnej skórze przez chwilę przekonać się, jak wygląda życie w niewoli. Na przykładzie starej klatki widać, jak przez lata zmieniała się idea ogrodów zoologicznych – kiedyś były to przechowalnie dla zwierząt, mające na celu jedynie pokazywanie co ciekawszych okazów publiczności, bez oglądania się na warunki życia mieszkańców zoo. Teraz nie do pomyślenia byłoby trzymanie np. wilków, małp czy niedźwiedzi w takich warunkach – a tak to kiedyś wyglądało.

A co to za zwierzę…

Wizyta w klatce daje do myślenia…

Wizytę w zoo kończymy odwiedzinami na placach zabaw. Grześ wybiera te tradycyjne, a starsi chłopcy – mini park linowy. Wstęp jest płatny (17 zł/dzień), ale atrakcja rzeczywiście jest pomysłowa i trafiona – dobra zabawa gwarantowana (teoretycznie wstęp dla dzieci powyżej 3 lat, w praktyce poradzą sobie – na nasze oko – dopiero 4- czy 5-latki).

Zoo w Płocku żegnamy w pełni usatysfakcjonowani. Oczywiście spędziliśmy tu o wiele więcej czasu niż pierwotnie zakładaliśmy. Najpierw chcieliśmy tego samego dnia zwiedzić też płocką starówkę i Wzgórze Tumskie. No i przepłynąć się statkiem po Wiśle. Nie udało się – i bardzo dobrze. I zoo, i płockie zabytki zasługują przecież na odrębną wycieczkę!

ZOO w Płocku

Panorama doliny Wisły z punktu widokowego.

Świetny pomysł na letni dzień.

Powoli zmierzamy do wyjścia.

Plany przepłynięcia się Wisłą okazały się zupełnym niewypałem. Wszystko miało być pięknie, na stronie Żeglugi Płockiej (http://www.zeglugaplocka.pl/pl) sprawdziliśmy wcześniej godziny rejsów statków pasażerskich. Wyszliśmy z zoo odpowiednio wcześnie, by zdążyć na 45-minutowy rejs o 14.30, popędzaliśmy dzieciaki, by 15 minut pieszego spaceru na nabrzeże rzeczywiście było 15 minutami… Uff, zdążyliśmy, udało się! Chyba nie do końca…

Zamiast obleganego przez turystów molo i uroczych wiślanych stateczków zobaczyliśmy .. koparki, wykopy na ulicy i znak zakazu wstępu. W związku z remontem całego płockiego nabrzeża i ul. Rybaki cały brzeg Wisły w centrum miasta jest niedostępny. Bardzo się cieszymy, że w Płocku będzie niedługo jeszcze piękniej niż jest w tej chwili, ale miasto mogłoby postarać się o jakąkolwiek informację dla turystów. Nawet na stronie Żeglugi Płockiej nie było nawet cienia informacji o remoncie i zawieszeniu kursowania statków, a przecież to nie wymagałoby żadnego wysiłku.

Nabrzeże jest w remoncie, Wisła na szczęście nie.

No ale nic, nie narzekajmy. Po Wiśle nie popływaliśmy, ale wizyta w zoo była bardzo udana. Oglądanie zwierząt jest bardzo atrakcyjne, ale w Płocku dochodzą dodatkowe atuty. Malownicze widoki na dolinę środkowej Wisły, piękna sceneria porośniętej zielenią naturalnej skarpy wiślanej, wiele atrakcji dla dzieci. Płock na pewno odwiedzimy raz jeszcze – nie odpuścimy sobie ani Wzgórza Tumskiego, ani spoglądania na Płock z perspektywy Wisły. Dziś poprzestaliśmy na zoo – i bardzo dobrze, to miejsce ze wszech miar warte niespiesznej wycieczki!

Informacje o aktualnych cenach biletów i godzinach otwarcia zoo w Płocku znajdziecie tutaj: www.zoo.plock.pl/8_informacje/31_bilety_i_godziny_otwarcia

Warto regularnie zaglądać na stronę internetową płockiego zoo, bo placówka działa prężnie i często organizuje różne wydarzenia i imprezy. W lipcu ( w tym roku 6-7 lipca) organizowana jest na przykład ZOONOOOC – jedyna taka impreza w Polsce. A kilka dni temu została otwarta Altana dla Małych Ssaków – zaciszne miejsce, gdzie mamy komfortowo będą mogły nakarmić swoje dziecko piersią. Cudowna inicjatywa (i nazwa), prawda?