Zurych może pochwalić się doskonale zachowaną średniowieczną starówką i przepięknym położeniem nad rzeką Limmat i Jeziorem Zuryskim, w cieniu wzgórz Üetliberg i Zürichberg. Zamiast spacerowania po Bahnhofstrasse – jednej najbardziej znanych ulic handlowych na świecie – proponujemy raczej pobłąkać się po wąskich i stromych uliczkach starej dzielnicy Schipfe, czy też między Weinplatz a katedrą Grossmünster – uliczki tu nie są zatłoczone, za to wyjątkowo malownicze. Dzieci co prawda nie przepadają za zwiedzaniem kościołów, ale koniecznie trzeba wspiąć się na wieżę zuryskiej katedry – widok z góry na miasto jest niezapomniany.
Jeśli zwiedzacie Zurych z dziećmi i dysponujecie tylko jednym dniem, nie przedłużajcie niepotrzebnie spaceru po mieście, a zamiast tego wybierzcie się na wycieczkę pociągiem na górujące nad Zurychem wzgórze Üetliberg. To tylko 20 minut jazdy w jedną stronę, a dzieciaki atrakcje będą miały wtedy co najmniej trzy: przejażdżkę szwajcarską koleją, wspinaczkę na wieżę widokową i atrakcyjny plac zabaw tuż przy końcowej stacji pociągu. Wy za to na pewno nie zapomnicie widoku ze szczytu wzgórza – pod nami jak na dłoni Zurych i Jezioro Zuryskie, a z drugiej strony – morze alpejskich szczytów. To jeden z najpiękniejszych punktów widokowych, na jakich kiedykolwiek byliśmy!
Zurych – stare miasto i wzgórze Uetliberg
Po nieco ponad godzinie jazdy z naszego Radolfzell meldujemy się w centrum Zurychu. Tunelami wygodnie dojeżdżamy praktycznie do centrum miasta. Parkujemy na piętrowym parkingu Hauptbahnhof, biorąc pod uwagę fakt, że wycieczkę zamierzamy skończyć na dworcu po powrocie pociągiem ze wzgórza Uetliberg. Parking ten jest jednak nieco oddalony od samej starówki, chyba lepszym pomysłem byłby parking Urania, położony pomiędzy dworcem głównym a starówką.
Ceny, niestety, na obu parkingach są identyczne, czyli – jak to w Szwajcarii – dramatycznie wysokie – 5 franków za godzinę! Powyżej 9 godzin cena już nie wzrasta, za całą dobę zapłacić trzeba 45 CHF, nam licznik nabił 29 CHF… Ale cóż, jak się chce parkować w Zurychu, to trzeba zapłacić zuryską cenę.
Street Parade 2018 – największa na świecie parada techno!
Dzisiejsza wycieczka (a zwłaszcza jej pierwsza część) była chyba najbardziej ekstremalną wyprawą podczas naszych tegorocznych wakacji. Serio! A co w niej było takiego ekstremalnego? Zurych szykujący się do Techno & House Street Parade, a w nim my z trójką dzieci, w tym z nieokiełznanym żywiołem Grześkiem na pokładzie 😉
Już od wyjścia z samochodu uderza nas różnobarwny tłum młodych ludzi na ulicach. Z każdej strony widzimy barwne stroje, przebrania – tu pirat, tu różowowłosa piękność, tu ktoś z wysmarowaną na pomarańczowo twarzą i przebraniem tygrysa, o gawiedzi płci obojga w strojach mniej niż skąpych nie wspominając. Śmiechy, krzyki, głośna muzyka i ledwie milimetry wolnej przestrzeni na chodnikach do przejścia. Ale trafiliśmy…! Zupełnie nie mieliśmy pojęcia, że akurat dzisiaj w mieście odbywa się największa na świecie parada techno! W tym roku wzięło w niej udział ponad milion osób!!! Więcej o tegorocznej paradzie możecie przeczytać tutaj: Street Parade 2018
Fala wezbraniowa miała swoje apogeum na dworcu – w pierwszym impulsie instynktu samozachowawczego mieliśmy ochotę zrobić po prostu w tył zwrot i wrócić do auta, ale po chłodnym namyśle (przy okazji czekania w kolejce do toalety na dworcu;-) – tak, tak, tam też musieliśmy czekać – ale w tak barwnej kolejce do kibla jeszcze jak żyjemy, nie staliśmy!) uznaliśmy, że do odważnych świat należy – mieszamy się z różnobarwnym tłumem i idziemy!
I dobrze, że tak się stało! Ludzi zrobiło się od razu o połowę mniej, jak tylko zeszliśmy z głównej zuryskiej arterii Bahnhofstrasse, no i zmienili się z rozochoconych paradników w zwykłych turystów – parada poszła w stronę Jeziora Zuryskiego. Z perspektywy czasu przy tym bardzo cieszymy się, że dzieci miały okazję zobaczyć na własne oczy taki kolorowy, różnojęzyczny, bawiący się tłum – to było bardzo ciekawe doświadczenie! Gdybyśmy wcześniej wiedzieli o paradzie, świadomie za nic w świecie z dziećmi byśmy się na nią nie pchali:)
Zurych – ekonomiczna stolica Szwajcarii
Naszym celem było jednak przede wszystkim poznanie starówki Zurychu. Miasto powstało na miejscu dawnej osady celtyckiej Turicum. Zurych był w XVI w. ważnym ośrodkiem reformacji. Obecnie jest największym, liczącym prawie 400 tys. mieszkańców miastem Szwajcarii i nieformalną ekonomiczną stolicą kraju (formalnie Szwajcaria nie ma stolicy, ale siedzibą rządu i miastem de facto pełniącym rolę stolicy jest Berno).
Po przejściu przez zatłoczony dworzec główny (Hauptbahnohof) ruszamy w stronę starówki przez słynną Bahnhofstrasse. Niegdyś wiodła tędy fosa, dziś to jedna z najbardziej znanych ulic handlowych świata. Witryny mają tu najbardziej luksusowe marki świata, są też oczywiście oddziały szwajcarskich banków. Nas jednak arteria ta nie zachwyca, może z powodu płynącego oboma stronami ulicy rozkrzyczanego tłumu, a może po prostu wolimy ciasne uliczki z klimatem…
Stare miasto w Zurychu
Skręcamy w stronę Schipfe. To jedna z najstarszych części Zurychu, dawna rybacka osada. Wąskie średniowieczne uliczki, malownicze zaułki, często dość strome, malowniczo rozgałęziające się i krzyżujące ulice – to miejsce urzeka nas od razu! Tutaj również widać witryny drogich sklepów, ale budynki mimo nowoczesnych wystaw zachowały swój zabytkowy charakter. Dodatkowo z niemal każdego budynku dumnie zwieszają się szwajcarskie flagi. Czuć tu historię i narodową dumę. Można przysiąść w kafejce czy po prostu zagubić się w zaułkach. Jest cudnie!
Z tyłu zostawiamy wzgórze z placem Lindenhof – odwiedzimy je dopiero w drodze powrotnej. To zacienione miejsce z placem zabaw jest dobrym miejscem na odpoczynek podczas spaceru po mieście. Oferuje też piękny widok na kościoły Zurychu.
Teraz kierujemy się na Weinplatz nad rzeką Limmat – wyjątkowo urocze miejsce – chyba każdy turysta robi sobie tu zdjęcie. Widać stąd wieże wszystkich trzech głównych kościołów starego miasta. Zatrzymujemy się na chwilę na betonowych ławkach z tym pięknym widokiem, żeby w trakcie duchowej uczty, jaką jest zwiedzanie Zurychu, skonsumować trochę materialnej strawy, którą przywieźliśmy ze sobą w plecaczkach ;-). Na szwajcarskie specjały w knajpach raczej nas nie stać, chi, chi!!! Wolimy zaoszczędzić na przejażdżkę pociągiem!
Piękne wieże zuryskich kościołów
Najbliżej, po prawej stronie mamy kościół św. Piotra (St. Peterkirche)– najstarszy kościół w mieście, sięgający korzeniami VII w. Jego XIII-wieczna dzwonnica z największą tarczą zegarową w Europie jest jedną z głównych dominant miejskiego krajobrazu. Zegar o prawie 9-metrowej średnicy odmierza czas mieszkańcom Zurychu już niemal 500 lat. Nieco dalej od nas, ale też na zachodnim brzegu Limmatu, widzimy kościół Fraümunster, budowany od XIII w. Jego strzelista wieża również jest charakterystycznym elementem panoramy miasta.
Na wschodnim brzegu rzeki w oczy rzuca się przede wszystkim majestatyczna katedra (Grossmünster). Świątynia była budowana od XI do XIII w. To tu biło niegdyś serce szwajcarskiej reformacji, gdy w XVI w Ulrich Zwingli zaczął wprowadzać swoje daleko idące reformy religijne. Tam teraz kierujemy swoje kroki. Omijamy nadbrzeżny bulwar, którym nadal suną chyba coraz liczniejsze, kolorowe, rozkrzyczane tłumy na paradę.
Okolice katedry
Idziemy równolegle do Limmatu malowniczą uliczką Münstergasse. Zachwycamy się tym miejscem podobnie jak przed chwilą okolicą Schipfe. Szczególnie urocze są wąziutkie uliczki czy wręcz przejścia sprowadzające stromo w dół w stronę rzeki. W ten sposób docieramy na Zwingliplatz i kierujemy się do katedry.
Wystrój wnętrza – jak to w przypadku protestanckiego kościoła – jest dość skromny. Naszym celem jest wejście na wieżę. Przyjemność ta kosztuje 5 CHF za osobę dorosłą i 2 CHF za dziecko powyżej 6 lat. Widok z góry na miasto jest niesamowity – katedra leży tuż nad brzegiem rzeki Limmat, niedaleko jej połączenia z Jeziorem Zuryskim. Pięknie stąd widać pozostałe kościoły i malownicze okolice Weinplatz. Wrażenie robi też barwny tłum przepływający przez most na rzece Limmat.
Spod katedry kierujemy się z powrotem na zachodni brzeg rzeki i ponownie przez malownicze uliczki Schipfe, zahaczając o plac Lindenhof, wracamy na dworzec.
Wzgórze Üetliberg
Tu zaczyna się najprzyjemniejsza część naszej dzisiejszej wycieczki. Przejażdżka na położone tuż pod miastem wzgórze Uetliberg zapewnia bajkowe widoki i jest bardzo relaksująca dla całej rodziny. Gorąco polecamy wszystkim odwiedzającym Zurych z dziećmi! Na pewno Wam się spodoba!
Pociągiem na Üetliberg
Na miejsce dojeżdża linia kolejowa S10. Bilety najwygodniej kupić w automatach biletowych (ustawionych w hali głównej dworca i na peronach – najlepiej więc od razu iść na właściwy peron). Można kupić bilet godzinny lub dobowy. Bilety kolejowe w Szwajcarii są dość drogie – aby pojechać na Uetliberg, musieliśmy kupić bilet dobowy (17,60 CHF dorosły, 8,80 CHF dziecko) – godzinny (połowa ceny dobowego) by nam nie wystarczył. Dojazd koleją to jednak w zasadzie jedyna opcja dostania się na Uetliberg – na miejscu parkingów w ogóle brak. Tak, tak, wszyscy przyjeżdżają pociągiem! No, ale z drugiej strony to też atrakcja sama w sobie. A przy tym to sielskie miejsce pozostaje wolne od samochodów – a to taka rzadkość w dzisiejszych czasach!
Podróż pociągiem z centrum Zurychu trwa zaledwie 22 minuty i jest bardzo przyjemna. Za oknem patrzymy, jak miasto płynnie przechodzi w zalesione wzgórza.
Na stacji Uetliberg pociąg kończy swój bieg – to linia poprowadzona specjalnie po to, by zapewnić mieszkańcom aglomeracji zuryskiej wygodny dojazd do terenów rekreacyjnych za miastem.
Spacer na szczyt
Wysiadamy z pociągu i kierujemy się utwardzoną, łagodnie poprowadzoną do góry alejką na szczyt wzgórza Uetliberg. Szlaków jest o wiele więcej – najpopularniejszą wycieczką jest chyba przejście ze wzgórza Uetliberg na sąsiednie wzniesienie – Felsenegg. Na całej drodze rozmieszczone są symbole słońca i planet z odzwierciedleniem ich wielkości i odległości, jakie dzielą je w okładzie słonecznym. Wzdłuż szlaku znajduje się mnóstwo miejsc odpoczynku – to idealna propozycja na rodzinny spacer. Przejście z Uetliberg na Felsenegg zajmuje ok. dwóch godzin. Z Felsenegg można potem zjechać kolejką linową, a stamtąd bezpośrednio innym pociągiem wrócić do Zurychu.
My, niestety, na takie przejście nie mogliśmy sobie już dzisiaj pozwolić – za dużo czasu zajęło nam samo zwiedzanie miasta, więc poprzestaliśmy tylko na Uetlibergu. Ale widok ze szczytu wzgórza był taki, że dalibyśmy się za niego pokroić – coś fantastycznego! Zurych, Jezioro Zuryskie i górska panorama aż po horyzont!!!
Panorama z wierzchołka Üetliberg
Wspaniałość szczytowej panoramy można w pełni docenić z wybudowanej na szczycie wieży widokowej. Wejście na wieżę jest płatne i, niestety, dość drogie (2 CHF za jedną osobę, jest automat z bramką obrotową). Jeśli nie chcecie wydawać dodatkowych pieniędzy, nie martwcie się – widok z tarasów na wzgórzu też jest przepiękny i całkiem rozległy. Różnica jest taka, że z wieży mamy możliwość podziwiania panoramy 360 stopni.
My dziś załatwiliśmy sprawę w ten sposób, że oddelegowaliśmy jedną osobę (M.) z aparatem na szczyt wieży, a reszta wycieczki przeznaczyła zaoszczędzone pieniądze na lody, z którymi rozsiadła się na widokowej ławeczce. Czas spędzony na Üetlibergu był naprawdę bardzo relaksujący i miły – idealny odpoczynek po zwiedzaniu ruchliwego centrum Zurychu!
Plac zabaw tuż obok stacji kolejowej
Czekanie na pociąg powrotny również jest bardzo przyjemnie i się nie dłuży. Tuż obok dworca dzieciaki mają do dyspozycji spory, pomysłowy plac zabaw. Daj Boże takie poczekalnie na wszystkich dworcach! Grzesiowi najbardziej spodobała się przejażdżka karuzelą – całkiem porządną, taką mniejszą, czteroosobową wersją karuzeli łańcuchowej z wesołego miasteczka. Urządzenie można uruchomić, wrzucając do automatu zaledwie 1 franka – taniej niż u nas w nadmorskich kurortach!
Podróż powrotna mija szybko, na dworcu również przemieszczamy się sprawnie – wiemy już, co, gdzie i jak – nie tak jak rano. Jeszcze tylko uiszczenie horrendalnie wysokiej opłaty w automacie parkingowym (za 6 godzin parkowania zapłaciliśmy niecałe 30 franków – o rety, na wakacje w Szwarcarii nie byłoby nas stać!) i ruszamy z powrotem do naszego Radolfzell nad Jezioro Bodeńskie.
Z wycieczki wracamy zmęczeni – dzień był bardzo bogaty, skomplikowany organizacyjnie, no i te oczy dookoła głowy non stop, jak to podczas przemieszczania się z dziećmi przez zatłoczone miejsca. Ale wrażenia mamy przebogate! Piękna starówka w Zurychu, przejażdżka koleją na podmiejski dworzec, a na pożegnanie – widok na aglomerację zuryską z lotu ptaka i relaksujące chwile na wzgórzu Üetliberg. Po stokroć było warto!!!