Golub-Dobrzyń

Zamek golubski

26 czerwca 2016, niedziela

Po słonecznym poranku burzowe popołudnie i przelotne opady

Golub-Dobrzyń odwiedzamy wracając znad morza po odwiezieniu Sebunia na wakacje z dziadkami.

Lubimy zwiedzać zamki z dziećmi. Każdy zazwyczaj kryje w sobie jakąś działającą na wyobraźnię tajemnicę, są armaty, zbroje, zazwyczaj też jakiś punkt widokowy na wieży – w sam raz dla małych turystów. Zamek w Golubiu-Dobrzyniu patrzył na nas w zeszłym roku ze ściennego kalendarza w kuchni, a dziś mamy okazję odwiedzić go osobiście!

Właściwie powinniśmy pisać „zamek golubski” – Golub i Dobrzyń stanowiły kiedyś odrębne miasta i dopiero kilkadziesiąt lat temu zostały połączone w jeden organizm miejski. Do Golubia-Dobrzynia turystów przyciąga oczywiście zwłaszcza zamek – ładnie odrestaurowany, gotycko-renesansowy, niegdyś pełniący funkcję klasztoru i warowni. Dociekliwi znajdą tu jednak też inne perełki – zachowane średniowieczne mury obronne, malowniczy dom podcieniowy na rynku czy gotycki kościół św. Katarzyny z pocz. XIV w. – szkoda, że nie udało nam się dziś wejść na wieżę – zapewne interesująco by się z niej prezentował zamek.

Golubska warownia została zbudowana przez Krzyżaków na początku XIV w., potem kapryśna historia przerzucała ją z rąk do rąk. Charakter zamku zmienił się na początku XVII w., gdy golubski zamek stał się letnią rezydencją królewny Anny Wazówny, siostry Zygmunta III Wazy. Emancypacja kobiet ma jednak długą tradycję. Anna Wazówna to bardzo ciekawa postać – miała rozległe zainteresowania, interesowała się m.in. botaniką i ziołolecznictwem. Mało kto wie, że to ona jako pierwsza posadziła w Polsce tytoń! Przerobiła gotycką warownię w stylu renesansowym, nadając jej charakter bardziej pałacowy. Z tego okresu pochodzą wieżyczki i ozdobne attyki. Kiedyś ponoć zdobiły je różnokolorowe sgraffita – szkoda, że nie możemy ich podziwiać dzisiaj. Lubimy sgraffita. Tak pięknie wyglądają w Krasiczynie… I ten trzebiatowski słoń…

Sgraffitów nie ma, ale i tak jest malowniczo. Od razu rzuca się nam w oczy kapitalne położenie warowni na wzgórzu, dostępnym tylko od zachodu. Niegdyś zwiększało to znacznie walory obronne zamku, dziś sprawia, że przedzamcze stanowi teraz świetny punkt widokowy. Golub-Dobrzyń mamy jak na dłoni. Dziś golubski zamek przyciąga przede wszystkim turystów i miłośników rycerskich grup rekonstrukcyjnych. Regularnie odbywają się tu międzynarodowe turnieje rycerskie, których zawodnicy mają okazję zmierzyć się w wielu dawnych konkurencjach, dbając jednocześnie o świetne widowisko dla publiczności.

Golubski zamek. Świetne miejsce na przerwę w podróży.

Golubski zamek. Świetne miejsce na przerwę w podróży.

Zamek miał niegdyś głównie warowny charakter.

Zamek miał niegdyś głównie warowny charakter.

Dziś to doskonały punkt widokowy.

Dziś to doskonały punkt widokowy.

Gotycki kościół św. Katarzyny jak na dłoni.

Gotycki kościół św. Katarzyny jak na dłoni.

Kupujemy w kasie bilety i przechodzimy na dziedziniec. Pan w kasie informuje, że zwiedzanie jest możliwe tyko w grupach zorganizowanych. To co, idziemy? Grześ wytrzyma?

W towarzystwie malutkich dzieci zwiedzanie z przewodnikiem jest uciążliwe, ale po szybkim zerknięciu na program oprowadzania po golubskim zamku stwierdzamy, że długich opisów będzie niewiele, a w zamian przewodnik pokaże nam zamkowe ciekawostki. No to próbujemy. Grzesiu, miej wzgląd na innych zwiedzających!

Jako że grupy zbierają się o pełnej godzinie, a do 17:00 mamy jeszcze 45 minut, pobyt na zamku zaczynamy od odwiedzenia zamkowej restauracji. Lody (Tymo) i pyszne zupy (my) to idealny pomysł na początek. Szkoda, że lokal nie dysponuje żadnymi udogodnieniami dla dzieci – nie ma nawet zwykłego krzesełka do karmienia. Grześ chyba to czuje i ponad uroki zamkowej kuchni przedkłada słoiczek wsunięty na ławeczce na dziedzińcu przy akompaniamencie znienawidzonej przez nas (a ukochanej przez niego) piosenki „Koła autobusu kręcą się”. No, akurat, pojedliśmy wszyscy i mamy piątą. Zaczynamy zwiedzanie.

Wchodzimy na dziedziniec. Niebo straszy deszczem.

Wchodzimy na dziedziniec. Niebo straszy deszczem.

Dla dzieci niegrzecznych w podróży.

Dla dzieci niegrzecznych w podróży.

Czas oczekiwania na zwiedzanie umilamy sobie w zamkowej restauracji.

Czas oczekiwania na zwiedzanie umilamy sobie w zamkowej restauracji.

Mają tu pyszne zupy i niezły deser lodowy.

Mają tu pyszne zupy i niezły deser lodowy.

Pierwszy punkt programu to obejrzenie krótkiego filmu o historii i głównych atrakcjach turystycznych zamku. Nie przepadamy za oglądaniem filmów o obiekcie, w którym akurat jesteśmy – wolelibyśmy przecież można to zrobić też w domu – ale tym razem film spełnia swoją funkcję. Przede wszystkim jest krótki i na temat, a przewodnik potem nie musi powtarzać tego, co już zostało powiedziane. No i projekcja odbywa się w stylowych zamkowych piwnicach. Grzesia bardziej niż film interesuje kursowanie po schodach, ale jest przy tym cicho, więc dobra nasza. Po projekcji filmu niezbyt długie, a interesujące zwiedzanie wybranych zamkowych pomieszczeń. Szczególnie interesujące jest dla nas palenisko hypokaustum z zachowanymi oryginalnymi cegłami z czasów krzyżackich – system kanałów i otworów pozwalał ogrzewać wybrane pomieszczenia zamku ciepłem wydzielanym przez rozgrzane kamienie. Na wyobraźnię Tyma działa z kolei izba tortur. Wszyscy z zainteresowaniem słuchamy opowieści o głębokim lochu głodowym – a to loch nie byle jaki, bo pięciogwiazdkowy – miał i wentylację, i toaletę – trzymano tam nieszczęśników głównie dla okupu. Przewodnik opowiada też o specjalnych celach pokutniczych. Potem oglądamy dormitorium z wystawą archeologiczną, prezentującą wykopaliska z terenu wczesnośredniowiecznej osady w pobliżu Góry Świętego Wawrzyńca. W refektarzu główną atrakcją dla dzieci są repliki dawnej broni artyleryjskiej – przewodnik pozwala nawet potrzymać w ręku długaśne kopie. Ostatnie punkty zwiedzania to gotycka kaplica, zakonny szpital i kapitularz – miejsce ważnych spotkań zakonników. Najciekawszy w kapitularzu jest portret kryjący ukryte przejście – na pewno kiedyś znajdowali się chętni, by podsłuchiwać przebieg ważnych narad. Wszyscy chętnie zaglądamy do ukrytej w ścianie klatki schodowej.

Zwiedzanie zamku zaczynamy od ... ekspozycji etnograficznej. Tu najcenniejszy eksponat - łódź z XVIII w.

Zwiedzanie zamku zaczynamy od … ekspozycji etnograficznej. Tu najcenniejszy eksponat – łódź z XVIII w.

Co tam zamek. Grzesia interesują inne sprawy.

Co tam zamek. Grzesia interesują inne sprawy.

Jedno z najciekawszych miejsc w zamku - palenisko hypokaustum z autentycznymi cegłami krzyżackimi.

Jedno z najciekawszych miejsc w zamku – palenisko hypokaustum z autentycznymi cegłami krzyżackimi.

Loch głodowy - obecnie pełen monet wrzucanych przez turystów.

Loch głodowy – obecnie pełen monet wrzucanych przez turystów.

Idziemy zamkowymi krużgankami w stronę zamkowej kaplicy.

Idziemy zamkowymi krużgankami w stronę zamkowej kaplicy.

Ozdobne attyki i wieżyczki zawdzięczamy Annie Wazównie.

Ozdobne attyki i wieżyczki zawdzięczamy Annie Wazównie.

W dawnym refektarzu wyeksponowano dawną broń.

W dawnym refektarzu wyeksponowano dawną broń.

Tymo z kopią. Mimo długości kopia waży tylko kilka kg.

Tymo z kopią. Mimo długości kopia waży tylko kilka kg.

Portal przed wejściem do zamkowej kaplicy.

Portal przed wejściem do zamkowej kaplicy.

Zamkowa kaplica zachowała gotycki charakter.

Zamkowa kaplica zachowała gotycki charakter.

Kapitularz był miejscem ważnych spotkań braci zakonnych.

Kapitularz był miejscem ważnych spotkań braci zakonnych.

Jedna z zamkowych tajemnic - za portretem Anny Wazówny kryje się ukryte przejście.

Jedna z zamkowych tajemnic – za portretem Anny Wazówny kryje się ukryte przejście.

Schodzimy końskimi schodami - mógł tędy wjechać na zamek rycerz w pełnej zbroi.

Schodzimy końskimi schodami – mógł tędy wjechać na zamek rycerz w pełnej zbroi.

Cały program zwiedzania zajmuje około godziny. Gdy wychodzimy, pada. Szybkie dokarmienie Grzesia i pędem do samochodu – zbliża się wieczór, więc nasz plan wcześniejszego powrotu do domu i spokojnego ogarnięcia się przed poniedziałkiem spalił właśnie na panewce. Gdy odpalamy nawigację, załamujemy ręce – korek na autostradzie przez Warszawą o ponad godzinę wydłużył drogę powrotną.

W trakcie drogi spotyka nas jednak miła niespodzianka. Do czasu naszego przyjazdu korek zdążył się rozładować, więc wjeżdżamy do Warszawy bez zbędnych przestojów. Kto wie, może utknęlibyśmy w tym korku, gdybyśmy jechali prosto do domu? Warto czasami wydłużyć drogę!

Nasz czas: Kąty Rybackie‒Golub-Dobrzyń: 13:30-16:00;
Golub-Dobrzyń‒Warszawa: 18:40-21:20