Jezioro Solińskie… kajakiem!

Są takie zakątki w Bieszczadach, w które nie da się dotrzeć piechotą. Jednym z takich miejsc są urokliwe zatoczki Jeziora Solińskiego. Te piękne miejsca można odwiedzić tylko od strony wody. Namawiamy Was na kajak, który umożliwia dotarcie tam, gdzie trudno byłoby dopłynąć nawet żaglówką.

Jezioro Solińskie to jedna z największych atrakcji turystycznych w okolicy Bieszczadów. W sezonie koroną zapory w Solinie spacerują jednak tłumy turystów, a okolice Polańczyka bardziej przypominają zatłoczone kurorty niż zaciszne miejscowości podgórskie.

Wschodnie ramię Jeziora Solińskiego jest znacznie bardziej dzikie. Jest tam dużo mniej ośrodków wypoczynkowych, a im dalej od zapory, tym rzadziej zaglądają tu stateczki wycieczkowe i motorówki. Można znaleźć zatoczkę tylko dla siebie albo pozaglądać w trudno dostępne zakamarki jeziora i naprawdę doświadczyć kontaktu z przyrodą. Taki kajakowy dzień to przepiękne połączenie wody, zalesionych pagórków i skalistych brzegów Jeziora Solińskiego.

Solina – kajakiem po Zatoce Sanu

Jezioro Solińskie to sztuczny akwen, który powstał w latach 60. XX w. Plany budowy zapory na Sanie miały swój początek już w latach 20., jednak II wojna światowa nie pozwoliła na ich realizację. W latach 50. wrócono do tej koncepcji i w 1960 r. zaczęto budowę zapory i elektrowni wodnej, która rozpoczęła pracę 20 lipca 1968 r. Dla kilkuset osób zamieszkujących tereny, które zostały przeznaczone do zalania, był to wielki cios. W wioskach położonych na tym odcinku doliny Sanu i w okolicach dopływów tej pięknej bieszczadzkiej rzeki panował podobno wyjątkowy klimat, było bardzo ciepło, co pozwalało na uprawę wielu gatunków roślin i hodowlę zwierząt.

Po zbudowaniu zapory okolica zmieniła się nieodwracalnie. Trudno to oczywiście jednoznacznie oceniać – powstała atrakcja turystyczna o kluczowym znaczeniu dla całego regionu, a przyroda radzi sobie doskonale w nowych realiach, przynajmniej na terenach wokół wschodniej, mniej zagospodarowanej turystycznie części jeziora, przez którą było nam dane dzisiaj kajakować.

Informacje praktyczne

Wypożyczalnie kajaków są zlokalizowane zwykle w ośrodkach wypoczynkowych, położonych nad brzegami Jeziora Solińskiego. My skorzystaliśmy z usług jednej z wypożyczalni funkcjonujących w miejscowości Olchowiec na malowniczym półwyspie wcinającym się między dwie najbardziej na południe wysunięte odnogi zalewu. Taka lokalizacja pozwalała zrealizować nasze plany odkrywania zakątków wschodniej części Jeziora Solińskiego, zwanej czasami Zatoką Sanu. Cena wypożyczenia dwuosobowego kajaka na cały dzień oscyluje około 100 zł (lato 2020 r.). Wydaje nam się, że warto być na miejscu wcześnie rano, bo kajaków nie jest zbyt dużo, zaraz po nas „wypożyczyły się” kolejne 3 kajaki i w wypożyczalni zostały tylko 2.

Trasę można modyfikować dowolnie, w naszym odczuciu szczególnie warte odwiedzenia są kameralne zatoczki, szczególnie Zatoka Victoriniego i Zatoka Suchego Drzewa oraz Zatoka Teleśnicka jako przykład dłuższej zatoki, która może wręcz przypominać fiord. Koniecznie trzeba opłynąć Wyspę Skalistą z jej zróżnicowaną linią brzegową – od wschodu jej brzegi są strome i skaliste, a od zachodu łagodne, z kameralną żwirową plażą. Zatoka Rajskie również jest mało popularnym miejscem – wody Jeziora Solińskiego tworzą tu coś w rodzaju rozlewisk, sprzyjających gniazdowaniu wodnego ptactwa, widzieliśmy w tej okolicy też bobrowe żeremia.

W piękny lipcowy dzień (w środku tygodnia) na wodach wschodniej części Jeziora Solińskiego błąkały się tylko pojedyncze żaglówki i motorówki, kilka rowerków wodnych, a kajaki można było policzyć na palcach jednej ręki. Pewnie zupełnie inaczej byłoby w okolicach Polańczyka, Jawora, czy Wołkowyi a nawet Chrewtu, ale te okolice z licznymi przystaniami i ośrodkami wypoczynkowymi celowo omijaliśmy.

Spędziliśmy na wodzie i krótkich odpoczynkach na brzegach jeziora łącznie siedem godzin, przepływając około 23 km. Z Olchowca popłynęliśmy na północ wzdłuż wschodnich brzegów tej części Jeziora Solińskiego. Odwiedziliśmy m.in. Zatokę Victoriniego, podpłynęliśmy pod Wyspę Skalistą i wpłynęliśmy do końca Zatoki Teleśnickiej. W drodze powrotnej opłynęliśmy Wyspę Skalistą od zachodu i popłynęliśmy na południe wzdłuż zachodnich brzegów Zatoki Sanu, tym razem zaglądając do Zatoki Suchego Drzewa. Na koniec wpłynęliśmy głęboko w Zatokę Rajską.

Poniżej znajdziecie zdjęcia z naszej wycieczki, a pod nimi odrobinę informacji o wyjątkowych ludziach, którzy związali swoje życie z opuszczonymi terenami na brzegach Jeziora Solińskiego.

Widok na Solinę z plaży w Olchowcu.
Ruszamy – nawet nasz kajak odpowiednio się nazywa:)
Podpływamy do pierwszej skalnej ściany.
Skały są naprawdę imponujące!
Tutaj tak jak w przypadku nadmorskich klifów i tu na skały działa siła fal.
Co roku setki głazów zsuwają się do jeziora.
Zaglądamy do kolejnych zatoczek.
Czasami widoki są jak w nadmorskich lagunach.
Twardsze skały głębiej wcinają się w jezioro.
Woda jak lazur.
Na brzegu kolejnej zatoczki
Kajaki: cudowne połączenie relaksu i sportowego wyzwania!
Na horyzoncie Wyspa Skalista.
Wschodnie brzegi wyspy rzeczywiście są skaliste.
Teraz przyjmujemy kurs na Zatokę Teleśnicką.
Na północnym brzegu Zatoki Teleśnickiej wielkie składowisko łódek.
Wschodni kraniec Zatoki Teleśnickiej.
Wypływając z Zatoki Teleśnickiej…
Najwięcej żaglówek kręci się w okolicy Wyspy Skalistej.
Ach, Solina, Solina, Solina!
Naszą łajbę też trzeba na chwilę wyciągnąć na brzeg.
Mała plaża naprzeciwko wyspy – tylko dla nas!
Prawie jak Chorwacja – w tle Wyspa Skalista:)
A to znany stateczek wycieczkowy Tramp.
Przed dziobem kajaka przemknęło nam stado kaczek.
Na południowo wschodnim horyzoncie majaczy wał Otrytu.
Wracamy wzdłuż wschodniego brzegu Zatoki Sanu.
W jednej z małych zatoczek urządzamy sobie postój na kąpiel.
Woda ma wyraźnie więcej niż 20 st.
Kolor wody potrafi przypominać południowe morza.
Przed nami Olchowiec – stamtąd wypłynęliśmy.
Przed oddaniem kajaka robimy sobie jeszcze małą wycieczkę w kierunku Zatoki Rajskie.
Za pierwszym zakrętem wyłania się Otryt, teraz już znacznie bliżej.
Im głębiej w zatokę, tym bardziej czujemy się jak na Sanie – tylko nurt jest spokojniejszy.
Rozlewiska przyciągają ptactwo wodne.
Bobrowe żeremia z bliska.
Łódki cumujące w pobliżu Olchowca.
Olchowiec – tu zaczęliśmy i tu kończymy naszą przygodę z Soliną.
Kajak oddany – wracamy!

Ludzie Legendy związani z Soliną

Podczas włóczęgi po wodach Jeziora Solińskiego zaciekawiły nas szczególnie historie ludzi związanych z tutejszymi odludnymi zakątkami: skąd się wzięła nazwa Zatoki Victoriniego? Kto mieszka w pustelniczej chatce w Zatoce Suchego Drzewa? Na te pytania koniecznie chcieliśmy znaleźć odpowiedzi. Poniżej informacje, które wydały się nam najbardziej ciakawe:)

Nazwa Zatoki Victoriniego pochodzi od Henryka Victoriniego – legendarnego bieszczadnika, który w latach 50. przyjeżdżał w Bieszczady wraz z kolegą ze studiów weterynaryjnych na sezonowy wypas bydła. Z PGR-u dostawali przydziałowe konie, karabin, stary namiot i surowicę przeciwżmijową, by wypasać w dolinie Sanu stado kilkuset krów. W 1958 r. został zatrudniony na planie film Rancho Texas jako kaskader dublujący Bogusza Bilewskiego w najtrudniejszych scenach jeździeckich. Ekipa filmowa pracowała na terenach dawnej wsi Tworylne, tam też w baraku pozostałym po filmowcach Henryk Victorini prowadził w kolejnych latach stanicę PTTK „Szept” (wycieczkę na dzisiejsze tereny Tworylnego opisujemy tutaj).

W latach 60. Victorini prowadził stanicę turystyczną w Sokolem. Wówczas jej bazę stanowił dawny pałacyk, w którym w okresie międzywojennym ówczesna właścicielka, Aleksandra Brandysowa prowadziła pensjonat i stację turystyczną PTT. I tutaj losy pana Henryka splatają się z Jeziorem Solińskim – wraz z powstaniem zbiornika teren wsi Sokole został zalany. Z materiałów pozostałych po rozbiórce pałacyku Victorini zbudował dom, który do dnia dzisiejszego jest jedyną pamiątką po nieistniejącej wsi.

Przez dziesiątki lat Henryk Victorini mieszkał tutaj i gospodarzył, kontynuując hodowlę bydła i koni, zaczętą jeszcze w czasie, gdy mieszkał w gospodarstwie na terenie Sokolego. Działał też na rzecz ochrony bieszczadzkiej przyrody. Obecnie pan Henryk nie mieszka już nad zalewem – przeniósł się w okolice innej nieistniejącej już wsi – Paniszczowa. Pamiątką po nim pozostaje dom zbudowany z materiałów pozostałych po rozbiórce pałacyku z Sokolego i oczywiście nazwa wyjątkowo uroczej zatoczki Jeziora Solińskiego. Po więcej szczegółów odsyłamy do artykułu „Samotnik znad zatoki”, będącego naszym głównym źródłem informacji o Henryku Victorinim.

Warto dodać, że w okolicy Zatoki Victoriniego malownicze wzgórza zywane Stożkami według niektórych przypominają królewską koronę. Wzgórza są dość dobrze widoczne z okolicy Wyspy Skalistej – my przez chwilę odpoczywaliśmy na brzegu naprzeciwko tej wyspy.

Widok na Zatokę Victoriniego.
W Zatoce Victoriniego kiedyś była plaża nudystów.
Dom Victoriniego jest jedynym pozostałym na miejscu dawnej wsi Sokole.

Kolejnym miejscem, które wyjątkowo nas zaciekawiło była Zatoka Suchego Drzewa. „Tytułowe” drzewo zaskakuje żeglarzy czy kajakarzy, wyłaniając się wprost z toni jeziora. Ten martwy dąb bywa nazywany Drzewem Wisielca, gdyż według miejscowej legendy ktoś tu się kiedyś powiesił. W okolicy przy niskim stanie wody w Jeziorze Solińskim można zobaczyć tzw. martwy las, czyli wystające z wody konary martwych drzew. W Zatoce Suchego Drzewa zauważyliśmy w zaroślach na stromym brzegu chatkę, która wyglądała zupełnie jak chatka pustelnika.

Po zbadaniu tematu okazało się, że to nie zwykła chatka, tylko siedziba królewska! Zamieszkuje ją Juliusz Wasik (Ludomir Karcz), a właściwie Juliusz I Król Włóczęgów. Król Juliusz koronował się zresztą już kilkakrotnie, najpierw był tylko Królem Włóczęgów, a od 2015 r. jest też Królem Bieszczadów. Mieszka pod adresem Horodek 1, czyli na brzegu Zatoki Suchego Drzewa w Bieszczadzkim Naukowym Centrum Futurologii, Prakseologii, Humanistyki. Założył Komitet Nuklearnego Rozbrojenia Świata oraz Światową Uniwersalną Akademię Pokoju. Obie te instytucje organizują sympozja w sprawie… zlikwidowania absurdu, a sam Król Juliusz apeluje o rozbrojenie nuklearne świata. Dąży również do wyzwolenia z potrzeby posiadania.

Podobno zwykle można spotkać pustelnika w okolicy jego chatki. Dzień zwykle zaczyna on od kąpieli w jeziorze, oczywiście nago. Żywi się rybami i potrawami z leśnych roślin i grzybów. Wobec przybyszów bywa nieufny, często jednak udaje się namówić go na wykład, za który zdarza się mu pobierać datki. Ogromnie żałujemy, że nie udało nam się spotkać Króla i namówić go na podzielenie się swoją mądrością. Może uda się następnym razem! Informacje o Królu Juliuszu zbieraliśmy z różnych stron internetowych, trudno polecić konkretne źródło – może Wam uda się takie odnaleźć?

Drzewo Wisielca w Zatoce Suchego Drzewa.
Na korze martwego dębu widać ślady wyższych poziomów wody.

Na pewno na Jezioro Solińskie wrócimy tu jeszcze nie raz. Być może kiedyś uda się odwiedzić Króla Juliusza I w jego siedzibie albo doczytać o innym bieszczadniku – Krzysztofie Brossie, który zamieszkał na terenie dawnej miejscowości Teleśnica Sanna, czyli na dzisiejszym Półwyspie Brossa – naprzeciwko Wyspy Skalistej. Życzymy i Wam podobnych inspiracji i zgłębiania kolejnych tajemnic, jakie poukrywane są w różnych zakątkach Bieszczadów!

Więcej propozycji wycieczek po Bieszczadach? Zajrzyjcie tutaj. 🙂