Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach, 2013.03.23
Nie do wiary: rano siarczysty mróz (-14), a potem piękne słońce, ale też śnieg i duży mróz
Chłopcy coraz bardziej domagają się „wyprawy”. Dzisiejsza pogoda nie pozwala na dłuższą wycieczkę w plener. Początkowo chcemy jechać do Smardzewic popodglądać żubry, ale zdecydowanie zimowa aura krzyżuje nasze plany. Decydujemy się więc na wypad do położonego niedaleko Warszawy Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach.
To prywatne muzeum ma już prawie 20-letnia historię i naprawdę bogate zbiory. Dla naszych chłopaków to wielka gratka. Nie doceniają może wagi eksponatów, ale ważne, że wokół prawie wszystko ma koła, lusterka i reflektory. Tymo ze zdziwieniem zauważa, że prawie w żadnym aucie nie ma pasów bezpieczeństwa. Sebuś długo przygląda się malowniczym starym bicyklom z ogromnym przednim kołem. My na dłużej zatrzymujemy się przy kabriolecie Stalina, przepięknej, pomarańczowej sportowej Syrenie (tej sylwetki nie powstydziłaby się nawet dziś!), pięknym różowym Chevrolecie de Luxe i pojeździe, w jakim jeździł Elvis Presley i Marilyn Monroe. Ze wzruszeniem rozpoznajemy znane nam z dzieciństwa eksponaty z okresu PRL-u: lampowe telewizory i radia, pralkę Franię, stare rowery. M. z ciekawością ogląda kolekcję starych wózków dziecięcych – to dopiero był design!
Kolekcja prezentowana w Otrębusach należy ponoć do najbogatszych w Europie. Aż szkoda, że brakuje jej stosownej oprawy. Nie ma wystarczająco dużej powierzchni wystawowej i odpowiednich pomieszczeń, w których można by prezentować co cenniejsze eksponaty – wszystko sprawia wrażenie lekkiej prowizorki. A takie ciekawe… Dobrze przynajmniej, że kasę muzeum wzbogaciliśmy naszymi biletami za wstęp.
Po zwiedzeniu muzeum szukamy miłego miejsca na obiad – szkoda marnować tak pięknej soboty na stanie przy garach! Wybór pada na karczmę w ośrodku Pa-Ta-Taj w Kaniach Helenowskich. To miejsce szczyci się szkołą jeździecką z długimi tradycjami. Chłopcy oglądają konie w stajniach i wspólnie obiecujemy sobie, że w przyszłości całą rodziną przyjedziemy tutaj na lekcje. Karczma, znajdująca się w budynku stajni, to miejsce z niepowtarzalną atmosferą – nam przypominają się klimaty schronisk górskich. Grzejemy się przy ciepłym kominku i pałaszujemy smakowite pierogi i placki z jabłkami. Miło być w miejscu, w którym przebywają ludzie z pasją. Dobrze, że można je znaleźć tak blisko Warszawy!